Anna Gabriella Lilith Gajda | |
PROFILE About me Friends (3) Poetry (35) Prose (6) Photography (9) Graphics (18) Postcards (1) Diary (1) |
Anna Gabriella Lilith Gajda, 30 november 2012
„Kochać kogoś to przede wszystkim pozwalać komuś na to, żeby był, jaki jest.”
Wiliam Wharton
zawsze gdy zniżam pułap swych myśli
lekko ku Tobie
wręcz namacalnie słyszę
jak szepty wściekłych motyli
kąsają Ego do krwi
wypełniły już całą niewygodnie
brzęczącą ciszę
pomiędzy dźwiękami
i liżę prędko umykające słowa
by złagodzić choć o ton
ich brutalnie zimny wydźwięk
gdy rozbijają się niczym kruche szkło
o nieugiętą twardość
niezdobytej fasady
twej obojętności
i pozostaje już tylko
ten przenikliwie cichy szmer w sercu
niechcianych uczuć skwaszone mamrotanie
krach koalicji zawartej przez frakcje płci
Anna Gajda „Lilith”
30 listopad 2012r.
Uwięziona gdzieś pomiędzy dźwiękami… Sosnowiec City ZE
Anna Gabriella Lilith Gajda, 5 december 2010
Wielobarwne slajdy wspomnień wirują w napuchłej myślami głowie
w rytm monotonnej melodii tykającego budzika
Wnikam w upiorną szarość przedświtu chowając w niej ostrość spojrzenia, które nieśmiało błądzi po mapie twego ciała
W powietrzu czuć jeszcze ciężką woń piżma
ten słodki zapach fizycznej miłości...
Cicho szepcę ochronne zaklęcia a na twej wciąż rozpalonej skórze zostawiam elfi pocałunek by odegnać czyhające w mroku
Demony Niezgody
Kontempluje martwą ciszę przedświtu i spijam miękki szelest twojego oddechu - taka ulotna chwile bez której bylibyśmy niekompletni...
Ciągle szepcę te zaklęcia, bezdźwięcznie prosząc byś nigdy nie zmienił się w popioły co je wiatr rozgoni na zatracenie.....
Pora przedświtu zmierzcha a ja napełniona wzniosłym obrazem Miłości doskonałej zasypiam wreszcie zmęczona w kącie twojej głowy...
Lilith
Anno Domini 2010, pierwszy dzień grudnia
gdzieś w skutej zimą Polsce
Anna Gabriella Lilith Gajda, 6 august 2010
Zawsze wtedy
gdy wracają te ciche,
ciężkie ołowiane dni
szukam tej jednej właściwej ścieżki do
zatracenia
Prosta droga do samozagłady…
Tak łatwo im sprzedawać moje kawałki człowieka
posklejane byle jak
niczym ludzik z plasteliny
Drążę tą wibrującą myśl
Myśl - która bruździ w pustosłowiu
zaprzedanych obłudzie
Na ich złotouste kłamstwa
umierają kolejne bastiony
nie mojej wolności
A w moim zaciśniętym gardle rodzi się krzyk
który pali jak siarczysty policzek
od byle jakiej flamy
Gdzie jest kres tego exodusu
który dzieje się codziennie
Dzieje się właśnie tu?
I drżącym marzeniem
udręczone powieki
spływają srebrzystym deszczem
majowej nocy
Pozwól mi już odejść
na drugą stronę tęczy – szeptam ostatkiem sił
lepkim szeptem
wprost w Twoje
twarde małżowiny
Ten szept - już
ostatni - wiem
Wyrywa się westchnieniem
daleko poza chmurę nieczułości
I tak widzę! Widzę!
Już widzę!
Widzę szorstkie brzegi
wyspy efemerycznych doznań
dalekich od realności
szarego poranka
Zamykam usta kluczem
z wyzwolenia
to moja zemsta za gwałt
na obnażonej świadomości
Bo to kraj megalomanii urojonych bożków…
i nigdy już nie umkniesz
Schizofrenicznej konkwizycji
Konglomerat bzdur
rozedrgany fanatyczną pieśnią
ślepca na rozdrożu
Żart kapryśnego
wszechwładcy
Kiepska farsa
nic więcej…
By "Lilith"
Anna Gabriella Lilith Gajda, 13 october 2012
„Małe świństwa mówi się głośno... Wielkie szeptem. Prawdy natomiast nie mówi się w ogóle. Kto wie czy każda prawda nie jest w gruncie rzeczy największym świństwem?”
Marek Hłasko
subtelne drżenie powieki
gdy lepisz w panice
kolejne kłamstwo
o minionej
równie lepkiej nocy
pełnej westchnień
licząc jedynie
na moją naiwność
i bezgraniczne zaślepienie
od mdłego blasku
tej miłości
co jak pies kulawy
się tuła bezpańsko
głodna
zmarznięta
już od zbyt dawna
we mnie
i ten nerwowy tik –
- opuszkami palców
gładzisz bezmyślnie
brzeg małżowiny
pachnącej jeszcze
nie moją śliną
obco
tu nie ma już miejsca
na kolejną szansę
na wiarę w cud
nawrócenia
i nawet choćby
sam Chrystus
skonał tu
za ciebie
na krzyżu
raz jeszcze
nie zdołałby już odkupić
tych twoich
wszystkich świństw…
i proszę ten ostatni raz to pewne…
zamknij już za sobą wszystkie drzwi
zniknij gdzieś za zakrętem
zgub się pośród tłumu tam na ulicy
i schowaj się wreszcie za horyzontem oczu
zapomnij na wieczność adres
mego wszech-upokorzenia
tu.
Anna Gajda – Lilith
04 lipca 2011 roku
Sosnowiec
Anna Gabriella Lilith Gajda, 9 march 2013
Wnikam w ciemność bezsennej zimowej nocy
Otulam mrokiem zziębniętą duszę
Czasem ta ciemność budzi lęk
A czasem wlewa w duszę spokój
Co równie cichy jest
Jak ta zimowa noc
Dziś ta ciemność jest też we mnie
Obcuje z moją jaźnią
Zalewa wnętrze wezbraną falą
By rozbrzmieć głuchym wyciem
W ciemną zimową noc jak ta
I tylko czasem czuję że
Chciałabym o tym napisać wiersz
I w słowa ubrać tak to wycie
By oddać jego prawdziwy sens
Anna Gajda „Lilith”
23.12.2012r.
Zimowa noc w kraju nad Wisłą
Anna Gabriella Lilith Gajda, 31 may 2013
Motto:
„Że wiara czasem uszczęśliwia, że szczęśliwość z pewnej idee fixe nie czyni jeszcze prawdziwej idei, że wiara gór nie przenosi, lecz owszem góry osadza tam, gdzie żadnych nie ma: o tym poucza nas przelotne przejście się przez dom wariatów.”
Fryderyk Wilhelm Nietzsche
lubię gdy tak na mnie patrzysz
tymi wielkimi oczami
od zdziwienia pełnymi
niewinności dowodem niebyłej zdrady
lubię gdy mnie malujesz ukradkiem
w kubistycznej bryle zamkniętą
natchniony tak że nieobecny całkiem tuż obok
lubię gdy muskasz
me skronie delikatnie
rozżarzonymi ustami
rozpalony od bielizny mej koronek
lubię gdy mi wieczorem
w łóżku blisko
szepcesz do uszka czule
te swoje słodkie choć głodne bajki
na dobranoc
i lubię gdy o poranku
witasz mnie co dzień naiwnie
słowami pełnymi od czczej nadziei że:
„…dzisiaj będzie inaczej Kochanie, zobaczysz ja się zmieniłem…”
choć dobrze wiesz
jak niewiele
da się zmienić
za tą jedną namiętną
bezwstydnie krótką
noc…
Anna Gajda „Lilith”
31 maja 2013r.
W pewną bezwstydnie krótką noc w Sosnowcu…
Anna Gabriella Lilith Gajda, 31 july 2010
I.
Droga wije się po horyzont. Biały królik przeskakuje z krawędzi na krawędź.
Ja, Alicja mam problemy z równowagą.
Wieczorem droga wznieca pył. Długa , biała linia znaczy środek. Obok mnie poszukiwacze skarbów tępo omijają punkt, który
zawsze leży pośrodku prostej. Może nie wiedzą, że prosta zawsze jest nieskończona…
Ja, Alicja, mam problemy z równowagą.
Biały królik gubi rękawiczkę. Krzyczę, ale on znika za kolejnym
zakrętem, gdzie rzeka odchodzi od źródeł. Z biegiem mętnieje. Jest co raz bardziej gęsta. Trudno mi w niej brodzić. Pod stopami tańczy stado ryb pijanych od fermentujących obok filozoficznych wywodów.
Przekręcam tułów o 180º i diametralnie zmienia się krajobraz.
Ja, Alicja mam problemy z równowagą.
Czerpię piach pełnymi garściami. Gaszę w sobie wszystko. Zostaje tylko pragnienie. Czyste, niespełnione, klarowne… wróciłam do źródeł. Trzeba obmyć kurz z mych stóp.
Chrystusie, gdzie jesteś, gdy cię potrzebuję?
Wzywam twego imienia nadaremno, by podczas ostatniej wieczerzy zasiąść z apostołami.
Od dziś, jak oni, będę głosicielką umarłych idei.
II.
Kawałkiem kredy grodzę w sobie niespieszny puch i widzenie zmienia kształt. Jak niedokończona, gliniana figurka wypalam się w piecu.
Czerwienieję i twardnieję.
Cierpliwość. Zbrojenie się.
Muszę ostygnąć. Jeszcze nie jest czas…
Jeszcze nie przestało padać tak naprawdę.
To nic, że słońce rozrywa naprędce ciemne zasłony. To nic, że pierwsze, bezczelne promienie liżą piach pachnący wilgocią. To nic, że ciepło już pali skórę.
Tak naprawdę jeszcze nie przestało padać.
Anna Gabriella Lilith Gajda, 7 september 2010
How plastic You are… amazing how easily lies flow from
your golden mouth.. how tragic seem to be fake life with FAKE YOU. And so easily
I can see all through Your disguise – you will never cheat The Great Deceiver!
Hidden behind a plastic mask without any expression on
it’s fake face, you only dream about this what really life may be… plastic are
your days now!
Never enough never to good, you are able only to want
more and better too. How pathetic is this hunger, made from tv commercial and
pink dress of your favourite doll… And like your perfect doll you are scared to
death to miss the point… to loose the beauty contest even once! And there is
nothing to good to sell and there is nothing to good to buy, only to hit the goal,
to be a king of plastic night.
Just wait how they will bow…. Just want to see the
crown…
And even death is more true, and even emptiness more
full…
How pathetic it must be, to lick only a plastic bag… a
candy hidden to far for your short-sighted eyes… never alive never to feel..
never to became a human indeed!
27.08.2010r.
Anna Gabriella Lilith Gajda, 5 june 2013
ujeżdżam dzikie konie
rozbuchanej wyobraźni
oszalałe rodeo na arenie
urojonych fantazji
w napuchłej treścią głowie
dopieszczam tak pozawerbalnie
nazbyt nabrzmiałe centrycznie Ego
wewnętrzny rytuał
demonicznego samo-zaspokajania się
nadprodukcją mentalnych słowo-zlepów
i chimerycznych wizji
całkiem innego pół-świata we mnie
a wszystko odrealnione już zupełnie
do cna
i okiem laika przyglądam się tylko
z boku biernie schowana
za wyuczonym chłodem cynika
jak mnie porywa ta fala wezbrana myślą
co raz dalej i dalej
w bezkres wód wyobraźni wzburzonego odmętu…
Anna Gajda „Lilith”
4 czerwca 2013 r.
Nocne Rodeo w Sosnowcu
Anna Gabriella Lilith Gajda, 10 may 2013
Dla niedoszłego…
Cichy szum
wypełnia przestrzeń
zawieszoną pomiędzy
wieczornym chłodem
a wilgocią poranka
i prawie wiem
że to wcale nie od zbyt dużej
ilości wina
Szum z każdą minutą pęcznieje
i wzmaga się
jak podmuchy wiatru
zwiastujące
nadejście huraganu
Podobny jego dzikim porywom
szum
pustoszy owale kościstych czaszek
wygina zakurzoną
skórzastą zieleń łodyg
ku ziemi
i dumnie głosi
nastanie pory
Władcy Chaosu
To wszystko budzi lekką niepewność
i jakiś cień irytacji
bo przecież
Władca Chaosu
zabierze mi mój azyl...
A Ty wybiegasz
miękko
prosto w epicentrum szumu
widzę jak brniesz
pośród błysku metalu
lawirując
pewnie i sprawnie
Kolejny krok
zbliża Cię
do miejsca
w którym szum
osiągnie apogeum
wzmagany południową
burzą mózgów
Zamykam oczy
i próbuję wyobrazić sobie
ciszę
Wystarczy tylko
odciąć na chwile
dopływ impulsów
z zewnątrz - to prawie jak autyzm
I modlę się
byśmy oboje
zapadli choć na trochę
w ten autystyczny stan
z dala od szumu
natłoku myśli
wrzasków chaosu…
Dotykam palcem nieba
które zawisło nisko
nad dachami
ze snów
Anna Gajda
„lilith”
Sierpień 2005r.
Sosnowiec
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
2304wiesiek
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
2204wiesiek
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma
21 april 2024
od wewnątrzsam53
21 april 2024
2104wiesiek
21 april 2024
Picking RelicsSatish Verma
20 april 2024
To Dying MuseSatish Verma
19 april 2024
The VoyagerSatish Verma