sloneczko010981, 21 stycznia 2025
Zabierz mnie tam
Gdzie nie ma
Bólu
Cierpienia
Wojen
Głodu
Gdzie dobro jest dobrem
A nie pustym sloganem
Gdzie zło nie istnieje
A szczęście jest jak
Blask słońca o poranku
Gdzie nadzieja wypełnia
Każdą szczelinę
Gdzie będę bezpieczna
Jak w łonie matki
Zabierz mnie do swego serca
Tylko o to dziś proszę.
Bezka, 21 stycznia 2025
odległość potrafi przybliżać
o wiele bardziej namacalnie
to nie wiatr odgarnia kosmyk z czoła
a dotyk myślą przesłany
ze znaczkiem pocałunku
promień wpadający przez okno
to błysk mojego oka
rozjaśnia o ton tęsknotę
muskając policzek płatkiem
zaróżowionym nieśmiałością
przyspiesza tętno niby bez powodu
to ta myśl o uczuciach
narodzonych w dziewiczych ogrodach
kiedy wiśniowe drzewo zrzuca kwiaty
by okryć ciało delikatnością
(wyznania miłości ponadczasowej)
wolnyduch, 21 stycznia 2025
Dziękuję Belamonte za przypomnienie mi o tym wierszu.
Wiersz inspirowany ostatnią sceną z filmu "Gladiator".
https://www.youtube.com/watch?v=qKuUqzRvSRY
******************************
Najwyższa stawka na ostrzach mieczy -
w powietrzu wisząc dech zapierała
świadkom, co tłumnie podziwiać chcieli
tego, co wcześniej był generałem.
Żeby gladiator bożyszczem tłumu
znów stał się - sławą, męstwem zwieńczony,
by Kommodusa mógł w walce utłuc
za stratę bliskich, ściętych jak zboże.
I gdy palące miotał spojrzenia
we wroga, który odebrał wszystko,
mimo że walka nietransparentna,
wiara w wygraną lwa w nim budziła.
Bo chociaż chwiał się jak morski statek,
falami sztormu bombardowany,
a przed oczami noc brała w jasyr -
nadal nie poddał się. Płynął dalej.
Nie patrząc na to, jak bardzo chłonął
strugę krwi ciepłej piach na arenie,
i na brak miecza, kiedy bezbronny
stanął, by cesarz dowiódł podstępu,
Chętny sztyletem nagle ugodzić,
wbić w gladiatora żądło jak osa,
lecz nie sprzyjali temu bogowie,
kiedy zadało śmierć własne ostrze,
By w chwilę potem, również Maximus,
gdy rozkaz wydał, ludzi uwolnił -
odszedł na pola srebrno-błękitne,
witać rodzinę, być w Pana domu.
ajw, 21 stycznia 2025
w południe
Penelopa otwiera okno
żeby wiatr rozpieścił włosy
zaciąga się chmurami
aż w piersiach zaczyna pulsować ból
z zamkniętymi oczami
jeszcze bardziej czuje brak
wspinających się po skórze dłoni
- zimnych jak noc
na skrzyżowaniu lodowców
Bezka, 21 stycznia 2025
kiedy zasiadasz przy ciemnym oceanie
rozbierasz półmrok muskając
opuszkami klawisze
wypełniasz przestrzeń
dźwiękiem
odzierasz księżyc z blasku
rozsypując szesnastkami
gwiazdy
giętkie nadgarstki
współpracują z palcami
malując w ciszy
muzyczne obrazy
i
rzucasz czar melodią
dotykasz
Belamonte/Senograsta, 21 stycznia 2025
Wychodzimy z jaskini obłędu i trzeba cezury
przy podążaniu w stronę, jaką, czego - marzeń.
Trosk i walk o siebie, swej woli o nie, o te obłoki.
Ale trzeba wierzyć, nie da się zapomnieć, ale wierzyć.
Co jest na początku? My nie my. My podli, słabi,
my dzieci, my dobrzy, my w powijakach,
stwory robiące wszystko by przeżyć, i wszystko
by coś przeżyć, i amnezja, staza, równowaga,
zakończenie terraformowania, ustalenie granic,
strychu, piwnic, sracza, bawialni, rzeźni, góry,
dołu - co było, a nie jest nie pisze się w rejestr;
a czemu tak - bo pewne studnie wciągnęłyby
nas znowu, przepaście i ich urok, albo hipnotyzująca
moc, albo po prostu przyzwyczajenie,
a tymczasem masz już oczy, masz już ręce, dzień i noc
i warto, warto;
nie warto też tak uciekać przed nocą i macicą nocy,
świadomość to siła do działania, do urzeczywistniania
siebie w realności - indywidualny pracujący duch dusza.
supełek.z.mgnień, 21 stycznia 2025
Urodziłam się na końcu świata, tuż po
dobranocce. Zanim matce odeszły wody,
byłam akwarelą z rudą plamką na oku.
Chyba wtedy pierwszy raz ojciec odpłynął
stając się szczątkami morza, fioletowym
niebem nad naszymi szkicami.
wolnyduch, 20 stycznia 2025
Kiedy tęsknotę budzisz w wersach -
to jakby deszcz całował różę.
Zanurzał w słowach najpiękniejszych,
każąc jej rosnąć w srebrnych lustrach.
To tak jak ogrom oceanu,
wzburzone fale, tuż przed sztormem.
Gwiezdne klejnoty przyszywane
do marzeń skrytych i samotnych.
To twoich nut wrażliwe dźwięki
zbudzone nocą, albo świtem,
w ażurach światła drżące lęki.
Perły zrodzone przy księżycu.
I choć tęsknota to cierpienie,
skradziona radość, z róży kolcem,
to bez niej smaku nie docenisz
bezmiaru szczęścia chwil we dwoje.
ajw, 20 stycznia 2025
leżąc na mchu wdycham chmury
zamieniane słońcem w wewnętrzne ciepło
i tkliwość - gdy patrzę jak śpisz
wilgoć twojego oddechu
za chwilę będzie moimi płynami
przemknie przez krwiobieg
rwącym strumieniem
przenikamy się jak dzień i noc
szukając początku i końca
bezszelestnie spadamy
zdziwieni że wciąż krzyżują się dłonie
a przecież jesteśmy tu od zawsze
nigdy nie wyszliśmy z raju
przestaliśmy zauważać
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
17 września 2025
Sztelak Marcin
17 września 2025
normalny1989
17 września 2025
smokjerzy
16 września 2025
wiesiek
16 września 2025
absynt
16 września 2025
absynt
16 września 2025
absynt
16 września 2025
sam53
16 września 2025
smokjerzy
15 września 2025
Bezka