
absynt, 7 listopada 2025
dziewczyno z czarno białej fotografii
wydrapana twarz
zamazana data
czy pamiętasz kto je zrobił
dlaczego kawiarnia była pusta
zdziwienie
barman i napruty muzyk
rozlana kawa
nastały dni głodu
wielkiego pragnienia by latać
ujrzeć świat bez ubrania
bezwstydnie rozwarty
spacer w chmurach przekreślił upadek
połamane skrzydła
strzykawka
dawka adrenaliny by otworzyć oczy
zbyt blisko słońca
nagość i ból
nie rozumiałaś spełnienia czołganiem
mówiłem zaczekaj
urok tropikalnej nocy zgaśnie jak przepalone klisze
pozostaną rozerwane więzy
szkielety
ławice świec zanurzone w ciszy
sam53, 6 listopada 2025
nie opowiadaj mi o kobietach których nie kochałeś
nigdy nie wymażesz ich z pamięci
szczególnie teraz kiedy wspomnienia nabierają znaczenia
a ty wmawiasz je sobie omijając przedawnione kompleksy
nie wszystkie kobiety musiały być Sophie Loren czy Brigitte Bardot
nie wszystkie lądowały w twoim łóżku w akademiku
niektóre dobrze wychowane trzeba było najpierw zaprosić
na herbatę wino a czasami kupić bilety do kina
czy wszystko co najlepsze kończyło się w Gdańsku
o młodzieńczym okresie życia można by było napisać książkę
trudno z perspektywy tylu lat oceniać to co stanowiło sens życia
nawet teraz kiedy zwolniłeś i nie chce ci się jadąc autem
wyprzedzić choćby rowerzystów
wiem wiem dwa razy patrzysz na światła czy zielone jest zielonym
i ciągle oglądasz się za siebie czy przypadkiem
nie ciągnie się za tobą jakiś niedokończony wiersz
sny są bezpieczne - masz w nich te swoje dwadzieścia trzy
Belamonte/Senograsta, 6 listopada 2025
Czy człowiek jest chory cały czy tylko jego część?
dni to koszmary
a noce to czarna rzeczywistość
zapładniająca gnicie trupa
cisza piasku bez zmysłów
podróż przez warstwy ziemi
krople zagubienia w księdze ciszy
w ciele
w grzmiącym po nocach bębnie
w słomianym dotyku kapelusza
w ognistym ryku tygrysa
Te same choroby co nam
sączą z oczu gwiazd truciznę tysiąca
krew błyska nożem –
w strumieniach ludzi szuka spokoju
pękająca skórka dojrzałego uczucia
O świcie zbudzę się znów w niespokojnym nurcie
nie widać końca świata i bliskości świata
niewidzialna dłoń przeznaczenia wyciąga się po nas
spotkamy się w prześwicie jedwabnej tkaniny.
sam53, 5 listopada 2025
już w listopadzie śniły mi się święta
choinka w świecidełkach prezenty
nie wiem czy nie za wcześnie
o tej porze zawsze kładłaś mi nogę na biodrze
ja odgarniałem z twoich ramion pachnące rumiankiem włosy
nagość oddychała pełną piersią
te chwile zapadły mi mocno w pamięć
brałem ciebie w środku nocy często nad ranem
półsenną wilgotną drżącą z pożądania
wydawałaś się nienasyconą kocicą
skrzydlatym Aniołem a nawet boską wszetecznicą
gotową bronić nas przed księżycowym światłem
rankiem w kawie pływały pocałunki
a ty z uśmiechem układałaś rogaliki na talerzu
nie musiałem zamykać oczu i liczyć do trzech
zanim pomyślałem
znów byłaś w łóżku
sam53, 5 listopada 2025
kiedy wieczorem gaszę światło
marzę że zaraz przylgniesz językiem do moich ust
biodrami zgasisz pożądanie
zrzucimy kołdrę na podłogę
i opowiesz mi siebie tak intymnie jak nigdy dotąd
lubię twoją dojrzałość
za ileś lat przeczytasz o naszym seksie wiersz
erotyk
kiedy na samo wspomnienie orgazmu
ogarniał nas anatomiczny śmiech
pocałuj w usta
ajw, 5 listopada 2025
w torebce
melancholia
i rękawiczki z babiego lata
tęsknota
dźwięczy w uszach
jak krople deszczu
pełne drżenia
mgłą nawilżam rzęsy
skupione na niemruganiu
na gałęziach zawieszam
myśli w pół słowa
a inne
szeleszczą pod butami
jak wszystkie nienapisane listy
_______
Yaro, 5 listopada 2025
jesteś jakaś dziwna
mokre prześcieradło
Bóg nie będzie ptaków karmił
spojrzał czysto na rzeczywistość
serce przebite strzałą
kurwa krew na koszulce wycieram
wylewa się z tętnic
księżyc zmęczony wszystko mu zwisa
niebo usiane meteorami
kometa leniwa ogon stoi
kryzys jak zawsze wśród biednych dzielnic
rząd upada razem z biurami podróży
drzwiami ktoś trzaśnie
nigdy nie po umieramy
Belamonte/Senograsta, 5 listopada 2025
płaczace liście, śpiewajace włosy, smutne zachody słońca, głodne kiszki, mrowiące krocza, wymiana gazowa, wodna i uczuciowa,
Belamonte, jakie piękne stwórcze imię, pobiegnijmy razem aleją ze snu, otul mnie włosami prakobieto.
zależność to człowieczeństwo, od dąsów, od zdrowia, od pogody, zdrowie i choroba, niepewność jutra.
prawie cali zanurzeni w matce, tęskniący, płaczący.
dojdźmy razem do naszej wspólnej planety w twoim łonie, do dziecka, nowej odsłony naszego życia, twojego, mojego, jego...
rozpuść swoje włosy dla mnie, rano mi stoi.
sam53, 4 listopada 2025
wszędzie smród i dym
szczury wyszły na ulicę
tak jak mówiłaś najpierw kończy się powietrze
kiedy wyłączą prąd skończy się chleb
piwnica staje się mało bezpieczna
.
znów niebo dotknęło czubków drzew
w chmurach zatrzepotały dzikie wrony
mówiłaś że kiedy skończy się woda
szczury zajrzą nam w oczy
i to nie będzie miłość
Yaro, 4 listopada 2025
walcz do ostatnich sił
prosząc o skrzydła anioła
pędź z szumem wiatru
prosząc o ostatnie spotkanie
kiedyś ktoś zapytał mnie o ciebie
odpowiedziałem
- nie wiem jak jest w niebie
nie mieszkasz tutaj
myślami błądząc obok ciebie
szukam miejsca i pocałunków
potrafię kochać
wyobrazić sobie postać
która ściska moją dłoń
szept wiatru słońce deszcz
dreszcze widzę cię daleko
biegnijmy w ten sen
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
11 listopada 2025
normalny1989
11 listopada 2025
sam53
11 listopada 2025
wiesiek
11 listopada 2025
Weronika
11 listopada 2025
AS
10 listopada 2025
sam53
10 listopada 2025
wiesiek
10 listopada 2025
Toya
10 listopada 2025
ajw
10 listopada 2025
sam53