
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Ta wojna okazała się
Wojną wibracji
Po prostu
Konglomerat fal stojących
Kontra stronnictwo
Przekraczania prędkości światła
Według nowych wytycznych
Ścierać się będą
Weganie
W proch
Więc mięso armatnie będzie
Nieszturchane
Zepsuje się
"i przeciwko komu wzniesiecie karabiny
Myśliwi myśli?" - pytasz
"przeciwko czemu - i czemu przeciwko?"
Huczne celebracje rytuałów
Okołopowrotów
Z salwą honorową w tle
To tylko zbiorowa halucynacja
Przekraczania bariery dźwięku
Ustawienia fabryczne
Przywróciły trafianie w próżnię
Ogłaszając mobilizację
Wszystkich
Decybeli
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Naświetlasz mnie ciszą słów
Wszystkich swoich wierszy
Z każdej strony
W którą dotąd się nie zwróciłem
Głaszczą mnie one
Czasem całymi frazami
Literami
Odciskają brak interpunkcji
Na mojej twarzy
To wszystko - w błogości
Pcha mnie ku skraju
Ku krawędzi
Świata nad-znaczeń
Napisz coś jeszcze
A spadnę
Echem
Falą
Kryształem
W najbliższe wczoraj
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Potrząsnęłaś rezonansem Schumana
I jest konsternacja
Bo nauka do dziś
Nie wie co powiedzieć
To był taki nie wprost
Dowód na to że ziemia
Jest pusta w środku
Dźwięczysz pod powiekami -
Chodź, pokażę Ci komu
Miałem sen że ten list piszę siedząc obok
Głupio nieśmiałe to uczucie
Gdy patrzyłaś jak piszę każdą literę
Potem mnie odprowadzałaś na pocztę
Nie odstąpiłaś póki list do skrzynki nie wpadł
Chodź, podejdź bliżej
Patrz mi w oczy
A ja będę liczył okna
Nawet jeśli doliczę do trzech tylko
I się pogubię
To nie będzie już czym ukryć faktu
Że nie zsynchronizowaliśmy zegarków
Tyle pięknych akcji zawiniętych w żagle
I wyniesionych w rulonie jak dywan
Teraz to Ty wichrami ostrzysz miecze
A my wciąż zamiatamy ulice
W tym nieznośnym czekaniu
Życie jak huśtawka
Patrzymy w niebo a chodzimy po ziemi
Która po części dzięki Tobie
Może nie jest aż taka pusta
Jakby się zdawać mogło
Wiem że jesteś zajęta
W dyspozytorni burz i sztormów
Ale w przerwie na epoki lodowcowe
Zajrzyj czasem do niej
I opowiedz jej o tym Schumanie
Towarzysz ze strefy Ciszy, 12 czerwca 2021
Snuję zamglonymi oczyma
{chłopaku - ty nie wiesz co to mgła - śmieją się wikingowie}
Opowieści
O wyższych niż świat drzewach
O dłuższych niż życie drogach
Burzę na chwilę komfort tutejszych
Pornoli w przerwie na ostrzenie zmysłów
Na chwilę zastygają
Jak stop klatka
Z otwartymi ustami
Dusza bezkresnych kontynentów
Wyspy świata
Tnie na plastry
Zębami kaukaskich szczytów
Garby mchu wrzosów i paproci
-to mają być góry?! — krzyczy przez
Płytki sen
Choćbym stał się klifem
Który wściekłe sztormy przygarną
Przy każdym odpływie - ziemia wygrywa!
Wołam
Muszle z dna mi huczą
O butelkach z listami
O brązowych działach galeonów
O wiecznym czekaniu na Mesjasza
Dźwięczę niezrozumiałym przytupem
Pradawnych języków
Tonacją mordoru
Chrzęstem zrywanych korzeni
Który wiatr wyśmiewa na cztery strony
A jednak - rzucam oskarżycielsko
Na ten kawałek skały - mówicie "dom"
A jednak - odpowiada echem pieśń syren
W rytmie fal co jak serce mocne
A jednak - odpowiadają wikingowie
Ze swych długich jak ocean milczenia łodzi
A jednak - Hrungnirze kamiennogłowy
Twoje życie
W trzech czwartych
Z wody
Arsis, 11 czerwca 2021
Wciąż się przepoczwarzam…
… przekształcam…
Przemieniam
w coś
— albo nic…
Podmuchy wiatru targają nerwowo okiennymi skrzydłami… Szeleszczą liśćmi drzewa…
Zamknięty w trzęsącym się domu, będący jego częścią w każdym fragmencie,
rozdrapuję tynk do krwi…
… spod połamanych paznokci —
wypadają
— drobinki piasku…
Przykładam ucho do zimnej powierzchni… W splątanych rurach bulgoczące
jęki,
pobekiwania…
Falują zakurzone pajęczyny…
Obijam się
o ściany…
Upadam…
… podnoszę się…
Z każdym moim napięciem mięśni — nasila się łomotanie w drzwi, szarpanie za klamkę…
Ktoś, widać, próbuje przebić powłokę mojego unicestwienia…
Bez skutku…
Powiedz, jak ci na imię…
Alicja?
Jewgienija?
Nasłuchuję, lecz nic…
Rozsadza moją czaszkę piskliwy szum śmiertelnej gorączki…
Wiem, że jesteś obok… Milczysz… Wpatruję się w twoje blade usta…
Kiedy się do ciebie zbliżam,
pot spływa z moich skroni…
… kapie na twoją siną skórę…
Moje ramiona
obejmują próżnię…
Jak ci na imię, powiedz…
Kiedy padam na kolana,
kładziesz mi na ustach palec…
… kreślisz na czole — znak krzyża…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-11)
***
https://www.youtube.com/watch?v=sGaTPaVpbcA
Arsis, 10 czerwca 2021
Kolejna noc… Patrzę w wyłączony ekran telewizora. Odbija się w nim upudrowana maska
płaczącego klauna…
Dotykam palcami
twarzy…
… ściskam, rozdrapuję do krwi…
Próbuję zerwać z siebie tę ohydę, wyszarpać z fragmentami mięsa,
broczących naczyń…
Padam na kolana.
… na dębowych klepkach ogromnieje czerwona plama… dotyka już cokołu szafy…
Ktoś szarpie
nerwowo
za klamkę…
… łomocze w drzwi…
Przestało,
lecz
wciąż…
… nasłuchuję…
Rozchodzi się stukot obcasów…
Nie, to podmuchy wiatru,
histeryczny gwizd przeciągu…
Tańczę, tańczę w błogim opętaniu…
Tańczę,
tańczę…
… tańczę…
…
Spójrz na mnie!
Powiedz,
co widzisz?
Nic?
Masz rację,
bowiem
— podążam w niebyt…
O dziwo, potrafię zmieniać strukturę cielesności, choć nie wiem, na czym to polega…
Wiję się
w sobie…
… pełzam…
Ściąga mnie bezdenna otchłań czasu, rezonując straszliwą grawitacją
czarnej dziury…
Zaglądam w siebie odwróconymi oczami,
wypychając na zewnątrz ostrą biel gałek,
kiedy przekraczam w epileptycznych drgawkach bramy wilgotnej biogenezy…
Spójrz na mnie…
…, bowiem, nikt tak nie patrzy, jak ty…
Twój wzrok
mnie
dosładza…
… przebija i pali…
Niszczy eksplozją Supernowej.
Nie mam już łez.
Z oczodołów wysypują się
— spopielone ziarenka piasku…
… zbieram je w kołyskę swoich dłoni…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-10)
***
https://www.youtube.com/watch?v=72ecp5R7tVE
Marek Gajowniczek, 10 czerwca 2021
Stratedzy zachodzą w głowę,
a media podnoszą krzyk.
Prowokacje przedwrześniowe
to najgorszych prognoz styk!
.
Trwa rozbicie dzielnicowe,
choć rząd zaostarzenia zniósł.
Tworzą antypolską zmowę
Unia, Niemiec, Czech i Rus.
.
Podzielono na połowę
szczepionych i nieszczepionych.,
a ataki wirusowe
dręczą polityków żony!
.
To szyja obraca głowę,
uwagą na obie strony.
Nagłe zwroty są niezdrowe!
Przez to Ład jest zagrożony!
.
Krzywe lustra... krzywe koła...
Polityczne déjà vu?
Czy PiS się utrzymać zdoła?
Czy to wszystko nam się śni???
Arsis, 9 czerwca 2021
Noc… — i znów gong stojącego zegara… Ktoś mnie wywołuje nieustannie…
Kto?
Kładę się na środku pokoju twarzą do podłogi…
… żółtawy odblask
wiszącej lampy
— otaczają słoje dębowej klepki…
Czuję, jak oddychają ściany…
Po ornamentach naddartych tapet wspina się jęk przeciągu, zanikający krzyk…
W absolutnej ciszy —
piskliwy szum
— rozsadza moją czaszkę…
… z tętnem zderzających się krwinek…
Przepływają
powoli
- drobinki kurzu…
Połyskują…
… mienią się i jarzą…
Dobijają się do bram mojego umysłu
echa westchnień i głosów…
… jakieś szlochy z głębokich pokładów przeszłego czasu…
Bicie
serca…
… gong…
Ruch wahadła, chrzęst zębatych kół…
Jesteś znowu, blisko, niemalże
— dotykając chłodem swojej dłoni…
Omiatając
włosami
i wzrokiem
— pełnym gwiazd…
Chyba wyjdę naprzeciw
kuszącej otchłani nocy…
Podnoszę się z trudem.
Zamykam za sobą drzwi…
Po drugiej stronie
— półmrok schodowej klatki…
… Mijam otwarte, puste pokoje
dawno umarłych sąsiadów…
Falują powoli firanki…
W srebrnym blasku księżyca
— uśmiechnięte, niknące twarze…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-06-09)
***
https://www.youtube.com/watch?v=mLtAuZJOgXg
Yaro, 9 czerwca 2021
noszę w sobie ból zamiast kilku afgańskich kul
co miesiąc płacą rentą nie zwariuję na wszystko brakuje
poświęciłem życie ojczyźnie poświęciłem zdrowie
poświęciłbym więcej ale za dużo straciłem nie miałem drobnych
było nas wielu sobie podobni bracia łączyła nas chęć przeżycia
chwytaliśmy życie nie za ogon staliśmy na baczność przed wami
machałaś do mnie nie na pożegnanie
zawsze kochanie na powitanie
teraz mój karabin rdzewieje gdzieś w magazynie
nie pragnę walczyć pragnę nas obronić
ciągnie się życie jak ogon kota zatrzaśnięty między drzwiami
wypijam kieliszek za tych co po tamtej stronie
zginęli niesłusznie na obcej ziemi wypijam drugi odchodzę
mam dość kłamstwa dość uroczystości defilad
fałszywych rozmów i mówienie że w kraju nic się nie dzieje
nie potrafię spać gdy szlochasz do poduszki ściskasz
przytulasz małe rączki
ucieknę tylko nie mam gdzie zamieszkać wszystko zajęte
rezerwacja na ewentualność nie dla wszystkich luxus
nie dla wszystkich życie płynie jak film w kinie
mi się po prostu nie układa jest na wielu oszukanych
zawsze w biało czerwonych barwach orzeł w koronie
Pan Jezus na krzyżu zawsze przy nas w pobliżu
co czuła Jego matka gdy widziała jak Syn się oddala
umiera lecz nie umiera prawda powstaje po trzech dniach
musisz w to uwierzyć jak każdy z nas wierzy
niesie ziarno
pełne usta słów ważnych dla narodu gdy wokół pełno kręci się wrogów
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
21 listopada 2025
violetta
21 listopada 2025
tetu
21 listopada 2025
wiesiek
21 listopada 2025
sam53
21 listopada 2025
absynt
21 listopada 2025
smokjerzy
21 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
20 listopada 2025
sam53
20 listopada 2025
violetta
20 listopada 2025
wiesiek