sikimora, 8 january 2012
Jak okruchy szkła z bizantyjskiej mozaiki,
odłamki zdań spod wieży Babel, jak ciągle zielone
liście z dawno wymarłych drzew – jesteśmy
skazani na fragmenty.
Niektórzy wierzą, że istnieje całość
opowiadana mową minaretów, reliefów, sklepień
i baśni, przepisanych w wersety z głosu wzywającego świat
na salat - szachrit - jutrznię, inni sens zamykają w chwili
przybierającej postać gladiatora albo błazna. Można też
milczeć o znaczeniach, czerpiąc z mądrości ptaków, drzew,
kamieni - lub iść za nutą, słowem - aż do początku, żeby zostać
na brzegu świata i słuchać rozbitej historii.
Muzyka potrafi się bronić przed głuchym, gdy ją nakłania
do jarmarcznej śpiewki - kąsa nieprawdą, jak wąż umyka,
zostawiając ślad – fałsz, kakofonię. Poezja uciec nie umie,
bo prawie każdy pisze, czyta, każdy czuje – więc jest z nią
po imieniu, przy stole ją sadza do łóżka bierze, stroi
na swojską modłę rymem lub na biało, aż zapomni,
skąd przyszła, jakie ma zadanie - zacznie rodzić wiersze
podobne do gospodarzy, posłuszne od pierwszego
płaczu i bystre – szybko podchwycą ulubione frazy,
żeby podobać się jak to, co znajome, podane odświętnie
bo w metaforze, a więc liryczne, cokolwiek liryka znaczy
dziś, kiedy każdy może ją zrobić sobie z pustki,
tęsknoty, z poglądów w prawo, z przekonań
na lewo, z miłości spełnionej, z chorego kochania
- jak prędki obiad dla zajętych czym innym,
a jednak głodnych.
Nazwano mnie świętą krową i odmówiono zdolności
współczucia, tylko dlatego że próbuję zajrzeć w oczy
tej pogodzonej z losem kapłance - miała przecież służyć
w nieszczęściu, szukać szczelin, przez które sączy się światło
potrzebne zmarłym, żeby smierć ich nie zwiodła, miała śpiewem
sprowadzać koniec do początku – a dzierga serwetkę,
dla usprawiedliwienia wymyślając dziwne wzory.
sikimora, 21 january 2012
I bliskich, i dalekich, i Karguli
mam na względzie, kiedy z tobą rozmawiam
o przyszłości.
Czasami, żeby zrobić ci przyjemność,
otrzepuję z kurzu modlitwę do anioła stróża.
Męża mi pewnie zachowasz, w dzieciństwie
przez dziewięć pierwszych piątków miesiąca
nie uciekł z kościoła, a teraz dzielę z nim grzechy
jak bochenek chleba.
Martwię się tylko o psa, Abraham o nim zapomniał.
Nie wierzę, że w raju ktoś na mój widok
tak będzie tańczył, śpiewał, tracił zmysły.
Wiem, że jest brudny, że często śmierdzi
i kradnie ze stołu. Jeśli dasz nam szansę,
wychowam go w czyśćcu.
sikimora, 12 january 2012
mogłaby umrzeć a tylko opowiada o śmierci
i czeka aż Pan Bóg ją wyręczy albo kierowca
autobusu podczas ostatniego kursu przed snem
uchodzi z życiem na ramieniu niesie gwiazdę
widomy znak zakazu schodzenia z krawędzi
potrącana przez przechodniów wykrzywia się
zabawnie grymasi tak bo nie ma już naskórka
i jest dotknięta do żywego za każdym razem
gdy znajdzie się między ludźmi o skończonych
ciałach lepiej omijać madame Job kto wie
co może przynieść lekki uścisk ręki
mogłaby milczeć i milknie chociaż bardzo
powoli Pan kiedyś lubił jej gadulstwo
trudno pozbyć się daru mowy w jedną
noc upłynie jeszcze wiele dni nim odgryzie
sobie język i zamknie usta jak furtkę
przed podróżą na koniec świata madame
Job nie opanowała sztuki pożegnań
choć rozstaje się nieustannie oczy ma wciąż
zdziwione jakby rozumiała mniej niż powinna
z tym swoim krzywym uśmiechem
który jedni biorą za przejaw mądrości
a inni za głęboko nabytą rozpacz
wiersze o madame Job są jak ona
długie i nudne
nie mogą się skończyć
sikimora, 10 january 2012
daremnie stroją się w sezonowe
brązy beże albo zielenie
na próżno prężą gałęzie
wystawiaja liście na deszcz
żeby lśniły
znajdzie taką
z poranioną korą
z blizną po przejściach
łysą albo z jednym listkiem
na krzyż i będzie cykał
jak najpiękniejszą
chyba poeta
albo ekolog
w każdym razie nie zna się
na canonach
sikimora, 20 january 2012
to będzie wiersz tak miłosny
że do nastepnej wiosny
na pewno wypuścisz pąk
nie ma nas w sypialni Arnolfinich
Rembrandt nie
połączył naszych dłoni
to nie my w jabłoni u Chagalla
śnimy biało
Kandinskiemu się zdawało że zobaczył
lecz uciekłeś mu w abstrakcję
ja za tobą barwną plamą
ściekłam
po obrusie
a na stole pusty kieliszek
po tobie i nadgryzione jabłko
po mnie brak kilku winogron
w kiści jeśli patrzeć uważnie pękate
piwonie w wyszczerbionym wazonie
czaszka między klepsydrą a półmiskiem
dla zachowania równowagi ślady
stóp
w uchylonym oknie
płótno wciąż moknie
chyba umarliśmy
miły
sikimora, 22 january 2012
mówisz do mnie z morza
choć to na lądzie zabrakło powietrza
i twoja łódka pękła jak łupina
długo myślałam że mi cię zabierze wielka woda
a ona woła nas do siebie i tłumaczy
słowo po słowie wybiera z wodorostów
układa na słońcu
uśmiechasz się przez sen
i choćbym miała tysiąc lat - znowu jestem
dzieckiem przed pierwszą wyprawą
do szkoły nie przekonuj że starczy nam sił
bym z ciebie wyrosła próbowałam i wiem
liczy się tylko to że mogę wrócić
z płaczem i zakopać się
w tobie jak robak w piasku
sikimora, 15 january 2012
Ja jestem miłość, ta lepsza z sióstr
więc biorę tylko tyle, ile zechcesz dać,
ale pamiętaj - moje imię
nie lubi się odmieniać, jak schwytany ptak
milknie w zdrobnieniach, gdy łatwo zbyt
spływa z ust – traci brzmienie i przechodzi w fałsz.
Nie lubię wełny a zapach róż
sprawia mi ból nieznośny, od drogerii więc
trzymam się z dala, od sztucznych nut
zaczepiających zmysły jak komarów rój
umykam prędzej niż perfum woń
z otwartego flakonu – znikam wtarta w skroń.
Nie jestem lalką, nie trzeba mnie
stroić w pluszowe szatki, znoszę bardzo źle
ciepłe kąpiele w pianie, nie cierpię też
przechadzek po podwórku – zachwytu pisk
odbiera mi słuch i ważnych słów
nie odróżniam od (szl)ochów na nie moją cześć.
Ja jestem miłość, ta lepsza z sióstr,
nie wymagam poezji, trwam sama jak pieśń
w historii dwojga, lecz jeśli chcesz,
możesz o mnie napisać, niech będzie wiersz,
byle bez (gi)piur, byle bez piór
wrażonych dla ozdoby w najwrażliwsze z miejsc,
w śmieszności czyha ta druga – śmierć.
sikimora, 11 january 2012
kiedy umrę
ale tak na śmierć
bez podglądania co robisz - spod rzęs
może wpuścisz do herbaty kilka łez
zamiast cukru
i tyle
ale wiesz
choć zmarli nie otwierają ust
bywają rozmowni – na przemilczane
tematy nie trzeba im słów
żeby z dyskrecji między wierszami
wysupłać nitkę i pleść z niej
pleść
o tym jak szukali przejść
jak drążyli
chyłkiem milczkiem ukradkiem
korytarze do serc
trochę smutny ten tekst
o niczym z rymami w kratkę
możesz go zgnieść i wyrzucić
słowa niewiele są warte
gdy grypa szaleje
na świecie
wszystko się zdaje gorączkowym
żartem
*M.Dąbrowska Noce i dnie
sikimora, 15 january 2012
Arrivato ! Arrivato!
Madame Job upuściła trąbkę,
ale jej nie podnosi - biegnie dalej
brzegiem morza,
przeskakuje fale i chichocze
z zimna, za każdym razem -
jakby nieustannie traciła pamięć.
Do czego tak bardzo nie chce
dorosnąć, nucąc starą kołysankę
na wszystkie pytania? Jaką tajemnicę
zamknęła w twarzy dawno zmarłego
dziecka, które nie przestaje się uśmiechać,
jakby ze wstydu, że nie umie opowiedzieć
żadnej ze swoich histerii?
Któregoś dnia zwydmi się
i zapanuje spokój
na portalu,
jak po balu.
sikimora, 21 january 2012
otworzyłam twój parasol
wiatr go wygiął
a ja zostałam po tej stronie
prosiłam wczoraj żebyś mnie zabrał
patrz jak moknę
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
1305wiesiek
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma
9 may 2024
0905wiesiek
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek