guccilittlepiggy, 5 january 2011
hurt will always out
and so say all of us
martwe porusza się w miłosnym rytmie, twarzą w dół
chłodno i delikatnie. pijemy i obrastamy w glony; słowa zasychają
w gardłach. bóg chyba w końcu nam odpuścił
naszą upartą samotność
Matt, dzień skończył się jak nagły wybuch – dlaczego jeszcze
nie czujemy mroku?
nucić i falować
martwe zamyka się w kilku melodiach. wciąż pamiętam, że mieliśmy
imiona, skrawki siebie. a teraz dno
nucić i falować. i pewnie nigdy w proch
przez grube, jasne szkło puste
dryfujące ubranie
____________
guccilittlepiggy, 5 january 2011
nie śpi mi się wypala i smuży
pomyślałbym o nas gdyby jakieś było
(w efekciarskich słowotokach myśli się bardziej)
miałem napisać że mnie już nie kochasz
bo jakoś nam się nie powiedziało ale chyba
ładniej ci w wymilczeniach
poplątały się nam zdrady
to zabawne że twoja ostatnia
była ze mną
już wygięta w okrąg ta love story
war story kilkanaście kroków
w dół po schodach drzwi
bez trzaśnięć wynoszone w workach
resztki potulnie szumią objęcia
serwerów trochę brak tu świstu
i wrzasku dymiących świtów mglistych
barykad fotoreportaże prześlę ci później
guccilittlepiggy, 5 january 2011
jest biel i czerń spopielona w bieli,
szpary między wersami, światło.
to nie do wiary, że królowa śniegu,
że nic
mogło tak szybko do nicości dorosnąć. właśnie dzisiaj,
gdy wyprowadziły się wszystkie historie.
teraz już nikt ci mnie nie opowie.
nawet w chaosie jest jakaś narracja.
a w pustce?
guccilittlepiggy, 10 october 2014
och niebo
ameryko bryło
lewy krańcu
świata skasowane
górne pasmo bujaj się
do migawki niczym
magma basu świeżo spulchniona krwią
pielęgniareczka wyplastrowany ranny pomruk
zbyt długiego oceanu na ultrakrótkie
układne fale i benzynowe świetliki
kładź się jak skłuty balon nieuchronnej symetrii
spływający poza krawędź trup
za trupem płatki w odpływie gorzkie
goździki i bezbolesne gwoździe
dzielony na pół połów na najbliższą wojnę
wystarczy ci mama z plastrem i jodyną
oraz niepokojące luki w opisach dzieciństwa:
retrospektywny ojciec matka i? wzbierająca masa
rozepchniętych piorunem jak pochwa pasteli albo
wypukły kineskop zasilany staroświeckimi mgłami
tłoczący startą prostą nastroszony kombajn
błędnej narracji fałszywa precyzja poklatek
zniekształcający ostatnie słowa
ostrożny kaszel
ostry piasek
kompulsywne omamy
(o mamo! krzyczą napędzani światłem chłopcy)
ta niezupełna tęsknota gdy zaptaszona stacja przesyłowa
trzeszczy mrozem jak sztywną kurtką a we wstecznym
odkłania się rozebrana ziemią głowa
czas drgnął dopiero kiedy przestaliśmy
rosnąć pewnie wybije nam zęby
jeśli przestaniemy się poruszać
niebo ameryko skasowany bezpański
śnie oto twój angaż
guccilittlepiggy, 21 december 2015
przez okno gif z kołującym ptakiem
włączone mrugacze w kolumnie
w roli promieniowania tła
na głos odczytane preteksty
wczorajszy mikrofalowy jazgot którego
nie potrafię już oddać
wciąż rośnie w zestawieniu
z krzyżami w stylu ludowym
zrobiło się tak że zapal wszystkie żarówki
— ciągle trzeba mnie sprowadzać
kto się martwi
skoro zdjęliśmy z siebie wszystko (na zawsze
zespaja nas: i, przełykane słońce)
wszyscyśmy topielcy
sepleni kudłaty dziad
kosmiczny przester
drodzy grupowicze, czy jest pośród nas jakiś fryzjer?
guccilittlepiggy, 17 august 2013
Bubak 'n' Chyl
gdy stanie się bardzo blisko, głowa ma rozmiar słońca.
o czymś trzeba pisać, o czymś trzeba rozmawiać;
śnieg to jasne, zimne dłonie; każdy dom trzeba zbudować samemu,
nie ma dobrych miejsc, każdy dom trzeba kiedyś spalić odchodząc.
wyjdę za ciebie, na pewno wyjdę, moja mantro,
moje zamykanie podwójnych powiek,
wyjdę; tylko rozpal ogień.
zapadłem na kruchą łatwopalność ostatnich liści,
akty rozebranych do czerni ulic
ze strzępami kroków, smoliste żebra pogorzelisk.
przytul się do ścian – białe miękkie opuszki,
żebra jak kraty w oknach. zwężają się wszelkie miejsca;
układam się w tobie ze wszystkim, co się rozpadło; tutaj uschnę.
zima przez otwarte usta wejdzie i nie wyjdzie.
guccilittlepiggy, 20 august 2013
Bubak 'n' Chyl
3.15
lustra opowiadają o nas legendy. gęste i gładkie.
gładkie i ciemne. nad twoim ramieniem
urodził się wielki, błahy już
księżyc.
II.
piłem wódkę. wyszedłem. nie było mnie długo;
leniwa podróż. jak powtórny sen z kobietą - jeszcze
nie rozumiesz, ale dłonie prowadzą do ciepłych miejsc.
a teraz będę cię odtwarzać, nagrywać, odtwarzać, nagrywać -
co było, czy było i jakie było przedtem. to nie są kluczowe miejsca.
mają te swoje wgłębienia, brudne talerze,
I.
pamięć. nie dałem nam miejsca na niebo. różni po nim rysują,
zostawiają tabliczki, horoskopy, bogów, więcej i więcej gwiazd,
dróg
ewakuacyjnych.
MMVII.
zostało jedno wspólne wytłumaczenie, najpierw jednak musisz pocałować mnie
na dobranoc. trwamy tyle, co rysowanie cienia - snu, niespełnionej
przepowiedni.
guccilittlepiggy, 27 february 2013
to miejsce służy do generowania obrazów śni się
pożoga później pogorzelisko — proste następstwa —
bezlistne drzewo po wisielcu maleńki
strach jak zduszony śmiech biegnących chłopców
krzywo piętrząca się cisza wydrążona wieża
ciśnień w drążącym krajobrazie porwana
spirala schodów wiodąca
przez dzieciństwo wciąż drgające nieopodal głuche
radioteleskopy: dziurawa stal mostu wrak przerzucony
przez rzekę wiatr zawsze wiatr od niej
nawołujący rytm torowiska nazbyt wyraźne
granice kolejne miasteczko rozbłysło westchnęło
i umarło — proste następstwa — pierwszy dotyk
prowadzący do nagości i przez nagość
wyprowadzić swoje ciało i opuścić je gdzieś
pośrodku mitycznej pustki która jakoby od zawsze
i rzekomo w każdym multipleksie białych ekranów
łopoczą
nie zwiastują niczego
guccilittlepiggy, 25 february 2013
I. po zdjęciu
chłód i kołyszący się hak
II. przed zdjęciem
złożysz mnie z nieprzystających półtusz
w fałszywe światło oprawisz niczym
najznamienitsi oprawcy choćby
mój dziadek mordujący kocięta sąsiada
czas zbrodni: jesień lepkich robaczywych
śliwek w których przyszedłem
brodzić miejsce: od tamtej chwili
każde niemożliwe narzędzie: tępe
okrucieństwo na jego
zaciętym ryju
III. (tak jest lepiej kotku
nie chcemy byś zdechł z zimna i głodu
w skrzypiącym ogrodzie pozostał
z odgiętym w południk żebrem)
IV. zróbmy to teraz
guccilittlepiggy, 13 november 2015
Taka funkcja: wszystko znika. Pyk. Abstrakcyjny minimalizm. Pewnie stracę
roczny abonament. Po serii zaraźliwych samobójstw
ulga albo film katastroficzny. Z listy wybawień
wykreślić komunikację i bezpieczne wybory. Gniewnie nas teraz wyprószy
na tle starotelewizyjnego nieba. Gdzie Bóg
sroższy? Gdybym mógł opowiadałbym ci tylko
o skuwanym z kałuż świetle. Nie żeby do tej pory nie było takich kawałków. Są
powody żeby czochrać śpiewnie promieniujące błyski. Wykłute
pod kwaśny kolor ścieżki. Już nam lepiej. Alchemia
poprawia przemianę materii. Opisują to
te drobne maczki. Fikuśne zabezpieczenia. Znaki wodne.
Bezkolizyjna rzeka przepuszczana pod kanałem.
I tylko ten tłusty ślad który zostawia
co nie?
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
22 may 2024
Światło i cienieJaga
22 may 2024
Na końcu świataJaga
22 may 2024
Playing ChessSatish Verma
21 may 2024
The TrialSatish Verma
20 may 2024
Za ciepło się ubrałaJaga
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma