M.W. Bonk, 11 listopada 2015
Dni coraz krótsze bledną o wschodzie
I mnie jakby mniej
Ginę i roztapiam się w przestrzeń
Jak cień rzucony w pochmurny dzień
Spod porzuconych liści wynurza się opowieść
Skrywana dotychczas bezszelestnie w mojej głowie
O tym, co było i już nie będzie
O tych, co byli lecz czas połknął ich we śnie
Błądzę w oparach gęstej mgły
W labiryncie bez drzwi
Nie ma dokąd iść
Melancholia łapie za pysk
Za chwilę spadnie deszcz
Osierocić mnie z łez
I tylko pół litra czeka na mnie w domu
Szepcze do ucha, że warto
Że w ciszy, po kryjomu
Zjechać szklaną windą na samo dno
M.W. Bonk, 29 września 2011
Nie panuję nad tym, poddaję się
Przerosła mnie sytuacja – jedyne wyjście, ewakuacja
Zostawiam otwarte drzwi i wychodzę jak gdyby nigdy nic
Za błazeńskim uśmiechem z sąsiedniego podwórka kryje się
śmieć
Nie będę go sprzątał – i tak dobiegnie końca
Dobiegnie przed zachodem słońca.
I już bez słów odnoszę się do sytuacji
Chcesz, to zadaj mi ból i tak już mnie nie trafi
Za kotarą wielkiej obojętności kryje się świeca gorejąca
zachłannością
Bierz jeśli chcesz, nieobarczony bezkarnością
Jakbyś pytał, nie ma potrzeby
Jestem zaraz pod powierzchnią gleby.
M.W. Bonk, 14 kwietnia 2015
Słońce budzi kolejny dzień
Mała czarna i gorzka parzy podniebienie
Szósta rano a ja już wszystko wiem
Na dole róże a na górze sklepienie
Chmura myśli pędzi przez głowę
Jak ławica ryb na rafy koralowe
Powietrze pachnie świeżo skoszoną
Idealnie pod błękitem zieloną
I byłoby pięknie
I było cudownie by
Gdyby nie uczucie że coś zaraz pęknie
Co okrada z resztek sił
Co nie pozwala w pełni być
Wylewa się ze mnie
Wylewa się gęste
Wylewa codziennie
LEEE-NIIIIS-TWOOOOOO
M.W. Bonk, 16 marca 2015
Jestem samotnym rewolwerowcem
Polejcie mi whiskey
Świat moim grobowcem
To mój sen, który się ziścił
Jestem samotnym rewolwerowcem
Kroczę po jałowej ziemi
Z koltem pod czarnym prochowcem
Gdzie już nic się nigdy nie zmieni
Daj się nieść fali
Nie masz nic do stracenia
A świat niech się wali
To niczego nie zmienia
W mojej wieży samotności
Samotnie stojącej po środku światów
Nie ma miejsca dla żadnych gości
Jestem sam w tej pętli czasów
Zepsucie szerzy się jak choroba
Fałsz leje się strumieniami
Nie tędy wiedzie droga
Ja idę poboczami
Daj się nieść fali
Nie masz nic do stracenia
A świat niech się wali
To niczego nie zmienia
M.W. Bonk, 25 marca 2015
O mdłości przyprawiała ta biel antyseptyczna
Powietrze zaczęło tracić wartości odżywcze
Płomień żarówki dogasa w korytarzu
Już cię nie spotkam
Chyba że odwiedzisz mnie na cmentarzu
O młodości
gdybym tylko mogła spróbować raz jeszcze
Ten przenikliwy ból
Jak walka na otwartym polu z siarczystym deszczem
Chryzantemy nie zakwitną tej wiosny w ogrodzie
Ale wiem
że zostawisz je na moim grobie
Już się nie boję
Bo chociaż to nie tylko zły sen
To przecież są światy inne niż ten
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
18 maja 2024
Amatorzy antychrystówkb
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek
13 maja 2024
PozostałośćArsis