Krzysztof Konrad Kurc | |
PROFILE About me Friends (15) Poetry (243) Prose (5) Photography (67) Diary (10) |
Krzysztof Konrad Kurc, 20 june 2011
twoja gonitwa kończy się szczęśliwie
bo nie kark masz skręcony i rżeć możemy razem
nikt już nam w zęby nie będzie zaglądał
zwłaszcza ten co skazał cię na śmierć gdy okulałeś
czekaj cierpliwie jeszcze go kopniesz
kiedy zrośnie się złamana noga
będziemy mieli dużo czasu na rozmowy
u mnie masz dożywocie
Krzysztof Konrad Kurc, 16 june 2011
kiedy ja nie potrafię znaleźć sobie miejsca
zmieniający stan myśli młynarz
mieszka w starym wiatraku
miesza słońce z deszczem
nieważne z potrzebnym
ze wzgórza widzi kiedy nadchodzi urodzaj
żytniej mąki i chleba na zakwasie
te same ilości wietrznych dni
przeznaczonych dla nas
odmierzamy obrotami
cieniem od zachodu do wieczora jego dzień
o zmierzchu ustaje ruch ramion
ja zakreślam wskazówkami
koła tej samej średnicy
godziny bez przerwy
bóg dał nam różne zegary
mój wciąż się śpieszy
Krzysztof Konrad Kurc, 12 june 2011
uczę się rozmawiać z wodą, o wyrozumiałości dla zmian
wczoraj z lekkością, razem obracaliśmy kołowrotem
wieczorów osobne strumienie, płyną szumiące w uszach
zapamiętałem, historię o odchylającym się biegunie
i chociaż tak łatwo odwrócić obraz nieba, to nie pojmuję
po co każdej nocy, widzę tyle słońc matko, tyle słońc
Krzysztof Konrad Kurc, 11 june 2011
ja nie zawrócę słuchać
jak w mieście głowy płoną,
zarażają się pewnością siebie,
odpryskiem z okrągłych historii,
bez zakończenia, wymieniają słowa
za koraliki, wszyscy zapłacą szczęściem
teraz idź do domu, zostaw wypukłe ślady
w kurzu, i pomiędzy kościołami, jutro
przyjdę po ciebie, oddam ci światło
co w powietrza soczewce, zbiegnie się
punkt dwunasta, z dzwonieniem w uszach
włożymy nasze imiona do szklanych kul
ze sztucznym śniegiem, na zawsze
do porzucenia i znalezienia, jutro
poszukamy, innego więzienia
z ciepła, podziemną rzeką
która popłynie za nami
Krzysztof Konrad Kurc, 8 june 2011
znalazłem nowe skrzynki na listy, bez pytania przyjmą koperty
zaadresowane do nadawcy, kolejne rozdziały, wysyłam w jedno miejsce
zacząłem od epilogu, bo tak jest łatwiej, a jednak wciąż zapominam odpowiedzieć
dzisiaj stempel miał arytmię, usłyszałem to przechodząc w pobliżu urzędu pocztowego
raz w tygodniu, otwieram się na priorytety i polecone, na koszt nadawcy
przykleję do koperty z tytułem, Mauritiusa Post Office z błędem
za jednego pensa
wrastam twarzą w okoliczny krajobraz, z wrodzoną szarością, z wyuczonymi słowami
nic trudnego, wystarczy, że przestałem zwracać uwagę na szczekające psy
oswajanie się zakończymy wspólnym biegiem, za listonoszem
Krzysztof Konrad Kurc, 3 june 2011
nasuwa się z natarczywością zimna
przy stopach wystaje czernią
powietrza w panoramie
dla kilku sylwetek
wystarczy
Krzysztof Konrad Kurc, 1 june 2011
ta sobota objawiła się wzrostem gorączki
przetopiła w sztabę zdarzenia
tygodniowe
jesteśmy
od pierwszej próby
zbyt bogaci żeby usnąć
powoli i niedziele przestają być biżuterią
Krzysztof Konrad Kurc, 29 may 2011
zawsze mogę odwrócić ten fragment wycięty z całości
nikt nie zmusza mnie do stania na rękach
robię to dla przyjemności
w wodę spada czerwony deszcz
jeszcze nie doleciał
Krzysztof Konrad Kurc, 28 may 2011
od rana gżdżą się po głowie
całkiem nieprzypadkowo pozbierane
maszyny do przenoszenia w czasie i wiersze o miłości
gonią się z „co by było gdyby”
szóstka w totolotka i ustrzelony z procy szpak
żal ptaka
przez partię szachów przemyka dziewczyna
tylko jej imię zostało między drugim i trzecim ruchem
nie nadąża za rytmem „ Paint It Black”
na kartce i w umyśle czas i miłość
powinny dać się zatrzymać czopkiem przeciwbólowym
Krzysztof Konrad Kurc, 25 may 2011
teraz będę dziką różą ciebie nazywał
obscenicznie po pochówku na rzece
drży płynna zmarszczka z tobą
jestem w chłodnym odcieniu zieleni
zanurzony aby zabić cały zapach
który został na rękach grabarza
Krzysztof Konrad Kurc, 23 may 2011
gęsto kwitnący bez ma słodko trupi zapach
tylko pijany mogę oddychać unikając torsji
zanim spalony dom zacznie odrastać
pozostawię ogród niech dziczeje wieczorami
nowymi sztachetami w płocie znaczę siebie
naprzemiennie zamknięty – otwarty
wywietrzeję jak głuchy duch ze starej studni
wody starczyło do gaszenia wiosennego kaca
Krzysztof Konrad Kurc, 23 may 2011
powitanie z chlebem i solą muszę wódką przepić
zanim zrozumiem dlaczego tutaj jestem
nauczę się innej roli ze złą dykcją pozostając
w strachu że ktoś mnie pozna zbyt dobrze
odmieniam się przez wszystkie przypadki i osoby
Krzysztof Konrad Kurc, 3 may 2011
nieoczekiwana ulga w istnieniu
powoduje że jestem częścią muru który płacze
a gdzie kończę się nie wie nawet bóg pisany z dużej litery
teraz pomyśl życzenie i przyjdź
z czasem powstaną we mnie szczeliny dla czułości
wciąż mam ramiona które udźwigną wszystkie cierpienia
dziś starczy miejsca dla gości
przy stole wszystkich umieszczę twarzami do siebie
nawet tych nieproszonych witam ręką ze złamanym palcem
Krzysztof Konrad Kurc, 3 may 2011
wiosenne kadzidło łagodzi wrażenie pulsowania światła
zanim kobieta z mężczyzną zaschną w jednej kropli
wypływamy po ostrzu noża prostym skojarzeniem
do zapamiętania pozostaje tylko zmierzchający kolor
z domieszką czasu staje się coraz bardziej brunatny
aż do skruszenia tracimy płynną zdolność odradzania
pomimo to bandaże do balsamowania muszą poczekać
jeszcze raz niespełnione przepowiednie nas nie dotyczą
Krzysztof Konrad Kurc, 10 april 2011
gliniane garnki mogę kochać nawet gdy są wyszczerbione
jak deski połogi wyszorowane przez matkę wodą z szarym mydłem
kiedyś zabraknie mi siły by ogolić ojca a on zapyta
czy podkute stare konie puszczone wolno powracają
nie znając odpowiedzi sam pozamykam okiennice
i ten dzień będzie właściwy na zamurowanie drzwi
od piwnicy ciągnie zmierzchem listopadowo mokrą ziemią
w garści mam za mało miejsca żeby zmieścić dłuższe pożegnania
i sny nie powinny jednak kończyć się przed czasem
wiedziałbym wtedy na pewno że namaszczenie zdąży
pozacierać rysy na szkliwieniu stare ślady używania
zdjęcia na których jestem synem i pozostanę ojcem
Krzysztof Konrad Kurc, 5 april 2011
jeszcze sześć godzin marszu do świtu, zanim się zgubimy
droga powrotna jest krótsza, jednak ona też się zmienia
i lepiej tu nikogo nie poznawać, zanim gong wybrzmi
na stacji, idź do niej powiedzieć, że życie jest podróżą z przesiadką
a najważniejszy zwykle jest pociąg z jego dwoma znaczeniami
kiedy okazuje się, że jedno bez drugiego nie istnieje
łóżko nadal rodzi sny piętrowo i zatrzymuje zakładników
Krzysztof Konrad Kurc, 19 march 2011
pióro z czarnym atramentem
zawsze mam dla ciebie
kilka nie do załatwienia spraw
na kolację ze świecami
przynoszę do domu w aktówce
głowę odciętą krawatem
Krzysztof Konrad Kurc, 19 march 2011
kiedy przykładam ucho do podłogi
słucham czy stąpnięcia zbliżają się
i czekam gdzie mnie ugryzie bzdura
która kulejąca wokół głowy krąży
i nie szukam przed nią żadnej obrony
bo szkoda mi każdej wymówki
przecież wszystkie są jednorazowe
a potrzeb tyle podobno
ten sam wiatr wieje na polanie za rzeką
i tu przez szparę pod drzwiami zagląda
bzdura podpowiada że transparentny
tyle razy już myślałem o nowym progu
ale skąd będę wiedział że już wiosna
i przecież mogę potknąć się wchodząc
w z równowagi wyprowadzony świat
więc wciąż spokojnie leżę
Krzysztof Konrad Kurc, 19 march 2011
czas nam płynie powierzchownie
i z falowaniem powietrza dziwaczeje
a my bezgłośnie w sobie zakochani
lewą ręką zatrzymujemy ciężarne słowa
by obrazy zapamiętane gdzie indziej
zyskały umiejętność śpiewania w drodze
między gorączką i wychłodzeniem
nieregularnie drgają złudzenia bliskości
bo wciąż zdarzają się spotkania z Morganą Le Fay
Krzysztof Konrad Kurc, 23 february 2011
w tym transie godziny mają różną wysokość
nie odmierzają rytmicznie upływu czasu
przyjaźń i nienawiść leżą na kamieniu martwe
połączone jednym spojrzeniem
jeszcze trzeba znaleźć tę pozostałą czułość
co sokiem z pomarańczy skleja palce
zanim doliczę do dziesięciu
Krzysztof Konrad Kurc, 23 february 2011
na czerstwym chlebie zaszczepione uczucie głodu
w ustach wypełnionych ziemią
pod językiem żywiczna gorycz
wyrośnie tylko to co łatwo poczuć i jest dotykalne
w zaciszu nocnym ułatwia naukę
oszukiwania smaku kształtem
Krzysztof Konrad Kurc, 28 january 2011
kocham moje wyspy wciąż tak samo
mogę zakrzywiać ich linię brzegową
od północy patrzę jak nadpływają dni
i droczą się z wczesnym wstawaniem
nieczęsto przechodzę na drugi brzeg
znów brakuje tutaj uczucia falowania
w połowie drogi zmienia mi się głos
a może zaczynam słyszeć wyraźniej
z miejsca przez które przeszedł ojciec
Krzysztof Konrad Kurc, 28 january 2011
przywołani tęsknotą do tworzenia historii
z ośmiu stron świata przychodzą mędrcy
wdmuchiwaniem snów w papierowe trąby
wypełniają całkowicie jeden dzień w roku
wymieszanymi z powietrzem urojeniami
próbują skleić kartki nowego kalendarza
w postawiony pionowo znak nieskończoności
Krzysztof Konrad Kurc, 13 january 2011
narzędzia zawsze znajdują się dość szybko, pomimo to
o piątej rano, nie jestem zbyt podatny na obróbkę analizą Freuda,
wolę rozpocząć nowy dzień z przekonaniem, że kiedy umrę
nikt nie dowie się, ile zadr tkwiło w ciele, a nawet jeśli
będziesz próbował je zliczyć, wypluwając mnie na dłoń
z chlebem dzielonym wersami niedzielnego psalmu, odczytasz tylko
że w siedemdziesięciu procentach składałem się z wody
Krzysztof Konrad Kurc, 7 january 2011
śmierć urodziła pierwszego lekarza
na skrzydłach wiadomości
posłańcy słońca przybywają czernią
malować ziemskie upadki
przecież ktoś musi przenosić słowa
jak dla żywych być bogiem
od dawna dobrze wiesz to wszystko
już nie raz bywałeś krukiem
Krzysztof Konrad Kurc, 18 december 2010
nie odnoszę wrażenia że świat przemieszcza się ze mną
może poza drobnymi wyjątkami
kiedy błędnik ma własne zdanie o zmianie położenia
wolę podsłuchiwać zegary niż patrzeć na ich wskazania
może poza drobnymi wyjątkami
gdy słońce porusza cieniem po grawerowanym blacie
czuję jak Atlas opiera stopę na mojej głowie
Krzysztof Konrad Kurc, 2 december 2010
na obrusach, pozostałe stenogramy toastów
do rozpatrzenia, podania i podziękowania
z góry, plany skazane na niedoczekanie
zanim w zmarszczkach dojrzała modlitwa,
rzeczy proste, w prawdziwe pozamienia
twarze asymetryczne, i usta niedołężne
krótkowzrocznie zezwoli odczytać, pamięć
do przeniesienia, na nowe połacie bieli
Krzysztof Konrad Kurc, 9 november 2010
ty wiesz kto czeka miedzy drzewami kolejną dobę
aż skończysz śmiać się
więcej nie potrzebujesz
chociaż ciało nie rozkłada się razem z tobą
polowanie zakończy śmierć
nie wiem dlaczego las pozwala nam być świętymi
kochanymi każde z osobna
w swojej obsceniczności
urodzimy jeszcze jednego myśliwego
zanim zdechną ostatnie wilki
więc po co mam szukać miejsca
gdzie ktoś splątał wszystkie końce świata razem z moim
Krzysztof Konrad Kurc, 8 november 2010
bolesne pojęcie
znaczenia słowa żyję
z kurzem niesione nad miasto
na wyciągnięcie dłoni
nie dalej niż sięgnąć może głos
w chwilę tam zamiera
przed powrotem
na bruk
Krzysztof Konrad Kurc, 21 october 2010
zabawa w uwalniane dźwięku wciąż trwa
opowieść tworzona z wyczuciem
zajęci swoją rozmową
mężczyzna i saksofon
oddychają tym samym powietrzem
wszyscy chcą odkryć gdzie kończy się gra
Krzysztof Konrad Kurc, 7 october 2010
nasiąknięty od środka mam mniej cech dziecka
i przyjmuję przyjaźniej wszelkie podpowiedzi
z małpą na ramieniu
by podróżować potrzebuję tylko chęci poznania
innej drogi jeśli jest dalej wciąż dalej do domu
w szumiącym deszczu
nagość stała się nienaturalna od pewnego czasu
przychodzę słuchać skarg przyciasnych ubrań
z własną łyżką do butów
Krzysztof Konrad Kurc, 13 september 2010
ponoć wszyscy zbłąkani w zielonej mili
przepraszają niewłaściwych rodziców
ale to nie jest dobry dzień na spowiedź
i nieważne z kim rozmawiasz
pochylony w drzwiach Jezus umiera
wstrzymując się od kaszlu
za szczerość daje w prezencie odwagę
na jedno pstryknięcie palcami
jest zmęczony od kiedy boi się piekła
bo jak długo można być młodym
wzrok powoli przywyknie do ciemności
i cud trzeba będzie odpokutować
Krzysztof Konrad Kurc, 31 august 2010
coś, co potrafię ci dać, mam głęboko za „wiem to”, daleko poza "do widzenia"
stawanie się dorosłym ma dziecięcą twarz, w cieniu ukryte rozstaje się z płaczem
na palcach odlicza przyjaźnie, i zamyka miłość w klatce
zaprasza do niej spragnionych pieniędzy, szczęścia i oklasków
ulepione latem, obrączki z plasteliny rozpływają się razem z "aż do śmierci"
przecież i tak wszyscy skończymy na jednej wysokości, plus minus kilka pięter
z poczuciem przedwczesnego rozliczenia jednego dnia
kiedy myję twoje nogi żałuję, że nie ma w tym nic mistycznego
później pozostaje tylko oczekiwanie, aż wszyscy martwi powstaną
Krzysztof Konrad Kurc, 31 august 2010
wiem, jest na pewno, w marszu żałobnym
płynie przez Żelazową Wolę jak rzeka
nie chcę jej słuchać, mogę tylko patrzeć
na pomarszczoną wodę o nazwie Utrata
senność, ucieczka przed przymusem,
zamknąć oczy i udawać, że się śpi,
ciało to zdrajca, tyle lat w przyjaźni i co?
kiedyś były te same problemy, z równowagą.
.
nocne mary i smak wytrawnego wina
zbiegają się czerwono na krawędziach kieliszka
słowo, kropla, nic więcej, nic mniej.
nikt jej nie wymyślił, bardzo chcę w to wierzyć,
inaczej wynalazcę musiałbym nazwać mordercą
Krzysztof Konrad Kurc, 31 august 2010
tak naprawdę nikt nie wie ile ma lat
trudno rozpoznać wiek na jesiennych zdjęciach rozrzuconych wśród liści
zaczyna czytać coraz grubsze książki
z wiarą że zdąży zapamiętać wszystkie historie zanim dotrze do epilogu
niepotrzebne fetysze i wieczne panny
w podręcznym bagażu starzeją się jednocześnie z nim wciąż tak samotne
podróże przez urodzinowe przyjęcia
przy zamkniętych drzwiach lot papierowym samolotem za czarne plaże
zabierze ze sobą skradzione obrazy
na spotkanie z równym sobie zbieraczem odbić z luster chorym lekarzem
Krzysztof Konrad Kurc, 16 july 2010
o powstawaniu legend rozmowa ciekawa
głowy rasowej i chrap rozdętych walka
z moją słabością do szkiców w ołówku
barwnie kłóci się o swoim powinowactwie
nie chce słyszeć wciąż uparcie zaprzecza
wzrokiem ocenia jak dosiąść ciemiężyciela
jak mam mu wytłumaczyć że on nie osioł
a Goya miewał różne kaprysy
Krzysztof Konrad Kurc, 15 july 2010
jak batem spięty sen opowiedział
o Centaura rękach i głowie
hipochondrią owładniętej myśli
wciąż jest niewolnikiem
czterech kopyt stepujących stępa
wiem że myśli o Pegazie
kiedy zarzuca głową w tył
patrzy czy już rosną skrzydła
Krzysztof Konrad Kurc, 15 july 2010
to nie jest opowiadanie na podstawie faktów
ono po prostu przechodzi w alei duchów
bo zagrać zazdrość jest tak trudno jak zostawić kobietę
w piątkowy wieczór na pastwę ogrodnika
po cichej manipulacji dziesięcioma minutami
z których każda walczy o siebie bez pozowania
nie za każdym razem pięćset słów wystarcza
by wykrwawić się kiedy ktoś przetnie w połowie
węże wodne wyhodowane przez Klimta
Krzysztof Konrad Kurc, 29 may 2010
zostaw za sobą, niech oddycha ciężko w swojej klaustrofobii
przez okopcone szkiełko wyraźniej widać zachodzące na siebie kręgi
koła i kule których nikt nie wynalazł, a jednak wciąż istnieją
dopóki nie uwierzysz, że ziemia obraca się ze stałą prędkością
wszechobecne jest panujące jedno G, masz się czego bać prócz siebie
kiedy cała rzeczywistość ma kres przy brzegu pełnego koloru
kronikarze to fantaści, posługują się różnymi kalendarzami
swój muszę znaleźć zanim zapiszą w nim że umarłem, będąc za młody
aby zrozumieć, dlaczego kozy Chagalla mają ludzkie oczy
Krzysztof Konrad Kurc, 25 may 2010
Za każdym razem klękając przed konfesjonałem nocy nie wiem, po co tu jestem.
Sam piszę modlitewnik i Boga wybieram tak by łatwiej spowiedzi dokonać.
Słabości grudka brudzi palce trwałym wspomnieniem błędów istnienia.
Usprawiedliwiam lekkość grzechów dnia pospiesznym przebyciem.
Wysłucham siebie bez oznak zniecierpliwienia w pełnym senności skupieniu.
Odpuszczę, bo jakże dalej mógłbym żyć skazując sobie podobnego.
Krzysztof Konrad Kurc, 25 may 2010
przedzierając się przez szlabany wskazujących palców
poznałem obraz gdzie dłoń wyciągnięta do dłoni
nigdy nie dowiem się jak szczere zamiary miał stary dróżnik
ustalając prawa w zgodzie z samym sobą
drzemiąc na służbie
tak blisko przejeżdżają pociągi a ja wciąż nie wiem
dlaczego nie widzi
Krzysztof Konrad Kurc, 18 may 2010
tyle pewności, co w palcach zostało z okruchów po sucharach
gwiezdny pył i ochota do wędrówki na wydmy
gdzie tropy poprzednich nocy gęstnieją
jak notatka z niepowodzenia, spisana ostrzem na nadgarstkach
wskazówka gdzie zatrzymał się czas zgubiony
moment powrotu wschodzi nad głową
a odwagi jeszcze starczy tylko na strzelanie do ryb w sieciach
Krzysztof Konrad Kurc, 18 may 2010
to ciągłe pochylenie, oznacza chyba coś zupełnie innego,
pomaga mi przy liczeniu pęknięć na sobie i przed, pierwsze zignorowane,
dalsze przeciągają się leniwie w następne, żłobione od góry
w ścieżki, z lotnych kałuż brudna kropla spływa wcześniej, niezniszczalna
ze zdolnością do powrotów, zwycięża i nakazuje krok wstecz
później następny już poza polem widzenia, stwórca nieufny ponad żywym
otworzy drogę po dnie, w empatii nie ma ucieczki od uczucia
że ktoś idzie za mną, może wejdzie we mnie, pomoże utrzymać równowagę
i uratuje szczelność głowy ciążącej na zdrętwiałym karku
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma