Mateusz Hess, 15 february 2013
spowiadam się siostro spowiadam się bracie
myślą was policzkowałem mową łaskotałem
spowiadam się ojcze pełnię obowiązek
bo ja uczynkiem podciąłem skrzydła
moje marzenia od dziś są nielotami
jak prokurator skazują za zaniedbanie
ale jestem leniwy nie biję się w piersi
tylko błagam Najświętszą Dziewicę
żeby nie modliła się za nas na darmo
i tak za tydzień powiemy to samo
spowiadam się siostro spowiadam się bracie
bo jestem zbyt leniwy by policzkować myślami
mowa moja jest jak palec Boży karząca
a wiara bez uczynków podobno martwa
ojcze tylko proszę dziś zadaj pokutę
by sny Ikara wzleciały do Słońca
zrobię wyjątek : "confiteor- mea culpa"
i tylko błagam Najświętszą Dziewicę
żeby nie modliła się za nas na darmo
i tak za tydzień powiemy to samo...
Mateusz Hess, 24 february 2011
Dwie drewniane belki..
Znak hańby pogardliwie patrzącej.
Stały się symbolem miłości,
która z chęcią odsuwa się w pokorę.
Niesiesz swój krzyż Panie,
dźwigany już tylko nadzieją.
Mateusz Hess, 27 february 2011
Na tle migoczących lasów
szeleszczących pytaniem
za domem z jabłonią
Gdzie nagietki ozdabiały
kołyszącą się polanę.
Rój pszczół bzyczał:
szczęścia miodowego!
Słowik trelał zapatrzony w
piękną sójke strojacą się do wyjazdu.
Wiatry, co tchnęły
nadzieją pachnącej ciszy.
Potok, co zaznaczał bieg
radosnym pstrągiem.
Grzyby, co się
dzień dobry tobie kłaniały.
Lisica, która mknęła w krzaki,
za uciekającym szarakiem.
Szyszka spada ze świerku,
a jabłko się czerwieni.
Liście płynęły, drwa
padały ze skarga warczącej siekiery.
Z lasu nic nie zostało...
całe zrąbowisko!
Ot, tak tam błahostka.
Mateusz Hess, 26 february 2011
Wznosisz rękę,
znowu opada.
Chcesz odpowiedzieć,
w gardle głos ci ugrzązł.
Zadajesz pytanie.
Nikt się nie zwróci,
nikt ci nie odpowie!
Było proste jeszcze,
stało się zawiłe.
Odezwij się spoza
kurtyny gnuśnego milczenia.
Mateusz Hess, 4 february 2013
niedopowiedziane słowa
smakują najlepiej w twoim towarzystwie
niedopowiedziane słowa
są jak miliony o które w totka grasz
Nie dopowiedziałem słowa
i zawalił się nasz perfekcjonisty świat
nie dopowiedziałem słowa
i łzy prosiły jak deszcz i grad
wypowiedziane słowa
są dla kłamców co burzą domek z kart
wypowiedziane słowa
w ciszy zabijają słodycz twych warg
Wypowiedziałem słowo
i stworzyłem nowy ten wspaniały świat
wypowiedziałem słowo
i uśmiech na twych wargach był jak kwiat
Mateusz Hess, 26 february 2011
Znudzona zwyczjaność
w szarym powycieranym swetrze
snuje sie miedzy smutnym
spojrzeniem bloków
Idzie do pracy zmęczona
bo kawy zapomniała zrobić
I znowu nie miała
gdzie zaparkować
Nie rozumiem
dlaczego mówią
że jestes taka
niemoralna
Kolorowa nadprzyrodzoność
tez kiedyś przemieni się
w brudną i szarą zwyczajność
a dzień spoglądałby spoza
zakurzonych kredek.
Bez ciebie byłbym
stale zadowolony jak prosie,
któremu rzuca się resztki zycia
do kolorowego koryta.
Mateusz Hess, 24 february 2011
Matka Boza po niebie,
w podomce,chodzi zatroskana.
Zajrzy w każdy kąt.
Wszystkich przygarnie.
Wszystkim usłuży.
Upierze aniołkom alby
brudne od soku pomarańczowego.
Wyszoruje podłogę.
Ugotuje.
Zwiem ją
Matką Bożą Domową
Mateusz Hess, 12 september 2011
W dziurawych rękach
trzymasz pęki róż
Mówię ci tajemnice
a ty wbijasz stokrotny raz mi w plecy
tępy nóż
choć raz się uchlamy
w pazdziernikowa noc pod fontanną
na rynku pół nocy pod
gwiazdami jak perły szlachetne
gadałeś już tak nonsensownie
w gimnazjum na Wierzbowej
teraz pytam się po co ci
ten sznur z pętelką
zgasił ci oczy
co świeciły jak węgle
po co ta trumna i matka
"synu wstań, Piotrek!"
ojciec pijany nawet nie doszedł
do twojego grobu
po co...
Mateusz Hess, 1 june 2011
Gdy płonie niemilczący żar
piorunów ognistych bogów
niczym w piecu rozpalonym
Bucha dymem żar uczuć
spalając niewierne sługi
od Prometeuszów kochających
Rozpala serca do czerwoności
żądzą krew wre w żyłach
smali nam juz ciała czułe
Gorace żelazo parzy i pali
a ludzie niczym znicze
w pożarze gestych słów
Ty jak deszcz upragniony
spadnij potokiem pokoju
tęsknoty świeżo kutej
Ogniste wierssze iskrami
sypiące z biczów piekła
zapala nowe dusze miłością
Mateusz Hess, 13 september 2011
w alejkach wspomnień
czas liczy się wstecz
zmarli pod dębami
jeszcze grają w palanta
a smutki pogrzebowe
na zdjęciach żyją nadal
i przy nich łzy jak perła
czyste i białe
śmiechy dzieci brzmią w uszach
dzwony kościelne śpiewają
chorałem
na Anioł Pański
czarno białe sny spełniają się
w ślepych zaułkach pod wierzbą
płaczącą za dawnym dniem
chmurnym
szkoda że wracamy tu rzadziej niż
do Kościoła
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
2608wiesiek
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
2504wiesiek
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma
23 april 2024
Three poemsAdam Pietras (Barry Kant)
22 april 2024
Echoes TravelSatish Verma