Arsis, 1 czerwca 2024
Kocham cię. Kocham… Wiesz? Wiesz to? To wiedz. Albowiem wiedz.
Dowiedz się w tym dowiedzeniu. W tym…
Coś miałem zrobić, ale już nie wiem co. Zapomniałem…
Tak jakoś to wszystko stało się mgliste.
Niewyraźne. Co jeszcze? Nie wiem. Nic. Nic… Nic…
Jakiś szmer. Jeszcze jeden krok. Jeszcze jeden…
Szumią w ciemnych kątach pokoju mżące piksele ciszy.
Tej oto ciszy, którą jest przepojona noc. Ta noc. Ta właśnie noc.
Dręczy mnie. Dręczą mnie czyjeś obce ręce.
Topole za oknami.
Chwieją się. Szeleszczą liście.
Wyimaginowane byty. Nieistniejące.
Lecz istniejące w mojej chorej wyobraźni.
W mojej…
Wszystko szumi i mży.
Wszystko
opływa
szmerem.
Kroplistym szmerem strumienia.
Kroplistą esencją nocy, której łzy… Której kropliste łzy…
I jeszcze raz. I jeszcze…
Ptaki wirują
wysoko
pod niebem.
Jak te jaskółki przed burzą.
Choć coraz zimniej.
Coraz goręcej… Sam już nie wiem jak.
Ale wiem, że drżę,
tak jak wtedy,
kiedy byliśmy we śnie.
W tym właśnie sennym krajobrazie. Wewnątrz seansu swojego własnego kina.
W noweli. W balladzie. W krótkiej etiudzie, co była jedynie pracą dyplomową przyszłego
reżysera.
W krótkim zrywie.
W takim błysku chwilowego spięcia…
Ale byliśmy.
Byliśmy
na pewno.
Byliśmy wtedy….
W drugim pokoju śmiech i gwar.
Brzęk srebrnej zastawy, kryształu…
Wchodzę, oczekując zaskoczonych moim przybyciem spojrzeń.
Lecz widzę ściany
zadymione
wspomnieniem.
Zaciągnięte story.
Odsunięte od stołu krzesło.
Na stole pęknięty wazon na wpół.
Zwiędnięte róże.
Na talerzu okruchy czerstwego chleba, kieliszek.
Kurz…
Więcej nic.
A więc nikogo tu nigdy nie było. Albowiem nie było…
Poza kimś, kto wznosił toast do samego siebie. Za wszechobecną nieobecność. Za pustkę…
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-01)
***
https://www.youtube.com/watch?v=ufcPMWiJ93s
sam53, 31 maja 2024
na początku śnisz się zwyczajnie
z głosem kogoś bliskiego
- zamknij okno bo ćmy lecą
albo
- zgaś lampę
wieczory o tej porze już ciepłe
a ćmy - nie motyle lgną do światła
zwyczajnie śni się też anioł stróż
wzywany w wieczornym pacierzu
któremu nie udało się uchronić ciebie przed
pocałunkiem pierwszym delikatnym
niosącym ze sobą zapach naszej wspólnej nocy
kiedy śnisz się zwyczajnie zatrzymana w objęciach
w niespiesznych pieszczotach
jeszcze niepewna ale gotowa wpisać się
w nad wyraz przyjemne drżenie ciał
w spokój oddechów
w ciszę zostawioną samą sobie na pościeli
rankiem szukam ciebie w dołku na poduszce
zwyczajnie a kawa stygnie
miłość to magia
violetta, 30 maja 2024
Wchodzę do Łazienek, tu taki chłód,
po drodze zjadam dwie garście białej morwy;
czyste, zielone piękno z miłym miąższem w ustach.
Podziwiaj piwonię, jej jedwabne piórka,
ja w takiej sukni, o tym odcieniu
dam ci pocałować koniuszek.
Domowa lemoniada:
Zebrane ze spaceru kwiaty lipy, pąki róż
z eteryczną skórką mandarynki zalej
wrzątkiem, tę lekko posłodziłam ksylitolem.
Ale pyszne.
Yaro, 28 maja 2024
powiedziałaś przycisz telewizor
zatrzasnąłem drzwi
teraz gdy śpisz
chcę się kochać
leniwa jak niedziela
klejnoty chowasz od ściany
zajeżdżony stary koń
obraz nędzy i rozpaczy
nieraz się sparzył
nieraz powstał z kolan
taki powstaniec upadek i przypadek jakich wiele
zanurza usta na rancie
w grubym szkle whisky
opuszczony dworzec kolejowy
samotny podkład kolejowy
takie rzeczy to przeczucie
życie bierz za rogi gdyś młody
później zadzwoń bo są wspomnienia
Marek Gajowniczek, 28 maja 2024
Za " in pace" drogo płacę.
Czas marnuję. Zdrowie tracę
żyjąc podprogowo.
Mam za dużo lub za mało,
więc państwo mi odebrało
pomoc ustawową.
.
Na kolanach zdzieram spodnie.
Odsłaniam goliznę.
Trudno czoło podnieść godnie
patrząc na Ojczyznę.
Płyną Odrą rybie głowy
i płoną śmietniska.
Ćwiczy straszak atomowy,
a wojna jest bliska.
.
Nie ma "Oj! Jest sztuczne "Aj!!!"
Niebem Starlink leci.
Znikło "masz". Zostało " daj"
Wojnie oddaj dzieci.
Moskwa carat naśladuje.
Prusak się odrodził.
Wojsko granice minuje,
smoczym zębem grodzi.
.
A ci, co nas bronić mieli
od złej polityki,
uciekają do Brukseli
nie na Zaleszczyki.
Po takiej ewakuacji
pozostaną starzy.
Będą bronić demokracji.
O spokoju marzyć.
sam53, 27 maja 2024
gdybyśmy do naszych zwierzeń podpięli wyobraźnię
i bez kompleksów zmierzyli się z chaosem myśli
gdybyśmy odnaleźli właściwy kierunek pośród tysięcy dróg
nauczyli się odróżniać dobro od zła i dzień od nocy
gdyby z ziarna rzuconego w glebę zawsze rósł chleb
i można było zapomnieć o głodzie
gdyby po tej stronie bajki poezja nabierała mocy
a nie wody w usta
gdybyś jeszcze podała mi swoją dłoń
którą codziennie malujesz nas w innej sytuacji
czy uciekalibyśmy przed sobą
chowając się w ramiona śmierci
Misiek, 26 maja 2024
przytulam myślą piękną twarz poznaczoną
zmartwieniem i ukrytymi troskami
kiedy patrzyłaś na mnie pełnymi dobroci oczami
…
dziś przędziesz inny los- czas mając za wrzeciono
…
przytulam myślą ciepłą dłoń pomarszczoną
którą dzieliłaś pachnący chleb z domownikami
i chroniłaś dzieci niczym skrzydłami
…
kryję się dziś niezręcznie jak za zasłoną
utkaną z mojego niejednego grzechu
widzisz mam już siwe włosy tak samo
…
tyle dobra czyniłaś i kochałaś bez pośpiechu
smutek po Tobie może uleczą wspomnienia
…
bo często wracam do tych lat pełnych uśmiechu
uczyń dzisiaj choćby maleńkie cudeńko
by radośniej na chwilę moje serce zabiło
…
Twoje serce serc
na zawsze w pamięci pozostanie
bo to jedyna najprawdziwsza miłość
…
Tak jak Ty nie do zastąpienia
Ukochana Moja
Mamo
Matulu
Mateńko
Marek Gajowniczek, 25 maja 2024
Nie dorzucę nic do kotła -
zwłaszcza do takiego,
do którego miotła zmiotła
odpady obcego.
Nazywając bezład prawem
i wolnością słowa.
Podnosząc medialną wrzawę
kontroli zachowań.
.
Nie dołożę swojej ręki,
rady oraz pióra,
milcząc o pasmach udręki,
gdy znika kultura
zastępowana głupotą
i strachem na wróble
strzegącym euro, złoto
i rosyjskie ruble.
.
Kiedy wolności porywy
tłumią obce wpływy,
przekazem z gruntu fałszywym
w świecie nieprawdziwym,
jaki skłonniśmy uważać
już za dopust boży.
Władzy się nie przeciwstawiać.
Czas wszystko ułoży!
.
Wstarym kotle diabeł pali.
a rząd dmucha w miechy.
Nie będę ganił ni chwalił.
Nie znajdę pociechy.
Pozostaje mi jedynie
mawiać do obrazu,
póki z chandrą mi nie minie -
sznur brzydkich wyrazów.
violetta, 25 maja 2024
na łące pełnej jaskrów gloryfikuję nas
w radości z mnóstwem roślin wokół
to kuszące uczucie tylko śpiew ptaków
chcę się nad tym trochę zastanowić
przedzierasz delikatnie palcami włosy
słodki zapach dociera do moich nozdrzy
Arsis, 24 maja 2024
A więc dobrze, chodźmy. Idziemy. Idźmy tędy. Jak wtedy. Pamiętasz? Powiedz…
Ale czy pamiętasz jeszcze? Zatem idźmy, idąc raz jeszcze.
Chodźmy prosto, podążając drogą wniebowstąpienia.
Tego właśnie wniebowstąpienia, kiedy się idzie prosto w słońce.
Idźmy prosto tą drogą pustego miasta.
Tą ulicą pachnącą nagrzanym asfaltem. Tym chodnikiem. Tym trotuarem…
Kochanie, dotknij ściany.
Tej chropowatości
pełnej drobnych ziarenek kwarcu.
Tych pęknięć na elewacji starej kamienicy…
Poczuj… Poczuj jeszcze, mimo zagubienia w labiryncie czasu.
To tutaj. To było tutaj.
Albo, gdzieś dalej.
Gdzieś tam, koło tego rozłożystego dębu, kasztanu.
Słońce wschodzi. Zachodzi. Wiruje wokół ostrej szpicy ratusza,
jarząc się na blaszanych rynnach. Na szybach zamkniętych okien…
Gdzieś tutaj. Tak, to było gdzieś tutaj.
Albo, gdzieś tam — dalej.
Tylko w trochę innej korekturze zdarzeń.
W trochę innej godzinie tamtego dusznego lata.
Tak jakoś szliśmy, jak się idzie we śnie. Jak można iść jedynie we śnie.
Tak jak się idzie teraz, kiedy idziemy wciąż w tym wiecznym niedochodzeniu.
Chodź.
Wyjdźmy tymi drzwiami na końcu.
Tą bramą z kutego żelaza.
Albo poczekajmy chwilę
w osłonecznionym pustką pokoju.
Spójrz jak wspina się smuga światła.
Jak idzie wolno po ścianie.
Dotyka drugiej… Jak pełznie po drewnianej podłodze…
Olśniewa stojące
na środku
drewniane krzesło…
Przepływające cząsteczki kurzu.
Na ścianach jaśniejące kształty
po czymś, co tu kiedyś było.
A teraz omiata tchnieniem bladej ciszy.
Od okna idzie blask jaskrawy. Od szyby poruszanej niczyja ręką.
Od szyby,
w której
mży niewyraźny profil
Kto tam stoi? Nikt.
To tylko nagły błysk pamięci.
Przekrzywione, trzeszczące szafy z zamkniętą na klucz przeszłością, albo na twoje imię.
W środku pogięte fotografie,
kilka poplamionych kartek... Niewiele tego.
Jakieś resztki Okruchy nie wiadomo czego.
Poskręcane. Splątane kołtunem. Zeschnięte złogi zapomnienia
Wydaje mi się,
że stoisz
skulona w kącie
z twarzą ukrytą w woalce.
Podchodzę.
Biorę za rękę.
Taką zimną,
wręcz lodowatą.
I nie wiem czy to są palce.
Czy to są w ogóle czyjeś palce.
Unoszę woalkę, by spojrzeć raz jeszcze tobie w oczy.
Za woalką
pajęczyny
falują na ścianie…
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-05-24)
***
https://www.youtube.com/watch?v=0tzbUKidq8U
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
25 listopada 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 listopada 2024
2511wiesiek
25 listopada 2024
Bajkaabsynt
25 listopada 2024
0019absynt
25 listopada 2024
Pod skrzydłamiJaga
25 listopada 2024
Widzenie wielu poetówdoremi
25 listopada 2024
refleksjasam53
25 listopada 2024
AniołyBelamonte/Senograsta
25 listopada 2024
Wróciłem do domu, MamoArsis
24 listopada 2024
Nie ma lekko...Marek Gajowniczek