Rebeka Sowa, 20 december 2017
maluję usta kawą
lepiej mieć na sobie czerń niż gówno warte wspomnienie
przez paznokcie do serca
dlatego raniłam cię jak kombajn zboże
wpływałeś na mnie jak ocean na plażę
i dochodziłeś przez góry razem ze słońcem
pięknie jest myśleć o miłości przez pryzmat płatków śniegu
nic tak szybko nie topnieje
Rebeka Sowa, 1 august 2017
nim zacznę trzymać się poręczy balkoniku
pozwól że pospacerujemy za paluszki lubelskie
jak przedszkolaki w drodze do parku po kasztany
z których ludziki w stracho-wróblowych pozach
nim będę sie modlić o szklankę wody
zamiast aniołów co noc będzie przychodził reumatyzm
wtedy czytaj mi Życie Warszawy choćby z nieistniejącą datą ślubu
i tam gdzie pójdę może spotkam stado baloników
w kolorach jakich nie nosiłam sukienek
Rebeka Sowa, 19 july 2017
co mi tam byłam twoją
zabawną walentynką
szkoda że nie grałeś na trąbce jak Chet
walić to
nikt tak nie grał jak Chet i może kilku brało jak Chet
co mi tak gra może serce może przejeżdżający pociąg
do niego mam tyle co do nieba
niby kawałek ale jak boli
Rebeka Sowa, 13 july 2017
kolego nie myśl o tych rzeczach z perspektywy
idzie wiosna czas roztopić lody
koleżanko do tych rzeczy trzeba mieć błogosławieństwo
kilku wieczorów z zamkniętym pod sufit dekoltem
śmieję się z małego wczoraj gdy czekam na duże jutro
wolę się przejechać po bezimiennej miłości niż prasować koszule do usranej śmierci
Rebeka Sowa, 23 february 2017
moje drzewko owocowe milczy
nie rodzi zatrutych jabłek
daje cień dziecku i pozwala się obsikać przez maltańczyka
moje piersi nie dają już mleka
tylko pełny dekolt zamazuje metrykę
koleżanki próbują wdrożyć nową matematykę w istniejący constans
lustereczko powiedz przecie kto jest
a kogo trzeba (o)szukać w internecie
Rebeka Sowa, 28 september 2016
czytaj mnie do pościeli
wyrywaj jak z książki kucharskiej pikantne przepisy
rzucaj się na mnie jak głodny pies na kość
nie zamieniłabym się z żadną księżniczką na pusty zamek
wolę być zniewolona przez bezpieczne zło
i raz w tygodniu puścić się
w miasto
mówią że nie wiem co to miłość
i jest w tym więcej prawdy niż w obrączce wierności
Rebeka Sowa, 9 september 2016
baba ma w sobie tyle samo spółgłosek co samogłosek
więc nie rozumiem skąd te uniesienia
w temacie inteligencji blondynek lub kuchni teściowej
Rebeka Sowa, 7 september 2016
kiedy moje ciało będziesz grzebał tępym czymś
pamiętaj że nie jestem trupem
ogródek uprawia się z nie mniejszą miłością niż bieg na sto metrów
wszystkie marginesy miłości poszły do kąta
więcej grzechów nie zniosą nawet pielgrzymki do świata alkoholi
Rebeka Sowa, 11 august 2016
to trochę trudniejsze niż rozpieczętowanie paczki papierosów
nieco łatwiejsze od wymiany koła w samochodzie
nim pojęłam o co chodzi w wychowaniu wyszło ze mnie dziecko
między nogami haft kaszubski nie daj boże gobelinowy
zostało mi cięcie na ołtarzu porodówki
czasem kaleczę scyzorykiem gruszę
poza wierzbami drzewa nie płaczą tylko puszczają soki
mamy ze sobą coś wspólnego
Rebeka Sowa, 4 august 2016
nazywanie domem samochodu albo przedziału w pociągu
to samotność
nikt nie maluję paznokci pod parasolem w rynku
drogi krzyżowe na plażę rozcinają moje poczucie bezpieczeństwa
płacę kartą za bycie czystą
chmury nadchodzą jak stada brudnych snów
nie potrafię się przed nimi chować
wystawiam język polski na rozdziobanie
są miedzy ulicami skrzyżowania którymi trafiam pod nasze drzwi
nie muszę pukać wystarczy że mam przy sobie niedopałki wczorajszych rozmów
Rebeka Sowa, 3 august 2016
wybuchy bomb jak perkusja Ginger Bakera
kolejna pusta ławka w szkole
list od ojca twardszy niż pięść na gębę ulicy
klasa bawiła się dobrze kiedy bóg podarował im wyczucie rytmu
lubię facetów którzy wiedzą o co chodzi w muzyce
spotkać początek w dyskotece to coś więcej niż czysta i czarne płyty
przed strachem jestem w stanie uciec w przepaść
wystarczy po pięć palców u stóp i dłoni by było dziecko
miłość dzielę przez szerokość rozwarcia albo długość pierdolenia o niczym
Rebeka Sowa, 29 july 2016
wystarczy przejść krótką drogę przez łóżko
by stać się szmatą
później wycieranie z cycków spermy jest niczym innym
jak praca domowa
Świetlicki pięknie to skomentował gotuj się
kurwo gotuj
gotuję codziennie ewentualnie odgrzewam
miłość jaką kurwa miłość
to wszystko to telewizja
przełączam się z Kultury na diskobandżo ale długo nie Trwam w tym gównie
zbyt piękna jestem i niezbyt stara by się pogubić przed byle jakim ekranem
Rebeka Sowa, 30 june 2016
kobieta jest po to by mieć pełny brzuch zmartwień
prasować co wieczór czyjś ciężki dzień
co sobotę prać korporacyjne brudy
wieczorem zamiast skóry lateksowe marzenia
nie jestem Polly Jean
nie mam jej gitary
nie mam tak mocnego języka którym mogłabym głośno przemówić
mam za to wysokie obcasy i nie muszę już nic udowadniać
pamiętaj że kobiety i mężczyźni rodzą się ludźmi
piach wszędzie przerzuca się łopatami tak samo
Rebeka Sowa, 23 june 2016
raniłam słowem bardziej niż nożem
kochałam mocniej niż pijak wódkę
żyłam szybciej niż kierowcy pokonują Monzę
i po co mi to było
plany są dla tych którzy boją się oddychać bez butli tlenowej
autostrady są tych którzy nie kochają prowadzić samochodu
małżeństwo jest dla tych którzy lubią mieć zapięte pasy bezpieczeństwa
i po co mi to
modlę się za moich wrogów
piję za kobiety w których jest więcej rewolucji niż za czasów Ludwika XVI
miłość to nadzieja więc jak można kochać taką matkę
Rebeka Sowa, 15 june 2016
kiedy tak leżę zimna i małomówna
pokój jest duszny i nikt tu nie tańczy
ubierasz mnie w sukienkę w której wystąpiłam kiedyś na imieninach ciotki
dobrze wiesz jak nie lubiłam tej starej jędzy
lekki róż na policzkach więc może jeszcze truskawka w usta
truskawki przynajmniej kojarzą się ze wczesnym latem
kiedy tak pakujecie mnie w pudło to niech ktoś coś do mnie zacznie mówić
tylko kościelne dzwony płaczą nad miastem
jeszcze nigdy nikt nie przyniósł mi tyle brzydkich kwiatów
teraz niech sobie zawyje nade mną stado wron i kruków
urosły mi skrzydła o których marzyłam od dziecka
nie przychodź pod moje okno jak robiłeś to w sobotnie wieczory
Rebeka Sowa, 18 february 2016
każdy kij ma dwa kłamstwa
podobnie jak małżeństwo
można się odnaleźć w grobie albo butelce
kto nie wypije niech go diabeł świśnie
próbuję zrozumieć gwarę uciekających chwil
tak niewiele treści w codziennym staniu w korku
place zabaw pełne anglojęzycznych marek
kościoły obszczane tłustym słowem
nie cofnę sumieniem Wisły
Rebeka Sowa, 10 february 2016
Gdyby wszystkie twoje strumienie prowadziły do mojej rzeki,
szumielibyśmy głośniej.
Gdyby każdy twój podmuch budził we mnie halny,
żagle niosłyby nas w epicentrum czegoś nienazwanego.
Próbuję wsiąść do tego pociągu. Przez okno
wyciągać wnioski. Walizki jak suchy chleb
kruszą się pod upływem czasu. Zapominam, że
na paznokciach i obcasach nie kończy się kobiecość.
Próbuję spłoszyć cień PJ Harvey. Mamy podobne poczucie
brutalności. Różnimy się językiem i barwą ust.
Rebeka Sowa, 9 february 2016
Mówiliśmy, żeby mieć ogród
trzeba więcej niż słońce i dobrą ziemię.
Rozmowa zmierzała w kierunku dramatów Tennessee Williams'a.
Podczas zbioru wiśni
nawet ryk ciężarówki potrafi wzniecić kompres.
Mówiliśmy, że smakowanie nie zawsze idzie przez język.
Smaki niosą też opuszki słów.
Dom to najczęściej karoseria samochodu, a ja nie lubię się szybko kochać. Puszczam się
w anielską cierpliwość i zapuszczam rzęsy w sobotnim praniu.
Jak ja kocham krzyżowanie się niedzieli z poniedziałkiem. Wiem, że dla własnego dobra
córka pójdzie do szkoły. Ja wyemigruję precz do tego
czego nie chciałam.
Rebeka Sowa, 29 january 2015
nie wódkuj mi tu kolego
nie z takimi przepijałam śledzia
coś się mogło między nami obudzić
ale to na pewno nie była miłość
nie taka ze mnie ostatnia
do okienka puka nowe słońce
więc wybacz ale z księżycem nie rozmawiam
Rebeka Sowa, 28 january 2015
moja matka, kiedy nosiła warkocz do pasa,
porównywała go do ojca, który całe życie
szukał rozumu: w knajpie, w kościele, między udami obcych bab,
lecz kiedy przychodził poniedziałek i czas było
wracać do roboty, wszystkie poszukiwania zostawiał na przystankach.
ojciec marnował swoje świętości od piątku,
a ja z matką wieczorami rozczesywałyśmy włosy.
Rebeka Sowa, 27 january 2015
Rita ma nienaganny życiorys
urodzona po ślubie rodziców
miesiąc później ochrzczona
biała suknia komunijna w międzyczasie równie czysta ślubna
po ukończeniu filologii polskiej
mąż na stanowisku syn i córka
w pępku świata
Rita ma serce ze skrzydłami gołębia
wciąż szuka swojej drogi
Rebeka Sowa, 26 january 2015
kiedy byłyśmy jeszcze głupie a w mężczyznach szukałyśmy ojców
na ulicach nawet psy potrafiły rozpoznać obcego
z pijakami trzeba rozmawiać jak z kochankiem
jedną ręką trzymać się klamki a drugą głaskać po głowie
powiedziałaś poczytaj Geneta
zamień swoje dziś na jego wczoraj
i nie wsłuchuj się w ściany
to niebezpieczne i grozi miłością na odległość
moją słabą stroną jest nieprzestrzeganie marginesów
coś jak przejazd na pomarańczowym
Rebeka Sowa, 25 january 2015
przez żebra podglądam Adama
ma w sobie ogród do którego mogę wejść
w natłoku grzechów czas odpuszcza spóźnionym
tylko kiedy klęczę i wybielam młodość
mogę zatrzymać światło
poczuć to co po drugiej stronie zmarszczek
o wschodzie
pomaluję usta na krzyż
zamknę się w rybie
Rebeka Sowa, 7 january 2015
a później wszystkie poszłyśmy się upić
aby uniknąć linii ognia co wieczór
migrena na zmianę z M jak miłość
pod postacią wina roztańczone przystanki
od powrotów piękniejsze są rozstania
wtedy telefon z wbudowaną wibracją
i prysznic pod którym roztrzaskuję się
na dobre
Rebeka Sowa, 6 january 2015
u nas każdy przedmiot ma imię
kwiaty noszą nazwiska zmarłych sąsiadów
z przedmiotami jak z członkami rodziny budujemy relacje
córeczko nie dostaniesz cukierka
w świecie lalek też są zamknięte pokoje
tłumaczę ci że w deszcz można spacerować tylko z parasolem
że kiedy ktoś płacze to rosną pelargonie
u nas za oknem biega pies
żółty miesza się z zimnem
wierząc prognozom uda nam się doczekać wakacji
Rebeka Sowa, 18 october 2014
oddychamy płuco przy płucu
z paczki papierosów
wychodzą śnieżni przyjaciele
rozmawiamy jak pięknie było układać origami z ud
nie muszę być świętsza od biblii
wystarczy że mam w sobie spadachron
lub cztery łapy kota
Rebeka Sowa, 15 september 2014
zamiast samolotów z nieba spadają tylko niedokończone anioły
wycieram sobie nimi poronione macierzyństwo
w mieście dzieją się ziemskie piekielności
nie odpychaj ich w stronę kobiety
zapchnij je w przepaść dzisiaj
Rebeka Sowa, 8 september 2014
w zapachach mieszają się diabły
nie uwierają chodzą po ciałach znaczą
wypełniają korytarze sumienia
a później przez żebra ucieka kawałek grzechu
przez balkony języków porozumienie bez katastrof
falochronem milczenia odgrodzę ciepło od zimna
nadszedł czas by zmyć z siebie abażury
Rebeka Sowa, 3 september 2014
w esemesie podaj jak się naprawdę nazywasz
jaką nosisz odpowiedzialność za swoich bliskich
nie musisz mnie przepraszać
z przeprosin wybudowałam dom
naskładałam opał na kilka zim
Rebeka Sowa, 3 september 2014
samotny War
i tęskniąca Szawa
nie pytaj ile mamy stąd do piekła
opowiem ci o radości jaką noszę pod biustonoszem
tak by przeżyć jeszcze jedno wypieczone słońce
Rebeka Sowa, 3 september 2014
zauważyłam w pufie wyprane skarpetki
jeśli masz mi coś do powiedzenia zrób to szybko
jak pobranie krwi
znów mi kwitnie storczyk
między nami pajęczyna
Rebeka Sowa, 22 august 2014
modlisz mnie jak zaspane dziecko
chowasz pod kołdry wczorajsze sny
i czekasz aż z nieba ktoś zrzuci koło ratunkowe
wzruszenie ramionami zaprowadziło miłość w ślepą uliczkę
czuliśmy zbliżającą się ciszę
jutro któregoś z nas mogło zabraknąć przy śniadaniu
tyle było do powiedzenia i jeszcze więcej do wyprowadzenia na spacer
Rebeka Sowa, 18 august 2014
pomniejszona o łzy
powiększona o brzuch
zarozumieć to czuć
reprezentować duszę przez pryzmat ciała
można jak przy gorączce
pod bieżącą wodą
powiększona o łzy
pomniejszona o brzuch
łóżeczko pełne nadziei
czuć to wyrywać siebie
wyciskać sok z kolejnych szans
Rebeka Sowa, 13 august 2014
przestałam być matką
tuż po urodzeniu chleba
piec wygasł
czas potrzebował imienia
świat szukał ojca
patti znalazła konie
w krainie z cegieł i papieża
mieć kontrolę to jak złapać tęczę za stopy
Rebeka Sowa, 12 august 2014
uśmiech dziecka przypomina młodą mgłę o świcie
wynurza się i nie wiesz do końca co się urodzi
wśród zabawek można ukryć wiatr
dać się wyszumieć i pozwolić by światło było elektryczne
w pudełku przechować strach przed wirusem
aż powie mamo kupiłam bilet do wolności
Rebeka Sowa, 8 august 2014
w tym kościele rosła wiara i pajęczyna
nasze sakramentalne tak przecięło wstęgę
później biała honda chleb i błogosławieństwo
wszystko po bożemu
nawet dziecko przyszło o czasie
niedziela wieczór telenowela ryk
jak pięknie mnie zszyli
czar w mydlanej bańce
landrynkowe misiu-misiu
bułeczka z masełkiem i
wczoraj zakochałem się w autobusie
Polska - Anglia
2:0
matka dziecko - tchórz
Rebeka Sowa, 4 august 2014
noc przyniesie pogodę podobną do jutrzejszej
plecionka wiatru z obiadem matki
ojciec powie że znów za mało soli
kiedy zapinam pierwszy guzik bluzki myślę o zrywaniu jabłek
kiedy dochodzę pod szyję robi mi się duszno
w głowie rodzę dzieci
miałam już nadzieję miłość i karę
teraz używam prezerwatyw
Rebeka Sowa, 2 august 2014
wskazówki zostały jedynymi przyjaciółkami
przestałam wierzyć w słowa M. po ostatnim telefonie
nawet pies przestał wyć i wciąż gapił się na klamkę
życie w czterech kątach z jednym czworonogiem
i co najmniej czterema stronami świata
nigdy nie wiedziałam z której przyjdziesz
musiałam się toczyć własnym torem
pod moimi oknami miasto zaduszek
prognozy wskazują że zmienię klimat na pustynny
w naszej szerokości nie ma miejsca
dla K-M= czysta wanna
Rebeka Sowa, 26 july 2014
już nie potrzebuję twoich dziwek by wycierać sobie nimi buty
wszędzie porozwieszane zapachy perfum
ślady na plecach jak kra na rzece
już mnie nie wciągniesz w miasto twoich dziwek
kochanie drugi raz w to samo łóżko nie wejdę
niech one ścielą i składają cię codziennie
już nie maluj snami mojej rzeczywistości
zapomniałam gdzie się kończy tęcza
może twoje dziwki zaprowadzą cię pod ołtarz
Rebeka Sowa, 25 july 2014
nie będę udawała psa (czytaj sukę) wyprowadzanego
tu i ówdzie
by załatwił potrzeby tu i tam
jeśli tłumaczysz mi samotność z polskiego na nasze
to znaczy że jestem w błędzie
robię dwa księżyce w lewo
pół słońca w prawo
oddaję co mam w sobie za dużo
to nie jest miłość
jeśli wiesz o czym mówię
Rebeka Sowa, 24 july 2014
chleb wypiekany w moim brzuchu jest cierpki
na podłodze odpoczywają motyle
tyle skrzydeł ile modlitw
dzieci na podwórku biją się o karuzelę
mama parzy len
ojciec dodaje miód
lato pachnie ucieczką z miasta
mówią że na początku było słowo
być może ale słowo musiało mieć miłość
więc na początku była miłość
później bóg wymyślił planety
Rebeka Sowa, 23 july 2014
wyobraź sobie jabłko przy którym zamiast boga i węża
można znaleźć drogę
wyobraź sobie rybę i sieć a później poczuj jak niesiesz na plecach
świeże kamienie
a za drzwiami wojna
za oknem wakacje
gdyby tak ze słów zrobić samolot pasażerski
w pokoju
z szafy na nocny stolik spadłyby sny
Rebeka Sowa, 22 july 2014
rozbiegunowiłeś osie
teraz polarność przyciągania niekoniecznie daje nam szansę
na zbudowanie bezpiecznej północy
tymczasem
wszystko wskazuje na to że odprowadzisz mnie na autobus
i zaadresujesz na ulicę Gagarina dalej wzdłuż Łazienek poradzę sobie sama
bo ja wszystko sama sama jak u Tuwima
tylko gdzie mi tam do wszystkich rozumów
Rebeka Sowa, 21 july 2014
najbardziej z rozstań nie lubię się żegnać
w imię ojca i tak dalej
wszystko wokół on kogo czego
dlatego nie marnuję czasu na bycie chusteczką do nosa
to nie to kino pyszny faceciku
jeśli mam być praktyczna poproszę taksówkę na główny deptak miasta
kiedy noc przestanie działać roześpię makijaże
Rebeka Sowa, 20 july 2014
Otwieram przypadkowe drzwi. Widzę stół i dwa krzesła. Jedno z nich jest zajęte.
Wchodzę.
Tak mogłabym zacząć wyznanie winy albo przesłuchanie
prowadzone na komisariacie policji.
Spróbuję może inaczej.
Podglądam jak się z nią kochasz. Powoli. Smutno nawet. Nic nie czuję.
Zapominam wszystkie spocone wieczory, tak jak by nie zmieściły się w mojej pamięci.
Jedyne co przykuwa moją uwagę to kotka siedząca na parapecie. Ona też nie może
na was patrzeć.
Wracam na przesłuchanie. Przyznaję się do noża. Nie mam w sobie skruchy.
Jestem pusta.
Otwierają mi drzwi. Widzę łóżko i kawałek nieba.
Zostaję.
Rebeka Sowa, 19 july 2014
matkom pozwolono wychodzić przed dom
i tamować okoliczne mury łzami
same z nieruchomych przepoczwarzyły się w lwice
by zlizywać wytatuowany ból
śnieg nie był już zimny
słońce przestało rozgrzewać
wiatr mógłby być bezpieczniejszy
uwięzionym łatwiej jest uciec od płaskowyżu mężczyzn
prościej jest stać się dziecięcą zabawką
w palcach ściskać balonik i igiełkę
albo zapleść w warkocz linie papilarne
Rebeka Sowa, 18 july 2014
i będziesz szczęściarą - takich słów użył głos we śnie
i jak tu się nie rozczulić kiedy za oknem pełno łusek
naruchałeś mi takie śliskie coś
w brzuchu czuję rybę
za żebrami noszę stryczek z pępowiny
przezimuje we mnie ciężar
później przyjdzie miesiączka jak wyczekiwana córka
wróci za szkoły
opowie pierwsze wrażenia po usłyszeniu dzwonka
Rebeka Sowa, 14 july 2014
jeśli mam się pozbyć nadmiaru ciebie w sobie
wchodzę pod prysznic co wieczór
jak pan bóg przykazał nadstawiam
lustro a w nim dziewczynka z komunijnym wianuszkiem we włosach
samotność siada na meblach jak kurz
wycieram te rozlane mało istotne obietnice
które siałeś niczym dobre słowo z niedzielnego kazania
już nie mam czasu na udawanie wariatki
teraz będę kotką wśród rozżarzonych grzeszków
Rebeka Sowa, 13 july 2014
od czasu kiedy zakwitłam
minęły zaręczynowe odgnioty kolan
znieczulenie zewnątrzoponowe
przestało mnie obchodzić o której powinieneś wrócić z pracy
teraz jeszcze kilka oddechów wiosny
i przekwitanie malowanych ptaków
z sam na sam nigdy nie znalazłam angielskiego wyjścia
Rebeka Sowa, 12 july 2014
po reanimacji łóżeczka
wywierceniu ciasnych dziurek w ścianie by zawiesić Maryjkę
poukładaniu wyprasowanego czasu
wymykam się w niebo
by dać się prowadzić językom
córeczko jak wiele nas dzieli od rzeczownika ojciec
i jak niewiele od bezokolicznika tęsknić
Rebeka Sowa, 11 july 2014
podczytuj mnie w deszczowe dni
i w śniegu pościeli rozczytuj wszystkie moje strony
przez ogród doprowadź do matowych obłoków
lecz jeśli będzie trzeba rozedrzyj i porzuć
zwyczajnie zapomnij
znów będę niczyja
Rebeka Sowa, 10 july 2014
odkąd moje ciało pokryła plaża
a twoje dłonie falują
chyba tylko mewy mogłyby obsiąść nasze strachy
myślę o szumie
wyławianiu śniętych myśli z mułu
obwodnicą klatki schodowej dochodzę do sztruksowych kieszeni
studiuję wracanie i zamykanie drzwi
jakież bezpieczne przedpołudnie
i jakaż nieodgadniona pora obiadowa
Rebeka Sowa, 9 july 2014
to się potoczyło ruchem jednostajnym
dzień odcień nocy w nocy przez noc
kamienie zamieszkują stanik
tulenie różańca co kilka stacji marsz
przedszkole spożywczy wejście wyjście z metra
wojny zaczynają się na przedmieściach różnicy zdań
po otwarciu ciała modlitwa tli się fizyką
jeśli jest chemia jest miłość
niebieskie konwulsje literują skrzyżowania
co miało się skończyć kiedyś było matką
Rebeka Sowa, 8 july 2014
poetka nasłuchuje różnych głosów
wyciera warkocze w niedokończone formy
miasto buduje z rozsypanych korali
nawleka na słowa napoczęte charaktery
w szafie wisi imitacja wolnej soboty
jak w starym filmie zanosi się płaczem
powołuje życie tak by nie bolało
Rebeka Sowa, 26 february 2014
przestałam już liczyć pęknięcia na twarzy
z której to wyczytujesz wciąż nowe poematy
zaklinam swoje korale i myślę o Kutb Minar
żeby oderwać się od makijażu podlałam guzmanię
i ciało stało się liściem
tak jak mi tego życzyłeś aniele
Rebeka Sowa, 18 february 2014
w ogródku przebiśmiechy
dochodzą nas przez deszcze
anomalie wewnątrzsenne
poruszamy się nie wygiętą drogą
na wydmach studzimy słowa
by nie dopuścić do fal
by zamienić plażę w dywan
czasem zapominam numerów telefonów
szczególnie kiedy siada na mnie mgła
tuż po złóżkawstaniu
Rebeka Sowa, 15 february 2014
istotnie, po kilkunastu minutach
zaczęłam oddychać
pełną piersią.
pierś pełna krótkich układanek, niedokończonych
zdań i wiecznie niedopiętych guzików.
ciągle nasłuchuję, co słychać w moim mieście?
pysznie jest i gdzieniegdzie całują się
małolaty. po mistrzowsku rozwiązują zadania
z biologii. miałam coś na szynach.
kiedy przyszedł z pierścionkiem wyciągnęłam
dwa kieliszki i butelkę.
gra skończyła się adresowaniem listów.
Rebeka Sowa, 14 february 2014
teraz pozwolę się kochać
wymieniać płyny i drżeć
jeśli zaproponujesz zrywanie gwiazd
i przycinanie promieni słońca
będę kobietą nieznającą granic
tylko pamiętaj że moje serce to pole minowe
wystarczy małe kłamstwo by rozpieprzyć miłość
Rebeka Sowa, 3 january 2014
bądź mi plastrem
w zaciasnym bucie
mrowisko
ruch jednostajnie przyspieszony
trzeci trymest
nałogu
jeszcze miłość nie zginęła
póki my żyjemy
zazdrość łamana przez powroty
koleje rzeczy
na wyciągnięcie ręki
siniaki
Rebeka Sowa, 24 december 2013
zachodzą ociężałe księżyce za całuny oczu
wyciskacze soków i napełniacze porcelanowych trumienek
okraszone startym niebem rozmowy
poniewierasz czas z przestrzeni coraz głębszej
można wyciągnąć wnioski jak drzazgi
naciąć się na samotność pośrodku talerzy
i śpiewać pod nosem piosenki Nick’a Cave’a
Rebeka Sowa, 21 november 2013
nagość ma dwa końce
pierwszy jest bezpieczny drugi wyciągnie z ciebie ostatnie kolory
mówiąc językiem koszykarskim dostałam się w pomalowane
nigdy nie mieściło mi się w kieszeniach zaproszenie od pierwszego uderzenia
rozpoczęła się mała tragedia
słońce akurat udawało że już wystarczy
podobnie jak kot który czyścił futro
Rebeka Sowa, 5 november 2013
pod biała koszulą miedza całunuje
wiatry zdradzone zasypiają we śnie ciasnym
miłość chwilami zamknięta kamienieje
dla kilku marnych kwiatów łapie uśmiechy
głupia
spacerem otaczam blokowisko by być ze światłem z okien
marnuję zachody słońca tkane głodnymi wilkami
a później pierdolnąć setkę z Bogiem na dnie
i wić się wężem po podłodze
Rebeka Sowa, 11 october 2013
jesień zastała ich w pociągu łączącym
przeznaczenie ze stacją ale to już było
wychodząc z jelita podziemnego przejścia zaciągnęli parasole
zupełnie nieciekawi dokąd zaprowadzą przystankowe wyciągnia zdań
ona miała nienaganny chód
on bawił się kartami
dzień wcześniej nosił imię Piątek
Rebeka Sowa, 10 october 2013
komunikujemy się językiem spadających liści
to taka pora roku podczas której częściej czytamy zegarki
operacja słońca na otwatym niebie zakończyła się amputacją tego pierwszego
mimo to będę nie do końca zdefiniowana
Rebeka Sowa, 1 october 2013
róża napoczęła macicę
noszę w swoim ja
małe śliskie skurwysyństwo
możemy porozmawiać o tym kim byś była
była bym implantem
dla rozszerzenia nóg stosowałabym narrację dwugłosową
śmiejesz się i ja się śmieję wychodzimy z tej traumy
bogatsi
o flagę państwa w środku Europy
Rebeka Sowa, 27 september 2013
wytarłam w ścierkę pamięć
nie ma za
na pokuszenie przeciw
było kocham jest sznyt
tam gdzie spadają liście
mam cień
Rebeka Sowa, 27 september 2013
skaczę na skakance przez kałużę morderstwa
cienka wyrwa chodnika rozumie moje zawahanie
wiesz do czego potrzebuję mężczyzny
dzisiaj nie będę dużo gorsza
wytrę włosami podłogę by mieć o czym opowiadać w konfesjonale
powtarzam
potrzebuję mężczyzny by być nieczystą
bo taka jest miłość na przedmieściach
bo tak się kocha bez trzymanki
więc możesz mnie nawet udrutować aż miejsce zwane domem wynajmą innym
Rebeka Sowa, 21 september 2013
zawiodła nas wewnętrzna sygnalizacja
zielony: taniec muzyka i śpiew
(życie było oceanem)
pomarańczowy: kochanie dziś muszę zostać dłużej
będę przed północą
(wieczór przypominał stan zapalny
wiesz że coś się dzieje w organizmie ale idziesz na przeczekanie)
czerwony: przypomnij sobie ostatnie zagapienie się na skrzyżowaniu
(jak było blisko czy już za późno)
panie doktorze przychodzę do pana z pętlą na szyi
to nie smycz to wyciąganie wniosków
Rebeka Sowa, 20 september 2013
we śnie zgubiłam buty te białe weselne pamiętasz
nie ty nic nie pamiętasz co jest związane
z nami
powiesz że to tylko wąska alejka następnej fazy księżyca
być może ale tam łatwiej umierać i szybciej zmartwychwstawać
w pościeli
czekam na spacer jak ty czekasz na spotkanie czarnej Elki
Rebeka Sowa, 19 september 2013
rozmawiałam służbowo z rozkładem zdania
chuj cię obchodzą moje wyjścia i przyjścia
konstruktywnie odpowiadałam tłuczonymi talerzami
(nie wykluczając maniakalno-depresyjnego napełniania wanny wodą)
tylko szaleństwem lub zakupem nowych szpilek układałam
ja na półce
a teraz krojąc marchewkę (w międzyczasie pijąc trupią kawę)
odcinam jeszcze coś
wyglądem przypomina różaniec
Matko od grzechu wyczyść wewnętrzne szumy
Rebeka Sowa, 17 september 2013
nikt nie chce kochać, wszyscy chcą być kochani
(chyba z "Pociągu" Kawalerowicza)
między nimi wciąż przystanki. na zmianę
kolejowe z autobusowymi. te historie zawsze
inaczej się zaczynają i tak samo kończą.
to zabijanie czasu wynikało z dziury w jakiej oni
się znaleźli. następna stacja to samotność. tam
noc przyniesie światło latarni.
Rebeka Sowa, 17 september 2013
yassno tu od
trąb
ki grzmią saxownie
w miłOŚCI
spacer po deszczopianie
wprowadza sen na inną planetę
harmonia takowego generowania strun
ociera się o parapet ściętego ostrosłupa
Rebeka Sowa, 16 september 2013
po trzech oddechach zdrowasiek
przyszła na pościel laureatka nagrody
dnia dziecka nie ważyła
temu dała na pocieszenie
temu dała na odkupienie
tamtemu podwiązała pępowinę
Rebeka Sowa, 14 september 2013
Piszę ten list dlatego, że podziwiam Pana
świat, który jest rzadkim osiągnięciem dojrzałości i wieloznaczności. Jest to świat moim zdaniem najzupełniej bezgraniczny i czysty. Słowa, którymi zalewam ten skrawek papieru, nie oddadzą szacunku jakim darzę Pana warsztat.
po pogrzebie budzik nie miał już żadnego znaczenia
(czas przestał istnieć)
wychodząc na przeciw rozliczeniom
wywoływałam wilka z lasu
(gdzie las był nocnym koszmarem)
więcej łańcuchów nie pamiętam
wszystkie rozerwałam
Rebeka Sowa, 13 september 2013
z dymem puszczam się duszy
na miejsce serca importowali mi załamanie
nerwowe wycierania rąk o spodnie
krzesło produkcji trumny
siedzę sobie jak na przesłuchaniu
idiotka zagipsowana w oknie
nie muszę się malować
na odkupienie mogę oglądać dzieci wracające ze szkoły
w piątek wycierają buty o mój brzuch
Rebeka Sowa, 12 september 2013
po ślubie będę twoją wolnością
wychowam przy żłobie na prawdę
pozwolę wychodzić na ludzi
otwarty bez klamek piec
gdzie chleb wciąż parzy palce
zastrugam węglem niezapisane drzewo
Rebeka Sowa, 10 september 2013
usta które nosisz są jak wiszący most
pod szyją cięciwa kręgosłupa zachodzi na koniec
krzywdy mieszkają w skorupie pigmentów
daleko za plecami jaskółki chowają małe
dzieciństwo jest piękne w garści
Rebeka Sowa, 9 september 2013
psy wylizały nas z ran opatrzonych przez zimę
szklanki napełniane zwykle do ucha
stały się małymi pomnikami
boli mnie obrączka
pierścionki niczym kolczaste druciki
gniotą i zapomnieć się odechciewa
by nosić się wciąż na czarno i w związanych włosach
Rebeka Sowa, 4 september 2013
otworzyliśmy przestrzeń kluczem gęsi spowite niebo
a on taki podobny do nikogo właściwie
ręce zajęte zimnem
w sierpniu nawet gwiazdy spadają pod nogi Bogu
nie wierzę w żadne słów niezapisanie
jak kromka chleba to lato było
i jesień za pasem
znów umrą małe nadzieje
Rebeka Sowa, 3 september 2013
emancypuję cień nocy
wmurowana barwa w kieszeni płaszcza
wiatrem rozciąga zasłony niesione zimnem
talerze tłuczone na zadośćuczynienie
rozniecierpliwię jeszcze narzutę zostawioną przed wczoraj
zostałam przeciągiem
Rebeka Sowa, 31 august 2013
ponarzekałam ponarzekałam
dzień odcięłam od kalendarza
jeszcze prasowanie wrzucić naczynia do zmywarki popłakać w poduszkę
pamiętam kochanie musi boleć
Rebeka Sowa, 28 august 2013
po rozpakowaniu swoich okresów
na miesiące zrozumiałam
ile potrzeba cegieł do zamurowania się
nie wierzę co mówią przystanki autobusowe
przez jutro nigdzie już nie dojdę
teraz odwieź mnie do domu
chcę być sama
Rebeka Sowa, 24 august 2013
moja bliźniacza siostra Zazdrość powiła syna
Human z domu wyprowadził się przed miłością
matka wyskoczyła z pragnienia
sznur który trzymał zanurzającą sie w ziemi trumnę
odetchnął na gałęzi przytulony do szyi człowieka
mam na imię Zaufanie więcej grzechów nie mieszka pod dachem
Rebeka Sowa, 22 august 2013
szaleństwo noszę na dnie torebki
babskie atrybuty potrzebują chociaż kawałka skóry
pocięłam tydzień na kolacje i bilety autobusowe
z przystanku do mojego serca są jakieś dwie butelki wina
tylko nie myśl że tak się kończy sobota
aż taka bezpańska nie jestem
Rebeka Sowa, 21 august 2013
ostatni raz płakałam po cesarskim cięciu
matki płaczą dużo częściej
skąd w kobietach tyle płynów pytałam siebie po pierwszym razie
odpowiedź przyszła beznamiętna
i poszła sobie w spodniach do nowej z trzeciego piętra
Rebeka Sowa, 20 august 2013
wszyscy przyjdą
silniki rakietowe wewnątrz ust
kiedy powiesz o mój Boże
nakręcimy świt rosnący zza kołnierzyków
było to przesłuchanie o którym kobiety mówią rozmowa
przez kompozycję słów wycierają w chusteczkę puste pokoje
a teraz zagram ciepłą niunię o której jutro opowiesz kolegom
Rebeka Sowa, 8 august 2013
krzyżuję nogi na odkupienie piątku
wyciągam słowa ku aforyzmom o miodzie
myśli zrywam garściami z piersi
stale prasuję weselną sukienkę
rośnie schron wiosny
na policzkach noszę mapę różańca
od pęknięcia domu minął koniec świata
Rebeka Sowa, 1 august 2013
pod stanikiem mam serce
nie wierzysz w pocztę głosową
matka mamusia pizda
schudłam o dwie noce
kiedy synek okupuje miasto
nie ukrywam pomarańczowego światła
Rebeka Sowa, 26 july 2013
doszukujesz się dwuznaczności
w tworzącej się parze kochanków
mroczne barwy
wyliczanki zazwyczaj są banalne
jak zauroczenie które bywa jednym z ważniejszych tematów
podczas porannej kawy czy papierosa
nim uruchomisz komputer
nieuchronne dźwięki podkreślające atmosferę
między kobietą a mężczyzną dzieją się
przysłowiowe kropki nad i
to tendencja do bycia podziemnym
Rebeka Sowa, 24 july 2013
w zeszły piątek byłam nikim
rozciąganie się na sznurze od bielizny prowadzi na manowce
wyciągnęłam przeszło ćwiećwieczne ciało na leżaku
i (jestem samogłoską) po zachodzie słońca
można liczyć gwiazdy
pora jest szemrana (świerszcze i TIR-y)
zapadam się w płaskowyż drogi
tu tu tu ru (melodia pijanych mężczyzn powiedzmy po czterdziestce)
koniec (jaki koniec)
taniec ma w sobie falbany młodości
Rebeka Sowa, 21 july 2013
Bóg nie lubi czasu powiedziała mi stara kobieta
a jeszcze bardziej czekania na koniec
z prostej przyczyny nieba
możliwe
w dzisiejszych czasach nikt nie lubi czekania
co da jutro po co było wczoraj
życie jest dla zasady by nie było kropek
możliwe
wchodzimy do biura
ktoś miły uśmiecha się by się uśmiechać
plastyka wyniesiona z podstawówki
możliwe
nie jestem ze szkła
co byś przeze mnie przechodził
oddychał moimi ustami tudzież obrazami
wycinam sie z teraźniejszości
Rebeka Sowa, 21 july 2013
szmatką wskrzesiłam starą lalkę
teraz patrzymy na siebie przeszłością
ile razem przespanych nocy
nie zliczę nitek którymi cerowałam nasze załamania
Rebeka Sowa, 19 july 2013
ostatnie słowa matki mojej matki brzmiały
wreszcie nie będę musiała malować ust
zawsze podziwiałam jej podejście do codzienności
wynikały chyba z nigdy nie zamykanych drzwi
i to że uśmiechem pokrywała przestrzeń
nawet w deszczowe lato wiedzieliśmy że żniwa przyjdą o czasie
który traktowała jak kolory
prędzej czy później wyschną
Rebeka Sowa, 18 july 2013
od piątku do niedzieli mam alergię
na spacery po mieście wśród krawatów
nie mieści się oddychanie
rozciągam cięciwę wieczoru do granic poranka
wśród pościeli i wczesnej kawy
mogę zpominać o poniedziałku
Rebeka Sowa, 17 july 2013
wszystkie uśmiechy córki zamieniłeś na zachody
dni uciekały jak autobusy
małej tłumaczyłam że to nic takiego
być we dwie przy stole też jest pięknie
dzięki rozmowom nie boisz się zasypiania
kiedy palę spokojne papierosy
Rebeka Sowa, 16 july 2013
już nie mówisz że ukrywam się za lustrem
popychana dezercją w środek szafy
malujemy od jakiś klikunastu lat ten sam księżyc
nigdy w pełni zawsze pod zasłoną pretensji
strzela mi do głowy ciągle ten sam horyzont
już nie będę wieszakiem na ubrania
Rebeka Sowa, 4 july 2013
byłeś spóźnionym tramwajem
jak mało kto
na świecie
ogólnikiem
charakter masz
tenisisty
odbijasz od siebie mechanikę
miłości
Rebeka Sowa, 2 july 2013
na raz na raz na ukłon
rozciąć ujednolicić zagiąć rogi
łączmy się klejem
słów i palców
nigdy więcej niźli pan bóg naruchał
na dwa na trzy wychodzimy z B-loków
patrzy nam źle z okiem
rzuconym na przestrzał dotykamy listwy dna
tam gdzie przypaliła mi się pomidorówka
Rebeka Sowa, 1 july 2013
moja młodsza siostra ma na imię Niedziela
zaczyna dzień od przedśniadaniowej modlitwy
z tego co wiem prosi o wyprawę na księżyc
błagalne warkocze palców i już przynoszę jej świeżą kromkę
rozmawiamy o grzechu i soku wiśniowym
według niej niewielka jest miedza między wyciskaniem łez
jutro będzie poniedziałek
mojemu pierwszemu bratu matka dała imię Poniedziałek
mam nadzieję że zdechnie przed południem
Rebeka Sowa, 26 june 2013
mamo, Mania nie chce iść!
Mania chodź, słyszysz, szybko,
bo cię pani zabierze
i nie kupię ci czipsów.
Mania powolutku podnosi wzrok na palącą papierosa matkę.
Waha się czy zaufać, kalkuluje.
Stópka za stópką idzie za głosem kubeczków smakowych.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
8 may 2024
0805wiesiek
8 may 2024
Touching EverywhereSatish Verma
7 may 2024
0708wiesiek
6 may 2024
Taking RevengeSatish Verma
5 may 2024
Poetic JusticeSatish Verma
4 may 2024
Izerska rzekakalik
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma