Belamonte/Senograsta, 20 september 2017
gdy oni tam odprawiają swoje rocznice
ja czuję
gdy kłamią tysiącem głosów
ja tutaj czuję
gdy programują maszyny i społeczeństwa
gdy nasączają je lekami i ekonomią
ja czuję
gdy ktoś samotny umiera w umieralniach
gdy się ptaki przy drodze wydziobują ze świata
gdy nauczają dróg i norm
ja czuję
gdy się moje ciało rozpada
gdy przyszłość ginie w mrokach niepamięci
na przekór sobie, na pohybel światu przyszłości
ja czuję
To mój program niejasny
rozrywająca mnie choroba
manifestacja
cel
Belamonte/Senograsta, 19 september 2017
jak odważnego była ducha
zawsze stała w drzwiach i pilnowała swych kotów i drzwi do klatki
z amputowaną stopą staruszka, drzwi otwarte bądź zamknięte
tylko ona wiedziała jakie mają być
i by była cisza i by koty miały spokój
nie wahała się, zwracała uwagę młodym byczkom
narażona na wybuch, nie uważająca
drzwi, koty, nie wejście - wejście, nie wyjście - wyjście, tajemna wiedza
gdyby chociaż jeden gram tego ducha znalazł się we mnie
gdzie jest teraz ten duch ciała pozbawionego stopy
płci w zaniku, odwagi osiemdziesiątki, gdzie
koty mają już nowych opiekunów
ale jej duch jest wciąż na parterze
zamykam drzwi i czuję to spojrzenie
gdzie jest duch
jego historię pisze teraz zmierzch
roślina na parapecie
historie wyżyn i nizin i szlaków wilczych
co napełniały oczy saren przerażeniem
noży co się dostosowywały do serc
i serc co się dostosowywały do noży
i tańców układów nerwowych w uścisku śmierci
odcięte członki Dionizosa podawały sobie ręce
aż matka - oceany i ojciec - nieba surrealne
ją potworzyły - to była historia staruszki bojowej
poza skutkiem i przyczyną związek momentalny w skrócie
księga żywych w której była zapisana
a co dalej..
jakim to jest ziarnem oczu w przestrzeni, jakim napisem
czyim ciałem się stało tak do głębi swej istoty..
..rozproszenie
odbicia nieskończone
dzieci, kręgi na wodzie
Belamonte/Senograsta, 18 september 2017
Ci, którzy są najbardziej swoimi braćmi i siostrami
dość szczelnie oddzieleni swoją innością.
Musisz się do nich przebijać.
Nie są jak ci, co to zaraz cię rozumieją
i nic w sumie od nich nie dostajesz
i wcale się nie poruszasz.
Ale z tamtymi jest inaczej, warto się przebić,
warto odnaleźć braterstwo.
Czegoś silnie w tobie nie tolerują, może w sobie.
Trudno na początku zacząć, ale po paru piwach
to właśnie z nimi wypływasz na głębię,
z nimi stajesz się jednością.
Potem rozdzielenie, po rozdzieleniu znów te luki.
Luki inności odkrywające rdzeń podobieństwa.
Może to różne odmiany losu jednej duszy.
Naprawdę różne drogi, lecz ten sam los.
Los co odsuwa bliskich, obojętność i samotność,
los wrażliwej duszy.
Z drugimi wszystko się zgadza, rozumiemy się,
te same marki, szkoły, jest łatwo, a nie ma źródeł
do których można się dokopać,
ale jest nagle różnica, obojętność, wręcz wrogość.
Czasem trzeba wiele lat by to zrozumieć.
Z siostrą zgadzają się szczegóły,
jakby w czwartym pokoleniu jakiś gen
wspólnego przodka się odezwał.
Te same przed wodą lęki, śmiejącą się i groźną
z zastraszonego narkotykiem mózgu.
Plamki w oczach brązowego koloru
jak moje własne.
Podobny wstyd i niewola, swoje własne piekło,
poczucie humoru i moment załamania
oraz wezwania pomocy..
Belamonte/Senograsta, 17 september 2017
schodzą się i rozchodzą by się zejść po latach
to kwestia praw i przypadku
trochę się zejdzie co się rozeszło
zejście jest kulminacją świata
w kulminacji tej wiele się spotkało myślo-czucio-rzeczo-wrażeń
i wiele sięgało wstecz i wiele było śladem
i wiele dążeniem naprzód
na chwilę zaciśniętą pięścią
życie jest powołaniem
jej spotkanie zesłaniem
echem tak wielu rzeczy
wieżą ze szkła na księżyc
po której to wieży trzeba się wspinać nocą
jak wampir jak szczur jak złodziej szaleniec przestępca
czepiając się promieni odbitych oczu tafli wód wgłębień na szkle
King Kong co jak majak jak pająk wspina się po księżyc
w łapie trzyma spełnioną niemożliwość
nie jest łatwo się tam dostać
nie jest łatwo uratować ten księżyc
"jeśli mi na kimś zależy to zrobię dla niego wszystko"
jeszcze przed rozejściem się dwóch róż wiatrów
w momencie gdy mogą wzbudzić w sobie jedność
jedność prawdziwej kulminacji chwil
wybuchu strachu i możliwości
poświęcenia i zaufania
zmieszani
Belamonte/Senograsta, 15 september 2017
na niebie gdzie linia ziemi się rysuje
drży daleka gałąź samotnej wegetacji
tam wilgotna ziemia użycza się ptakom
których pióro się nurza w krzyku słońca
w punkcie styku miliona ciał
idę do tej wyciągniętej ręki, od miejsca tęsknoty
po śladach wydeptanych nogami zaginionych w zmierzchu
i patrzę jak dochodzę do samotności pióra w błękicie
w kolor deszczowy idę, w rozmycie
w świat zagubiony, odległy od zmysłów
w przestrzenie i do punktu zbiórki zarazem
gdziem "cząstkę mej duszy zostawił"
i patrzę na to dochodzenie
i zarazem jestem dochodzącym
wtapiam się w horyzont
jestem już cętką na głazie wtulonym w biel piasku
wędrowcem z dagerotypu na klatce schodowej
- dwójka przyjaciół spaceruje brzegiem jeziora -
a zarazem patrzę na siebie z początku drogi
wyobrażam sobie że patrzę na czyjeś plecy
czy że idę..
...gdzie jestem?
może gwiazdy i okna domów i kłosy zbóż
też się patrzą
ja mogę równie dobrze być okiem
z przodu i z tyłu głowy
i oczami kwiatów i chmur
ale zdążam do konkretnej smugi nieba
rzeźby gałęzi
konkretnego kamienia i zachodzenia słońca -
do czegoś poza granicą
stanowię teraz wzór estetyczny
przerwę, antrakt lub tło
i dwie pędzą bryły: pociąg i samochód
równolegle, w tej ja i w tamtej
do figury w kształcie krzyża
do przejazdu
na końcu staję się dzieckiem
jakiegoś zupełnie innego porządku
bez własnej woli i winy
przy niepełnej aprobacie rozumu
ale za to przy pełnej serca i nadziei
bo posłuchałem głosów
głosów zmysłów i rozpędu myśli
Belamonte/Senograsta, 13 september 2017
gdy szedłem srebrną aleją brzóz na skraju zobaczyłem skrzydła
wyobraźni dumy krwi głowy gniewu rozkoszy, mądrości duszy i wiatrów
przebiegały cięły na wylot nicość ciał
podnosiły i cięły, wiązały i dzieliły dowolnie
- skrzydło rozumu uczyło - cząstki są tunelami
jesteś wolą drugiej strony i naszej unii, zgłębiaj powiązanie
zgłębiaj rację przełożenia słów na czyny
leży opuszczona w szalonej bitwie na dnie szklanki
zryw ciała umierającego Boga Ojca który idzie na spacer po linie
i porzuca ewidentnie to ścierwo co nie chce podejść do okna
To przełożenie leży w tym buncie
Przełożenie konania na nowe wcielenia
napięcie ciał i zębów pożerających innych - to jest tajemnica życia
dopóki coś mówi ja, to coś zjada, a potem inne ja to zjada - silniejsze
napinaj cięciwę i łuk zbiorze cząstek, celów
one cię popychają bo poznały proste prawa życia - błogostan i harmonię
są też tunelami, narzędziami energii - oby
- skrzydła miłości kazały odrzucać kłamstwo
Świat i jednostka zanurzona w sensie wrogim jej przetrwaniu
a raczej ślepym na nie, Pewna siebie siła nie mająca obaw
powtarzają ją wszystkie kwiaty, Mówiła -
przecinajcie się, karmijcie się sobą, karmi cię sobą, ty to masz dane w swoim ja
Skrzydła rozumienia się u nasady swej łączą z tą mocą
- Skrzydło wiatrów wikła nasze uczucia myśli i ciała
w świata jedności, To ci każe tańczyć po weselach
i drgać na pogrzebach oraz oglądać sport i czytać mądrych kochających
To się poświęć, odrzuć lęk, nienawidzą te skrzydła całej ludzkości
i ciebie, jeśli się im sprzeciwiasz
Te skrzydła to może i wielkie płaszczyzny porozumienia
z siecią chmur i rozpuszczonej w wodzie soli
ze zwierzętami i wnętrznościami, nie z wami, nie tutaj
za szybą, samotnie, bez pomocy, z Biblią, Koranem, nabojami
, bo to u nasady ramion to właśnie nowe życie -
dla mnie, dla świata i dla wyśnionej kurtyzany, która użycza temu twarz
nie jest mocnym graczem, jest mądrym instynktownym graczem
niebezpieczny romans z anielskością w człowieku i na odwrót
kolejna regeneracja skrzydeł
Belamonte/Senograsta, 12 september 2017
Spotykają się nie tylko wyobrażenia ale i rzeczy
ale może wyobrażenie jest rzeczą
wartość przypisana tkwi w nas
a więc nie wiadomo z kim tak naprawdę rozmawiam
i on nie wie tego o mnie
ale coś nas ciągle też urabia, nasze wyobrażenia też
więc i ja nie wiem kim się staję, ani wiem kim naprawdę jestem
czyż one oni mnie nie zużywają do swych celów
czyż wszystko nie ma planu i krwi
atomy też to robią - myślą
nie ufam oczom nie ufam zmysłom nie ufam myślom
czym był łopian dla Leśmiana
czym jest łopian sam w sobie
czym jesteśmy dla łopianu
bo jesteśmy dla siebie - w to wierzę
wsza i obłok Magellana
a pomiędzy nimi
godziny swędzące ciała pokłutych bydląt
i koniuszki palców ścigające wrażenie ulotne
kłótnie, szarpaniny na ulicy
podpatrywane ustronia w lokalach, a dalej..
pustka
Jak dziwna jest siła spojrzenia
ściągnięte rysy ożywia, kusi zmianą miejsca
i wizjami połączeń w wojnach ras i płci
źrenice się rozszerzają, garbią lub prostują plecy -
jestestwo niesamotnego ptaka w dżungli
Może powrócimy na oku atomu
na oczach atomów pędzących i pierwszych wież
rozglądnięcie się piasków na pustyni dało by krzyk
kto patrzy - jestestwa
i atomy są, deja vu, one powróciły
jak ciała same ich marzenia o innych ciałach
bezoczne stwierdzenia obecności w pustce
piękne wiary płatków róż i śniegu
bez obłudy czyste wyobrażenia
czyste śnienia obłoków i skóry
perspektywy zatracone
widzę osiągnięte
rozmowa z promieniem ostatnia
z tym jakim jest dla mnie, a dla innych czymś innym
więc kontakt zatracić z duszą to najgorsze zło
ale taka rozmowa z promieniem samym w sobie
to przerwa w byciu, przerwa dziecka płodu snu rośliny -
bezoczna
lecz i wtedy żyje rozmowa gdy wstajemy świadomi
świadome błądzenia konieczne
kłamstwa dni zanikające w prawdziwych walkach i miłościach
Belamonte/Senograsta, 11 september 2017
owe uniki i sprzyjania sobie ludzkich ciał
to coś innego - sieć - niż zderzenia kul bilardowych,
ale czy aż tak bardzo
ktoś wychodzi do pracy popchnięty przez konieczność
dociera do swego bezcelu omijając wschody i zachody słońc
omijając lustra, ale popychany spojrzeniami
myśli otoczka gra biegnie pomiędzy nami
w książkach, w ekranach słowa się zderzają
my i te nasze wyobrażenia czegoś chcą
kamień na drodze w moich oczach
trudno orzec który z nas bardziej stanowi o sobie i o drugim
on wydaje mi się narzucać z większą siłą niż ja jemu
zawsze echa zderzeń, zawsze iskra
sieci pajęcze spojrzeń przenikają się jak babie lato
jak tygrys przeskakujący przez płonące koło
ściśnięta pięść, zbiegły się w gruzły żył, połączyły
głowy, słowa, słońce, napój miłosny
życie jest śmiertelne, śmierć jest żywotna
dopełniają się zmysły, usta, atomy, grawitacja pragnień cząstek
splot w Lewiatana i w Tristana i w Izoldę
i w wulkan
obsiadły motywami wojny
zakwitły za lat tysiąc Mesjaszem i rajem
wyprzedziły i zaczekały na tłum
gruzła znaczeń, jak robactwo
wokół pustki
rozwinięta wokół nich otoczka
Belamonte/Senograsta, 10 september 2017
kamień ma przeszłość
rozmawia z dłonią zdobną w miecz i dłuto
jest użyczeniem piersi niewieście
procą w jakiejś wojnie
konaniem wiatru
czeka od dawna na przylgnięcie brzucha jaszczurki
na włączenie w ołtarz, na troskę..
podróżnik, rozpustnik, dopełniony wyobraźnią
zbiegły niewolnik i sędzia, treść snu
wiek jego sugeruje młodość
jeszcze nie dołączył do rozmów na swój temat
nie rozpadł się
wydaje się pociągać za sobą konieczność istnienia
wielu rzeczy, kamieniom obcych, gwiazd bliski
popychany w kierunku swej czarnej dziury, matki kamieni
przez kosmiczny wiatr, uciekający od jednej mgły
do mgły przyszłości, wciąż piaskiem broczący
na darmowej wycieczce obrazów zdarzeń
z kamienia lecą iskry na wszystkie strony
dochodzą w cele bezdusznych widm
w ich ruchu się roztapiają
śpiąc przechodzi przez żyły, rodzi się, pocałunki składa
przerwy wypełnione brakiem oddziaływań
pomiędzy gwiazdozbiorami rozsiane znaki przestankowe
to tylko iskry oczu, iskry kamieni
złudzenia narodów, wielkie motywacje
cele ostateczne wielkich nazw - ewolucji, ruchu mas
zamknięty sen, lot, noc, dzień
ziarno
Ta iskra to marzenie w świecie bezdusznych popchnięć
To ogień narodów
Belamonte/Senograsta, 9 september 2017
zjawisko pasmo jeszcze drzew
nieruchoma opaska na biodra lub taśma na czoło
na linii szeroko rozpięta, klarowna
wchłania ruchy
obserwuję to z nogą tkwiącą pod lodem
niebo odbija się w jeszcze wodzie
woda odbija się w niebie
nic nie tłumaczy zjawiania się tych trzech
ziemi nieba i wody
ziemia wyrosła pomiędzy nimi
a raczej to drzewa wyrosły pomiędzy nimi
nie sugerują ziemi,
drzewa sugerują ucztę dla umysłu
wstępują w oczy
potem już mocno nienasycony
tym pasmem spłowiałej zieleni
wydostaję się i idę na piwo
trzeba zachować to ciekawe przeżycie
nie zapomnieć tego spokoju
braku wynikania
braku miejsca dla siebie
nieokreśloności siebie na obrazie
chwili buntu protoplazmy
i za chwilę powrotu pomiędzy te drzewa
w to ich rozdzielanie klarowne
zanikanie punktów koncentracji
luki w karmie
gdyby nie faza bólu przez którą musi przejść
każdy organizm gdy się rodzi, umiera, zakochuje i budzi
to mógłbym utonąć już teraz, opaść na dno
a ten duch, mgiełka z dziecięcych rysunków
bo chyba tylko tak mógłby on wyglądać
osiadłby na tych drzewach, stał się treścią widoku
rozpuszczony
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
24 november 2024
0018absynt
24 november 2024
0017absynt
24 november 2024
0016absynt
24 november 2024
0015absynt
24 november 2024
2411wiesiek
23 november 2024
0012absynt
22 november 2024
22.11wiesiek
22 november 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 november 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
21 november 2024
21.11wiesiek