Poetry

NeCrOtOn
PROFILE About me Friends (3) Poetry (30)


NeCrOtOn

NeCrOtOn, 13 february 2016

Witaj pamiętniczku

Zauważyliście, jak zacofany jest nasz naród, jeśli chodzi o szeroko pojętą "psychologię" ? Jak to "znawcy duszy" krytykują przypadki chorób psychicznych, jakoby pacjenci udawali, by zwrócić na siebie uwagę ? Tutaj stworzyłem bohatera, który na skalę świata jest zupełnie anonimowy. Jest to przypadek człowieka cierpiącego na fobię społeczną, oraz depresję skrywaną od 15 lat. Do tego nigdy nie podjął żadnej czynności seksualnej, z czego wynika wiele perypetii. Nie będę jednak przedstawiał świata, który widzi - wyłącznie w szarych, smutnych, pustych barwach - lecz z domieszką groteski, bo fobia społeczna jest czasem zabawna w oczach zdrowego człowieka.
---------------------- 

                                        Ulga, przyjemność, dwa rodzaje ciepła.
 
Dzisiejszego dnia stwierdziłem, że zrobię coś dobrego do jedzenia, jednak był problem. Przecież jeśli się chce zrobić coś specjalnego, to trzeba z czegoś to zrobić; moja lodówka była zaopatrzona w 57 jajek. Jajka nie są niczym specjalnym. Zdecydowałem się na szalony krok - wyjście z mieszkania, a robiło się ciemno. Samo szukanie kluczy do drzwi zajęło mi dwadzieścia minut, a było dość późno, bo wstałem jakoś po południu. Buty założyłem te na grubej podeszwie, aby się nie poślizgnąć, bo pieprzone wyboje na chodniku potrafią zabić. Stwierdziłem też, że jeśli już, to wypadałoby wyczyścić te białe najacze. Tyle, o ile samo ubranie ich nie było czasochłonne, bo nie wiążę nigdy obuwia, to starając się o doprowadzenie ich do stanu sprzed kupna, czułem się jak Syzyf, którego jeszcze ktoś gilga w trakcie pracy. Upewniłem się, że okna są pozamykane, gaz zakręcony i przede wszystkim pogasiłem światła, bo moje stare żarówki żrą prąd.
 
Czystość nie była nigdy jakąś moją wielką domeną, lecz w momencie, kiedy wiem, że moja koszulka zostanie zjedzona żołądek szalejący w amoku głodu, że muszę wyjść… kiedy tak siedzę i dbam o swoje najki, zyskując przy tym kilka dodatkowych minut, to czuję przyjemność.
 
                Wyszedłem o 17:15. Na pewno była taka godzina, ponieważ mój zegarek pokazywał 17:10, gdyż nastawiam go na „ pięć minutek wcześniej” bym mógł poudawać, że mam jeszcze chwilę czasu na wyjście z mieszkania w celu pójścia do pracy. Było już ciemno, zimny wiatr przeszywał moje palce, kiedy tylko zamknąłem drzwi od klatki. Oddychałem płytko i jeszcze para wylatująca z mych ust uniemożliwiała dalekie widzenie, jednak ta misja musiała się udać; powiedziałem sobie, że wszystko musi zakończyć się powodzeniem po przejściu tych czterdziestu metrów. To była już połowa drogi, nie chciałem wracać, zdecydowałem, że dotrwam, chociaż jest cztery na minusie i temperatura pewnie nadal spada. Odległość malała, a moje serce zwalniało przy tym, jakby wszystko było od tego zależne. Kiedy już myślałem, że pójdzie łatwiej, niż ostatnio – dosłownie jakby ktoś zrobił mi to specjalnie – oczywiście musiało się coś stać, mianowicie zobaczyłem dwóch podejrzanych typów. Jeden palił papierosa, drugi natomiast wyrzucił z kieszeni jakieś papierki, oraz przeklinał. To było trochę przerażające, ale jeszcze nie tak bardzo, jak wtedy, gdy jeden z nich się na mnie spojrzał. Jego niebieskie gały wpatrywały się w moje oczy przez bite trzy sekundy, później zachował taki dziwny spokój i coś pomrukiwał, pewnie na mój temat, bo tamten drugi się zaśmiał.
 
Doszedłem o godzinie 17:20, wliczam w to czas w którym próbowałem otworzyć łokciem drzwi od sklepu, gdyż klamka strasznie się lepiła. Wszystko utrudniał ten uciążliwy wiatr i nie mogłem tego zrobić. Oczywiste jest, że po chwili w to roztrzęsione wnętrze kolejny raz uderzyło coś, przez co słyszałem oddech własnego serca – ktoś złapał za tę klamkę i otworzył drzwi; pomyślałem sobie, że musi być okropnym świrem, kiedy jeszcze nie spojrzałem na jego twarz, ale gdy się odważyłem, wszystko zostało wyjaśnione, gdzieś głęboko - w mojej podświadomości – to był jeden z tych lumpów, mało tego; zrobił dziwny ruch dłonią w kierunku wejścia i powiedział „Proszę”. Kutafon, teraz udaje miłego, a jak wyjdę, to mnie pobije z tym drugim i jeszcze pewnie okradną. Nie zrobiło mi się lepiej, kiedy znalazłem się z tym człowiekiem w środku naszego… osiedlowego sklepiku. Niby odczuwalne w moim ciele było ciepło, jednakże nie było to uczucie uchodzącego z ciebie ciśnienia, jakichś emocji, tylko przegrzanie systemu w związku z ich namnażaniem, oraz powiększające się jezioro magmy, która właśnie robi sobie z ciebie swój własny krater.
 
Kupił chyba z sześć wagonów papierosów, oraz jedne zapałki. Nie dosyć, że jest szpetnym dresem, nałogowcem i brudasem, który dotyka oplutych klamek, to jeszcze okazuje się być kompletnym idiotą, gdyż kupił jedno małe pudełko zapałek do 1200 papierosów. Jedyny superlatyw, jaki w nim ujrzałem był taki, że się pożegnał, chociaż nie domknął drzwi.
 
                Ekspedientka zapewne była przerażona tą osobą równolegle ze mną, chociaż nie było tego specjalnie widać, jednakże jest to starsza kobieta, która pewnie wiele razy miała styczność z taką patologią, więc potrafi zachować twarz. Zrozummy się – starsza, nie stara. Ciężko mi to opisać, ale kiedy patrzę w okolice lady i wiem, że więcej już nie wychwycę; właśnie wtedy przychodzi to przyjemniejsze ciepło i wszystko ze mnie zlatuje, jakby ktoś zrobił lekkie nakłucie w moim ciele, a ja lubię nakłucia. Czas leciał, przestałem tak choro fantazjować i kupiłem bochenek chleba plus dwa pasztety. Powód? Po małym wyliczeniu okazało się, że nie mogę sobie pozwolić na dłuższe gotowanie, skoro jest już tak późno, a zanim doszedłbym do mieszkania, to nie byłoby nawet o tym mowy.
 
Drzwi mojej stancji otworzyły się o godzinie 17:30. Po zjedzeniu kanapki, oraz dokładnej analizie kolejnego skrawka mojego życia, poszedłem się umyć. Higiena też jest ciekawym elementem mojej egzystencji, lecz o tym opowiem Tobie później. Do kiedyś, pamiętniczku.


number of comments: 2 | rating: 1 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 19 december 2015

Kalejdoskop 100iq

 
Ta różnobarwna miska,
ta, co się jej owal
unosi w czerni -


Nie wyschła,
gdyż nie ma w niej pary.

Przez letniość,
która nie parzy.


Piekło również nie wchłonęło
naszego plastikowego naczynia
(choć sam plastik powinno).

Redukuje stopnie,
kiedy się gotuje w kotle,
choć do chłodnych
nie należy.


Nie pękła pod wpływem mrozu,
ani w zimnej wojnie.

Tam ciepława ciecz
pochlapała lodowiec,
po czym stała się eteryczna.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 10 november 2015

Nie ma ciepła w wannie.

Odpływ zapchany
krótko ściętymi włosami,
mimo drogiego chloru.
Po głębokim zalaniu
chemia w niej nie tonie.

Czwarte stadium.

Ostatnie zamoczenie.


number of comments: 3 | rating: 5 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 11 june 2015

Wujek duch

Zostawię drzwi otwarte.
I tak nie zapuka,
wejdzie z butami.

Czym jest drewniany płat
dla wujka ducha.


Dlaczego czarne okno
trzyma księżyc w garści?
Niepotrzebna mi widność.

Swoją drogą
wujek był siłaczem,
podnosił pół stówy
(ledwie ośmioletnie)
rzucając nim o ziemię.

Był też klucznikiem - rycerzem,
lubił grzebać w zamkach.

Po co mi drzwi,
po co mi okno.


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 3 june 2015

Weźmy sobie używanego malucha

pod kwietniowym namiotem
architekt wiecznie zarobiony
nie mógł dać plamy
(ostatni dzień urlopu)

sprowadzono malucha
tak chciała pani

stan zupełnie średniawy

siedem wiosen
a charczał jak starzec

skorygowali skrzywienia
doszczętnie odmalowali
odświeżyli chodniki
(tamte śmierdziały zwierzakiem)
latami przez wszystkich jeżdżony

poprzedni właściciele
nieznani
rozruch
nienaprawialny

z drugiej strony
problem leżał w trybach


po trzydziestu latach
miała przerzuty do skrzyni

i pachnące włosy


number of comments: 1 | rating: 1 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 28 may 2015

Czas krwawej Mary

Mam doła.
Jak to facet.
Gdybym nie miał,
nie nosiłbym majtek.

Ta obok ma doła,
nawet dwoje
obojgu potrzebne tylko jedne gacie.
Licząc krwawe zmiany pogodowe,
jest ich troje.

Trójka. Brzuszek na brzuszku,
dwie tłuste opony.
przód - prawda,
tył - urojony - krzyż a na nim blizny.

Płacę mojego doła
za stworzenie na czarne dni
czerwieni potoków

kawałka trójstronnej bielizny.


number of comments: 3 | rating: 2 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 30 april 2015

Wicher rozwoju

bierzemy poprawkę
na ludzkie dusze
kiedy są świeżo wyklute
 
zorane już dłonie
tuszowane tatuażem
przez archanioła
habilitowanego
wszelakich nauk
 
który się zrodził
pod matczynym uśmiechem
 
brak upadłym
polotu kiedy skrzydła
nader rozwinięte
 
brak archaniołom skazy
 
zoranym wehikuł
piekielnie się przyda


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 3 february 2014

Zestrzeleni

była sobie para
ostro postrzelonych ludzi
poprzecznie pękały im wnętrza
pod wpływem nacisku
bełtu na serce

zanim zapadła śpiączka
zaliczali ustną biologię
splatając mokre dłonie
nad rozdartymi ciałami
 do gołych kości


number of comments: 4 | rating: 5 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 30 january 2014

Nieczynne

przestań drążyć dziurę
hektolitrem potu
to jest moja skała
rzeźbiona plecami
dźganymi
brudnym obcasem

nie dobieraj się
do nieswojej tamy
wejście wycięte
od zewnętrznej strony
wypełnione nietykalną
próżnią


number of comments: 2 | rating: 6 | detail

NeCrOtOn

NeCrOtOn, 28 january 2014

karciane gierki

król i dama
na hazardowym stole
brak tam nakrycia
jedynie lampka
czerwonego wina

nadchodzi nowe rozdanie
przybierają kształty
wiążąc figury
każdą wymienią
na serce
pod jeden kolor

pan daje pretekst
by pokryć panią w talii

można się tasować
do suchej butelki
białego rana


kiedyś się spotkają
w parze


number of comments: 1 | rating: 3 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1