Bernadetta, 29 grudnia 2016
Najbardziej Cię kocham, gdy
się nie ruszasz.
Gdy Twoja nieobecność wypełnia Dom.
Z każdym twych echem i
śladem Twoim zanika coś
zanika ktoś.
Najczulej mówię, gdy
wodę mam w ustach.
Gdy szept po omacku pełznie jak cień.
Wtedy gdy coś między atomami
drży w nocy i
drży w dzień.
Najmocniej Cię pragnę, gdy
zamknę oczy
I obejmę z nostalgią cały swój sen.
Gdy wspomnienienie paruje końcówkami włosów
Zamykam Się.
Zamykam Cię
Bernadetta, 16 grudnia 2016
Przez okno wpadało z uśmiechem.
Śmiejąc się szyderczo, a może z ironią.
Tańczyło na blacie, łapało za dłonie.
Wiedziało wszystko - mówiło nie wiem.
Nie oddychało. Żywiło się strachem.
Jaśniało od blasku, który zabrało.
Pachniało drinkiem z egzotycznym dodatkiem.
To nie bolało. To nie bolało
Bernadetta, 22 marca 2016
W mroku jaśnieje to jedno spojrzenie
Na dziewczynie śpiącej kładzie swe dłonie.
Gładzi po włosach magicznym tchnieniem
Pocałunkami obnaża skronie
Na pościeli i na dziewczynie roztacza swe blaski
Całe jej ciało dygocze - nie z zimna
Napina pierś w pulsującym oddechu
i oddycha
oddycha pełnią
ach pełnią księżyca
Bernadetta, 16 listopada 2015
Zabrał mi wszystkie pieniądze
odszedł na zawsze z dorobkiem życia
okradł z osiągnięć i trzsnął drzwiami
Ubieram wczorajsze dżinsy
smaruję chleb dżemem.
Za dwanaście godzin znów będę bogata
Bernadetta, 15 listopada 2015
Może
i byłaś piękna,
Miałaś
ambicje i plany.
Do przodu
na przekór.
Chciałaś iść.
Na obcasach sięgać
Do edenu.
Aniołom skrzydła kraść.
Byłaś.
Więc spójrz
Na co zamieniłaś wiarę:
Sukienki zżarte przez mole,
Nieme zdjęcia
I atrament.
Bernadetta, 14 listopada 2015
Przed wielkim wybuchem
wszystko było lepsze
...na przykład czas
albo przestrzeń
Bernadetta, 14 listopada 2015
Tak ładnie wyglądaly na półkach
uśmiechały się jak trzeba
tylko kurz z nich było ścierać
kurz z laleczek papatou
Goście się schodzili różni i
chwialili "pięknę są"
"takie zgrabne" i "w sam raz"
te laleczki papatou
Jednej się kapelusz skrzywił
drugiej się rozmazał tusz.
Tam pod okiem się rozmazał
na tej małej papatou
Kapelusik-na podłodze
śniada cera zaszła rdzą
przygarbiły się laleczki
chyba już nie papatou
Kurzu już nie warto ścierać
przecież z kurzem znika tusz
tam gdzieś były oczy uśmiech
gdzieś tam były papatou
Świat zapomniał o laleczkach
nie zapomniał o nich czas
mimo to na półce siedzą
stare lalki - papatou?
Bernadetta, 21 lipca 2012
Kiedy się spotkamy nie licz na współczucie
Tak długo cię przecież nie było.
Nie szukałeś?
Może wpadliśmy przypadkiem
W ten sam czas w tą samą przestrzeń
Nie myślałeś?
Z twoich imion litery wybierałam
Skrawki przyszłych wspomnień.
(przerwa)
Już skończyłam czytać.
Zwlekasz z tym już tyle czasu.
-czas, nie uważasz, że to niezwykłe
Nigdy nie pytasz.
Kiedy się tu pojawisz wiedz, że będę obrażona
Ponoć księżniczki tak mają.
Ale nie to jest ważne.
Bernadetta, 27 maja 2011
Była raz sobie dziewczynka,
Która chciała mieć skafander.
Marzyło jej się być sławną astronautką.
Ta druga, myślała tańcem zawojować świat,
Emocje wyrazić ciałem
i mieć piękne suknie z kokardką.
Ostatnia chciała być „psycholożką”,
Ludziom pomagać i słuchać.
Lecz już ich nie ma.
Nikt ich nawet nie chce szukać.
Mama nie płacze za dzieckiem nie woła
co się z nimi stało.
Teraz jest jakaś kobieta,
Która czasem myśli, że marzenia
to jednak za mało.
Bernadetta, 28 kwietnia 2011
Czas ich nie zagoił.
Rozdarte krzyczały o święty spokój.
W głąb wpajały kłamstwo, że już wszystko będzie dobrze.
Prawda prawdzie dotrzymać chce kroku.
Blizny mówiły to samo;
twarze zastygłe w pół-minach.
Przykazanie miłości zaginęło w popiole,
w prochu, w niegdyś fundamentach, dzisiaj-ruinach.
Zwariować o myśli?
Od nieogarnietej nicości?
Od bezradnego punktu gdzieś na przecięciu osi?
Czy próbować krzyknąć na niezgodę bezczynności.
Albo dumę człowieczeństwa unieść
i za krzywdę dziś przeprosić.
Bernadetta, 27 kwietnia 2011
Przyklep, uklep.
Na środku patyczek i papierek.
Prowizorka życia,
bo jakoś to będzie.
Akapella na emocjach,
suchy ton zrobił swoje
i mokre poduszki znów
I po co to?
Ambicje przyklep, uklep
znowu przed szereg.
Spalony rumieniec zawstydzenia.
Ruchome podłoże,
nie ma stabilnej trasy.
I Bóg jeden wie, gdzie zrobić krok by nie spaść.
I Bóg jeden wie co jest na końcu.
Bernadetta, 27 kwietnia 2011
Serce to tylko mięsień,
dwa przedsionki i dwie komory.
Za młoda jestem by cię kochać.
Nie urosłam od tamtej pory.
Bez obnażania się z uczuć.
Bez siebie z tobą brnę.
Boże czy muszę kłamać.
Ziemia pod nami się gnie.
Nie całuj mnie to pali usta.
Nie patrz na mnie bo oślepnę.
Bo wiesz niedawno znalazłam uśmiech
w tamtej pożółkłej kopercie.
Bernadetta, 3 lutego 2011
Z sumienia zostały już tylko części pierwsze
-tak jakby jednak coś nas zespoliło
ale wyszło niedbale, jak pokraka,nie tak,
nie w tym momencie co trzeba.
Najgorsze, że to gnije we mnie w środku;
tymbardziej teraz
kiedy na dobre milczysz.
Więc to nie był seks.
Coś większego?
Mówiłam, że chce z nim być szczęśliwa.
Zachowam to dla siebie, ale bez ciebie
- nie jestem.
Bernadetta, 3 lutego 2011
Niedożywiona miłość zaległa pod drzwiami.
Kłoda pod nogami.
Potykam się o jej kości
za każdym razem, gdy chce wyjść
i modlę się w duchu
żeby jeszcze była
gdy wrócę po pólnocy.
Anoreksja nas wyniszcza,
ale wychudzony romantyzm jeszcze tli się po kątach.
Tak ciężko jest być a jeszcze trudniej zapomnieć.
Wychodzę znów.
Wrócę po północy.
Oby jeszcze była
choć jedna kosteczka.
Bernadetta, 2 lutego 2011
Nie wezmę tych zauroczeń,
emocjami pisanych zwierzeń.
Nędznych "kocham" wypowiedzianych nieporęcznie.
NIe zadowole się namiętnością
podgrzewaną świeczką
znikającą tak szybko jak płomień,
a jeszcze ćmy się do niej zlecą.
Nie pocieszę się romantyzmem
pisanym palcem w pośpiechu po szybie
bez gwiazd, bez księżyca, bez spojrzeń - chociaż na niby.
NIe będę łapać szczęścia, bo sie spłoszy,
ani Boga za nogi.
Usiąde całkiem spokojna i świadoma swej próżności.
Jeśli nie będe się wyrywać, krzyczeć i szamotać,
to szczęście samo przyleci.
Na dobre się rozgości.
Bernadetta, 2 lutego 2011
Złudzenie, złudzenia, w złudzeniach, złudzeniami.
Przyszło mi nimi oglądać świat.
Dotknąć, a później oddać.
Byleby nie poniszczyć, zobaczyć więcej niż się da.
Uczuć - nie mówić, nie okazywać,
najlepiej nie przyznawać się do nich wcale.
Nie przyzwyczajać się, nie mieć nadziei.
Złudne marzenia
Złudzenie marzeń
Nie tęsknić, nie pragnąć, nie mieć wyobraźni,
nie przywiązywać wagi do zdarzeń.
Nie wyobrażać sobie Bóg wie czego.
Niech będzie tak jak jest,
Tylko, ze właśnie tak już być nie może.
Serce nie plastik,
przecież wiesz.
Bernadetta, 2 lutego 2011
Białe konie, jak
kobiece dłonie
przecinają galopem
kłującą już teraz od ciszy przestrzeń.
Policzek czerwony
niewinnie osądzony
za czyny całego ciała
purpurą się zasłania niby od wstydu,
a moze uderzenia.
Delikatności kobiecej,
mam (powiadasz) nie więcej
jak ściana, co w zaparte stoi
i tylko groch odbity spada u stóp.
Z całą subtelnością,
niewinną kobiecością,
sprawiłam, że twój wstyd jeszcze bardziej boli,
niżli czerwony policzek,
przez kobiecą dłoń wymierzony.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
19 maja 2024
Świat LucaArsis
19 maja 2024
DystansMarcin Olszewski
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis