Aleksander Osiński, 20 april 2017
Im więcej palców tym mniej sukni
J.Brodski
Dotąd byłem przekonany, że kiedyś jednak zdołam
ułożyć ją do końca. Mówię do końca, chociaż chodzi
tylko o stan pośredni; uchwycenie w tańcu chwili,
kiedy stopy oderwane od gruntu tracą
na wadze i ciężko się rozstać z przestrzenią,
dzielącą nas od ziemi. Pozornie miała osłaniać,
lecz przecież tylko zmienia postać, nie mogąc
zdecydować - komedia czy tragedia? i tak dramat
trwa bez końca, wprowadzając w ruch wahadło,
a my uwięzieni przez tarczę zegara, kręcimy się
w kółko, rzucając na nią jedynie cień podejrzenia
– jedyny, któremu wzrok jest w stanie sprostać.
Aleksander Osiński, 21 march 2016
Gałązka jemioły za wszystkie dotychczasowe przeprawy
wystarczy, żeby zapłodnić wróżbę. Kto by śmiał obiecywać
sobie zbyt wiele, musi mieć w zanadrzu czas na podróż
i jaskinię filozofów do ukrycia przed deszczem.
Wyobraź sobie głos umarłych. Terytoria, jakie okupują,
powołując do życia ochronki dla dzieci i wolność słowa,
które nie zdążyło zostać użyte, a nie ma dla niego miejsca
pod powierzchnią. Między nami także dojrzeć nie może,
zwłaszcza w zimie, kiedy ziemia przekornie owocuje białą,
lepką mazią, karmiąc pasożyty wżarte w czułą tkankę.
A jednak można ją poruszyć, upuszczając grochu miarkę
na pola ukryte przez nów, aż kobiece usta się otworzą
i w świetle uśmiechu wyzbieramy samorodki prawdy.
Aleksander Osiński, 14 march 2016
Być może faktycznie pozostał tylko złom
żelazny, ale wcale nie było do śmiechu,
gdy pokazano matkę nas wszystkich.
Chwila zaskoczenia? Owszem, tym razem
onieśmielała chłodem - radź sobie,
masz ptasi zmysł i kamienne miasto,
wieczór na wychodne. Zawsze jednak
kończy się tym, że zostajemy razem;
twarde i wyniosłe figury groteskowych
umysłów, mowa ciała, która czyni nie tylko
powinność, lecz zdradza w poczuciu głodu.
Zagub mnie w słowach i staraj zająć ręce.
Kiedy ciśnie się gaz do dechy i zamyka
oczy, nie można już pozwolić, żeby ktoś
podpatrzył czy system zadziała
także w dokonanych czasach. Zamiast.
Aleksander Osiński, 7 march 2016
Wojna sprowadziła się do jednego wybuchu,
który roztrzaskał topolę i zręby wronich
gniazd. Niebo pokryło się sadzą i wlało
do mieszkań przez otwarte okna.
Nieprzesiane plewy w brzuchu, gruda
rozpartej szeroko ziemi, po której
przebiega indyk, słysząc sypane ziarno;
kamyki, kamyki, huk.
Wtedy pierwszy raz wyobraziłem sobie
zburzone miasto, jasną noc wygrzebaną jak miąższ
z pędów czarnego bzu. Została
ucieczka w ciemno, zanim płótno zdoła nasiąknąć.
Mogłem być wszystkim, a wybrałem kształt twoich ust.
Aleksander Osiński, 29 february 2016
Po próbach ognia, wody i ołowiu
pozostało tylko pęknąć,
wymieniając kilka nazwisk.
Fałsz oczywisty, bo jeszcze się taki
nie urodził, lecz zanim śledczy dojdą prawdy,
minie zapewne wieczność, odrosną oderwane
części ciała i będziemy się mogli
znowu złakomić na jabłko. Pamięci, moja droga
pamięci, podkreślam ten tekst wężykiem, jakbym
wiązał i rozwiązywał czerwoną kokardę
na twoich gałęziach, czując podskórnie,
że nie tylko mi znowu coś się porąbało.
Aleksander Osiński, 22 february 2016
W dokonanych czasach kuszenie już tak
nie ekscytuje. Zwykły sposób na spędzanie
godzin, kiedy za bardzo weszły w krew,
wytrącając się na brzegach naczyń.
Światło zarosło tłuszczem i pracownik
służb oczyszczania miasta z miną znawcy
grzebie drągiem w studzience - będzie
dobrze. Czerstwy uśmiech potwierdza
wyniki badań, chociaż o chlebie
znowu nie ma mowy.
Jego żółta koszulka burzy się na tle
ołowianych bukłaków przygotowanych
na długą podróż, a jednak czujemy,
wciąż jeszcze o własnych siłach
można się zmyć do domu, jeśli tylko
zdołamy go sobie wyobrazić.
Aleksander Osiński, 15 february 2016
Z czystym sumieniem, w tak wyjątkowy wieczór,
można wymówić nazwę każdej z wigilijnych
potraw, zamieniając je w siano.
Królowie podzielili między siebie etapy najdłuższej
podróży, przysypiając w ustępach. Poprzez sny
przesiewają ważkie słowa - dobrego, spokojnego
czasu. Ojciec dziecka jednak, nieco zmieszany
nasłuchuje nowin, wciąż na nowo ogląda
zdjęcie USG. Niezbyt zrozumiałe kontury
krwi i kości; ziarnina chleba, która przylega
do czerni domyślnym ruchem. Ktoś natarczywie
puka, w innej części domu trzaskają drzwi.
Bezdomni najedli się w dzień, teraz pora marzeń
rozciągnięta poza rytuał, słoma trzeszczy w myślach.
Upadł nóż i ktoś koniecznie musi przyjść - głodny
albo fałszywy. Nie wszystko jednak jest możliwe.
Bramy miasta zostały zamknięte na noc.
Aleksander Osiński, 8 february 2016
Wiecie liście, że idą za nami
też inne, nienawykłe nocować
w pojedynkę z suchym: spadaj
w ustach
kotki wierzb od Arcimboldo,
olchy skrzyżowane
w bólu stawów
i rozmiękłych skarp;
ciała
czy naprawdę tylko tak
potrafimy udawać;
liście,
łasząc się do nieznanego,
zamiast egzekwować swoje,
uderzając w werble
na znak przyszłości.
Czas letni zmienia się w zimowy,
i godzina oddana
jak żadna inna.
Przed zabawą w chowanego,
wiecie liście,
zasłania się tylko oczy,
na wszelki wypadek
zaklepuje miejsce.
Aleksander Osiński, 1 february 2016
Czasem obraz nie wyłania się do końca,
chociaż podskórnie odczuwalny,
zdaje się ewoluować przez coraz węższe
uliczki. Chłopcy w bramach
żenią towar, wagę podkreślają
czujne spojrzenia. W odnowie ducha,
który patrzy z powściągliwą aprobatą
nie ma wiary, ale pewność.
Dojdą do tych samych wniosków
i pozostaniemy oddani żarliwym
prośbom przodków wyrzuconych na bruk,
przyklejonych do witryn kawiarni
jak długo się da
ssać cukrowy penis,
targać z kamiennej studni
sok wilczomlecza.
I każdy już nienawidzi,
chociaż to tylko chwila
na zwierzenia.
Aleksander Osiński, 25 january 2016
Zadziory materii pozwalają uwierzyć
w niedoskonałość. Bardzo ludzkie kiedyś;
kolec albo gwóźdź, dzielące z ciałem czułość
i wydarzenia, które wciąż można znaleźć
w każdej inteligentnej formie.
Projekt czy pierwowzór, testowane
są we wrogim otoczeniu – na własne oczy
szuka się dna lub nabiera mułu w usta,
uchodźców nocą poznasz tylko po białkach;
Tymina, Guanina i te dawne miłości
które wypadły z głowy, chociaż
przechowują je książki do biologii.
Po latach gry w klasy
jeszcze raz zawracają głowę,
byle zechciała odtworzyć wzorzec
stawania się z własnych myśli
po każdy dzień osobno.
Aleksander Osiński, 18 january 2016
Nie skreślałbym nawet tych kilku słów,
wiedząc, że są twoje. Nie tyle twoje nawet,
co wzięte przez ciebie w nadziei, że ktoś
zechce się do nich przyznać, kiedy zostanie
przyparty do muru.
Nie wiem skąd się o nich dowiedziałaś. Rzucone
w eter tracą przecież pamięć, tylko suchy korzeń sterczy
jak na widokówce znad morza - piasek i piasek.
Może to jednak najbardziej pociągające. Strawione
przez sól drewno i palce, które obejmują odpryski
niebieskiego szkła. Nie mogą się nadziwić jak wiele ważą
rzeczy podobne na tyle, że nie można ich ze sobą pomylić.
Aleksander Osiński, 11 january 2016
Podróżni do szaleństwa lubią opowiadać siedząc
przodem w kierunku jazdy. Ci drudzy są bardziej
małomówni, rozglądają się wokół, wzruszając
ramionami. Podekscytowane dłonie wyznawców
balansują na granicy czerni i bieli; zawsze bliscy
przyznania się, wydarcia z głębin chaosu właściwej
figury. Sceptycy rozgałęziają się w trwaniu - głębia
krajobrazu. Najdalszy punkt jest celem,
który wciąż uniemożliwia zrozumienie. Jak starość
czyni bezbronnym wobec pamięci,
choćby ona sama
narodziła się dopiero
chwilę temu.
Aleksander Osiński, 21 december 2015
Rzadko kiedy można tak dużo wiedzieć jak pod koniec
grudnia, kiedy trwa zawieszenie broni i jej ciężar przenosi
się na anielski włos. Ziemia odetchnęła po okopowych,
chociaż rozorane bruzdy wciągają w ostrą wymianę
zdań. Powstania z gołymi rękami długo jeszcze będą
pokutować jak żałoba pod paznokciami. Obrazy ciągle
niezatarte i płótna wśród uniesień potrafią rozbłysnąć.
Będzie ciężko, ale nie ma się czego wstydzić. Wkrótce
pokryjemy się białymi kwiatami, zanurzając w ich zapachu,
odurzeni i odrętwiali. Późno, ale nie na tyle, żeby zawalić
choćby jeden dzień, kiedy ulice wypełniają się wycofanymi
z obiegu postaciami. Miedziana moneta bierze na siebie
języki ludzi i aniołów.
Aleksander Osiński, 8 december 2015
Tak więc, kochanie, wracam do starych praktyk.
To normalne w końcu unieść się od czasu do czasu,
lewitując w myśli, że ziemia się nie obrazi
jeśli podkręcić na chwilę jej potencjometry,
złapać dystans. Dosłownie, nie musimy być wcale
spełnieni. Między szeptem i krzykiem rozbrzmiewają
setki trąbek i klarnetów, ściana się kruszy, nawet
kiedy ją podpierać, obserwując białą salę.
Zima w pełni rozkwitła i przebiśniegi kołyszą się
pod czaszą wielkiej rzeczy. Mury runęły po to,
żeby można czytać z runów; kobiece zaniechania,
męskie akty; równie nagie jak kość z wyżłobionym
znakiem wyrd.
Powodzenia, nie wiadomo jedak do kogo uśmiecha
się szczęście, a może to tylko dziecko zamyślone
nad psotą. Wiesz, czasem warto poczekać, zwłaszcza
kiedy z głową od parady, chce się robić balety.
Piękne są łabędzie, ale w tłumie ptasia pieśń zwyczajnie
nie dociera, a może nikt z nas nie ma uszu do słuchania.
Aleksander Osiński, 23 november 2015
Wyproszone przez zimę rudziki podrzucają
na odchodne nie typowy akcent i przez chwilę
jej wymowa jest niepewna. Nie spodziewałaś
się brać pod uwagę tyle ruchu; no to pięknie
kochana. długie zamarznięte brody nad taflą
zastygają zaciekawione i wydaje się - ktoś
znowu będzie miał powód żeby podejść
bliżej, odgarnąć śnieg z twarzy.
Przywracasz oddechem życie, które samo
nie odwarzyłoby się sparzyć. Ciekawe tylko
jak to wszystko wygląda z drugiej strony
i kto bez mrugnięcia oka, wytrzyma dłużej.
Aleksander Osiński, 9 november 2015
Z wszystkich dyscyplin, poezja
okazała się najmocniej przypisana
do generacji, a więc pierwsze
słowo: mama albo tata, lub może
gaga. Bez bohaterskich zrywów,
tylko szarpanie parcianego misia
i trzy szklane guziki, żeby zajrzeć
w przyszłość. Pod koniec biegu
jest wciąż aktualna,
chociaż sens spisywania ma tylko
akt skruchy w ciągu narodzin i sztuka
budowania murów bez zaprawy,
z czasem zmieniona
w skręcanie prefabrykatów,
kiedy brakuje niewolników skłonnych
do układania długich poematów o chlebie.
Aleksander Osiński, 25 october 2015
Doświadczenie nie pomaga,
niekiedy jakaś ze środowiska
od biedy zrobi zakupy; posprząta
choćby rynek.
O podwórkach lepiej zapomnieć,
dzieci zostawiły znaki na murach
dla następnych dzieci.
Trzeba będzie
jeszce po nie wrócić,
ale kiedy
deszcz zmyje, wiatr zwieje
pod ich dachem zbierze się
cały świat,
żeby dociekać snów
do reszty.
Aleksander Osiński, 14 october 2015
Po imieniu długie milczenie, bo nie wiadomo
czy ktoś gotowy jest się przyznać, wziąć na siebie
witk i opierunek w zamian za lekcje wymowy
i stąpania po rozżarzonych węglach.
Godziny z książkami na głowie bardziej mogą
zaszkodzić niż połknięty kij, tym bardziej,
że stosik rośnie i może znaleźć się chętny
do wpisania na listę. Pozostanie podziemie
i samotna noc przy świeczce, kiedy jedyna rzecz,
którą można rzucić to cień, wróżba za to
sprawdza się zawsze i wykapany sobowtór
ożywa. Po słonej cenie i z parytetem w złocie
okazuje się jednak papierowy jak każdy tygrysek.
Aleksander Osiński, 6 september 2015
Wiele można wywieźć z chwiejnej równowagi rzeki,
pieniącej się przy brzegu basenu. Ciekawe jednak, ile razy
jeszcze będziemy musieli topić robaka, żeby zrozumieć
– nie daje i nie bierze, choćby powtarzać uparcie
tako rzecze, zanim zegnie się kolano, schyli głowa.
Nawet nie chrzest, Krzysztofie, a tylko rozsądna forma,
którą pielęgnujesz ślad suchej stopy, żeby zagrzebać
w piasku - to miejsce, gdzie zaczyna się droga i z dymu
osad ludzie budują kolejne piece. Gromadzą stosy
chrustu na czarne podniebienia.
Na pewno niejedno nas jeszcze czeka, ale po co się
oszukiwać, kamień nie przemówi w obronie, wyżłobienia
jedynie wypełni woda. To ofiara, nie warto jej jednak
powierzać dobrych intencji, zdradzać dokąd trafi
miedziany skarbczyk słów. Nie trzeba jednak żałować -
i tak wypełni się źródło, ciśnienie wydobędzie na wierzch
wszystko, co trzeba wiedzieć, żeby choćby teraz,
bez zmrużenia oka, dochować sobie wiary.
Aleksander Osiński, 24 august 2015
Kości sprzed tysiąca dwustu lat leżą na dnie
jeziora, tworząc cudaczne konfiguracje.
Po tak długim czasie człowiek stał się
elastyczny, jego budowa - umowna.
Troską nauki, jak zaleczyć kamienną nadżerkę
Himalajów, gdy doczesne szczątki unoszone są
coraz wyżej, uwalniając duszę; moneta znaleziona
w kieszeni płaszcza wpada w głąb oczodołu.
To studnie wydarte skale przez przyrodnich braci.
Przyszli ze swoimi psami i kiedy ziemię opanuje
znowu radosna gorączka łowów, po raz kolejny
wskażą na gwiazdy – złoczyńcy zniszczyli świątynię,
więc zostaną ukarani żelaznym gradem.
Chociaż narzędzie zbrodni stopniało, ręka
może się otworzyć, zaznaczając - prawie
metafizyczny lęk między odwiedzającymi
jak na OIOM. Źle widziane są dzieci,
wciąż jeszcze nieśmiertelne.
Aleksander Osiński, 10 august 2015
W taką pogodę jak dzisiaj, można wyjść również
od prawdziwej historii. Ludzie nie stracą zbyt wiele
na znaczeniu poza legendą. Symbole i kolory,
nadprzyrodzone zjawiska z dziecięcych pokoi,
wyjaśnią na ile tylko można się ważyć, ożywiając
stwory z każdego poprzedniego domu.
Ich nazwy dojrzały w pełni i teraz są przyzywane
przez zamknięcie oczu. Jak dobre filozofie,
wiele można zyskać wpadając na nie w nocy,
nawet bez przepraszam. Śnieżny obraz przyzywa
następne białe ujęcia i ślady w parku pozostaną
tylko z twojego powodu, raz na zawsze,
same w sobie niewinne.
Aleksander Osiński, 3 august 2015
po plastycznych wariacjach
warto jeszcze powrócić
do najprostszej formy
z przekonaniem
naciągnięta skóra
wróci do byłego
wypełnianie być może
było błędem
cóż z tego
że koniecznym
człowiek się tylko zdaje
ktoś musi
prowadzić listę ginących gatunków
i rubrykę dla zainteresowanych
na poważnie nawet
wszystko się bierze z życia
Aleksander Osiński, 27 july 2015
Trudno jest porównywać otwarty pokój
z tym zamkniętym od lat. W pierwszej
chwili nie sposób nawet zrozumieć
motywu – roślinny
pas ciągnący się przez całą szerokość;
ziemia. Obecnie już niczyja
jak wszystkie graty, które służą
do grzebania za życia i tajnych
klauzul w paktach z diabłem
uważniej czytajcie gwiazdki
nawet gdy po nich
potop
przejdzie do legendy.
Aleksander Osiński, 20 july 2015
Odrobina przyszłości nie powinna zaszkodzić, choćby
miał wyjść na złe wieczny apetyt i miejsce pozostało
nieznane. Na tyle sposobów na ile można liczyć
przyznanie nie wchodzi w grę, ale wystarczy to, co ukryte
w zaciśniętej dłoni, bez zgadywania – która, czyja?
Być może jeszcze miałaby sens pora, zbyt późna żeby
roztrząsać. Ledwie zdążymy wzejść, noc przeciągnie
dłonią na swoją stronę. Teraz trzeba wydychać, procesy
zostały odwrócone i dwutlenek węgla wypełnia iskrzącą
chmurę. Kiedy rano pierwsze słońce dotknie bielejących
pól, będzie można bezpiecznie otworzyć kapsułę czasu.
Aleksander Osiński, 7 july 2015
Przenajświętsza panienka
zdołała wygrać wszystkie
najważniejsze bitwy,
jednak Antoni zdecydował się
uwiecznić chwilę, kiedy odpoczywa
z rękami skromnie ułożonymi
na podołku.
Wieczorem w karczmie,
niezręcznie będzie się tłumaczyć
wciskając w kieszeń
starą furażerkę.
Aleksander Osiński, 30 june 2015
Zawsze jakoś wypada, przymknąć oko i już. Można
ludzi układać po swojemu – trójkąty, kwadraty,
byle połączyć kilka linii, znaleźć oparcie dla sieci.
Schematy ideowe płyną we krwi, chociaż zapach mleka
dawno umknął, ustępując trawiącym kwasom – cierpliwości
potrafią nauczyć przędzę snu, kiedy gdzieś w odległym
punkcie wszechświata muszce owocówce powinie się noga.
Nie tędy droga, moja panno - chciałoby się zanucić
w aromacie poruszonych listków mięty. Jakby euforia
musiała narastać przez wieczność i związek mógł się
jedynie wzmacniać. Mała pociecha, a przecież można wyczuć
rosnące wewnątrz ciało obcego, chociaż wyrozumiałego
świata, który o dziwo, nigdy wcześniej tak nie wyglądał.
Aleksander Osiński, 22 june 2015
Wiosna z naszych stron nie zwykła przebierać
w środkach. Styl jasny i przystępny; prawie banał,
bo dzień już dość długi, żeby wyciągnąć nogi
i kopnąć kalendarz. Niby z góry wiadomo
jak to się kończy. W pionie – jedyny możliwy ruch
do przodu i czytanie z ruchu warg. Święte słowa
wkłada się w przygodne usta, żeby wywołać uśmiech;
choćby nie pora była utrwalać zbyt szerokich planów,
a mrowie tłoczące się w pośpiechu obstawiało – profil
czy en face. Może rzeczywiście lepiej ukryć ciemną stronę
rzeczy, kiedy słońce wędrując wzdłuż alei, przewraca
bez zmrużenia oka, kolejne, bogu ducha winne kamienie.
Aleksander Osiński, 5 june 2015
I tak i nie, zawsze jednak stojąc w obliczu niekończących
się sporów jak Tycho de Brahe, który chce żeby wszystko
kręciło się wokół niego i ziemię ze słońcem porusza
długimi, złotymi palcami. Nie bójcie się, to złe nasienie,
nie warto zlizywać z niebieskich sfer. Nomadzi na noc
rozpalą ogniska, obierając ziemię do kości i wycia psów.
Rozgrzane oddechem powietrze uderzy w twarze śpiących.
Cóż więcej można zyskać prócz układu i niepewnych łączy,
gdzie orbita z orbitą splątują swoje sny, żeby na marach
mieszać języki. I tak i nie, na wpół ulepiona mowa
podąża za ślepym stworzeniem, czas jednak zbyt niepewny,
żeby skończyć na jednym marzeniu, a może byśmy
zerwali plaster, żeby dotknąć. To w końcu na tyle blisko.
Aleksander Osiński, 26 may 2015
Na interaktywnej mapie można mieć wgląd
w najważniejsze wydarzenia. Czerwonym kolorem
oznaczone są ogniska epidemii – jedne się rozszerzają,
inne gasną. Kolumny świątyń jak słupki cyfr znaczą
liczbę ofiar i ozdrowieńców. Oczywiście – nic od razu
ani z przypadku nie zdarza się dwa razy, nawet
gorączkowa noc pod prątkującym niebem. Dobrze
wiedziałyście siostry, co robicie zmieniając granicę
statystycznego błędu. Ziemia zawsze by chciała mieć
ostatnie słowo, chociaż bez ceregieli traktuje bogatych
w duchu, łącząc szumem górskiego strumienia.
Nie da się zapaść głębiej. Na tej wysokości ponad
poziomem morza powietrze jest rzadkie i umysł
ciężko znosi to, co tak naprawdę, jest nie do zniesienia.
Aleksander Osiński, 18 may 2015
Bez jednego słowa, a jednak ciągle dominuje wrażenie,
że trzeba oddać półmisek, na którym kobieta w dobrej
wierze przyniosła szarlotkę. Społeczne podziały to jedno,
drugie – słodka nuta jej wyrazu, że upiekło się i ściślej
można określić grzech. Nie zawsze jednak znaczy to samo.
Upuszczony na ziemię nóż, cień gałęzi, która kołysze
młode, próbując dotknąć sękatymi palcami. Są równie
tajemnicze jak głos ojca ważącego każde nie powinieneś.
Zapewnia jednak, że nie mówimy o winie, ani nawet
pogodzie. To dobra, od których się zaczyna schemat
słonecznego dnia, kiedy chmury z trudem utrzymują
w ryzach dom, z którego całe życie usuwał mebel
za meblem, żeby odkryć wzór drewna – klon czy lipa?
Niepewnie pokazują swoje rysunki. Chociaż dozgonnie
wierne, nie mogą przecież przysięgać.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
1 may 2024
0105wiesiek
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
QuartzSatish Verma