Dominic Butters

Dominic Butters, 15 february 2014

Mrs. Pearl

Była kapryśna, wciąż gubiła klucze
w połamanych szpilkach, tuż za oknem szósta
zimowym porankiem, trwoniliśmy duszę,
a kiedy pisałem, pisałem jej usta.
 
Gotowała noce, że aż palce lizać
parującą kroplą po lustrze, wciąż siebie
chcieliśmy bardziej jeść, kąsać, przegryzać,
a kiedy pisałem, pisałem na niebie.
 
Czasami znikała, choć to żadna nowość
przyszła rozmazana wokół tajfun świszczał
ogarnij się wreszcie! masz nie równo z głową!
a kiedy pisałem, zdawała się bliższa.
 
Sypiała od ściany, choć częściej szeptała
zaplatając w pościel kolejne godziny
wtedy tak obłędnie wiła się i drżała,
a kiedy pisałem, pisałem dla chwili.
 
Wypalała dreszcze, każdym swym oddechem
rumieniąc się przy tym jak zielone jabłko
z tym swoim niewinnym, udawanym śmiechem,
a kiedy pisałem, pisałem na własność.
 
Zdzieraliśmy gardła igłą na winylach
aż każdy utwór dochodził do szczytu
przymrużone oczy, niewyraźny miraż,
a kiedy pisałem, ginąłem z zachwytu.
 
Przeczytałem wszystkie jej podskórne wersy
przez kark, biodra, wydmy ponad sploty kości
każdy pełną garścią, mocniejszy i głębszy,
a kiedy pisałem, pisałem z chciwości.
 
I gdy tak cicho prosiła o czułość
traciłem rozum - żądza ponad ciałem
oddałem wszystko, strzał! jęk, mur, szał, runął!
bo kiedy pisałem, to dla niej pisałem.
 
Tylko wianek pereł i te szpilki Twoje
leżą na podłodze, nad pustką tli światło
to mi pozostało po Tobie... znów roję?
bo od kiedy milczę jestem sam nad kartką.


number of comments: 8 | rating: 10 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 22 september 2013

Interpretacje

władza, kwiat upadku, cień popołudniowy
wąż, pachnące ciasto, na szyi zacięcie
za grosze, pieczony jogurt biedronkowy
telefon przy uchu, no i masz zajęcie
 
wybieraj do woli, lecz szukaj uważnie
myślisz znam zasadę, otworzyłem zamek
tu kolejny psikus, wytęż wyobraźnie!
bo te drzwi przed Tobą nie mają swych klamek
 
przywilej największych, wygnanie, schronienie,
grzech, stygnący lukier i męska udręka
stojący kubeczek na półce w przecenie
lub przebłysk geniuszu w naszych ludzkich rękach
 
przestawiaj jak klocki, do góry nogami
myślisz rozwiązałem! koniec mojej pracy
znów się rozminąłeś z interpretacjami
szukasz za daleko, wszystko masz na tacy
 
umarł, niech żyje! ucieczka, czas zbiorów 
pożądanie, cynamon, plaster papierowy
mały lub duży wersje do wyboru
schowany w kieszeni w etui piankowym
 
dziel, łącz i dedukuj, pokonaj swą słabość
pozwól by fantazja odnalazła światło
bo po to jest przecież, żeby dawać radość
przeczytaj raz jeszcze ja nakłuję jabłko.


number of comments: 2 | rating: 9 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 28 september 2013

Preludium

Przyjedź do mnie bo mam całą stertę płyt
przy których można czołgać się
między dywanem komodą i pralką
dodatkowo znam setki powodów 
które wymyślę na poczekaniu
tylko po to by nie pozwolić Ci zasnąć do 
popołudniowego śniadania
 
Zatrzymam wszystkie milimetry lat
by wydłużyć każdy o całą
zapomnianą wieczność 
a wtedy będziesz mogła tylko w mojej koszuli
o czwartej czterdzieści 
paradować po wybiegu,
błyszczącym od fleszy mych źrenic
 
Gdyby deszcz tłukący o szyby 
potrafił spełniać cuda
tak jak spadające kawałki mlecznej autostrady
to pewnie nie nucił bym teraz
do szarej popielniczki 
porannego niemego preludium
 


number of comments: 7 | rating: 8 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 3 november 2013

Alibi

Przytargałaś z katarem kolejny Listopad, 
zapamiętałem cię wczoraj, dziś jak ćpun łapczywie
nieudolnie, błagalnie, nieskładnie na opak
bazgram papilarnie, twe usta na szybie,

i leje znów mocniej, pewnie tak do rana
bo tutaj chodniki nie szepczą krokami.
Co nam pozostało? spacer, głuche zdania
które wiatr roznosi pomiędzy włosami?

Pożółkłe liście, mocniej poszarzały
plączą mi się w sercu, jak Twoje źrenice
chyba nie potrafię już udawać skały,
bo kropla w kroplę widzę twe odbicie.

Spływasz po kartce, delikatne dłonie,
których nie poznałem, boję się oddychać
bo z każdym haustem, coraz bardziej tonę
i bardziej od deszczu boję się że znikasz.

Znów łapię się na tym... Tak! nie powinienem,
że wers, za wersem, stoisz za plecami.
Co nam pozostało? Żyć ciągle złudzeniem,
tuląc się tekstem zamiast spojrzeniami?

Wymyślę cokolwiek, że, nie wiem... przepadli,
zdmuchnął ich huragan, albo inne dziwy,
dostali do głowy, jesień lub kataklizm,
bądź bardziej trywialne, żałosne alibi.

Zabił ich szaleniec, niech igły szukają
w stogu ludziach tłumów, pod parasolami,
porwało ich UFO, wynajęli balon
i do dziś zostali pomiędzy chmurami,

albo nie! Mam lepsze! Nigdy nie istnieli,
choć nikt nie uwierzy w podejrzane fatum,
śmiertelny wypadek? Może zapomnieli,
jak trafić do domu, do swych własnych
światów.

Poszli szukać Yeti, chcieli dojść na biegun,
podróż autostopem z pożyczonym groszem,
kierunek wyprawy powierzyli niebu.
Powiedz, że Ty wierzysz, w te banały,
proszę!

Ponoć odwyk pomaga. Odstawić i przespać,
zmusić się, wytrzymać, choć to bez znaczenia,
bo za każdym razem gdy próbuję przestać,
od miękkich tęsknot brnę w twarde
pragnienia.


number of comments: 4 | rating: 8 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 18 august 2014

Pranie

Za dużo palę znów e-papierosa
za oknem stalowe niebo tańczy walca
próbuję beblać coś o Twoich oczach
słyszę jak za ścianą wiruje już pralka
 
Pszeniczny Birbant, można się nim najeść
ostatnio znów jakoś jest bardziej jesiennie
robi się tak pięknie, że można oszaleć
za ścianą tłucze prania pełen bęben
 
Mam dziurę w zębie, byłem zrobić rentgen
o dziewiątej rano czekałem na dworcu
znów słucham soundtracku z „Atlasu...” codziennie
za ścianą pralka kręci się na odwrót
 
Chyba się ogarniam, przynajmniej próbuję
osobno... wbijam to sobie w mą głowę
nie chcę się obudzić, że znowu coś psuję
za ścianą pralka znów zasysa wodę
 
Przesypiam już noce, no dobra, w połowie
ale to i tak dla mnie dosyć spory wyczyn
w pracy świat zwariował, kiedyś stracę zdrowie
pralka znów wiruje, drży, warczy i syczy
 
Dla pewności wydałem wszystko lekką ręką
mam jednak nadzieję, że u Ciebie lepiej
tylko nasza cisza wkurwia mnie nieziemsko
a pralka jak pralka ciągle się telepie
 
Już tak nie wybucham, spytaj Dominica
chodź tu kurwa! dalej! powiedz jej jak jest!
szlag! gdy jest potrzebny zawsze musi znikać!
znasz go, mniejsza o to, sama z resztą wiesz
 
a poza tym żyję... mogłabyś być blisko
jak najęty tęsknię, jak z nut nadal kłamię
wiersz miałem Ci pisać, jak zwykle nie wyszło
Czekaj! Piszczy potwór! Spadam... wieszać pranie


number of comments: 7 | rating: 8 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 22 september 2013

Wypełnieni nocą

Iskrzące spojrzenia nastrojonych dźwięków,
naciągane kluczem strun cicho mruczących,
pozbawieni wstydu i wyzbyci lęku,
odkryliśmy jabłko, interwał kuszący.
 
Palce niespokojne, po gryfie szukają
kształtów wyrzeźbionych na wrażliwym ciele,
nucąc melodię, nową i nieznaną,
chłoniemy bliskość, mając jej tak wiele.
 
Płynie ton za tonem, wspólnego oddechu,
dotyk za dotykiem, rosnące w takt brzmienie,
muśnięcie niebios, flażolet uśmiechu,
struny to taniec, czy warg Twoich drżenie?
 
Rumiane policzki, bicie przyspieszone,
szept w żyłach gęstnieje, w jednej wspólnej skali,
skronie pulsujące i oczy zamglone,
biegamy po nutach, w sobie zasłuchani.
 
Między akordami łapiemy marzenia,
co wirują w głowie ze wzburzoną mocą,
ukrywając w dłoniach niewinne pragnienia,
po raz kolejny wypełnieni nocą.


number of comments: 4 | rating: 7 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 3 january 2015

Dwa światy

Kiedyś los postawił przed sobą dwa światy
gdyż i tak jedno z drugim miało się nie spotkać
potem pchnął nas ku sobie, oczy nam zawiązał
bo przecież już dawno spisał nas na straty
 
Staliśmy tam sami, prosząc by się mylił
Migoczący lazur i uparty heban
Wiodłaś mnie ścieżkami północnego nieba
jakbyś chciała zagłuszyć nasz niemy pesymizm
 
Potem już inaczej patrzeć nas nauczył 
Wśród różnych definicji znaleźliśmy szczęście
Mnie uwikłał w komnaty, między cienie rzucił
 
Tobie przy nadziei dał co najcenniejsze
Dlatego wiem, że głupotą byłoby dziś wrócić
by rozwiązać oczy i sprawdzić czy jeszcze...


number of comments: 6 | rating: 7 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 13 april 2016

List do *** /2

Prosiłaś bym nie utonął... tylko to zdołałem zabrać
nim wiatr zdradził zapach kwiatów, posłałem w czorty załogę
Dziś tej nocy pusty pokład... i Twe imię kołysze się w głowie
bo za ścianą czarny szafir nuci ich szept... Anastasia

Dechami zabiłem mostek, by nie wdarły się do środka
gdyż są miejsca gdzie smak słowa przestaje nieść ukojenie
Każda ma tu Twoje oczy, Twój ton głosu i sumienie
z tą jedyną różnicą, że żadna z nich nie zna Komnat

Derrière des barreaux, pośród wód uśpionej ciszy
Où frappe la nuit...gdzie wabi mnie ich perłowy śpiew
Pour quelques mots, dehors... tak blisko granicy

Bo jestem jak Diego, libre...libre dans sa tête
mais, derrière sa fenêtre... kolejny kwiecień, nie słyszysz...
Między Cieniem, a Prawdą, Déjà...? Déjà morte peut-être?


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 4 december 2013

Bez pytania

Wsiądź w najbliższy pociąg, wypłacz wszystkie zdania, 
mokrą kredką do oczu, wytęsknionym sercem,
rozżal swoje usta, wyciągnij swe ręce
i z całym swym smutkiem zjaw się bez pytania.
 
Powiedz, że na chwilę, że tylko do rana
mów, że potrzebujesz, ciepłego ramienia,
że nie masz gdzie wracać, Szlag! To bez znaczenia!
powiedz, że nie umiesz... że zostałaś sama.


Zaparzę herbatę, słodząc Ci słowami
sam wypije gorzką, duszkiem! potem drugą,
trzecią, piątą, ósmą, schleję się kłamstwami,
 
tylko tak potrafię żyć z naszą obłudą,
mając Cię przez moment, jedynie zdaniami, 
zaparzę herbatę, przyjedź! potem drugą...


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 14 march 2015

Wyczuleni

znał jej pociąg do tych liter które on miał zawsze w głowie
ściskała jak kamień w ręku resztki wspólnego przekleństwa
uśmiech chyli się nieznacznie wirując na jednym słowie
będę wodził Cię złudzeniem byś została już w tych wersach
 
po Twej szyi spłynę taktem w pół zdania na głuchą pauzę
by zacierać oddechami między ustami granicę
i nazwij to wszystko narwanym naiwnym wariactwem
lecz zdradzają Cię nabrzmiałe łaknące tekstu źrenice
 
szeptem o krok od szaleństwa wyłudzę Twoje natchnienie
i nasycę swą szorstkością mając Cię na pastwę losu
naszkicuję na Twej skórze nasze nieistnienie
bo choć przecież nieprawdziwi dobrze wiesz jak masz to poczuć
 
drżącą ciszą strącasz krople mieszając z zapachem nocy
oparta o ściany warg zdajesz się bardziej bezbronna
lecz mając Ciebie przed sobą coraz trudniej jest Cię spłoszyć
bo zbyt blisko nam z o do e w wyrazie historia
 
wyczuleni na kształt szczelin między iluzją a kartką
Perłowe pragnienie ciepła i bezpański ciężar Cieni
bo te słowa nam wyszły chyba aż za bardzo
gdyż to przez nie chronicznie jesteśmy zmyśleni...


number of comments: 3 | rating: 5 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1