18 sierpnia 2014
Wakacje
Widziano gdzieś wakacje,
przedwczoraj, na ulicy.
Ucichły demonstracje.
Zniknęli politycy
i radość była w słońcu.
Wysyp dobrych humorów
i nie było obrońców.
Nie było agresorów.
Zdarzył się tylko mały
i nieważny incydent.
Taśmy się pokazały.
Przeczytał je prezydent,
lecz żadnych błędów w tekście
tym razem nie odnalazł.
Spokój spłynął nareszcie,
a może nawet marazm.
Nie wszystko, w końcu u nas
nadaje się do druku.
Od tego jest Trybunał,
by nie było pomruków
i ludzie, choć przez chwilę,
poczuli tu wakacje.
A w Berlinie - niemile!
Podano na kolacje
znowu te ośmiorniczki
i barszcz był ukraiński.
Nie było naszej wtyczki.
Za bardzo był murzyński.
Media to przemilczały,
bo w końcu są wakacje.
Bociany odleciały.
Poeta wcisnął spację,
lecz jeszcze coś o lecie
koniecznie pragnął dodać,
bo są wakacje przecież
i jest potrzebna zgoda.
Spokój mógłby powrócić.
Konwojem wjechać, gdyby
świat zechciał się ocucić
i udał się na grzyby.
22 listopada 2024
niemiła księdzu ofiarasam53
22 listopada 2024
po szkoleYaro
22 listopada 2024
22.11wiesiek
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga