Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 24 april 2011

„Wiersz autobiograficzny – kiedyś każdy przekroczyć musi swój Rubikon, a stamtąd nie ma już odwrotu…”

Motto:
 
„Bohater
liryczny tego wiersza znajduje się w ciemnym pokoju. Pokój zamknięty na klucz,
tak że Nikt z zewnątrz nie może doń wejść. Jedyny blask w tym pokoju to gasnąca
właśnie świeczka, która na potrzeby tego wiersza przemienia się w znicz.
Bohater schyla się jakby w pół i rzyga. Bardzo metafizycznie rzyga. Wreszcie
kładzie się na wznak i próbuje dookreślić werbalnie swój stan: jest na
krawędzi, ostatnie równoważnia przełamała się wpół. Nie potrafi się przestroić,
upadnie. Zamyka oczy i mówi do mnie: pisz. I ja piszę…”
 
„Brejkam ‘świadomość
literacką’”,
Paweł Barański
 
Jest taki czas w ciemną zimową noc, gdy skuta jej mroźnym oddechem, w mdłym blasku tylko na wpół wypalonej świecy, próbuję dookreślić siebie na rozdrożu.
Jest taki czas w życiu każdego człowieka, gdy uda się przekroczyć ten newralgiczny bardzo próg i pojawia się paląca potrzeba spłodzenia autobiografii, by poprzez zwerbalizowane wspomnienia choć odrobinę spowolnić bieg czasu i wyryć piętno na kartach naszej historii; i chyba też po to, by nie przeminąć tak zupełnie bezdźwięcznie – niezauważalnie wnikając w pośmiertną nicość…
I tak oto teraz, staje się ten mój czas, by zostawić ślad bosych stóp na piasku, błękitnym atramentem na zawsze zmienić siebie w stos liter, kropek i przecinków…
I tak oto w tej jednej chwili, gnana właśnie tą palącą potrzebą, piszę dziś, stojąc tu właśnie, na rozdrożu, pełna nadziei i zwątpienia, równie dobra jak i zła, niezgłębiona jeszcze i nieodwracalnie zmieniona, ten całkiem autobiograficzny wiersz – wyryjcie go na moim nagrobku na wieczne spoczywanie amen.
Wypluwam słowa, bardzo metafizycznie rzygając zwerbalizowanym potokiem Myśli.
Ten stan nie da się ująć w ramy normalności.
Ten stan gdy „brejkam” moją „świadomość literacką” i cicho nucę piosenkę o końcu świata…
Przebyłam długą drogę na samo dno piekła i powróciłam…
Mogłabym w tę noc szeptać ci wprost w małżowinę historie jakich nawet w najdzikszych snach
nie śniłeś kochany… Ale boję się zgasić ten mdły blsk w twoich oczach nim skończy się ta noc, jedna jedyna…
Nauczyłam się sztuczek, co budzą i zdziwienie, i zachwyt i wzgardę zarazem, jednakże nawet i wzgardzona, muszę napisać ten wiersz do samego końca.
A potem już tylko wycie głodnych wilków na płaskowyżu spustoszonym wewnętrzną wojną jaźni z instynktem, zakłóca ostateczną ciszę po bitwie, a grunt zroszony krwią tu poległych płodzi obficie i logarytmicznie tłuste bękarty tego, co za nami…

Lilith
2 marca 2011 roku, Sosnowiec
- Poland


number of comments: 3 | rating: 0 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 28 march 2011

„Pamiętnik cudzołożnicy”

Wiersz o tym, który nie zdążył zaistnieć choćby na milisekundę, zepchnięty w nicość
bezlitosnego zapomnienia na wieczne nigdy.

 
Kiedyś wrócą do ciebie te dni
Kiedyś będziesz musiał się obejrzeć za siebie
 
Patrzę jak miękko tulisz się do jej policzka
Jak ciepło zalewa wasze oczy
Nie moje na pewno
 
Tam nie opowiem swojej historii
Tam nikt nie będzie słuchał
 
Moja historia wpięta w pamiętnik cudzołożnicy
Gdzie cudze łoże nęci wilgocią
 
Łatwo tak łatwo uśpić sumienie
Gdy jędrność ud obiecuje spełnienie
 
W ten prosty rym zaklęta prawda
i słowa
Przesycone znaczeniami,
spuchnięte dosłownością
 
Marnuję słowa na sprzedaż
Jak twoje zupełnie
bez pokrycia….
 
I szukam odpowiedzi na niezadane pytania
 
Kto wróg a kto przyjaciel
 
Na obcej ziemi imituję ciepło
Domowego ogniska
 
Tuląc kurczowo wysłużony gałganek
By choć udawać czułość na zimnym policzku….
 
A ona była tak słodka w to lato….
 
Kusiła dojrzałą brzoskwinią
Rozkołysanych śmiechem piersi
 
Nie lekko odejść bez żalu…
 
A ja teraz właśnie bez żalu zupełnie odchodzę
W ustach mieląc już tylko niesmak
 
Nędznaatrapa uczuć - gipsowy aniołek
krzyczący tandetą
Odętych różanych ust
Zerkający z półki
pretensjonalnej pensjonarki
 
Na jej lubieżne uda
ukrzyżowane
na zniszczonym tapczanie
W wynajętym pokoju
na jedną zawsze noc tylko…
 
Została już tylko cisza pomiędzy
 
W tej ciszy kontempluję samotny chłód wieczoru
Ciszą oblekam nagie ramiona
 
Wilgotne jeszcze
uległością cudzołożnicy
 
I tak zostawiam ci teraz tą ciszę
przesyconą zepsuciem,
 
Oraz martwy pocałunek z porcelany
Co go na niepamięć spisano i zatracenie…
 
Znikam w niebycie tego c
co nigdy nie zostało tu poczęte….
 
 
 
 Lilith
Sosnowiec,
05.01.2011r.


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 5 january 2011

„Zatrzymać czas nad przepaścią”



Pieczołowicie zbieram okruchy wczorajszego dnia
jak tłuczone szkło kaleczą do krwii
lepiej zamknąć oczy
i liczyć na cud
 
Czas wytrwale brnie naprzód
jednostajnym miarowym krokiem
 
i spalam się próbując biec szybciej
 
Napięte nozdrza wyłapują zapach strachu
nie chowam twarzy w kieszeniach
nieustępliwie patrzę życiu prosto w oczy
 
Łatwo rozłożyć bezradnie ręce
dlatego wolę wtopić się w bezmiar falujących
ciepłych wód nieświadomości
 
Ale tylko na błogi kwadrans
niedzielny relaks pośród powodzi polnych kwiatów
 
I patrzę na ciebie przyjacielu zupełnie od nowa
i maluję dla ciebie życie tymi słowami
zupełnie od nowa
 
A ty nie lękaj się i słuchaj pieśni o odwadze
co ją nucą kobiety drące puch w cieple kuchennej izby
sławią nią wieczną nadzieję co się w nas tli
niech zakwitnie szkarłatnym kwiatem w twoim sercu
 
Niech iskrzy w długą zimową noc
 
Zapomniałam wczorajsze nieświeże żale
wstaję dziś rześka
jak nieurobiona glina – wyzwanie garncarza
rozpromieniam się
 
Nowe dni się jawią
nowa myśl - od dzisiaj urodzona
wołam o szczęście




number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 5 january 2011

***Modlitwa do żywiołów***



Wszechogarniające Słońce, rozgrzewaj nasze serca by nie gasła w nich nadzieja a miłość rozkwitała oblana Twym blaskiem.
Napełniaj wszystkie istoty siłą witalną, by wzrastały w pokoju i harmonii. Rozpromieniaj nas wewnętrznym blaskiem
czystości i dobroci.

Wszędobylski wietrze rozdmuchuj żar wiary i rozganiaj ciemne chmury z nad naszych głów. Niech twe podmuchy nie wystudzą w
nas zapału do czynienia dobra.

Wszechpotężna Wodo, zmyj z nas brud grzechu i nasyć swymi sokami delikatne kwiaty miłości w naszej duszy, niech Twe
krople zraszają zmęczone czoła i gaszą wszelkie pragnienia.

Nieposkromiony Ogniu płoń w nas wiecznie żywym płomieniem nieugiętej woli, daj ciepło domowemu ognisku i ludzkim istotom
szukającym sensu. Niech Twe płomienie pochłoną zło i krzywdę, a żar niech osuszy ludziom łzy.

I Ty Matko Ziemio opiekuj sie swoimi dziećmi, by nie błądziły bez celu po tym świecie. Daj nam schronienie i naucz dbać o Twe ciało i wszystkie istoty, które je zamieszkują.

Matko Ziemio prowadź nas ku przyszłości.


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 5 december 2010

Przeterminowani

Oto oni: tkwią na targowisku próżności, gdzieś między wczoraj a jutro, wciśnięci w tandetę obwoźnej półki sklepowej, pleśnieją z patosem
Oto oni: niepiękna Kobieta i niemłody mężczyzna wpięci w ramy niezgody, wypaleni do cna, pełni oczekiwań wobec nie-siebie, trywialno-banalni, tańczą ten swój odwieczny taniec nad przepaścią frywolna bitwa na niespełnienie....
Oto staje się Słowo: wielobarwne, spuchnięte mnogością liter i znaczeń 
I oto w tym słowie zawarta Prawda dziewiczo nie tknięta rdzą hipokryzji...
A Oto oni: niepiękna kobieta i niemłody mężczyzna, szukają słów na zniewolenie i sami zniewoleni przez ciasne fiszbiny koronkowych gorsetów, tracą oddech od niechcianej bliskości
A tak nie dawno padał ciepły deszcz, a tłuste krople lubieżnie rozmywały ślady lepkiej ich nagości i strzępki tych słów co nam dano...
Oto oni: dziś już nieistniejący, niebyli...
Zabrakło im tej wątłej nici tkanej słowem, by połatać te wspólne lata podarte już do cna...
Teraz to kwestia fleksji zaimków z presją by nie była to już  nigdy liczba mnoga.... dlatego teraz spojrzyj raz jeszcze, od nowa -
oto on: sam, szuka wciąż lepszych perspektyw i Ziemi Obiecanej mu przez korporacyjnych Proroków
Oto ona: sama, gotowa by poszybować wkrótce na południe, uciec przed wschodnią surową zimą i postępującą degrengoladą Człowieka.
Oto oni: oboje, niczym przebrzmiały dźwięk, fałszywy ton, zawieszeni nieruchomo w tej niemej ciszy, typowo post-mortem, bezowocnie i jałowo, umieranie na raty bez kredytu zaufania, rozkład wzajemnych relacji tylko dzisiaj w promocji z pudełkiem wielokrotnej zdrady gratis!! 
Agonia oplata wszystko swymi lodowatymi pędami, pną się ku niebu - wszechogarniająca apoteoza śmierci, grube, białe larwy żerujące na gnijących szczątkach...
I zero nadziei na zmartwychwstanie w wyblakłych oczach plastikowego Chrystusa z odpustowym kiczem gładzącego grzechy nasze amen


number of comments: 2 | rating: 8 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 5 december 2010

Zanim zbudzą się ptaki...

Wielobarwne slajdy wspomnień wirują w napuchłej myślami głowie
 w rytm monotonnej melodii tykającego budzika
 Wnikam w upiorną szarość przedświtu chowając w niej ostrość spojrzenia, które nieśmiało błądzi po mapie twego ciała
W powietrzu czuć jeszcze ciężką woń piżma
ten słodki zapach fizycznej miłości...
Cicho szepcę ochronne zaklęcia a na twej wciąż rozpalonej skórze zostawiam elfi pocałunek by odegnać czyhające w mroku
Demony Niezgody
Kontempluje martwą ciszę przedświtu i spijam miękki szelest twojego oddechu - taka ulotna chwile bez której bylibyśmy niekompletni...
Ciągle szepcę te zaklęcia, bezdźwięcznie prosząc byś nigdy nie zmienił się w popioły co je wiatr rozgoni na zatracenie.....
Pora przedświtu zmierzcha a ja napełniona wzniosłym obrazem Miłości doskonałej zasypiam wreszcie zmęczona w kącie twojej głowy...
Lilith
Anno Domini 2010, pierwszy dzień grudnia
gdzieś w skutej zimą Polsce


number of comments: 6 | rating: 8 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 6 october 2010

„Pełnia – czas przypływu”

Księżyc zapłonął w pełnej krągłości
srebrzystym blaskiem na czarnej tafli nieba
Pełnia – każda cząsteczka w moim ciele
wzbiera falą przypływu
jak bezbrzeżne wody oceanu
Lekkie drżenie nóg
gdy czuję Twoje ciepło
przypomina mi
że jestem przecież człowiekiem
Pełnia – ciało wzburzone wibruje
w rytm wystukiwany przez libido
a oddech staje się chrapliwy
Twoje ciepło to punkt zapalny
a ja płonę ogniem równie mocno jak język lawy 
trawiący swym żarem wszystko po drodze
Dotknij mnie proszę
nim spalę się zupełnie a wiatr rozgoni popioły
Blask księżyca wydobył bladość piersi
rozświetlił aksamitną tkaninę skóry
Bliskość naszych ciał
udo przy udzie
i rozpoczyna się szalony taniec nad przepaścią
wszystko wiruje i pulsuje
jak wzburzona krew w moich żyłach
I tylko księżyc, samotny na nieboskłonie 
spogląda zazdrośnie jak dwa, rozpalone ciała splatają się w doskonałą jedność…..


number of comments: 3 | rating: 6 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 4 october 2010

„Po niewłaściwej stronie lustra….”

Kolejny raz badam gasnące niebo poprzez biel firanki…
Patrzę jak odchodzące słońce krwawi niewinne płótno,
i łuną smaga palącym blaskiem obłości chmur…
Każda chwila izolacji rozpoczyna walkę o oddech.
 
Nie pozwól mi tak zasnąć!
 
Proszę o eksterminację.
Nie o zwykłą, szarą śmierć:
o całkowite unicestwienie.

Teraz już wiem na pewno,
że to właśnie strach zaciska pętlę,
a ja oddzielam zmarłych.
Pusta przestrzeń pomiędzy dźwiękami
ogarnia powoli wszystko.
Los twardo gryzie ziemię,
a kot przemierza spokojnie
dach mego domu.
 
Nie pozwól mi tak zasnąć!
 
Cokolwiek powiesz będzie tego zbyt wiele.
Lepiej, więc milcz,
po co wyjaśniać oczywiste.

Patrz!
Oto ulice z moich lat.
Noszą brzemię nieprzespanych nocy,
w które zwykłam ograniczać siebie.
Próbowałam gdzieś utkwić.
Teraz już wiem, że wolę biec jak najdalej.
Chaos rozprzestrzenia się pomiędzy szczelinami.
Otwieram drzwi.
Przepuszczam wytarty autorytet z dzieciństwa.
Kolejny raz wchodzę na korytarz.
Jeszcze jedna poczekalnia prosi o cierpliwość.

Palcami przeczesuję popioły.
Jeszcze nie jest czas.
 
Nie pozwól mi tak zasnąć…
 
Trudno stworzyć teorię obojętną na autodestrukcję.
 
Krwisty pejzaż powleka lodowaty mrok.
Upiorne, białe światło księżyca
nadaje mojej twarzy trupio-blady wygląd,
a ja w obliczu nocy
składam przysięgę -  że nie opuszczę się
aż do śmierci.

Lilithu - Anna Gajda


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 1 october 2010

„Improwizacja dusz”

Nerwowo liczę oddechy, które dzielą mnie od wielkiego finału... eliptyczny ruch szczupłych ramion pozwoli wymieść obrazy z daleka pachnące stęchlizną i naftaliną - czuć tu starością, a ten zapach trąca uporczywie struny N jak Niepokój, S jak Strach i N-dur jak Durny Niesmak.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    "Świat "Świat oszalał, popatrz palą czerwone książki do historii..." - uwikłany partyjnie, wczorajszy idealista lakonicznie skwitował pożegnanie z towarzyszami - "Nowa Prawda podobno ma
większą zawartość Prawdy Właściwej;  w rządowych teatrzykach wystawiają wciąż "Good  bye Lenin";  nawet meteorolodzy stają na głowie bo przecież wiatr ze wschodu uznano by za niepoprawny politycznie" - równie lakonicznie zdał sprawozdanie z rozmaitości i nowinek. I tylko targowe przekupy łykały jego słowa łapczywie, krztusząc się co raz, głodne Nieśmiertelnej Plotki. Parę straganów dalej, zwabiona zapachem świeżej krwi, gromadzi się gawiedź, wlepiając rozdziawione
gęby w postać rzeźnika - prestidigitatora. Sztukmistrz w apoteozie tworzenia ze sztuką dzieli tusze na sztuki. Oh! Jakże wprawne to dłonie: śliskim cięciem oddziela szynkę od zada, ślina się toczy, oczy goreją - a z kosza przenikliwie łypią małe świńskie oczka podżegacza w uciętej głowie. Jarmarczny kalejdoskop
smaków, tu bezzębna babka wyplata kosze z wikliny, tu tęga gospodyni handluje jajami; dalej palta, kaszkiety, ruskie zegarki i gdzieś w kącie: kram-osobliwości, dla pasjonata i serie znaczków i serie niewypałów z moździerza ("Podobno prosto z Vietnamskiej wioski, gdzie kobiety zgięte w polu zbierają je jak nasze baby ziemniaki w czasie wykopek" - snuje smęci lisi kupczyk prosto w czerstwe chłopskie ucho).  Dalej prowizoryczny blaszany płot - granica z najeżonym szpikulcami niebosiężnych namiastek Wieży Babel, Centrum - inna odmianą targowiska, gdzie handluje się towarami pozbawionymi materii - z wyjątkiem pieniędzy i dup
kurewek gdzieś na blatach peryferii Tygla Biznesu. Tu grzmot potężnych słów, pomruki samochodów, skowyt maszyn i nieokreślone szepty nigdy nie ustają. Biurowce jak wrzące ule buzują od napięć i magnetycznej mocy, która napędza
machinę, nadaje trybom pęd. Ewolucja ludzkości zależna od kursu twardej waluty, nuklearnych dzieci Postępu i wielkoformatowych igrzysk, zawiedzionych ambicji i apoteozy Sukcesu... Nierealnie piękne kobiety i nieprzyzwoicie atrakcyjni
mężczyźni - Nadludzie Nitzsche'go, i to nie ma nic wspólnego z nazizmem.
Modernistyczny happening: korowód otwierają dandysi w fatałaszkach od Prady zalotnie mrugając lazurowymi oczyma laptopów, tuż po nich Żelazne Damy ekstatycznie tańczące kankana wyrzucają swe nogi wciąż wyżej i wyżej - do gwiazd, do otwartych przestrzeni powietrznych, dokądkolwiek...Mija mnie
orkiestra dęta biurokratów; policzki pęcznieją dmąc w puzony odlane z rudy formalności; upaja miarowość kroków, odległości od kolejnych par stóp i lokacji guzików na mundurach po samą brodę... Po sztywnych kręgosłupach, nagła odmiana - zwiewne, melodyjne, pysznie pierzaste rajskie ptaki szefowych woltyżerek:
tajemniczym tańcem brzucha uwodzą faksując swe wdzięki oniemiałej publice, a na małych, zgrabnych główkach bujają się gondole filiżanek. Ach co za przepych!!I tak potokami płyną a to Big Band kasjerów, ludzie-gumy od reklamy, mistrzowie
kamuflażu - mediatorzy w kieszeniach Władzy...i inni...wielobarwni inicjatorzy tego happeningu...
Zmęczył mnie gwar, podążam byle dalej od kotłujących się barw i
dźwięków...budynki maleją, tynk coraz częściej obnaża historie ukryte w kamieniach i zaczynam narzekać na służby czystości...W podłych domach czają się wymięte twarze, poorane pługiem trudnych pieniędzy...Na rogach jawnogrzesznice kupczą intymnością krocza, ulicznicy o bliznowatych, groźnych twarzach negocjują fuzje ostrzem noża i zasiadają w swych dyrektorskich fotelach z litego drewna. Podziemna stolica Gorszego Sukcesu: młodzi mężczyźni bystrymi oczami patrolują rewir podstawówki, wpychając jednocześnie jakiemuś smarkaczowi magiczne fasolki
w ubrudzoną, filigranową dłoń - "To lepsze od balonówy, mały..".

Tętent galopującej Jaźni - prędzej, prędzej - ku szczytom Katmandu, żyznym namułom dolin Nilu, spękanej powierzchni kraju niewolników, ku szczerzących się kłami zarazy wodom Gangesu, prędzej, prędzej...na koniec świata... Zostawiam
wszystko co dane mi było poznać, jedyne czego pragnę i co zachowam, to małe opale, które mi dałeś...od niechcenia, może ciążyły Ci w kieszeni akurat...Opale w moim pokoju mienią się fantasmagorycznie feriom barw...głodną źrenicą chwytam kropelki - teraz mogę zamalować niedoskonałości pustych ścian
farbą wyobraźni.
Lilith


number of comments: 0 | rating: 2 | detail

Anna Gabriella Lilith Gajda

Anna Gabriella Lilith Gajda, 7 september 2010

„Homo sapiens made from plasticine”

How plastic You are… amazing how easily lies flow from
your golden mouth.. how tragic seem to be fake life with FAKE YOU. And so easily
I can see all through Your disguise – you will never cheat The Great Deceiver!
Hidden behind a plastic mask without any expression on
it’s fake face, you only dream about this what really life may be… plastic are
your days now!
Never enough never to good, you are able only to want
more and better too. How pathetic is this hunger, made from tv commercial and
pink dress of your favourite doll… And like your perfect doll you are scared to
death to miss the point… to loose the beauty contest even once! And there is
nothing to good to sell and there is nothing to good to buy, only to hit the goal,
to be a king of plastic night.
Just wait how they will bow…. Just want to see the
crown…
And even death is more true, and even emptiness more
full…
How pathetic it must be, to lick only a plastic bag… a
candy hidden to far for your short-sighted eyes… never alive never to feel..
never to became a human indeed!
27.08.2010r. 


number of comments: 3 | rating: 1 | detail


  10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1