Magdalena S., 4 january 2012
Pionek na szachownicy przypadku
w centrum patologii zniszczony
dziecko zrodzone przez gniew
niechciane w szaleństwie pogardy
Oplute
winne dziecinnej naiwności
zawsze do końca wykorzystane
masz pecha
Świat rzuca jak liściem
opadasz w gnój
człowiek kopnie but swój wytrze
stracony liściu nie możesz umrzeć
Czuć musisz patrzeć
Nie pisane ci wytchnienie
okazać człowieczeństwo
pożałowano
Ludzki w tej zgrozie
dostajesz w pysk raz za razem
ty zero ! Krzyczy coś w głowie
pamięć słów niechcianych
tylko tak
mogli nauczyć malutkich życia
goryczą, bezsensem raniących słów
karą i groźbą
katując o posłuszeństwo
tresując
tylko wycie skrzywdzonego zwierzęcia
przeciągły ryk długich lat
zniewolony i niechciany
pulsuje w skroni
Świat udaje że nie widzi
biernie patrzy w inną stronę
gdy krew podłogę moczy
zero! Krzyczy coś w głowie
tylko tyle ci dano
nie ma
nie stało się
dziecko
mówisz sobie nocą do nikogo
łzy nie płyną po twarzy której
upokorzenie nadało sztywne rysy
niewidoczny
to jest twój koniec świata
osobisty
odpowiedzialność nie pozwoli na wolność
więc gnijesz zapadasz w nicość
apatii
trwasz
Magdalena S., 3 march 2012
Pod widowiskowym karnawałem świata
czarno-biała kobieta
w błocie głowę unosi
Czy to jej ręce i czy usta sine
krzywią się w złym grymasie
rozmazane deszczem oczy mrużą
w zwierciadle kałuży
kobieta spluwa na niebo
Tyle dostała ile odjęto
tyle ma ile wydarto
poniżej zera
szare ma pięści zaciśnięte
zwartą szczękę i czarną krwią
w otchłani serca wyje
Mądrzejsza brzydką wiedzą
paskudną prawdą zgorzkniała
rozgoryczona wegetacją w ciasnej pułapce
w kałuży brudnej plwocinie świata
nie wierzy już w obietnice
za późno
Niżej niż błękit kłamstw
kroplami zimnej wody
pluje skurwionemu światu w twarz
w zwierciadle kałuży
gęstej od milczenia
w duchu wyśmiewa naiwność
za późno
Magdalena S., 7 march 2011
Bezsiła
stare kłamstwa
schowane głębiej
za głeboko uczucia i emocje
pajęczyną zatrzymane
wartości
udawanego przywiązania
i rzeczy których
nie mogę zobaczyć
skórą
zawiodły mnie
formą szantażu
ku teraźniejszości
świtania
czekającego wachlarza
walki
a ja mówię
jedno i to samo
znaczące zdanie
prostackiej słabości
- nie mam sił -
ale wstaję i wiem
słońce gaśnie dla mnie
taniec cieni tych drzew
dla mnie zapach słów, ich smak
on, co czeka na mnie gdzieś
w krainie, gdzie jego szept
- wejdź, nie bój się
weź nagi miecz
wstaję, rozrywam łańcuchów
śpiew
wstaję, idę i wiem
znajdę siłę, znajdę miecz
Magdalena S., 8 june 2010
W każdym niebiańskim odcieniu błękitu
utożsamia się spokój nierealnej
Kobiety
O pomarańczowych spinkach we włosach
i ustach osnutych krwistą czerwienią
wyśnionych w opętanej przyszłości
Narodzonej gdy wokoło
Świeża zieleń pod stopami bladej
Kobiety
ona wciąż czuje jak
w jej niespokojnym wnętrzu rozpływają się
Wszystkie odcienie szarości
Magdalena S., 30 november 2011
Czas tyka bezczelnie
spoza zatrzaśniętych myśli
liczę na pospadane z drzew złudzenia
pielęgnuję samotność jak jedyne
jeszcze nie spłodzone
a już zepsute dziecko,
tak
milczałam nie chcąc kłamać
kłamałam milcząc.
Magdalena S., 27 may 2012
Wobec otchłani niezgrabnie
potykając się o lęki
drogą bez podłoża
krokami bez nóg
ślepo
nieskładnie i nago
Suche krople kaleczące
Błysk gromu w źrenicach
wykręcana bezsilnym gniewem
rozgoryczeniem
strach
powoli wyrywając zaciśnięte zęby z dziąseł
paznokcie z krzywych dłoni
powieki z spuchniętych oczu
jad z czarnej dziury serca
widzę
smak wraca do ust
dotyk do dłoni
jestem
szaro
gorzko szorstko
naprawdę
Magdalena S., 17 may 2010
Może napiszę ten wiersz gdy wychodząc za próg
wdepnę w stary płaszcz i wypełzną fałdy
spomiędzy nagich ciał
Być może napiszę w nim, że jutro
na swoich miejscach ogrzanych
futra na nowym zwierzęciu z człowieka odżyją
Być może słowa wobec słów
innych obrażone
naplują mi prosto w twarz
Magdalena S., 30 november 2011
Brudne szkło okrucieństwa
szczerzy się z rozkoszą na ból
patrzy przez ludzkie oczy
Magdalena S., 27 february 2011
Bez powodu snując się sennie
bezsennie o noc jasną, dzień ciemny
brak drogi jak szary tynk
obdrapany paznokciami do krwi
milcząc, ponuro osądzając
tykającą wskazówkę niechcianego zegara
podzielając jego
sekundy mrugnięć
godziny obecności
poznajemy tego sens
jakim słodkim kłamstwem jest cisza
jaką gorzką prawdą milczenie
Magdalena S., 25 august 2010
Pamiętasz, opowiadali ci tę bajkę
jak zdechłe psy
uśmiechały się o niebo
ogonami sięgały,
swój psi raj
obśliniały
Pamietasz, opowiadali tę bajkę
że, gdzieś
ponad zadumanymi trwogą obliczami
wielkie oko,
nie rozbierało z czystości tylko
miłosiernie wiedziało,
Pamiętasz, opowiadali ci tę bajkę
że czas jest bogaty
w niewinność
Że nie będzie zimno,
w zatrzaśniętych oczach
zza zatrzaśniętych drewnianych ścian,
pod ich stopami
Bajka, a tu
Wciąż będzie jedna droga
jedna droga i jedna tylko nagość
ta rozebrana z ciał
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
N1absynt
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
0405wiesiek
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma