12 września 2014
ruletka kacyków! projekt deja vu! (rozdział siódmy)
Rozdział VII
Wracałem do stolika, obserwując reakcje widzów i rozmówczyni. Widać udawane
niezainteresowanie; choć to oni czekali w napięciu jak się zachowam.
- o pech! zobacz spadło niechcący; trzeba podnieść, szkoda żeby się zmarnowało! ... udawała
że się nic nie stało takiego i dorzuciła uśmiech
- nie trzeba! aż tak się nie zmarnowało; to był dar serca, ja się zachowałem kulturalnie
i zgodnie z prawdą; za to otrzymałem ten deser ... roześmiałem się w tym momencie ... a skoro
spadł niechcący na ziemie to znak że nie mi pisany a jakimś zwierzątkom! .. szukałem jeszcze
ciekawego spożytkowania odpadów żywnościowych i dodałem ... na pewno w kuchni mają
oddzielny pojemnik na odpady żywnościowe i można to przeznaczyć na kompost .. uśmiech
teraz ja sprzedałem
- tak! .. nie w smak jej była moja odpowiedź i zachowanie.
Czyżby oczekiwała innego zachowania? no to trudno. Podałem jeszcze kelnerce jako
nie nadające się do spożycia, bo upadło na ziemie. Przypomniało mi się w tym momencie
jak często w czasach biedy, kacyki i bogaci lubili rzucać jedzenie na ziemie jako
formę upokorzenia i poniżenia; zostawiając dla niższych stanów społecznych.
Biedny, głodny kilka razy w życiu przekonałem się o tym i zaraz skojarzyłem o co jej chodziło.
Wspomnienia, kryzys lat 80-tych, głód, strach, ciągłe upokorzenie ... śmierć Taty i rywalizacja z mendami.
Prawo sponsora - chcesz należeć do grupy i społeczeństwa to musisz albo się dorzucić
pieniędzmi albo wykonać rozkaz sponsora (najczęściej coś upokarzającego).
- o czym myślisz? .. spytała
- wspomnienia! w latach 80-tych był straszny kryzys, bieda, jako półsierota nie miałem szans
ekonomicznych. Po wiochach rządziły bogate sekty i organizacje przestępcze; jak się
nie podporządkowałeś hierarchii i ich zasadom to cię odrzucali społecznie. Prawo sponsora
było w tamtych czasach brutalne i skuteczne; eliminowało ludzi i dusiło w zarodku.
- opowiedz coś o tym? .. ciągnęła
- w tamtym regionie jest sieć ”uzdrowisk”, wiocha K. i G. były zalążkiem prostytucji i prawa
sponsora i handlu narkotykami. Bawili się i żyli tylko ci co ulegli ich prowokacjom i szantażowi.
Odmówiłeś alfonsowi to miałeś przechlapane. Zostawało pobocze i praca fizyczna i zagryzanie
zębów bo życie nie dla sierot.
- to jak żyłeś? ..ironizowała
- nie żyłem; sieroty wegetują; nie chodziłem na imprezy, dorabiałem czasem na wagonach
czy po budowach jako pomocnik. To na przetrwanie było. Ale i upokorzenie było.
Zawsze szydzili i pytali: a kim jest twój ojciec? i się śmiali. Tam to była podstawa układów
społecznych, koneksje rodzinne. Ja ich nie miałem, dlatego ta misja religijna i wystawienie
handlarzom narkotykami i ludźmi. Jeden z alfonsów-bossów wprost szydził że robią usługi
dla urzędników i ja będę zapłatą i tak mam uszkodzone kręgi, to mnie nie szkoda .. mówiąc
to przypominałem sobie tamtych z sekty co jeździli w ten region i szykowali to szyderstwo
ze mnie i postanowiłem coś sprawdzić ... masz pozdrowienia od Marii K. jeździła tu na delegacje przed lat ... ironizowałem, blefowałem i czekałem na reakcje
- jaka Maria? nie znam żadnej ... zaprzeczała tylko ustami .. opowiedz mi o niej?
- była tu kilka lat w ramach sekty i próby czasu ponad trzy lata; kazała was pozdrowić to
pozdrawiam .. dodałem od niechcenia i przeprosiłem bo muszę do toalety, uszkodzone kręgi,
stres, i posiłek i niestety. Wstałem i ruszyłem.
Wracałem a już przy stoliku coś się działo, kacyk stał niedaleko naszego stolika i z nią
rozmawiał; na mój widok, podniósł głos i udał zdenerwowanego i obrażonego. Gdy byłem
już blisko od razu do mnie wypalił słowami w moim ojczystym z jego akcentem.
- Twoja kobieta mnie obraża, żądam przeprosin i satysfakcji ... mówiąc to wyraźnie szykował
się na konfrontacje.
Zaraz się przypomniało mi kilka potyczek z kacykami z młodości. Atakowali zawsze
pierwsi nie uprzedzając i bez zdania racji. Tak by osłabić przeciwnika i potem tylko dokopać.
No to od razu spojrzałem na jego ochroniarza i by mu umożliwić ich ulubiony jeden z ciosów,
starałem się idąc do niego odpowiednio stanąć.
Ten od razu ruszył ręką zgodnie z tradycja i szkołą kopania słabszych. Pomimo inwalidztwa
bez problemu już wcześniej tak stawiałem nogi by korpusem zrobić unik, a jego ręka
wylądowała pod moim łokciem. Wystarczyło przytrzymać i .... tylko rzut okiem, oparł ciężar
na jednej nodze; kopnięcie w okolice kolana wystarczyło. Gdy poczułem szarpnięcie gdy jego
ręka szukała oparcia a ciało bezwładnie upadało. Wystarczyło puścić i delikwent układał się
grzecznie między stolikami, a ja zrobiłem dwa kroki w bok by między mną a jego obstawa
znalazło się krzesło. Tak jak się spodziewałem, była gotowa do akcji i wyszkolona. Mogłem
liczyć na łut szczęścia i się przytrafił. Zbyt energiczne ruszenie i potknęła się na krześle.
Rzadki traf; fajne, bitne laski lecą na takich jak ja, wow. Poczułem się przez chwilę dumnie, ale i
analizowałem sytuacje. Szkoda jej było, jak upadnie to tak niefortunnie że się połamie i tylko
krzywdy narobi. Wszędzie pełno kantów przy stolikach i krzesłach.
Postanowiłem jej pomóc, złapać ją wpół i odrzucić lekko w górę tak by
upadając mogła stanąć na nogi między stolikami. Sekundy nie trwają wiecznie, to i rekcja
musi być szybka. Jedną ręką wsunąłem pod jej ramię by jej ciało złapało oparcie. Drugą
skierowałem do jej bioder by pchnąć ją w odpowiednim kierunku.
Znów przebiegła jeszcze myśl, ciekawe jakie ma pośladki? jędrne? ciepłe.
Moja dłoń tam była ... i ... i ... i ..
co z tego. Poczułem coś zimnego w dłoni, kształt i reszta stawiały sprawę jasno, nie ma czasu
na przyjemności. Trzeba korzystać z okazji i walczyć. Pchnąłem ją zgodnie z planem, pozostawiając
sobie w dłoni kolta - nie ta przyjemność, ale satysfakcja jest. Los się uśmiechnął.
Tak jak przewidziałem; bodygardka z wielką klasą lądowała na dwóch nogach gotowa
do dalszej walki a i kacyk już się podnosił z miną? określiłbym to zabił by mnie wzrokiem i
słowem i to jednym. Ubiegłem ich oboje:
- stop! spokój! bo strzelam .. wykrzyknąłem mierzących w nich
Cisza, tysiące myśli co teraz! dlaczego nie ma policji? co tu jest grane? przypomniało
mi się jak tamci się chwalili że oni nie interweniują w sekty rozgrywkach. Czyli są, ale im
nie wolno do nich podchodzić. Przypomniało mi się o kacykach: satysfakcja, ryzyko
oni to uwielbiają. Momentalnie powiedziałem
- ok! chcesz satysfakcji? to chce waszą ruletkę kacyków! ja przystawiam kolta z jednym
nabojem do skroni; Twoja liczy do trzech i naciskam spust .. albo ja ponoszę karę i umieram
honorowo .. albo ty honorowo się zachowujesz i przepraszasz kobietę co jest ze mną i ludzi
za te aferę.
- nie zrobisz tego! .. ryknął śmiechem, jego gniew i chęć walki ze mną zamieniała się
w twarz pełną adrenaliny i ciekawości, czy faktycznie to zrobię
- dojesz słowo honoru? .. stawiałem ostro pytanie
- dobra, daje ... zrób to .. stawał się niesamowicie pewny siebie .. ale jak wymiękniesz
i nie naciśniesz spustu .. to i ona i ty jesteście moi! .. jeszcze szyderczo dorzucił
- dobrze .. tu ja się uśmiechnąłem .. niedoczekanie Twoje, pomyślałem!
Z spokojem wyciągnąłem z bębenka naboje zostawiając jeden. Pokazałem to i jemu i jej
i ze spokojem przygotowałem się. Jeszcze przeżegnałem się (odruchowo lewą ręką, pewnie
i tak nikt nie zauważy, a ja tylko pomyślałem o Jezusie i przeprosiłem w myśli) i powiedziałem
do jego bodygardki:
- licz! do trzech! .. starałem się słowu nadać łagodny spokojny ton
Spojrzeli na siebie jeszcze, potem na mnie i ... Usłyszałem:
- jeden
- dwa
..... cdn ...
19 listopada 2024
1911wiesiek
19 listopada 2024
Jeden mostJaga
19 listopada 2024
Świat za oknemMarek Gajowniczek
19 listopada 2024
0011.
19 listopada 2024
SzybciejYaro
19 listopada 2024
0010.
19 listopada 2024
0009.
19 listopada 2024
0008.
19 listopada 2024
2. Czasami nie pamiętam,Belamonte/Senograsta
18 listopada 2024
ze wspomnień: co by byłosam53