
Towarzysz ze strefy Ciszy, 8 sierpnia 2021
ludzie nie zawsze są
jak elektrony
podlegające prostym równaniom
rozdwojonych jaźni
czasem uchodzą w przestrzeń
pomiędzy
pomimo to krążą
- a jakże - na wiecznym minusie
wokół jakiegoś centrum
raju wyobrażeń
ciężkiego od dobrobytu
które nie rozpada się
połowicznie
przy każdej nowelizacji ustaw
obracają się też wokół osi własnych
z całą gamą tych min
dwulicowych
które salonowym brzuchom
wytłumaczył Schroedinger
za te drobne pare groszy
niezauważalne w budżetach ministerstw
i cała sztuka życia wybrańców
w tym ukladzie
dumne pyszne czy pogardliwe
(niepotrzebne skreślić)
nazwanie się
bozonem Higgsa
To tak nieuchwytnie krążyć nad głowami
chmur wielkich
by patrząc na przez okna dacz
żyć bez tego
splątania kwantowego
Towarzysz ze strefy Ciszy, 8 sierpnia 2021
Trzecie życie czekam na list
O subtelnym szepcie mocniejszym
Niż ten cichy szelest rdzy
Na skrzynce
To pamiątka po dziadku
"Ukraińcy rozwalili na jej kancie
Głowę proboszcza z sąsiedniej wsi
Nie zapomnij składać kwiaty
Palić znicze"
Trzecie życie czekam na list
Na opis zwiewnej sukienki
Która w letnią mżawkę pachnie mocniej
Niż parafina
Niż chryzantemy
List o życiu wyraźniejszym niż śmierć
O sukience czerwieńszej
Niż krew proboszcza
Towarzysz ze strefy Ciszy, 8 sierpnia 2021
Są takie wiersze których się nie wyśpiewa
Śladem w tył głowy strzału z bardzo bliska
Wypalą sumienia świadkom widowiska
Są wiersze które wyszumieć muszą drzewa
Głaszczą ciszą czerni nasze szorstkie krtanie
Łamiąc się jak gałąź przedostatnim zdaniem
Są wiersze które podpierać chcą strop nieba
Z dusz nam przemocą wywloką gorzkie żale
Które - niegodni - wyznamy prze gorzale
Są wiersze których nie sposób jest się nie bać
Półtłustej prawdy wycisną treści szkielet
Na trwogę bić chcą dzwonnicą przy kościele
Są wiersze których zapomnieć też się nie da
Trwalsze sie jawią niż naszych dziadów groby
Brzmieć będą dłużej niż lichwiarski dobrobyt
Towarzysz ze strefy Ciszy, 8 sierpnia 2021
Przyjdzie taki dzień
Co włosy twoje faliste
Zaczną mierzyć nieskończoność
Roztargnieniem wahadeł bryzy i światłocieni
Będzie taki moment
Co stopy twoje zaczną
Taniec na piaskach wszystkich plaż
Chaos piktogramów
Spłynie spod nich naturalnie
Jak szmer strumieni
Będzie taka chwila
Gdy dłonie twoje zaczną kreślić
Kręgi wszystkich Światów
Magię czystą w bezkresie nieba
Gdy złapiesz się na nuceniu
Tych piosenek na dwa głosy
Które znaliśmy tylko my dwoje
Usłyszysz w tle
Skrzypce
Arsis, 7 sierpnia 2021
Wpatruję się w twoje sine usta… ― w tę kreskę bezruchu…
Spójrz…
… uschnięte róże mają już kolor miodu…
… kolor śmierci, unicestwienia…
zgniłego rozpadu…
Czy ktoś tu umarł?
Drżenie powiek…
… opadające drobinki kurzu…
… za oknem
deszcz…
Mgielne
… omamy
Przystawiam ucho do chłodnego tynku… ― nasłuchuję… Nawarstwia się schizofreniczny, piskliwy szum…
Przechodzą przez skórę
niewyraźne szepty…
… jakieś mnisze pacierze…
Wzdryga mną gong stojącego zegara… ― zmusza do wyjścia w mroczną otchłań nocy…
… BOMMM,
BOMMM…
BOMMM…
… BOMMM…
Wpatruje się w żółtawe światło wiszącej na kablu żarówki, w brzegi poprzecieranych, brudnych książek…
… Wieniedikt Jerofiejew,
Andriej Płatonow,
Anatolij Marienhoff…
Jurij Drużnikow,
Lidia Czukowska…
… Aleksander Sołżenicyn…
Jakiś stłumiony głos przywołuje mnie z drugiego pokoju…
Zaglądam…
… nie ma nikogo…
Falują na suficie
płótna pajęczyn…
… trzaskają w przeciągu drzwi…
Kto do mnie mówi? Szepcze?
Zatykam
uszy…
… odtykam…
Ktoś tu umarł
― i umiera znowu…
… ― i znowu ― wskrzesza się na nowo…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-08-07)
***
https://www.youtube.com/watch?v=Yvf8r03VK7g
Dorn, 6 sierpnia 2021
na ustach nie siadają motyle. zauważyłbyś. tak długo czekam, moje włosy obejmuje pajęczyna, w jej mroku cudze dzieje się szczęście. na skórze promienie nie wychodzą z objęć. czuję jak trawa niecierpliwie wrasta między szczeliny. staram się poruszyć, nie tracić rozkoszy. gdybym był kobietą nic bym nie mówił. uniosłabym głowę, żeby się nad tobą pochylić. poczułbyś.
Arsis, 6 sierpnia 2021
Ktoś mnie woła...
Chowają się po kątach szepty i mrok… ― czyjeś westchnienia, skrzypienia podłogowych klepek, pierzchania kroków…
… obserwuję w płomieniu świecy
fakturę pęknięć
mokrych od zacieków ścian…
Wstaję z głębokiego fotela
i podążam przed siebie,
wyczuwając pod dotykiem palców martwe przedmioty…
Obejmuje i wciąga
― chłód schodowej klatki…
Wygładzone
przez lata
― rzeźbione poręcze…
Odpryśnięty lakier…
… wbita pod paznokieć zadra…
Kurz zagęszcza powietrze miliardami wirujących drobin, które osiadają na źrenicach wilgotnych oczu…
Dokąd
teraz?
… powiedz…
*
Faluje i migocze moja jaskrawa światłość…
Dodano mi skrzydła,
jakby istocie
z obcego świata…
Jeszcze nie potrafię nimi poruszać… -
uczę się…
… wniebowstąpienie ―
odbywa się
zawsze
― po spirali czasu…
Zasklepiają się za mną brzuchate powłoki ―
skłębionych chmur…
Gdzieś tam, daleko ―
przechodzi
na przestrzał
blada smuga świtu,
muskając nadbrzeżne trawy
― zmarszczony, oceaniczny nurt…
… zmurszałe szczątki drewnianego domu… macierzankę rozpełzłą przy ziemi …
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-08-06)
***
https://www.youtube.com/watch?v=nnvGNarBay8
normalny1989, 4 sierpnia 2021
Czynność nie ma znaczenia
atakuje mnie nagle
jednocześnie cały czas
jest ze mną
czuję ucisk w klatce
wspomnienie uśmiechu i
muśnięte o siebie palce
umysł szczęśliwy
brudne myśli zamknął
daleko gdzieś w pralce.
Chwile temu, zamarłem
byłem posągiem wykutym
pogrążonym w głębokiej walce
dzisiaj taki odprężony
rzucam kości na plansze
z wypiętą piersią
ponieważ wiem, co jest ważne
wszystkie maski zostawiłem
aktorom w teatrze.
I stoję tutaj czysty, bezbronny
serce ze skorup obdarłem
i widzę Twój uśmiech szczery
to jest takie fajne
jak krótkie myśli
gdzie ubrania masz zdarte
obiecuje tulić Cię
nocą i rankiem
na wszystko śliczna
podpiszę Ci duszą
na wieczność gwarancję
Misiek, 4 sierpnia 2021
Podnoszę ku niebu oczy nieprzytomne
lecz to nie tylko z wysiłku i ze zmęczenia
pod drzewem życia jeszcze szukam cienia
jak tych szczęścia chwil których nie zapomnę
***
milczący list piszę dłonią jak osiką drżącą
sensu życia poszukam na nowo
boli w kleksy upstrzone słowo
myśli skołatane w głowie bez litości mącą
Atropos jak co dzień czyjąś przetnie nić
ze śmiechu omal się nie udusi
a serce wytrzyma bo żyć musi
tak długo dopóki ma dla kogo jeszcze żyć
na szybach okien krople deszczu teraz schną
drzewa już szumią i kładą do snu
jesteś daleko tam –a ja jestem tu
niezapisane kartki do mnie jak te sieroty lgną
było i już nie ma – taki obraz od lat się pcha
miał być pean a został jakiś tren
a może życie to tylko zwykły sen
na liściu przycupnął świerszcz i serenadę gra
umarła na chwilę nawet nieśmiertelna wiara
i miłość czeka na przeznaczenie
czy spełni się to jedno marzenie
czy bez obrony czeka niecierpliwa cykuty czara
nadzieja opadła połamana tak bardzo brakuje sił
może ruszy w drogę gdy odpocznie
za horyzontem zobaczy wyrocznię
ułożę o niej wiersz ze słów startych dzisiaj na pył
Voyteq (Adalbertus) Hieronymus von Borkovsky, 4 sierpnia 2021
"Żywe istoty z samej swojej natury nie rozumieją tego, co wyczyniają".
Philip Kindred Dick
patrzę na mgłę
jest ciekawsza
niż czosnkowy salceson i mortadela
razem urojone w worku na śmieci
i nie śmierdzi
wątróbką cynamonem i baraniną
w cenie jednego przeoczenia
_______________________________________________
Allenstein/Schubertstraße, niedziela, 24 stycznia im Jahre des Herrn MMXXI, 01:17:48
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
21 listopada 2025
violetta
21 listopada 2025
tetu
21 listopada 2025
wiesiek
21 listopada 2025
sam53
21 listopada 2025
absynt
21 listopada 2025
smokjerzy
21 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
20 listopada 2025
sam53
20 listopada 2025
violetta
20 listopada 2025
wiesiek