Teresa Tomys, 15 czerwca 2024
wyobrażać sobie zachwyt
kiedy myśl przełożę na blejtramę
czasem jednak
zamiast maków mam motyle
kolorowe oczko wodne
nad nim lipę pełną miodu
i bociany
żółte lilie tuż nad brzegiem
a na środku nenufary
temat taki niby inny
niemniej jednak kolorowy
moje lato
VI.2024/T.Tomys/Eliteraci.pl
Maria Kieś, 15 czerwca 2024
Patrz, moja dłoń jest krucha
a twoja – za twarda
lecz gdy ją ściskam
wiem że ty, ja
stanowimy jedno
To nasze splecione palce
są one zamiast słów
co płyną za szybko
przemijają
a ten uścisk niech trwa…
Gdy w roztargnieniu puszczam
ukochaną rękę
to czuję ciepło
dzięki tobie
my – to nie tylko słowa
sam53, 14 czerwca 2024
jeszcze wczoraj śniłem o końcu świata
szukałem słów do ostatniego wiersza
plątałem się bez celu po pustych ulicach
jeszcze wczoraj myślałem że nic dwa razy
choć echo zaprzeczało moim refleksjom
patrząc w lustro nie widziałem twarzy
każda zmarszczka przypominała smutne wczoraj
każdy siwy włos ciągnął za sobą popełniony kiedyś grzech
rozgrzebane wspomnienia wracały z myślą o jutrze
tylko dziś trwało jak ból który powoli zaczął się starzeć
w nocy śniło mi się kwitnące serce w szaro-sinych chmurach
obdzieliłem nim wszystkich Znajomych na Fb
krewnych i Przyjaciół
obudziłem się ze słońcem
pachniałaś kawą
Deadbat, 14 czerwca 2024
I rozpadły się wieże pamięci
Rozpadły
I nie jestem już tamtym człowiekiem
Nie jestem
Grzebie rękami w popiołach wspomnień
niegdyś jeszcze tak ciepłych
Z wstydliwą nadzieją że sparzę się jeszcze jakimś
niewygasłym węglem
Iskrą bodaj iskierką co została z pożaru
który niegdyś pożarł ściany mojego domu
W jakiejś niezdrowej nadziei
że mnie jeszcze ogrzeje
Zdumiony brakiem ich substancjalności
jestem
Jakież ulotne są one i lekkie
...
Jest mi zimno i wieje
Arsis, 14 czerwca 2024
W słońcu. W stepie. W dalekich echach nie wiadomo czego. Na tej równinie pod wielkim kloszem
kobaltowego nieba…
Jestem tutaj w tej udręce oczekiwania (na ciebie?)
nie wiem. Być może. Kiedy wychodzę z bunkra.
Kiedy się opieram o betonową ścianę łapię chciwie hausty skażonego powietrza…
Powyginane żelazne pręty fundamentów. Rozdarte trzewia.
W blokach betonu. Pomiędzy blokami…
To się przekształca.
Faluje na wietrze.
Podarte łachmany. Zawieszone.
Leżące obok. Wszędzie…Kiedy idę. Albo, kiedy nie idę.
Kiedy się przeciskam rodnymi kanałami nuklearnej śmierci. Wychodzę w światło.
W jaźń jaskrawszą od gwiazdy. Wyłaniam się. Wnikam w ciepło powietrza.
I wyłaniam się w tym wyłanianiu
do nie wiadomo czego. W nadziei wniebowstąpienia.
Cały w świętości.
Z ramionami rozwartymi szeroko, jak krzyż wynoszony w męce,
przez kogoś
przytłoczonego jego ciężarem. Przez kogoś, kogo już nie ma.
Wyłaniam się w nieziemskiej infule, jarząc się na krawędziach.
W rozbłyskach neutronów.
Spopielony radiacją.
Gdzieś z tyłu.
W półmroku.
W nocy podziemi.
Trzask drzwi w ogromnym przeciągu. Metaliczne
uderzenie. I jeszcze raz. I jeszcze…
Takie ciągłe uderzenia kowalskim młotem.
Skrzypienie
zawiasów.
Przeciągłe.
Ciągnące się długą frazą…
Kiedy mówię w gorączce. Kiedy śnię, śniąc dalej na jawie. Słyszę wołanie.
Tam.
W głębi niczego, gdzie bez powietrza w mur wrasta skrzydlata trwoga.
Wśród okrzyków. Wśród niewyraźnych słów
zdegradowanych milczeniem.
A więc rozkładam szeroko ramiona, unosząc wysoko głowę.
Jakbym szedł w rozstrzelanie przez cząsteczki blasku.
Idę wolniej po gruzie, ciągnąc za sobą szatę asymetrycznego cienia. W odorze rozkładu.
W cichym chrzęście rozbitego szkła.
W zwojach splątanych kabli. Popękanych kineskopów.
Wśród nowotworowych guzów
naciekających ściany
cichym szmerem nieskończonego wzrostu.
Wśród pyłu.
Rury znikające w głębi…
Dziurawe. Pozrywane. Pogięte...
Coraz więcej tu tego.
Rozbłysków gamma.
I całej menażerii zwidów
nacierającej zamaszystym krokiem.
Nacierającej na coś, co było kiedyś człowiekiem.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-14)
***
https://www.youtube.com/watch?v=qn9Uo-Kz7L8
violetta, 13 czerwca 2024
Jestem kremową różyczką pachnącą miodem.
Zaproponuj mi kawę i spacer w okolicy.
Popodziwiajmy miasto z czekoladowym frappe
teraz latem przytuleni do siebie.
Trepifajksel, 13 czerwca 2024
Na dzisiaj wódki wystarczy, o jutro
będę się martwił jutro, które zawsze
odległe jak świt przed snem. Zresztą
piję
niedużo, dwa razy
po ćwierć. Pierwsza
dla snu, drugą,
by zagłuszyć
śmierć.
Wszystko jedną czyją, nawet tych jeży
pod bezmyślnym kołem
na nieczułym asfalcie.
---------------------------------------------------------
Pocztówki z Wygnajewa
Yaro, 13 czerwca 2024
wietrze wiej szelestem niezgody
nadszedł czas ciemny brązowy
brunatnego szlaku niewygody
słońce płonie ziemia się obraca
siostry i bracia pozdrawiam was
czyszczę kałacha dobry automat
to nie odpowiedź na
krzywą rzeczywistość świat opęta
co raz bliżej co raz głośniej
zmienia się epoka
zmieniło się wokół
zamyślony zamykam oczy
ciężko na sercu ból w środku
nieszczelne granice tolerancja
nie jestem wolny
nie jestem pewien
nie jestem sobą
nie jestem sam
pada śnieg zimno ściskam pięść
w środku nocy myśli płyną i nic
zapach prochu metal rozerwany
wojny same nie wybuchają
zapalnikiem podpis polityka
wyciąg nas rozkaz który dręczy
brzmi jak stal jak gwóźdź w dłoni
film o końcu świata we mnie tkwi
wiem pewny że wszystko ułoży się
sam53, 12 czerwca 2024
leżeliśmy w trawie pod kwitnącą lipą
brzęczały pszczoły
nie pamiętam co nuciłaś
ale przyjemnie wpadało w ucho
trzymając w zębach łodyżkę trawy
patrzyłem na twoje falujące piersi
zdawało się że drzewo raz pochyla się
to znów unosi nad tobą
złudzenie a może gra światłocieni
zapach miodu zabijaliśmy pocałunkiem
tylko pszczoły brzęczały jak gdyby nigdy nic
podobno o tej porze trawy pylą
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
27 listopada 2024
Camouflage.Eva T.
26 listopada 2024
Zjesiennieniedoremi
26 listopada 2024
2611wiesiek
26 listopada 2024
0021absynt
26 listopada 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
26 listopada 2024
Doświadczaniedoremi
26 listopada 2024
z niedopitym winemsam53
26 listopada 2024
doskonałośćBelamonte/Senograsta
26 listopada 2024
Oczekiwanie na nowego GodotaMisiek
25 listopada 2024
AfrykankaTeresa Tomys