poezja

poezja
Sztelak Marcin

Sztelak Marcin, 27 sierpnia 2020

Lista grzechów pośrednich

Utknąłem w korku
od butelki; czując się chorym na ciele i umyśle
mam stan maniakalno - depresyjny,
który zapiszę przytomnym.

W połowie bezpośrednim potomkom
pierwszej małpy, sepleniącej bezskładnie
o przyszłych podbojach.
Kosmosu, który runie na głowy, całkowicie
niespodziewanie.

Nie wieszczę żadnych kresów
– to nieprzystojne w pewnym wieku
oraz wygodnym miejscu, przed zgaszonym
telewizorem. Wiadro wody zawsze na podorędziu.

Na wypadek pożaru, zgagi, posuchy i innych
plag nie wymienionych z nazwy
w żadnej księdze opisującej linie podziału
świata. Te, oczywiście, nie obejmują kotów,
im się zwyczajnie tego nie robi.


liczba komentarzy: 2 | punkty: 4 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 27 sierpnia 2020

Kwiatowe wojny hybrydowe

"Miękka aneksja"? - " Pomoc matczyna"???
Kto się matczynej kiecki przytrzyma?
.
Dziś "Bratnia pomoc" ma swe sposoby,
by kraj przygarnąć i "Dzieci Wdowy"!
.
Tak polityczne Unii birbanty
oddadzą lekką ręką Inflanty.
Będą jak trusie uszami strzyc
i grożąc palcem nie zrobią nic!
.
Prędzej, lub później znikną siniaki,
a z nimi chęci kolejnej draki,
dla odwrócenia od tego oczu,
czego byś nie chciał i mocno poczuł!
.
Aż w grach wojennych i w mediów widzie
odrosną nowe głowy Hybrydzie!


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Yaro

Yaro, 27 sierpnia 2020

zmarszczony czas

gdy czas zmarszczy twarze
dzieci rosną nam coś ucieka
bogacimy głowy o wspomnienia
za szybko dzieje się to wszystko

zerwane filmy łączę w jeden
zakręceni przy obiedzie
opowiadamy dzieciom o historii
lecą liście lecą latka

jesienią złote włosy się bielą
jak babie lato rozrzucamy ramiona
chwytamy co się da brązem kasztanów
odświeżam szare pokoje

najgorzej gdy o chorobie się już dowiem
kilka chwil na pożegnanie zostanie
łzami pokryję policzki
wyliczę co mam do wyliczenia
podpieram laską krzyż na drogę
czuję w sobie okryte ciałem starca siedemnaście lat


liczba komentarzy: 0 | punkty: 2 | szczegóły

Yaro

Yaro, 27 sierpnia 2020

stary człowiek i morze

stary jestem powtarzał Santiago
jego twarz zmarszczona jak brzeg oceanu
w oczach jego głębia błękitna laguna
Manolin młody chłopiec kochał go

Salao szeptali ludzie z hawańskiej wioski
nie poddawał się codziennie wypływał w morze
wracał z niczym śmiech co niszczy człowieka
będzie zawsze śmiechem przez łzy

wczoraj o świcie wypłynął sam bez chłopca
pogoda była ładna wiało od morza
płynął powoli nie widział lądu
stawał się wolny z każdą milą

złowił tuńczyka zaczepił go na hak jako przynętę
czekał długo gdy linka się naprężyła ukazał się wielki Merlin
przeciął lustro wody i zniknął pod powierzchnią
zadowolony rybak płynął w głąb oceanu dalej i dalej

rekiny zuchwałe skubali ciało ryby
zmęczony po wielkiej walce wrócił do domu
z Merlina pozostał biały szkielet jakże wielki
ci co widzieli z zachwytu nie mówili nic

stary Santiago wyszedł z łodzi
szedł zmęczony wywracał się raz po raz
zadowolony usnął w chacie
zdjął klątwę pechowego rybaka


liczba komentarzy: 0 | punkty: 3 | szczegóły

Yaro

Yaro, 27 sierpnia 2020

banda z wirusem

mój kraj stygmatem
na ustach z maską
nakazem z zakazem
ze szmatą na twarzy

ubieram się w dresy
wkładam ciężkie buty
skóra z tamtych lat
bandamka na szyi
zdobi moje dzwony

zmarszczone czoło i dłonie
starcem nazwiesz mnie
swoje wiem pogo pogo
moją drogą moją chwałą

kraj zaniedbany oszukani
wstajemy do katorżniczej pracy
w kieracie zaprzęgnięci na kilka godzin
dziennie działam niewymiennie

urlop zapomnij wszędzie korona
wszędzie gówno
ocieram się o jutro
wczoraj było dobrze

nie pamiętam tych chwil
niewymiernie zegar tyka
czy to koniec może początek
krzyczę bo mam dość krzyczę
by wykrzyczeć na cały świat
mam dość by się bać


liczba komentarzy: 0 | punkty: 2 | szczegóły

Marek Gajowniczek

Marek Gajowniczek, 26 sierpnia 2020

W karuzeli z Madonnami

Rząd szurając podeszwą,
uznał groźbę za przeszłą.
Niespełniona znów może powrócić.
Wtedy "weźmie na klatę" to,
co wiosną i latem
nie zdołało systemu wywrócić.
.
Minął strach zabobonny.
Odlatują Madonny
w karawanach chmur czarnych w kosmosy,
a i wielu Proroków
w propagandy obłoku
mocnych wrażeń odczuwa niedosyt.
.
Włącz emocje kulturo!
Oddaj cześć pawim piórom!
Planom, które ruszają z kopyta
i na łupinie życia
płyną w czeluść odkrycia.
Nikt oślepłych o drogę nie pyta!
.
Patrz na wszystko przez palce,
zanim zmiażdżą je walce
maszynerii Nowego Projektu.
Zło po świecie się toczy.
Każe przymykać oczy
na zamiary Wielkich Architektów.


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Deadbat

Deadbat, 26 sierpnia 2020

Antyapokalipsa ver.1

Więżą nas słowa pojęcia i czyny
Zmieniamy słowa budując nowe lepsze klatki
zmieniamy definicje niczym rękawiczki
ta pasuje do masowego mordu
tamta do kosmetyki twarzy

Czyny

Czyny są decydujące
oraz ich znaczenia i interpretacje
budują nam wczoraj dziś i jutro
konstruują bieżący mechanizm przemijania

Patrzę zdumiony
jak każde przekonanie można zmienić w rewolucje
jak bezwzględną mogą z obu stron dobre chęci
wykrzesać nienawiść
każdą śmierć i życie każdego można wszakże użyć
Wszystko co istnieje jest po to żeby czemuś służyć
Zwycięzcy nikt przecież przed sądem nie postawi

Nie ma formy dla samej formy w najczystszej postaci
ani treści będącej pełnia samą w sobie
planeta wszystko pomieści lecz jest układem zamkniętym
dlatego organy nieużyteczne czeka wyginięcie
Udajemy że wieczność jest teatrem
szepcząc śmierć bezgłośnie z każdym kolejnym oddechem
inaczej nikt nie pozwoliłby się naprawdę zranić
(dużo tworów kultury wskazuje to wyraźnie
Im więcej śmierci pcha nam się przed oczy
tym bardziej jej realność w widmo przemienia się i niepoważne blaknie)

Poszukujemy znaczenia siebie miłości i szczęścia
Pragniemy posiadania potęgi i władzy
Tworzymy wartości i niszczymy lub giniemy broniąc
Największym każdy pragnie życiem być i najważniejszym
w odwiecznym piękności konkursie na trasie ludzkiego maratonu
na naszej prywatnej mecie czeka baner co śmierć wyraża
i koniec podróży
I nie ma znaczenia czego dokonamy
Znikąd zmierzać musimy donikąd
To obieg zamknięty jednoplanetarny

Gdzieś z wolna neoczłowiek z fabryki poczęty
nadchodzi wyprany ze zbędnych emocji
krystalicznie czysty
bezpłciowy
wielopostaciowy więc też i bezkształtny
ideologicznie niezaangażowany
z zwierzęco-darwinowskiego drzewa
bezpiecznie wyrwany

Praczłowiek przeminie
tak jak dinozaury


W końcu i ten zginie
(na własną zagładę w najlepszy możliwy sposób przygotowany)
jak bluźnierstwo rzucone w twarz
samego Boga
I czas stanie
zlewając z powrotem w wieczność wszystkie
rzeczywiste i te urojone wymiary


liczba komentarzy: 1 | punkty: 2 | szczegóły

normalny1989

normalny1989, 24 sierpnia 2020

Słoiczek w jelicie

Gdybym wszystko wiedział
na pewno inaczej bym
coś zrobił,
na pewno nie dałbym
uderzyć się
w odsłonięty polik.

Ludzie mają tak,
że pytają, czy chuj
w dupie boli,
kiedy chwile później
w ich jelitach pęka
wielki słoik


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

Misiek

Misiek, 24 sierpnia 2020

Liryk dla mojej muzy

Mojej Muzie...

Nie sztuką kochać tylko to co szczęśliwe
na szali kładę stare grzechy i winy
jeszcze prostuję moje drogi
ścieżki życia krzywe

bo nic nie dzieje się nigdy bez przyczyny
serca potrzebuje wszystko co żywe
jak wody łakną upalnym
latem rośliny

Muzo co jesteś w każdej chwili
kiedy zegar czas mi odmierza
jak pisklę co w gnieździe
jeszcze kwili

rodzi się nowy wiersz droga Erato
choć czasem zapiecze rana nieświeża
ty ją poezją opatrzysz i dziękuję zawsze
tobie za to

Niczego tak nie kocham jak wrażliwość
delikatnie myślami przytulam prawdziwe
serce przez życie tyle
razy odwrócone

bo zawsze będę kochał to co jest wrażliwe
przytulam słowa twoje natchnione
tylko nie mów proszę
że to nie jest miłość


liczba komentarzy: 0 | punkty: 0 | szczegóły

jesienna70

jesienna70, 23 sierpnia 2020

za bramą*

za bramą czas nieruchomieje
słońce rozgrzewa kamienie
a motyle przysypiają
na zwiędłych goździkach

przy studni zakładam kapelusz
przeliczam jałowce osadzone
w nierównym szeregu
przed ostatnim skręcam w prawo

po drodze zahaczam
o zmurszałą ławkę
na której już od dawna
przysiadają tylko wróble

najczęściej milczę
obserwując drżenie powietrza
nad bladymi płomykami
lubiłeś ciszę

czasem przeszłość
przesuwa się powoli jak kot
polujący wśród burzanów
na szare kuropatwy

mama pali papierosy
i podlewa ziemię wodą
przyniesioną z domu
prosząc o dobry sen

jeszcze nie wiem
jak tu wygląda jesień
ale dąb na końcu ścieżki
sięga wierzchołkiem nieba

obiecuje ukojenie

*Tacie


liczba komentarzy: 3 | punkty: 4 | szczegóły


  10 - 30 - 100  

Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt

Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.


kontakt z redakcją






Zgłoś nadużycie

W pierwszej kolejności proszę rozważyć możliwość zablokowania konkretnego użytkownika za pomocą ikony ,
szczególnie w przypadku subiektywnej oceny sytuacji. Blokada dotyczyć będzie jedynie komentarzy pod własnymi pracami.
Globalne zgłoszenie uwzględniane będzie jedynie w przypadku oczywistego naruszenia regulaminu lub prawa,
o czym będzie decydowała administracja, bez konieczności informowania o swojej decyzji.

Opcja dostępna tylko dla użytkowników zalogowanych. zarejestruj się

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1