
gabriel 123, 23 marca 2021
dotknąć chciałem nieba
ale nie zeszło
wstąpiło zwątpienie
po kościach się rozeszło
bliżej było do piekła
a choćby za rogiem
poszedłem po rozum
do głowy
no i przystałem
z Bogiem
teraz jestem w niebie
mnie łąki pokazuje
wiara jakże piękna
człowieka nie zdołuje
Arsis, 22 marca 2021
Nie mogę chodzić, nie mogę się ruszyć.
Spoglądam długo przez pękniętą szybę
zamkniętego okna.
I czekam, aż wstrząśnie mną znowu potworny ból,
i czekam, aż…
Zimny wiatr rozwiewa rdzawe liście,
śmiertelny pył.
Czuję, że ktoś za mną stoi.
Kto?
Kto kładzie mi z taką czułością dłoń
na ramieniu?
Kto tak czule szepcze mi do ucha?
A porusza się w takiej ciszy,
jak tylko może się poruszać anioł,
co spłynął właśnie z nieba.
Jawa to —
czy sen?
Czy to tylko dosięga mnie wiatr,
co wciska się przez pękniętą szybę,
pęknięty mur?
Falują pajęczyny,
wirują drobinki kurzu.
Całkowita cisza,
a w tej ciszy — nagłe skrzypnięcie podłogi.
To matka stanęła obok
z oczami pełnymi łez.
Mamo, czy widziałaś tego anioła?
Przed chwilą tu był…
Znowu spoglądam przez pękniętą szybę
zamkniętego okna.
Dlaczego wciąż płoną chmury,
a potem —
stają się czarne jak noc,
jak śmierć?
Dlaczego wszystko jest tak przerażająco puste?
(Włodzimierz Zastawniak)
***
https://www.youtube.com/watch?v=mDu945ptEgs
Krzysztof Bencal (Benon Punicki), 22 marca 2021
"przydałoby się ożywienie, odbicie, poszukiwanie"
Karol Maliszewski
Pan Bóg żuł kondomy. Śnieg był drobny niczym złodziej...
Dzisiaj, w dniu swych trzydziestych ósmych urodzin, stawiam
na jakość: nie słucham niczyich życzeń. Mówiąc, że
chlam tylko z jubilatem, jestem fair – świętowania,
co trwało wczoraj i będzie trwać jutro, nie stwierdzisz
raczej. Niedawno poznałem znowu nieboraka.
Kto go ożywi, gdy odbije się od krawędzi
dachu i znajdzie sens podczas krótkiego spadania?
Lubię zapominać nieznanych mi jeszcze ludzi
i, patrząc z mostu na przejeżdżające pociągi,
wybierać się (wybieram spośród własnych „ty”) jak sęp
za pole bitwy. Diabełek miele ciągle w buzi
skarpetki, lecz błądzą grzybobrania amatorzy.
Darmowe zupki grzybowe wydają w Oławie.
18-22 marca 2021
Pavlokox, 21 marca 2021
Kiedy byłem w ostatniej klasie podstawówki,
Popełniłem błąd i zaznałem jego skutki.
W szkole był chłopak niepełnosprawny psychicznie.
Innymi słowy, nie zawsze myślał logicznie.
Miał na imię Adrian i chciał zostać prezydentem,
Lecz perspektywy miał w rzeczywistości smętne.
Matka nie zgadzała się na szkołę specjalną,
Co też sprawiało mu rzeczywistość koszmarną.
Wielu innych uczniów się na nim wyżywało.
Mi zachowywać się tak nigdy nie przystało,
Acz jeden feralny raz zażartować chciałem
I na korytarzu plecak mu odebrałem.
Adrian czym prędzej chwycił plecak, by go wyrwać.
Wtedy tkanina tornistra zaczęła pękać.
Materiał rozerwał się ciut powyżej zamka.
W tamtym momencie zapadła nade mną klamka.
Lecz zniszczenia plecaka na celu nie miałem.
Za wszelką cenę, jak w "Dark", cofnąć czas pragnąłem.
Nawet jeśli, przyszłość była już określona.
Z wnętrzności tornistra ziała dziura ogromna.
Przez tą sytuację zapadł na mnie strach blady.
Jak mam wytłumaczyć przyczyny tej szkarady?
Rzekłem Adrianowi, by nie mówił nikomu
I koledze, co obserwował po kryjomu.
Nazajutrz już o wpół do ósmej byłem w szkole.
Już zapomniałem o plecaku i matole.
Stanąłem przy płocie razem z moim kolegą
I dłuższą chwilę rozprawialiśmy nad Tibią.
Wtem spostrzegłem Adriana oraz matkę jego.
Dopadło mnie wspomnienie czynu haniebnego.
Adrian targał na plecach swój stary tornister,
A mi spodnie zmieniły się w pełen kanister.
"Co ty kurwa wczoraj zrobiłeś Adrianowi?" -
Wykrzyknęła matka ku mojemu strachowi
I rozerwanym plecakiem zaczęła machać.
Nie pozostało mi nic, tylko się rozpłakać.
Dalej płakałem, kiedy poszliśmy na lekcje.
Matka Adriana przyszła, by zgłosić obiekcje.
Zaklinałem się, że nic złego nie zrobiłem
I w geście desperacji krzesło przewróciłem!
Wydawało się, że wszyscy mi uwierzyli,
Lecz już na przerwie szkolne kamery sprawdzili.
Monitoring korytarza zarejestrował
Moment, gdy materiał plecaka się rozerwał.
Potem jeszcze kumpel pogrążył moją hańbę,
Tłumacząc się, że przecież tylko mówi prawdę.
Nader szybko nadszedł dzień zebrań z rodzicami.
Szkolny parking zapełnił się samochodami.
Moi wybrali się wspólnie i sam zostałem,
A w czasie ich absencji się masturbowałem.
Cóż mi zostało innego, a czasu krocie.
Serce zabiło znów mocniej przy ich powrocie.
Zapytałem taty, gdzie mama się podziała.
On na to odparł, że po plecak pojechała...
Nie wiedząc, co począć, wróciłem przed komputer.
Nagle spostrzegłem, że ojciec wyłączył router.
Wpadł do pokoju i odpiął z listwy peceta.
W tym momencie poszła się jebać w grze rozgrywka.
Moja postać w Tibii na serwerze została.
Przez najbliższą godzinę wpierdol dostawała.
Ojciec rzekł: "Na ciebie jest tylko jeden sposób.
Poczekamy jeszcze tylko na matki powrót."
Kazał pójść do szafy i wybrać pas pod lanie.
Mogłem wziąć dowolny - wszystkie były te same.
Położyłem się poprzez kanapy oparcie
I w jej materiał z ekoskóry wbiłem kłykcie.
Zsunąłem do kolan spodenki oraz majtki,
Aby odsłonić przed ojcem gołe pośladki.
Położył poduszkę, bym mógł bardziej się wypiąć.
Chwilę jeszcze myślał, czy by mnie czymś nie przypiąć.
Nie myślał o innych wychowania sposobach.
Gdy byłem ready, położyłem pas na biodrach.
A dostać miałem dokładnie trzydzieści razów.
Oto cena plecaka w jednym z Leader Price'ów.
Była to podróbka z szyldem "Toni Hilfinger".
Konserwatywny dom pochwaliłby Ratzinger.
Modliłem się wtem słowami:
"Wierzę w Ciebie, Boże żywy,
W Polsce jedyny, prawdziwy.
Proszę, by już nie pił tata.
Więcej nie dotknę siusiaka."
Głośne plaśnięcia słychać było w całym domu.
Sąsiedzi nigdy nie powiedzieli nikomu.
Bywało, że ojciec sięgał po dyscyplinę.
Uderzenia były ciche, a pręgi sine.
Ponadto, znacznie głębiej wrzynała się w skórę.
Trudno było wtedy walczyć z potwornym bólem.
Ojca nie wzruszało, że jego syna boli,
A matka cicho nuciła "Codzienność" Goyi.
Potem zapytała, czy może też spróbować
I drugą dziesiątkę zaczęła aplikować.
Tandetny plecak sprowadził mnie na manowce,
A razy pasem po tyłku były stanowcze.
Zacisnąłem zęby i nie krzyczeć się starałem.
Aby łatwiej znieść ból, nóżkami też skręcałem.
Jednak pieczenie było coraz bardziej intensywne.
Wbrew woli, zacząłem wydawać jęki liczne,
Które stopniowo przeszły w ciągły krzyk oraz płacz.
Czułem, jakby do tyłka dobrał mi się żarłacz.
Trzaski i krzyki zmieniły się w żwawy dialog.
Lanie i szlabany tworzyły kar katalog.
Każde smagnięcie zostawiało palący ślad.
Gdyby ktoś mnie później wymasował, byłbym rad.
Spuchnięte pośladki paliły ogniem żywym.
"Następnym razem dostaniesz biczem prawdziwym." -
Rzekł ojciec, skąd miałby go wziąć nie wyjawiając
I udał się w stronę drzwi, spodnie poprawiając.
"Następnym razem wejdź do szafy powąchać pas.
Poczujesz smród bólu, to odechce ci się w czas".
Nim wyszedł z pokoju, jeszcze kopnął mnie w dupę
Oraz rzekł, że nie stać ich było na aborcję.
Z widoczną erekcją udał się do sypialni,
Gdzie czekała już matka - byli kuriozalni.
Po dłuższej chwili, odkąd skończyło się lanie,
Czułem ciepło oraz przyjemne pulsowanie.
Zamknąłem się w łazience, by obejrzeć ślady.
Sine pręgi miały charakter ciastowaty.
Przez tydzień mieniły się kolorami zorzy.
Nie ma chuja we wsi, jak mój tatuś batoży.
Szkoda, że nikt z tych, co w szatni tłukli Adriana,
Nie dostał, tak jak ja, na gołą skórę lania.
Musiałem dać mu plecak przy kolegów masie,
A także pocałować go przy całej klasie!
Tak kazała pedagog, choć trwała pandemia.
Ze wstydu marzyłem, by zapaść się w podziemia!
Później, w szatni Adrian obrywał rutynowo.
Wzięto mu rzeczy i kopano wyczynowo.
Mimo, że moja szczęka została złamana,
Postanowiłem stanąć w obronie Adriana.
Poleciłbym więc lanie każdemu rodzicowi,
Bo najlepiej uczy to, co po prostu boli.
sam53, 20 marca 2021
zatańczmy tango - myśl gotowa
pochwycić zaraz cię w objęcia
przycisnąć kibić - rytm swój podać
z tobą w ramionach trwać - nie przestać
niechaj w bliskości serc odżyje
rozkosz okryta dziwną magią
gdy mnie przy tobie - tobie przy mnie
nawet i gwiazdy nie chcą gasnąć
zróbmy ku sobie krok dwa proszę
intymność w tangu jakże kusi
przetańczmy wieczór - całą wiosnę
kochać też miałaś mnie nauczyć
Andrzej Talarek, 19 marca 2021
Wielkanoc Jana Sebastiana (Erbarme dich)
….jemu wiele zawdzięczam. No i wielkim chmurom.
I wielkim rzekom. I piersiom twoim, Naturo.
KI Gałczyński: Wielkanoc Jana Sebastiana Bacha
Umarł książę Leopold. Z Pasji mu oddałem
Najpiękniejsze fragmenty na pogrzeb marcowy
Teraz znowu poskładać wszystko muszę w całość,
Przygotować śpiewaków, orkiestry i chóry.
A czasu na to wszystko zostało tak mało
I Anna Magdalena cierpi na ból głowy.
Trzeba mi o nią zadbać, dzieci już dwanaście
Wychowuje, tak swoje, jak Marii, jednako,
Często smutna, choć przecież taka młoda jeszcze.
Gdy śpiewa swym sopranem mym kosom i szpakom,
Jej piersi tak falują, że głosu nie słyszę.
A Bóg nam nie pozwala o sprośnościach myśleć.
Jej piersi. Jeszcze młode, piękne jak Natura
Z dnia szóstego Stworzenia, godne pożądania
I jej ciało, którego pragnę nazbyt często.
W nim rozkosz jak muzyka. Aria przebłagania?
Kocham i Boga mego obrażam oczami
Pożądliwymi swymi i członkami memi.
Więc Zmiłuj się nade mną, Mój Boże, łaskawy
Poprzez wzgląd na łzy moje, którymi przepraszam
Spójrz tutaj, gdzie pożądam, chociaż mi nie wolno,
Więc serce me i oczy same gorzko płaczą.
Muzyka najwspanialsza ku Tobie popłynie
Kastrat ci ją wyśpiewa w Twej męki godzinie.
Jan Sebastian Bach spłodził z dwiema żonami dwadzieścioro dzieci. Lubił też wino i dobre jedzenie.
Komisarz, 18 marca 2021
Czasem zostaje ktoś w pamięci,
kto przypomina nam o sobie,
wtedy się czuje, że gołębie
serce w nas rozum chce uśmiercić.
Bo w życiu sercem i rozumem
kierować można się nauczyć -
naraz; oddzielnie tylko głuchym
kamieniem stawać się w zadumie.
To co w nas bije wszyscy wiemy.
Lecz - kiedy wpada już do głowy,
podpowiadając nam - to niemy
głos, który nie chce się wydobyć,
by odpowiedzią rozpromienić
dzielących się po drugiej stronie.
Arsis, 18 marca 2021
(mojej śp. mamie)
… rozciąga się przede mną ― nieprzenikniona otchłań…
…
Stoję na samym brzegu…
…
… usypujące się kamienie… ―
Wpadają z pluskiem
― do szumiącej rzeki…
…
… gdzieś… ― tam…
Szalejąca nicość
pokazuje swoją
― straszliwą potęgę…
Wirują
szare
― obłoki…
… skłębione widziadła dojmującej pustki…
…
Nie umiem
pokonać
― strachu…
… ogromu ciszy…
…
… porwała ciebie fala mroku… pojmała…
I już ― nie wypuściła
― ze skostniałego uścisku…
…
… mówią, że tam jest wieczny spokój pięknego lata…
…
… być może…
Być może…
…
… być może…
(Włodzimierz Zastawniak, 2021-03-18)
Toya, 17 marca 2021
z wieczornej ciszy uszczknę odrobinę rosy
do przemywania oczu
z zakrzepłych obrazów wyrastają ciernie
tyle ich bierzesz do snu
zapobiegliwi próbują je zapić
myśląc że rozcieńczone
nie będą się układały w plamy na słońcu
skąd na pewno nie widać jak starasz się nie zasnąć
podczas jednej z wielu burz
sosna oparła się o mój dom niczym poprzeczna belka
którą niosłeś aż skończyła się droga
to nie to drzewo i nie ten ogród
a znój ten sam
ostry zapach strachu i potu
mogłabym znowu przyjść otrzeć ci twarz
tylko zapukaj w ścianę a skrzypną drzwi
zabrzęczy tłum napierający na okno
Yaro, 17 marca 2021
tak brakuje mi ciebie
woda ucieka pomiędzy palcami
deszcz moczy dachy z papy
okna brudne zmoczone parapety
dłonie w kieszeni na bakier tak
odchodzisz dziś
do ołtarza prowadzi cię
dałaś się pojąć
uwierzyłaś w splot słów
utkanych na wietrze
wsłuchany w twój śmiech
w ramionach
nie umiałaś zmieścić czułości
kocham cię gdy pada
tyle zbędnych słów
gdy nie wrócisz
zaciśniętego supła
nie przetnie nikt
prócz prawdy z zakłamanych ust
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2025
dobrosław77
22 listopada 2025
smokjerzy
21 listopada 2025
violetta
21 listopada 2025
tetu
21 listopada 2025
wiesiek
21 listopada 2025
sam53
21 listopada 2025
smokjerzy
21 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
20 listopada 2025
sam53
20 listopada 2025
violetta