30 july 2014
Szyderstwo - kij zawsze z dwoma końcami.
Nawet nie myślałem nigdy jak trudno rywalizować jako
niepełnosprawny. Uszkodzone kręgi to tylko pretekst
dla stada do intryg. Potykam się co raz i upadam niżej.
Ale patrze czasem w piękną postać; ślepa miłość; i łudzę się
może kiedyś usłyszę dobre słowo.
Odwracając się, skierowała słowa do mnie, szybko
wróciłem na ziemie.
-uzgodniłam z znajomi jedziemy z dziećmi do Zakopanego
wyjdziemy na Morskie Oko .. powiedziała to zgodnie
z tonem jaki obowiązywał w jej sekcie wobec łobcych
- przecież nie mamy pieniędzy ... a dzieci za małe na taką
wspinaczkę; to kilka kilometrów pod górę .. starałem się
zawsze tłumaczyć w sposób logiczny. Nigdy nie skutkowało.
Na drugi dzień staliśmy już przed wyzwaniem. Droga
wymagała patrzenia pod nogi i w sumienie. Pętla
szyderstwa zaciskała się na mnie z każdym krokiem.
- po co ci ten parasol? - spytałem jej pobratymca, trzymał
w rękach, potężny parasol z zestawu ogrodowego.
- a tak! biorę na wszelki wypadek - ironicznie uśmiechając
się, patrzył na mnie i na ludzi z boku.
- będzie ubaw - szyderczo syknęła ona.
- Tato, Tato - zniecierpliwione głosy moich skarbów niosło -
no idziemy już, idziemy .. chodź
Roześmiałem się z radością, to jedyne istoty jakie jeszcze
nie rozumieją co to zmęczenie i uczucia, i potrafią wyzwolić
w człowieku najpiękniejsze uczucia i myśli.
- dobrze chodźmy - mówiąc wziąłem je za ręce, ruszyliśmy
pod górę.
Nie trzeba jednak wiele by kochające dzieci doceniły
istnienie Taty.
- Tato, bolą mnie nóżki - kierując na mnie słodkie oczęta
wyszeptała jedna z córek.
- No tak - uśmiechając się, dodałem - chodź wezmę cie i
posadzę na ramiona, trochę odpoczniesz, ale obiecaj
za chwile idziesz znów sama
- dobrze - czule mówiła ...
I jak tu nie kochać takich szkrabów; już siedziała usatysfakcjonowana.
Uśmiech tylko wkoło sprzedawała. Ale już po chwili było ciekawiej.
Druga córka zrozumiała co to równouprawnienie.
- Tato - poczułem lekkie pociąganie za rękę ..- bardzo mnie
nóżki bolą.
- rozumie; ale musisz poczekać .. będziecie na zmianę odpoczywać
siedząc u mnie ramionach .. ale musicie i trochę iść samemu; - starałem
się wytłumaczyć i udobruchać
Nawet udało się. Szybko zorganizowałem rotacyjny system wykorzystania
dla nich transportu. Nawet nie zwracałem uwagi na otoczenie a działo się.
Ona i jej ekipa, zaczynali swoją grę ..
-ale co z tym parasolem - wściekła ona, zaczęła fuczeć - brat nie może
go nieść, ty masz go nieść - prawie warczała
- nie dam rady, dzieci już niosę; niech postawi przy drodze - takiego
gadżetu nikt nie weźmie wam .. odpaliłem
Opuścili głowy obydwoje i szli niosąc ten parasol ogrodowy.
Wynajęci z sekty, zaczepiali zgodnie z poleceniem i nabijali się z niosącego
parasol (przecież to ja miałem go nieść); a ja dzięki córkom
otrzymałem chwile nieuwagi.
Doszliśmy na szczyt no i się zaczęło
- ale ci się udało, to Ty miałeś go nieść - warczała i syczała - jeszcze
i tak cie wyszydzimy - dodała
Droga powrotna była milczącym potwierdzeniem tego co rozum
wiedział, a naiwność zaprzeczała stanowczo. Oni bogaci zorganizowali
powrót i nie ubyło się bez przytyku ...
- a Ty na nogach sieroto ... biedny ... zawsze bez pieniędzy .. syczała
No i wracałem na nogach, dzieci jej ludzie wzięli w ramach łaski
i okazania bogatym wdzięczności.
Już na dole, cisza zapowiadała .. uzgodnili nową wersje.
Ona podeszła do nich i po chwili się dowiedziałem.
- Ty sieroto, to Ty uknułeś intrygę i wynająłeś ludzi
by wyszydzić mojego brata, ośmieszyłeś go - jej głos był jak zawsze nasycony
miłością bliźniego jaka obowiązywała w jej sekcie.
Nie miałem jak zawsze nic na obronę; oskarżenie, sąd jak i wyrok
były z góry ustalone. Byłem winien.
Kara trwała od początku do końca. Tak jak zaplanowali.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.
19 november 2024
Metaphysics Of ShrineSatish Verma
18 november 2024
1811wiesiek
18 november 2024
0007.
18 november 2024
0006.
18 november 2024
Śpiew ptaków to są myśliEva T.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma
16 november 2024
Collective LossSatish Verma