Belamonte/Senograsta, 29 lipca 2025
Żurawie
2024.
Ostre dzioby żurawi
zraniły Jezusa wiszącego na krzyżu.
Czy widzisz to ciało pocięte?
Ich głosy są połączeniem tajemniczego
plemienia przez połacie czasoprzestrzeni.
U wrót lasu obrzędy, wśród picia
kopulacji jedzenia, tak samo
widział je przodek, któremu opaska
biodrowa przesunęła się na oczy.
Byle dalej, byle dalej od oczu ludzkich
klatki.
Młody żuraw nie szukał samic i samców.
To w końcu mieszkań nie nauczył
się umeblowywać, aż w końcu
powróciły natręctwa, objawy wypartej
seksualności. Ciała nie wyleczył,
świata nie zdobył. Do świata
wyśnionych żurawi nie dołączył.
Natręctwa powróciły. Ostroga ostatnia,
aby się zmienił, wyszedł poza świat
marzeń, oczekiwania, utraty więzi.
I zrobi to kiedyś, kiedyś zacznie
uprawiać seks, ale nie będzie czerwony.
Co mu zostało zabronione, czego by sam
sobie nie zabronił?
Rozpieprzyć, nie ruszać. Ani, ani -
ewoluować. Trzecia droga, Jezu,
Hołownia. Będzie artystą z Montmartre,
z francuskich kafejek, francuskim
outsiderem. „Nasza historia” - chce się
z panem pieprzyć, bo ma ładną twarz,
bo wino wiatru krąży we krwi.
Belamonte/Senograsta, 29 lipca 2025
z tomu Odwaga na pstrym koniu jeździ
Bobry mądre
Żurawie za lasem lądujące Nad lasem kołujące
klangor do czegoś nawołujący
spotkania się i założenia smoczego plemienia?
Krowy łaskawe, ciekawskie, myślące
zmieniające poglądy ale łagodne
gdy muczą budzi się Chłopiec z morza
i wraca do podziemnej wioski
zasypanej naszą wioską
wynurza się pąk z rzek drzew
chłopiec ten to ty, to ciebie malował Pan malarz
- mówi tata - chyba był tam nad rzeką ze sztalugami
kiedy pozowałem do tego portretu nie wiem
ale ponoć to mój portret
dżinizm mówi że różnica między szczególnością a ogólnością
jest względna a nie absolutna
więc Chłopiec w słomkowym kapeluszu od tej pory dawnej
to ja do tej pory
bobry mądre, łaskawe krowy, mściwe psy, wielkoduszne wilki
węże zimni, nosiciele wyższej idei i wszystkie one
pozamieniane cechami, czyli poszczególne wyjątkowe ja
skowronek chyba dostał zawału, spadł jak kamień
Czy to się zdarza?
zawał serca u ptaszka w dzień mądrych bobrów pochowanych
i żurawi szykujących się do obrzędu drogi krzyżowej
albo rozpalenia ognia pod żeremiem
smoczy ludzie, waleczni budowniczowie, niełaskawi
białe bestie czyhające z igłami i pastylkami na nas
w pobliżu zlotu żurawi jest dom dziewięćdziesięcioletniej kobiety
której ostatnio się pogorszyło, ale do szpitala nie chciała pojechać
choć lekarz proponował
przyszedł więc ksiądz, poświęcił, ale jej się polepszyło na wiosnę
bo lepiej umrzeć w domu - jak to powiedział mi, że ona powiedziała -
rozmówca sąsiad dziś w porze biegania
Łukasz Radwaniak, 28 lipca 2025
Czapka, lizak, dwa cukierki
nie ma tylko bombonierki.
Jadę sobie na luzaku,
droga prosta, nie ma strachu.
Za drzewami stali,
ŻYCIE mi zabrali,
bo czynności stosowali.
Wykonujemy służbowe czynności,
nie mamy złych skłonności.
Jesteście przestępcami,
a my waszymi stróżami.
Jesteście przestępcami,
a my waszymi psami.
Kumple, piwko naprzeciwko,
sklepik stoi tuż przy drodze.
Sokratesi rozmawiają
o marnościach i wartościach.
Szybko jednak zmienią temat
na dyskusję o czynnościach.
Wykonujemy służbowe czynności,
nie mamy złych skłonności.
Jesteście przestępcami,
a my waszymi stróżami.
Jesteście przestępcami,
a my waszymi psami.
Rutynowe czynności
zabierają radości.
Drobiazgowe czynności
odzierają z godności.
Skrupulatne czynności
pozbawiają miłości.
Są czynności, nie ma prawa,
to czynności, nie zabawa.
Są czynności, nie ma ŻYCIA,
będzie za to więcej picia.
Bo czynności,
przez czynności,
bo czynności,
przez czynności...
sam53, 27 lipca 2025
dziś ciepły wieczór księżyc w nowiu
i twoja ręka w mojej dłoni
dotyk przy którym nie czuć głodu
a uśmiech zawsze szczęściem płonie
jak pocałunku pełna słodycz
gorące usta wzięte siłą
szept z twoim "kocham" - jakże głodny
i deszcz wpisany w naszą miłość
przecież nie pada bez powodu
niektóre gwiazdy nocą gasną
gdy jesteś obok nie czuć chłodu
i nawet myśli nie chcą zasnąć
noc dawno wzięła nas w objęcia
cisza znów przeszła w rozszeptanie
ach nie wychodźmy dzisiaj z wiersza
spójrz chyba świta - słońce wstaje
Kreton, 26 lipca 2025
wiatr zawiał; mur liściasty wzruszył
jego szum miarowy zaczarował uszy
w oddali toczy się tłum obłudnych świateł
nie jest taki straszny, gdy księżyc nad światem
żywy jak wschód słońca; choć noc jeszcze w pełni
on chmury maluje, gwiazd pejzaż dopełni
te zaś w harmonii z pieśnią oznak letnich
co wśród traw wybrzmiewa dajej będą świecić
28.08.2024 r.
sam53, 25 lipca 2025
znów duszno parno - będzie burza
jakiś niepokój we mnie wzrasta
wieczorne cienie czas wydłuża
pies chodzi za mną - Azor basta!
rozmowa z wiatrem się nie klei
zmierzch przykrył trawy i mimozy
jesienne myśli wyszły z wierszy
w pierwszych pożółkłych liściach brzozy
mgłą otulony w aureoli
w ramiona nocy zdąża księżyc
wieczór dopala się lipcowy
błyska się w dali - mruczy rzęzi
Bezka, 24 lipca 2025
nawijasz się na mnie
znalazłam twój początek
i koniec
kręcimy się
Belamonte/Senograsta, 24 lipca 2025
wróbelki skaczą, przysiadają na suszarkach
rządek roślin - Czy one są zasadzone specjalnie. - Nie.
ciągnie się chodniczek do drzew parku, do matki
ubrania starców suszą się, powiewają jak chorągwie
tworzą wrażenie żeglugi albo mszy przed bitwą
o dobrą sprawę, o wszystko
na papierosa wychodzą salowe, Ukrainki i Polki
na porę obiadu przyszliśmy, przyjedzie po zupie
natura podchodzi łagodnie pod dom starców, ptak, kwiat
przyjeżdża na wózku ciocia Nie ma kontaktu Nie widzi
To wiemy Ale nagle podczas posiłku
- już myślałem że tylko głod jest w ciele, mówi -
- Urodziłam się 9 lutego w Gnaszynie, taka wieś pod
Częstochową, teraz to jej dzielnica..
Zaczynamy głośniej mówić, dotykać. Ona mówi
- Mówcie głośniej, ja nie słyszę.
- To Andrzejek Pamięta ciocia - Och Andrzejek
Pewnie że pamiętam. Pamięta rodzinę Pamięta nas
Stopnie pokrewieństwa których ja nigdy nie zrozumiem
Swoją historię, swój wstyd za brak wzroku
- Przestałam chodzić do restauracji, bo musiałam sobie
pomagać rękami...
W młodości lubiłam słodycze, robiłam ciasta, ale teraz
już nie, weźcie je ze sobą...
Łzy poleciały, wrócimy, kupimy aparat, wrócimy,
ale mogliśmy tu nie przyjechać - ot, kaprys wieku
mocno średniego
Łódź żegluje Wychodzą Małżeństwo na wózku
rozmawiają, palą. Jak będzie miała aparat też będzie
mogła rozmawiać i obrażać się na chamstwo i
brak patriotyzmu i rozmawiać...
Rzeki materii i snów płyną, bitwa, burza, proporce
Naturo, daj nam na stare lata słuch i opiekę ludzi
i papierosa i zieleń, wspomnień dar
motory słyszę, starzy odjadą na nich w zieleń
Misiek, 23 lipca 2025
kiedy odchodzi poetka zostają
jej dzieci wiersze teraz sieroty
nie zapominajcie ich słów
kiedy odchodzi poetka to mów
że pobladł inicjał w tomikach złoty
a wiersze przecież ocaleją
choćby wykute na niejednym cokole
bo zawsze są wielką nadzieją
i pozostaną dla świata ostoją
nieśmiertelne
odejścia na zawsze się nie boją
kiedy odchodzi poetka czas ją pogania
ty póki tu jesteś zachowaj ją w pamięci
dziś pisze strofy tam gdzie sami święci
tej nocy znowu była burza i wiało
pożegnały ją wszystkie żywioły
teraz słuchają jej strof anioły
tu na doczesnym padole
prawdziwych poetów tak mało
a tyle jeszcze zostało do napisania
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
1 sierpnia 2025
sam53
1 sierpnia 2025
Yaro
31 lipca 2025
Arsis
31 lipca 2025
absynt
31 lipca 2025
absynt
30 lipca 2025
sam53
30 lipca 2025
absynt
30 lipca 2025
sam53
30 lipca 2025
Toya
30 lipca 2025
Belamonte/Senograsta