Anna Gabriella Lilith Gajda | |
PROFILE About me Friends (3) Poetry (35) Prose (6) Photography (9) Graphics (18) Postcards (1) Diary (1) |
Anna Gabriella Lilith Gajda, 8 may 2011
Blady żar
bezsennych słów
spowija przestrzeń
mijając się
z własnym znaczeniem
rozbijam w pył
pusto brzmiące głoski
drżąc przy tym
lekko
pełna obawy
nie istnieje nic poza tym
mdłym
pozbawionym jaźni
blaskiem
a to
co miało się stać
staje się Tu
właśnie teraz
jak nagie
Niepokalane Poczęcie
odarte
z otoczki cudu
i całej swej świętości
I tylko nie mów do mnie
nigdy więcej
tych swoich opętanych
słów....
Lilith - Anna G.
14.04.2011r.
Anna Gabriella Lilith Gajda, 10 may 2013
Tylko gdy jadę autobusem
Zewsząd obcością ciał osaczona
mogę opadać wolno
wprost w snu ramy niepojęte
bezbrzeżnie kołysane
turkotem kół - i tym nierealnie bolesnym
drżeniem we mnie
co mnie spowija wtedy gdy
mi się zdarzy to zapatrzenie
gdzieś w bezkres
między światami
i taki dziwny sen – nie sen
mnie wtedy całą ogarnia
pochłania jaźń i świadomość
i czuję tak mocno
wezbranymi zmysłami
całą esencję kubistycznego zbrylenia
sens najgłębszy
surrealistycznych płócien
rzecz jasna – by Dali
napiera co raz mocniej
zamglona wizja
rozmyta wiosennym deszczem
i już nic więcej wyraźnie
nic tak naprawdę
i nic już realnie poza ten stan –
- oniryczny kurs nocnym autobusem
Do nikąd…
By Lilith®
Anna Gajda
2011r.
Anna Gabriella Lilith Gajda, 10 may 2013
tylko jeden mały krok
dzieli mnie od raju
jeden malutki kroczek – wystarczy tylko
spuścić ze smyczy wyobraźnię
tak zwykle krótko przykutą
sztywnym łańcuchem do szarej budy
codziennej rutyny
pozwolić jej biec wolno własnymi ścieżkami
i móc już wpuścić do głowy
tą oszalałą ferie barw
prześwietlić neurony opalizującymi refleksami
złamać tą szarość rutyny
bajkową gamą kolorów
i wirującym bezlikiem odcieni
i już zdobyte bramy mego własnego edenu
zamknięte we wnętrzu mej własnej głowy
wciśnięte w sztywne ramy
kości mej czaszki
a świadomość tej bliskości
jak rysa na czarnej płycie
co się zawsze na niej
gramofon zacina
zapętlonym dźwiękiem
ucho kaleczy estetyką
swobodnej swej kakofonii
Anna Gajda „Lilith”
27 stycznia 2012r.
U progu do raju…
Anna Gabriella Lilith Gajda, 10 may 2013
Dla niedoszłego…
Cichy szum
wypełnia przestrzeń
zawieszoną pomiędzy
wieczornym chłodem
a wilgocią poranka
i prawie wiem
że to wcale nie od zbyt dużej
ilości wina
Szum z każdą minutą pęcznieje
i wzmaga się
jak podmuchy wiatru
zwiastujące
nadejście huraganu
Podobny jego dzikim porywom
szum
pustoszy owale kościstych czaszek
wygina zakurzoną
skórzastą zieleń łodyg
ku ziemi
i dumnie głosi
nastanie pory
Władcy Chaosu
To wszystko budzi lekką niepewność
i jakiś cień irytacji
bo przecież
Władca Chaosu
zabierze mi mój azyl...
A Ty wybiegasz
miękko
prosto w epicentrum szumu
widzę jak brniesz
pośród błysku metalu
lawirując
pewnie i sprawnie
Kolejny krok
zbliża Cię
do miejsca
w którym szum
osiągnie apogeum
wzmagany południową
burzą mózgów
Zamykam oczy
i próbuję wyobrazić sobie
ciszę
Wystarczy tylko
odciąć na chwile
dopływ impulsów
z zewnątrz - to prawie jak autyzm
I modlę się
byśmy oboje
zapadli choć na trochę
w ten autystyczny stan
z dala od szumu
natłoku myśli
wrzasków chaosu…
Dotykam palcem nieba
które zawisło nisko
nad dachami
ze snów
Anna Gajda
„lilith”
Sierpień 2005r.
Sosnowiec
Anna Gabriella Lilith Gajda, 26 may 2011
„Kto chce kochać ludzi, musi mocno nienawidzić to, co ich zniewala.” Jean Sartre
Powtarzalna próba
Nakarmienia głodnych ust
Milczeniem
Brzęk tłuczonego szkła
Rozbija myśli w pył
I lekko zwracam się twarzą na Wschód
Dochodzi mych uszu
Zniekształcony dźwięk muzyki
W tych sakralnie
cichych chwilach
Brzmi niczym rozlewające się z głośników
W muzułmańskich miastach
Wezwanie domodlitwy
Równie przejmująco rozdziera od środka
Tylko że ja przecież oddaję cześć
Jedynie własnej próżności
Chciwie szeptam
o moich pragnieniach
co kąsają ciało
jak hieny truchło
Pół-prymitywny instynkt
Samozaspokojenia – zobacz
Jak płonę naga
Tu przed tobą
Jak mocno drży w oczekiwaniu
Rozpalone ciało
Gdy rozgrzeszenie wciąż się nie staje
I zimno wzbiera w żyłach
Jak ciekły azot zamiast krwi
I mijamy się obojętnie
Stapiając w asfaltową anonimowość
ulic ukrzyżowanych za grzechy nasze…
Anna Gajda Lilith
26 maj 2011r.
Anna Gabriella Lilith Gajda, 1 october 2010
Nerwowo liczę oddechy, które dzielą mnie od wielkiego finału... eliptyczny ruch szczupłych ramion pozwoli wymieść obrazy z daleka pachnące stęchlizną i naftaliną - czuć tu starością, a ten zapach trąca uporczywie struny N jak Niepokój, S jak Strach i N-dur jak Durny Niesmak. "Świat "Świat oszalał, popatrz palą czerwone książki do historii..." - uwikłany partyjnie, wczorajszy idealista lakonicznie skwitował pożegnanie z towarzyszami - "Nowa Prawda podobno ma
większą zawartość Prawdy Właściwej; w rządowych teatrzykach wystawiają wciąż "Good bye Lenin"; nawet meteorolodzy stają na głowie bo przecież wiatr ze wschodu uznano by za niepoprawny politycznie" - równie lakonicznie zdał sprawozdanie z rozmaitości i nowinek. I tylko targowe przekupy łykały jego słowa łapczywie, krztusząc się co raz, głodne Nieśmiertelnej Plotki. Parę straganów dalej, zwabiona zapachem świeżej krwi, gromadzi się gawiedź, wlepiając rozdziawione
gęby w postać rzeźnika - prestidigitatora. Sztukmistrz w apoteozie tworzenia ze sztuką dzieli tusze na sztuki. Oh! Jakże wprawne to dłonie: śliskim cięciem oddziela szynkę od zada, ślina się toczy, oczy goreją - a z kosza przenikliwie łypią małe świńskie oczka podżegacza w uciętej głowie. Jarmarczny kalejdoskop
smaków, tu bezzębna babka wyplata kosze z wikliny, tu tęga gospodyni handluje jajami; dalej palta, kaszkiety, ruskie zegarki i gdzieś w kącie: kram-osobliwości, dla pasjonata i serie znaczków i serie niewypałów z moździerza ("Podobno prosto z Vietnamskiej wioski, gdzie kobiety zgięte w polu zbierają je jak nasze baby ziemniaki w czasie wykopek" - snuje smęci lisi kupczyk prosto w czerstwe chłopskie ucho). Dalej prowizoryczny blaszany płot - granica z najeżonym szpikulcami niebosiężnych namiastek Wieży Babel, Centrum - inna odmianą targowiska, gdzie handluje się towarami pozbawionymi materii - z wyjątkiem pieniędzy i dup
kurewek gdzieś na blatach peryferii Tygla Biznesu. Tu grzmot potężnych słów, pomruki samochodów, skowyt maszyn i nieokreślone szepty nigdy nie ustają. Biurowce jak wrzące ule buzują od napięć i magnetycznej mocy, która napędza
machinę, nadaje trybom pęd. Ewolucja ludzkości zależna od kursu twardej waluty, nuklearnych dzieci Postępu i wielkoformatowych igrzysk, zawiedzionych ambicji i apoteozy Sukcesu... Nierealnie piękne kobiety i nieprzyzwoicie atrakcyjni
mężczyźni - Nadludzie Nitzsche'go, i to nie ma nic wspólnego z nazizmem.
Modernistyczny happening: korowód otwierają dandysi w fatałaszkach od Prady zalotnie mrugając lazurowymi oczyma laptopów, tuż po nich Żelazne Damy ekstatycznie tańczące kankana wyrzucają swe nogi wciąż wyżej i wyżej - do gwiazd, do otwartych przestrzeni powietrznych, dokądkolwiek...Mija mnie
orkiestra dęta biurokratów; policzki pęcznieją dmąc w puzony odlane z rudy formalności; upaja miarowość kroków, odległości od kolejnych par stóp i lokacji guzików na mundurach po samą brodę... Po sztywnych kręgosłupach, nagła odmiana - zwiewne, melodyjne, pysznie pierzaste rajskie ptaki szefowych woltyżerek:
tajemniczym tańcem brzucha uwodzą faksując swe wdzięki oniemiałej publice, a na małych, zgrabnych główkach bujają się gondole filiżanek. Ach co za przepych!!I tak potokami płyną a to Big Band kasjerów, ludzie-gumy od reklamy, mistrzowie
kamuflażu - mediatorzy w kieszeniach Władzy...i inni...wielobarwni inicjatorzy tego happeningu...
Zmęczył mnie gwar, podążam byle dalej od kotłujących się barw i
dźwięków...budynki maleją, tynk coraz częściej obnaża historie ukryte w kamieniach i zaczynam narzekać na służby czystości...W podłych domach czają się wymięte twarze, poorane pługiem trudnych pieniędzy...Na rogach jawnogrzesznice kupczą intymnością krocza, ulicznicy o bliznowatych, groźnych twarzach negocjują fuzje ostrzem noża i zasiadają w swych dyrektorskich fotelach z litego drewna. Podziemna stolica Gorszego Sukcesu: młodzi mężczyźni bystrymi oczami patrolują rewir podstawówki, wpychając jednocześnie jakiemuś smarkaczowi magiczne fasolki
w ubrudzoną, filigranową dłoń - "To lepsze od balonówy, mały..".
Tętent galopującej Jaźni - prędzej, prędzej - ku szczytom Katmandu, żyznym namułom dolin Nilu, spękanej powierzchni kraju niewolników, ku szczerzących się kłami zarazy wodom Gangesu, prędzej, prędzej...na koniec świata... Zostawiam
wszystko co dane mi było poznać, jedyne czego pragnę i co zachowam, to małe opale, które mi dałeś...od niechcenia, może ciążyły Ci w kieszeni akurat...Opale w moim pokoju mienią się fantasmagorycznie feriom barw...głodną źrenicą chwytam kropelki - teraz mogę zamalować niedoskonałości pustych ścian
farbą wyobraźni.
Lilith
Anna Gabriella Lilith Gajda, 23 january 2019
(czyli filologiczny flirt z fonetyką…)
W alomorficznym ciągłym przeistaczaniu się materii mej duszy
zatracam się bez wytchnienia
a tuż przed świtem zachodzi oboczność gdzieś w rdzeniu mego jestestwa
płynna palatalizacja jaźni
z twardości w rozkoszną miękkość rozpływam się cała
falując miękko morficzny anioł zniża lot
senna świadomość alternuje
zmieniając wino w krew
przelaną za świństwa nasze i odkupienie
sprzedanych marzeń i idei
zostaną po nas tylko
same sufiksy puste przyrostki straconych dusz
i garść flektywów nędznych - sam gramatyczny proch i pył.....
By Anna Gabriella Lilith Gajda © All Rights Reserved
19 maja 2014 roku
Sosnowiec w morfologicznym szale
pustoszy napuchłe od analiz głowy....
Anna Gabriella Lilith Gajda, 15 november 2020
Z podziękowaniem dla Mistrza Herberta za inspirację….
Rozejrzała się po mentalnej depresji
wszędzie w okół epatowała z patosem ciemność
wprost z ciemnych głów krzycząc bezgłośną
pustką pomiędzy…
I już stało się jasne że ciemność tu
jest jedynym oświeceniem…
Przechodzę na jasną stronę mocy zawsze wtedy
gdy w zatargu nazbyt ekspansywnego
Ego z ID bez uczuć
ani woli choć mimo wolnego tchnienia
zatracam się bez pamięci by przestać
odczuwać ten przeszywająco dotkliwy
ból istnienia na co dzień
omijam z daleka
tłum bez wyrazu zachowując
wyraz bez twarzy
on mówił mi idź wyprostowana
z tymi co na kolanach nigdy
ty nie klękaj
a ja słuchałam dziecięcego autorytetu
poety słów co pisane palcem
na wietrze
niepomna nagrody u kresu
jaką i ja dziś nagradzana jestem na co dzień
śmiechu chłostą
i zwykła śmiercią na śmietniku
człowieczeństwa….
By Anna Gabriella Lilith Gajda © All Rights Reserved
30 kwietnia Anno Domini 2019
gdzieś w bezludnym Sosnowcu wiosną samobójców….
Anna Gabriella Lilith Gajda, 28 march 2011
Wiersz o tym, który nie zdążył zaistnieć choćby na milisekundę, zepchnięty w nicość
bezlitosnego zapomnienia na wieczne nigdy.
Kiedyś wrócą do ciebie te dni
Kiedyś będziesz musiał się obejrzeć za siebie
Patrzę jak miękko tulisz się do jej policzka
Jak ciepło zalewa wasze oczy
Nie moje na pewno
Tam nie opowiem swojej historii
Tam nikt nie będzie słuchał
Moja historia wpięta w pamiętnik cudzołożnicy
Gdzie cudze łoże nęci wilgocią
Łatwo tak łatwo uśpić sumienie
Gdy jędrność ud obiecuje spełnienie
W ten prosty rym zaklęta prawda
i słowa
Przesycone znaczeniami,
spuchnięte dosłownością
Marnuję słowa na sprzedaż
Jak twoje zupełnie
bez pokrycia….
I szukam odpowiedzi na niezadane pytania
Kto wróg a kto przyjaciel
Na obcej ziemi imituję ciepło
Domowego ogniska
Tuląc kurczowo wysłużony gałganek
By choć udawać czułość na zimnym policzku….
A ona była tak słodka w to lato….
Kusiła dojrzałą brzoskwinią
Rozkołysanych śmiechem piersi
Nie lekko odejść bez żalu…
A ja teraz właśnie bez żalu zupełnie odchodzę
W ustach mieląc już tylko niesmak
Nędznaatrapa uczuć - gipsowy aniołek
krzyczący tandetą
Odętych różanych ust
Zerkający z półki
pretensjonalnej pensjonarki
Na jej lubieżne uda
ukrzyżowane
na zniszczonym tapczanie
W wynajętym pokoju
na jedną zawsze noc tylko…
Została już tylko cisza pomiędzy
W tej ciszy kontempluję samotny chłód wieczoru
Ciszą oblekam nagie ramiona
Wilgotne jeszcze
uległością cudzołożnicy
I tak zostawiam ci teraz tą ciszę
przesyconą zepsuciem,
Oraz martwy pocałunek z porcelany
Co go na niepamięć spisano i zatracenie…
Znikam w niebycie tego c
co nigdy nie zostało tu poczęte….
Lilith
Sosnowiec,
05.01.2011r.
Anna Gabriella Lilith Gajda, 10 may 2013
i kolejny raz bolesny zastój
trzyma kurczowo za otępiałą głowę
i każda myśl tak mocno przeterminowana
pokryta pleśnią banału
a inercja zastygłej wyobraźni
kaleczy sfermentowane pusto brzmiące słowa
odarte już całkiem ze znaczenia
w uszach rozbrzmiewa kakofonią
artykułowanych bez-dźwięków
i całym jestestwem krzyczę
o jakikolwiek ruch na martwym horyzoncie
o najlżejszy choć podmuch
który zerwie ciężkie kotary
zatęchłe martwą ciszą
kolejna wizyta w umieralni talentów
a moja głowa tuż po aborcji
wydala trupio blady okaleczony płód
niechciane dziecko zrodzone z niemocy
i została już tylko
post-nuklearna pustynia zawieszona w próżni…
Anna G. „Lilith”
11 kwietnia 2013r.
Sosnowiec zawieszony w próżni –
- spragniona czułego dotyku Weny…
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
1305wiesiek
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek