11 października 2013
Niedzielny bal dobroczynny
Nie denerwują się wcale.
Pretensje odeszły i żal.
Już wiedzą nie będzie tak stale.
W niedzielę zaczyna się bal.
Ucichły apele zuchwałe,
a żarty przechodzą na palcach.
Przed nami widoki wspaniałe.
Zaproszą nas wszystkich do walca.
A jeśli orkiestra zawiedzie.
Zwycięży decyzja monarsza.
Nie będzie jeszcze po obiedzie
Kto inny zagra tutaj marsza.
Ostatnie przymiarki przed balem.
Makijaż, uśmieszek i szal.
A może czerwone korale?
Warszawka wyrusza na bal.
Walc może być nawet kulawy
i jeden z końcowych, ostatni.
Odlecą sło(w)iki z Warszawy
do krajów zamorskich i bratnich.
Tam jeszcze tańcują z euro,
lecz zobra przebija lambadę.
Odchodzić też trzeba z kulturą.
Zostaję i nigdzie nie jadę.
Na bal jednak wybrać się muszę
i w parkiet postukać lakierkiem.
Uchwycić choć szansy koniuszek.
Pochwycić nadziei iskierkę.
19 maja 2025
sam53
18 maja 2025
Marcin Olszewski
18 maja 2025
violetta
17 maja 2025
dobrosław77
17 maja 2025
violetta
16 maja 2025
sam53
16 maja 2025
Toya
15 maja 2025
sam53
15 maja 2025
Bezka
15 maja 2025
violetta