30 lipca 2014
Matka
Jeden syn z matką mieszkał we Lwowie.
Drugi pracował w Doniecku.
Dawniej to samo miewali w głowie.
Uczono ich po radziecku.
Jeden przyjeżdżał często do Polski,
gdzie Jarmark był Europa.
Drugi się nosił jak kozak doński.
Ożenił się. Węgiel kopał.
Jeden sztandary nosił niebieskie,
a drugi pomarańczowe,
a czasy były już poradzieckie
i ukraińskie i nowe.
Kto wtedy strzelał? - Nie bardzo wiedzą.
Mówią - zielone ludziki.
Obaj w podobnych dziś czołgach siedzą
i inne wznoszą okrzyki.
Obaj strzelają. Modlą się - Boże!
Spraw, żebym nie trafił w brata!
Nie zawsze pocisk poleci w niebo.
Świat niebem tym przestał latać.
Jest znacznie groźniej. Jest dużo gorzej.
Matka się chwyta za głowę.
Powtarza w koło - Boże! Mój Boże!
Żyje Donieckiem i Lwowem.
Nie pojmie tego i nie zrozumie,
kto zrobił z synów żołnierzy?
Tylko - Mój Boże! - wykrzyczeć umie
i w boską opiekę wierzy.
13 stycznia 2025
zimowy deserjeśli tylko
13 stycznia 2025
na dwa pasam53
13 stycznia 2025
przebudzeniajeśli tylko
12 stycznia 2025
Gorącavioletta
12 stycznia 2025
1201wiesiek
12 stycznia 2025
Zimą też cię kochamsam53
11 stycznia 2025
pola morficzneAS
11 stycznia 2025
Metasam53
11 stycznia 2025
wiersz tęsknotyYaro
11 stycznia 2025
11,01wiesiek