guccilittlepiggy, 8 april 2016
jak to się robi?
w tym kadrze
najbliższą głowę zamieniamy na głowę
małej Chinki mówiącą
myślałam że będziesz trochę bardziej o mnie
czy chroniczny brak kontynuacji
bywa jeszcze cierpieniem
kurczy się przetrącona katedra
jej przedwcześnie wysłane echa
chorusy i dileje
castrum doloris z monodramem
nieruchoma niedziela kanonizowany
strumień promień snop
postawiony kołnierz płaszcza jakieś teraz
już trujące ciała wewnątrz
obolałe sięganie po wszystkie
rodzaje ciemności
coś się dobierze ze złego nie-do-snu
o kim myślisz zanim nadejdzie
o co jeszcze miałbym zapytać
boisz się?
guccilittlepiggy, 21 december 2015
przez okno gif z kołującym ptakiem
włączone mrugacze w kolumnie
w roli promieniowania tła
na głos odczytane preteksty
wczorajszy mikrofalowy jazgot którego
nie potrafię już oddać
wciąż rośnie w zestawieniu
z krzyżami w stylu ludowym
zrobiło się tak że zapal wszystkie żarówki
— ciągle trzeba mnie sprowadzać
kto się martwi
skoro zdjęliśmy z siebie wszystko (na zawsze
zespaja nas: i, przełykane słońce)
wszyscyśmy topielcy
sepleni kudłaty dziad
kosmiczny przester
drodzy grupowicze, czy jest pośród nas jakiś fryzjer?
guccilittlepiggy, 5 december 2015
przepisywanki :/
nie miej mi za złe cielesnych porównań oto nadjeżdża
pokaleczone rosyjskie imię samonośne getto w tym śnie
są też inne podobieństwa dalej
pobaw się nimi
przecież cię ruszają
gwałtowne ćmy z przewodniego aksamitu
przyzwalająco drążące światło
wydziobany w drewnie rezonans
kluczowe słowo jak
osłonięte ogniem paniczne zamki
nie miej mi za złe cielesnych porównań
pośmiertnych opadów po których nasz syn pyta
— dlaczego to nie działa
a nam pozostaje odpowiedzieć
— dobrze że było mu dane
co prowadzi do piaszczystej melodyki
imitowanego niemieckiego
nasz oswojony hałas i jego trójkątny łeb
zdjęte z obrazu perforowane wycie niby
zbliżeniowe lecz niezupełne dla państwa wygody
zagłusza skośne szeregi krawężników
kiedy odpisujesz przez pół Azji
Diane Keaton odpowiada: moje życie to chaos
pozwala się pocałować
guccilittlepiggy, 13 november 2015
Taka funkcja: wszystko znika. Pyk. Abstrakcyjny minimalizm. Pewnie stracę
roczny abonament. Po serii zaraźliwych samobójstw
ulga albo film katastroficzny. Z listy wybawień
wykreślić komunikację i bezpieczne wybory. Gniewnie nas teraz wyprószy
na tle starotelewizyjnego nieba. Gdzie Bóg
sroższy? Gdybym mógł opowiadałbym ci tylko
o skuwanym z kałuż świetle. Nie żeby do tej pory nie było takich kawałków. Są
powody żeby czochrać śpiewnie promieniujące błyski. Wykłute
pod kwaśny kolor ścieżki. Już nam lepiej. Alchemia
poprawia przemianę materii. Opisują to
te drobne maczki. Fikuśne zabezpieczenia. Znaki wodne.
Bezkolizyjna rzeka przepuszczana pod kanałem.
I tylko ten tłusty ślad który zostawia
co nie?
guccilittlepiggy, 27 october 2014
dokąd podróżowałem? co odkryje przed nami monitoring? przez jednoręczność
do wszystkiego doliczone pół godziny. powoli oddala się wschód. spasione dymem liście.
to od nas ten kaszel? głuchy szczęk szczęk. najpierw ogień, później inne zakazy. długo myślałem, że piórniki i śmierć pochodzą z niemiec. na razie zabrania się jej wnikać w nasze ciało. z odpowiedzi szelest i nowe smaki. oto mój pomysł na ciebie: proszę wyjąć to ze mnie. co jakiś czas powtarza się taka praboska regeneracja. rejterada. nikłe niknie i tak. i tak łaknie. tak ładnie. tak-tak.
u innych jeszcze długo świecą się okna.
guccilittlepiggy, 10 october 2014
och niebo
ameryko bryło
lewy krańcu
świata skasowane
górne pasmo bujaj się
do migawki niczym
magma basu świeżo spulchniona krwią
pielęgniareczka wyplastrowany ranny pomruk
zbyt długiego oceanu na ultrakrótkie
układne fale i benzynowe świetliki
kładź się jak skłuty balon nieuchronnej symetrii
spływający poza krawędź trup
za trupem płatki w odpływie gorzkie
goździki i bezbolesne gwoździe
dzielony na pół połów na najbliższą wojnę
wystarczy ci mama z plastrem i jodyną
oraz niepokojące luki w opisach dzieciństwa:
retrospektywny ojciec matka i? wzbierająca masa
rozepchniętych piorunem jak pochwa pasteli albo
wypukły kineskop zasilany staroświeckimi mgłami
tłoczący startą prostą nastroszony kombajn
błędnej narracji fałszywa precyzja poklatek
zniekształcający ostatnie słowa
ostrożny kaszel
ostry piasek
kompulsywne omamy
(o mamo! krzyczą napędzani światłem chłopcy)
ta niezupełna tęsknota gdy zaptaszona stacja przesyłowa
trzeszczy mrozem jak sztywną kurtką a we wstecznym
odkłania się rozebrana ziemią głowa
czas drgnął dopiero kiedy przestaliśmy
rosnąć pewnie wybije nam zęby
jeśli przestaniemy się poruszać
niebo ameryko skasowany bezpański
śnie oto twój angaż
guccilittlepiggy, 26 october 2013
że hipopotam wygląda na miękkiego
podobnie jak woda i tak się na niego patrzy
albo na twe wargi dziewczyno
wąskie ale zachęcające i ciekawe czy byś zrozumiała
gdybym zaczął mówić o ustach grety garbo
między nami te same musujące szarości co w starych filmach
chyba wolę technicolor z jakim pieścisz swojego smartfona
o tej porze chodniki porosłe pośmiertnym kwieciem
takimi obrazami można zapchać w sobie każdą dziurę
po takich obrazach negatywna siatka wywoływanej rozpaczy
przez szybkę rozsypuje mocarne światło
nasze identyczne błądzenie po dwóch metrach
przeważnie dotyczymy przestrzeni
taka mgła że nie widać twojego okna
guccilittlepiggy, 22 august 2013
/wydanie, ekhm, zwężone, poprawione/ ;)
tego roku umarł mój niechciany ojciec
i zapragnąłem przekreślić nadgarstki postrzępioną linią
(a wystarczyło podkreślić kilka słów wyszeptać)
można się przyzwyczaić do siebie
w dalekich bezsensownych podróżach do wietrznych krajów
i w równie bezsensownych lecz znacznie dłuższych powrotach
w wędrówkach do umieralni utkanej ze stęchłych tchnień
gdzie w przewlekłej bezsenności przewleczony przez nazbyt wyrazistą jawę
próbowałem wyobrazić sobie anioła u głowy tego prześwitującego człowieka
z którego nie potrafiłem już wycisnąć nawet odrobiny światła
i którego zostawiłem miękkim dłoniom obcych kobiet
[pierwsza]
no i skończyło się rano jest ranem pisze się ostatnie wiersze
błyszczącą ranę powroty do domu przez cmentarz zbyt ogromny
dla tych wszystkich śmierci (każda osobna najmniejsza)
rosnące w przycmentarnych fabryczkach
damy w futrach pachną pogrzebem i dzieciństwem
które można ponieść w każdej części
część pierwsza - głowa ślepe okno donikąd
prowadzące nogi ręce nikogo prowadzą przez ciało
otwarte aż po fałsz zmierzchu rozwidlony
język światła łopocący na zewnątrz pochód
kondukt skremowany lipcowym upałem
zbyt wielkim na tamto miasteczko (raz zabrała je rzeka)
zaczyna się święto nieodbyte podróże w niebyt nie zdarzają się
raz jeszcze przeszczepiam sobie chwilową samotność
zbyt wielką dla naszego ojca - raz
zabrała go ziemia - teraz już tylko moja
mogę wreszcie zadomowić się w sinym blasku
w niezawisłym śniegu mościć kreślić nowe kręgi i nazywać
i zapominać z całych sił po co
tu przylazłem
[druga]
to jest w słowach z podróży mojego ciała
zrodzonego z tego które już nie istnieje
i na obecność którego nie jestem
żadnym dowodem pomimo
wielu podobieństw w tobie
ciepłej i miękkiej z którą przemierzam
północne rubieże imperium rzymskiego (teraz tylko
bursztynowe kości i zapchany kibel) i w którą nie uwierzyłem
chociaż wkładałem palce głęboko i wielokrotnie
poruszałem aż stałaś się pacynką na mojej dłoni
na ciele ułomnym głuchym i ślepym
na wszelkie światło
*
to jest w słowach z podróży
przez krańce ciemnego imperium (Różewicz Dycki
i inne cmentarze) od dawna nie mojego pomimo
wielu podobieństw w kadrach
martwych za sprawą złego światła złej miłości
listopada którym głaszczę cię po twarzy
w nadmiernych stylizacjach na groteskową
białoczerń miesięcy i opustoszałych
grobów moich bliskich gdzie cię nie zawiodę
bo zapomnę tym i następnym
razem w tej i następnej części
bez możliwości poprawy
[trzecia]
och nic przecież nie wiem o śmierci
przesuwam wymarłym językiem po zębach
wielkiego wciąż nieumarłego miasta (kościoły najpiękniej rosną na zwłokach)
w wierszach z nieporadnych słów szeptów
rzeki co przeszła między nami
w wierszach jak trumna dla mojego niechcianego
ojca głuche bezstrune pudło w które złożę jego
oraz moją uległość gdyż nic nie wiem
o śmierci i tęsknię już tylko za sobą
kiedy przywołuję (trochę na stukot trochę na szelest)
moich dalekich zmarłych z zimna i nagości do których
wkrótce dorosnę bo przywołuję
moich zmarłych z najdalszego zimna
światła i spijać je będę nim zupełnie
zgaśnie
[czwarta]
ciągle prawię nieprawdy o śmierci tu na śniegu
lśniącym tak czystym i jasnym jakby
całym z blasku którego masz już pełne garście
ojcze gdy oddychać przestajesz pod okiem złego
syna w czułych rękach kobiet
wiedzących wszystko o naszym
umieraniu o naszych przemarzłych ciałach
składanych w głąb cienia grudnia odjętego
nocy nieboskłonu
pod kamienną płytę księżyca
niektóre z nich szepczą nam modlitwy jak zaklęcia
bo wciąż przybywa nocy chropowatej czerni
na niej jak dureń wyskrobałem napis
koniec a przecież
będzie jeszcze ciemniej
[piąta]
i oto zabrnęliśmy do domu
organista odgrywa zimowe przeboje
kwitną rozplątane dźwięki
oraz pojaśniałe twarze kobiet
one wiedzą wszystko o nas zwłaszcza
babcia Mila zaiste wszyscy przeszliśmy przez
jej dobre ręce (my z pięciu córek i syna) zaprawdę
jak pierwsza gwiazda jej dłonie a ona jak anioł
*
i oto mieliśmy grzebać zmarłych a grzebiemy w sobie
w uległej ziemi chowamy własne języki
niezdolni do głoszenia gorzkich pocałunków (jednak na nic
nam się zdałeś Judo?) wkładamy najciemniejsze słowa
w cierpliwe ciała kobiet
a one już wiedzą o nas wszystko szczególnie
babcia Mila zaiste wszyscy przeszli przez
jej dobre ręce sąsiedzi zaprawdę
jak ostatnia łódź jej dłonie a ona jak Charon
guccilittlepiggy, 20 august 2013
Bubak 'n' Chyl
3.15
lustra opowiadają o nas legendy. gęste i gładkie.
gładkie i ciemne. nad twoim ramieniem
urodził się wielki, błahy już
księżyc.
II.
piłem wódkę. wyszedłem. nie było mnie długo;
leniwa podróż. jak powtórny sen z kobietą - jeszcze
nie rozumiesz, ale dłonie prowadzą do ciepłych miejsc.
a teraz będę cię odtwarzać, nagrywać, odtwarzać, nagrywać -
co było, czy było i jakie było przedtem. to nie są kluczowe miejsca.
mają te swoje wgłębienia, brudne talerze,
I.
pamięć. nie dałem nam miejsca na niebo. różni po nim rysują,
zostawiają tabliczki, horoskopy, bogów, więcej i więcej gwiazd,
dróg
ewakuacyjnych.
MMVII.
zostało jedno wspólne wytłumaczenie, najpierw jednak musisz pocałować mnie
na dobranoc. trwamy tyle, co rysowanie cienia - snu, niespełnionej
przepowiedni.
guccilittlepiggy, 17 august 2013
Bubak 'n' Chyl
I
wyjdźmy od tego, że wychodzimy stąd.
w tym mieście nie ma centrum.
wszystkie ulice prowadzą
wzdłuż i dookoła
(ludzi spotykać z samotności i
nieuchronne zderzenia galaktyk na chodnikach). chciałbym
trzymać rękę pod stołem, oszukać cię, że wciąż możemy
przestać być tutaj, a zacząć tam. kolejny motyw
na skórze - wychodzimy stąd.
II
Erec Israel
mityczna Północ. rozpadamy się na kolejne zbliżenia. nagle
trudno dopisać cię do końca. wszystkie przejścia między pokojami,
między domami nasiąknięte światłem,
moja niebyła kochanko. kiedyś pewnie powiedziałabyś
zamknij tę książkę, tę bajkę bez końca i wyjdź,
wypowiedz wojnę snom.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek