27 marca 2017
Trochę Pocosia- za piórkiem szpaka
Nagle zabrzmiało. Czeka nas wędrówka – powiedzieliśmy równocześnie, i na trzy Pocoś wskoczył do mojej torebki. Jedynego zresztą bagażu, jaki zabrałam ze sobą. Dobrze, że Pocosie bywają lekkie, kiedy nie bywają ciężkie, jak ciężkie Pocosie. I są małe, kiedy nie bywają wielkie. I są gładkie, kiedy nie bywają chropowate, bo mogłyby czasem poranić skórę, a co dopiero pończochy, które zwinęłam w kłębek i ułożyłam obok czerwonej szminki. Istnieją pewne rzeczy, z którymi trudno się rozstać. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą nam się przydać – wyszeptał Pocoś i zasnął. Nic dziwnego zresztą, to w końcu ja go niosłam i kołysałam w torebce przewieszonej przez ramię, a nie on mnie. Takiemu to dobrze. Za ostatnią jodłą zrobiło się ciemno, ale na chwilę, bo za moment przyjechał rozświetlony, jak bożonarodzeniowa choinka pociąg z wielgaśnym napisem na mordce: Nikąd. Naprawdę miło, że nie jakaś Bezdenna Otchłań, chociaż i tak okropnie pospolita nazwa miejscowości – pomyślałam i wsiadłam. Pociąg ruszył ospale, a Pocoś tłumaczył coś żywotnie po coś, lecz przez sen jakoś mało wyraźnie.
22 lutego 2025
Eva T.
22 lutego 2025
violetta
22 lutego 2025
Eva T.
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wiesiek
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
wolnyduch
22 lutego 2025
absynt
22 lutego 2025
absynt