16 december 2014
strefa niewiary! (rozdział VI - szósty)
Rozdzial VI (szósty)
zimno nastało jako wolność
odebrało smak uczuciom
i zostawiło pustkę w ich miejscach
ale nie w sercu; ani w marzeniach ...~Slawrys
Życie czasem przypomina dwie samotne wyspy co są na wyciągnięcie ręki
od siebie; tak bliskie sobie, że nie potrafią pokonać ostatnich metrów ich dzielących.
Od czasu do czasu trzęsienia ziemi, wybuchy wulkanów, niszczą ich uczucia
i zmuszają do adaptacji w świecie stałego lądu. Zmuszają do wyboru bycia: górą lub
dolina; dwoma brzegami rzeki, i najgorsze że zmusza do konfrontacji z każdą obcą
grudką ziemi. Ona-czułość i on-samotny wiatr w ramach jesieni mogą tylko
stanąć czasem z boku i wymyślić coś swojego. Tak! swojego: patrzyli na tłum
co wypełnił pewnej jesieni salę kina i zmienili się znów w ich dwoje - realnych.
Pierwszy raz konfrontowali swoje chwile z tłumem. Kilka ”par” udowadniało
że przyszło ”do kina” i skutecznie wprawili innych w stan zażenowania.
Wypadało nie słyszeć i nie być; a jednak czuli i byli razem:
- ale nastrój ... skrzywiła się trochę ... nici z filmu i nici z bycia sam na sam ... spojrzała
tęsknie na niego
- racja ... uśmiechnął się ... ale jest okazja istnienia w ramach tłumu ... spojrzał wymownie
na salę
-to będziemy opowiadać sobie książki zamiast oglądać film ... uśmiechnęła się
- aha, fajnie i opowiadać kawały o kinie i filmach ... dodał on
- ale i musimy czasem ... mówiąc to położyła swoją dłoń na jego
- no to oprzyj się na moim ramieniu, sprawdzimy czy da się być razem ... przełożył ramie nad jej głową i objął; ona oparła głowę
- fajnie ... spojrzała na niego czule
Wydawało im się że rozmawiają po cichu i opowiadają śmieszne historyjki.
Tak zapomnieli o dostosowaniu się do tych co byli w kinie i do tych co na filmie.
Czasem tylko docierał do nich chichot tych co przyłączali się do śmiechu gdy opowiadali. No i czasem docierała uwaga:
ciekawe ile będą tak kawałami rzucać?
aż nagle pomyślał on: pocałuje ją w nos; ona pewnie pomyślała: pocałuje go w policzek. W sytuacji gdy ona podnosiła usta w górę a on pochylał w dół - nie trafili gdzie planowali. Przez przypadek ich usta spotkały się!
To spotkanie musiało pewnie chwile trwać; słyszeli tylko dookoła szepty:
wreszcie się zatkali!
No, wreszcie!
Oby się im spodobało, bo mnie brzuch ze śmiechu boli!
uff, wreszcie!
Obydwoje spojrzeli na siebie ze śmiechem. Już po cichu siedzieli przytuleni.
Tylko czasem spojrzeli na siebie i powstrzymywali ze śmiechu.
- o czym myślisz? co się stało? ... wyrwały go z zamyślenia jej słowa
- niedługo koniec sensu; wyświetli się na ekranie ”The End” ... z żalem szepnął
- no tak! ale my możemy dalej kontynuować seans ... uśmiechnęła się ... po filmie
muszę iść z wszystkimi i z nauczycielkami; ale potem możemy się spotkać w tej
herbaciarni co za pierwszym razem byliśmy ... mówiła i uśmiechała się na samą myśl
No i stała się jasność, w tym momencie obsługa kina włączyła światło, film się skończył. Okoliczne pary patrzyły na nich z rozbawieniem. Jeden nawet zaproponował:
- stawiam wam w tej herbaciarni "co chcecie" w podziękowaniu za
skuteczne zagłuszenie tych z tyłu ... śmiejąc się wskazał jeszcze głową
na duety kinowe
- uff ... jego partnerka dodała ... na przyszłość róbcie przerwy częstsze na
całowanie; chwilami brakło oddechu ze śmiechu i nie mogłam zapamiętać
co opowiadacie ... śmiała się
- ja muszę iść bo mnie zauważą, pa ... jeszcze ona uśmiechnęła się i dołączyła
do swojej grupy.
On poszedł do tej herbaciarni, zajął stolik. Po jakimś czasie dla nich nie istotnym przyszła i ona. I było radośniej, i cieplej, i fajnie, i dobrze. Nagle jej twarz zmieniała się; przerażenie i strach wyciskały na jej pięknych oczach smutek.
Coś się jednak musi wydarzyć złego. On spojrzał za jej wzrokiem.
Do salki gdzie siedzieli wszedł energicznie mężczyzna i kierował się do ich stolika.
Wręcz krzyczał:
- co mówiłem! miałaś się z nimi nie spotykać! ... wrzeszczał ... marsz stąd!
- chwila! co jest! zostaw ją! ... zerwał się on na równe nogi, impetem odrzucił na chwile
tamtego; patrzyli ostro na siebie
- zostaw ... szepnęła przerażona ... muszę iść z nim, to moja rodzina;przepraszam! ... wykrzyknęła jeszcze i wyszła z sali. Tamten poszedł za nią.
Po drugiej stronie ulicy, mężczyzna co ich od początku obserwował, podszedł
do dwóch dziewczyn. Wyciągnął plik pieniędzy i powiedział:
- tu masz, pierwszą część, reszta za kilka lat jak zrobisz co zaplanowane!
Wasza piosenka to ”nie płacz kiedy odjadę”- Mariniego; ma ci kupować frezje;
jedną z nich ususz i włóż do książki; ona tak zrobiła. Nasi ludzie gdy przyjdzie czas
zgłoszą się do Ciebie i wtedy zaczniesz działać.
- dobrze ... nie patrzyła na rozmówce, spojrzała w kierunku gdzie stał on.
Potem bez słów rozeszli się. Wszyscy szli przez życie; jakieś życie.
Jedynie bagaże, tak! te bagaże ... uczuć.
Na szczęście; jutro nasz dzień; jeszcze pomyślał idąc do swojego świata.
Taki dzień mijał i nie trzeba o nim pisać, ani wspominać. Wystarczy że na drugi dzień siedział na ich ławce w tym parku co zawsze; czekał cierpliwe.
Nie był pewien, ale wydawało mu się że stoi w oddali ten sam mężczyzna, wysoki,
czarny z lekko kręconymi włosami. Jakby patrzył na niego z nienawiścią godną
religijnych ludzi. Nagle ktoś idący przez park zwrócił jego uwagę, samotna dziewczyna.
Gdy znalazła się przy ich ławce nagle usiadła obok niego i:
- cześć! przepraszam muszę ci coś przekazać ... zagryzła wargi i jakby jej grzęzły słowa
w gardle
- cześć! co się stało? ... pytał, choć przeczuwał odpowiedź
- ona nie przyjdzie; przyjechali dziś po nią, rodzina! spakowali jej rzeczy i wywieźli ... smutno patrzyła na niego ... tylko słyszałyśmy że załatwili jej szkołę za oceanem i tam
wyjedzie... jeszcze złapała głęboki oddech mówiąc
- gdyby jeszcze przyjechała i się widziałyście, powiedz że będę i daj ten kwiatek ... mówił z żalem ale i zrozumieniem ... ona będzie wiedziała ... patrzył gdzieś w dal mówiąc, rozumiał to nie jej wybory i decyzje
- dobrze ... odparła, wstała i nie oglądając się poszła do swojego świata.
On też wstał i poszedł. Jednak nie uwierzył i był co tydzień na ich miejscu i
zostawiał kwiat. Nie przeszkadzał mu deszcz, ani że zima śnieżna przyszła.
Zawsze miał czas usiąść i czekać na nią. Dopiero gdy wiosna przyszła zabiło serce radośniej, zobaczył z daleka jak na ich ławce siedzi dziewczyna. Może to ona?
Chciał biec, ale coś go powstrzymało. Czuł to może nie być ona?
Po chwili podszedł do niej chłopak, przywitali się czule i usiedli.
Szkoda! nie ona! jeszcze pomyslał.
Nie chciał im przeszkadzać, jeszcze podszedł na tyle by rozpoznać twarze i wtedy zobaczył w ich spojrzeniach ... to coś! ważnego i innego. Już nigdy więcej tam nie pojechał. Już inni mieli to miejsce jako swoje.
On był niepotrzebny.
Kilka lat później podszedł do dwóch dziewczyn sponsor. Powiedział tylko: już czas. Kilka dni później i on poznał je. Za kilka następnych tańczył z jedną z nich na dyskotece przy "nie płacz kiedy odjadę"-Mariniego; powiedziała:
- to będzie nasza piosenka.
Potem spotykał ją i podarował frezje jak chciała. Jedną ususzyła i wstawiła do książki.
Kilka lat później on stanął naprzeciw jej narzeczonego (teoretycznie odbił mu ją);
- rozmawiałem z nią; proszę! my się nadal kochamy! odejdź! pozwól nam być ze sobą!
On przypomniał sobie dlaczego było coś zawsze w jej oczach i zrozumiał dlaczego był
dla niej obcy; nigdy nie przestała kochać narzeczonego, a z nim związała się z szantażu włodarzy i bossów-religii.
Odszedł! lepiej jak ktoś będzie szczęśliwy, niech choć oni!
On i tak nie był potrzebny.
Był może potrzebny by po wielu latach pomyśleć. Ciekawe co u tej dziewczyny z
za-wczesnej jesieni? co z nią?
... i zobaczył:
piękny ogród pełen róż jakie kochała. Pielęgnowała je, dbała o nie.
Wieczorami siadała wśród nich by czytać książki. Brała najczęściej te jedną
zachowaną z młodości; otwierała i patrzyła na ususzony kwiat frezji
schowany tam jako zakładka.
On jak to bywa w takich historiach jeszcze spojrzał w niebo znad klawiatury
na której pisał o tych wydarzeniach i przypomniał sobie ich pierwsze zderzenie;
gdy śmiejąc się pytała:
- i co dalej?
- dalej? no to dopiero zacząłem czytać ... zdziwił się
- hahahaha ... z nami?
i pamiętał jej śmiech i te kilka chwil, może wartych ich, a może nie!
godna zimna dawka!
ziemia w ten czas nie okrzepła, nie zdążyła
zatęsknić za tym co powstało i żyło chwilą
co kierowało się jesienną zasadą taką miłą
odchodzić z fasonem, tak by jedna łza była
tu nie o rozpacz chodzi, czy godziny łkania
musi się iść ku zimnu i przetrwać i przeżyć
co marzeniom niewskazane by być i śnić
by po latach wspomnieć te chwile kochania
było tak zimno czasem, tak serce zamarzało
pięknie i dobrze mu było w ramach ciszy
miało to ciepło niezapomniane, co przetrwało
i mrozi tak coraz bardziej i zanika zamarza ten raj
nie liczy się z nadzieją i tym co powstało kiedyś
z uczuciem potrzaskanym o jutro, a może o wczoraj
...Slawrys....
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.
19 november 2024
Metaphysics Of ShrineSatish Verma
18 november 2024
1811wiesiek
18 november 2024
0007.
18 november 2024
0006.
18 november 2024
Śpiew ptaków to są myśliEva T.
17 november 2024
Too PrudentSatish Verma