Krzysztof Lisiecki, 21 august 2014
Idę i nikt mnie nie widzi
zła myśl się w głowie budzi
przemykam chyłkiem pod ścianą
samotny w tłumie ludzi
Zgubiłem kartkę z adresem
nie znajdę domu ni klatki
o drogę spytać nie sposób
we wszystkich uszach słuchawki
Jest wreszcie jeden, któremu
zabrakło prądu w baterii
przepraszam chciał bym zapytać
mówię już bliski histerii
Chcesz pan odpowiedź otrzymać
to wyślij pan ems-a
albo skontaktuj się mailem
wreszcie to włącz gps-a
I odszedł ja stoję zdziwiony
w ulicy pełnej słońca
w jakim języku on mówił?
a może to już nie Polska
Więc wracam do siebie do swoich
skarcony w miejskim trudzie
tam można mówić z człowiekiem
tam jeszcze żyją ludzie
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 28 july 2014
Pierwsze umysłu wytchnienie
po długiej niewoli
czy w progach tych wytrzeźwienie
godnie żyć pozwoli
INWOKACJA
Izbo ostojo moja
sama jesteś w sobie
jak cię wyklinać potrzeba?
ten tylko się dowie kto tu trzeźwiał
i widział urok twój wątpliwy
kto poruczeń twych doznał?
i wyszedł stąd żywy
ten się nad losem ukoi
swe życie osądzi
głupiec z nadzieją powróci
mądry tu nie zbłądzi.
P A N M A T E U S Z
Czyli
ostatnie trzeźwienie przed prawdą
która się obiawi
gdy się organizm oczyści
promili pozbawi
KSIĘGA I - Piekło
Właśnie w asyście policji zajechał Mateusz
dostąpić tu prohibicji nieznanej od wielu
tygodni zabawy, no i spożywania
trzeźwienie niedanym mu było
nie sprostał rozstaniu z procentowym tematem.
Teraz prowadzony idzie raźno, odważnie
nadzieją wiedziony, że lekarz go zbada i odejść pozwoli
bo tak mu obiecano by zachował spokój
nadzieję na wolność mu dano
a jego w amoku zamroczenia prowadzą za kotary wrota
z ubrania go rozbierają, on myśli głupota
co się dzieje co robią czy prawo to mają
ja tylko po wódkę wyszedłem tam kumple czekają.
Bunt się rodzi, agresja, po co tak być musi
dlaczego on mi ręke wykręca za gardło mnie dusi?
dookoła niebiesko słyszę jakieś krzyki
co się dzieje to p i e k ł o Ja stoję jak dziki
i jak zwierzę się miotam w niemocy przetrwania
nic już do gadania nie mam próżne me błagania
Niebiescy wloką na górę do słów dojść nie dają
przywiązując mnie sznurem na łóżko rzucają
jestem jak dzikie zwierzę pozbawione woli
nie uwolnię się z więzów taka prawda boli
Lecz wyjścia nie ma i ciemność
drzwi zamknięte z trzaskiem
zaryglowany związany jedynie już wrzaskiem
zaakcentować mogę mej wolności wolę
krzyczę że chcę na swobodę, że wszystko pier.....
lecz pomocy z nikąd nikt mnie już nie słucha
to obłęd beznadzieja czy teraz kostucha
już tylko przyjść powinna i skrócić me męki
Ja krzyczę nikt nie przychodzi, próżne moje jęki
Bo więzy gniotą me ciało - bardziej nawet duszę
na walkę już siłnie stało teraz nic nie muszę
tylko powieki tak ciężkie tracę panowanie
nad umysłem i ciałem z jawą już rozstanie tak bliskie
me zmysły już odchodzą w cień
lęk staje się oczywistym i zapadam w sen.
KSIĘGA II - Przebudzenie
Dotarłem i nabyłem - wspaniałe zakupy
pieniędzy wystarczyło, zmierzam do chałupy
koledzy mnie witają owacją, poklaskiem
kieliszek mi napełniają - podnoszę i z trzaskiem
przy ust mych pragnieniu szkło pęka rozbite
otwieram oczy i widzę że nigdy wypite
me pragnienia nie będą - a było tak pięknie
teraz nawet jękiem nie jestem w stanie wyrazić
bo brakuje siły - byłem związany, zgnębiony
a sen ten tak miły dał mi namiastkę radości uwierzyć pozwolił
Tu pozbawiony wolności tkwię teraz w niewoli
z zamkniętą do życia drogą jeszcze nieobecny
z bolącą od igły nogą o dziwo bezpieczny
w sali zamkniętej ścianach dnia wspominam chwilę
te mury odcięte od swiata stały się azylem
dla losu pogardę dając rozsądek wróciły
poważnie o życiu pomyśleć teraz pozwoliły,
Ja jeszcze się boję odejść z tej błogiej przystani
tu ktoś się o nas troszczy - choć brutalnie
sami nie zostajemy z problemem
znaleźli się ludzie, którzy na siłę przemocą
pomagają w trudzie powrotu do społeczeństwa
zadają udrękę podcinając nam nogi podają nam rękę
i nie proszą lecz każą - nie błagają krzyczą
czasem wręcz ubliżają, jednak na nas liczą
pogardy do nas nie czując chcą osiągnąć cel
konkretną nam krzywdę zadając czerń zamienić w biel.
KSIĘGA III - Opamiętanie
Szczęk zamka słyszysz stłumiony ktoś wchodzi do sali
i woła cię po nazwisku głos słychać z oddali
alkomat wstawaj idziemy ty zwlekasz się z łóżka
noga boli a głowie tak bliska poduszka jaką nigdy nie była
wstajesz ponaglany i mimo woli idziesz zapoznać się z losem
czy wolności dostąpisz a może patosem
zapomnienia ugrzęźniesz w niewoli otchłani
sekundy to pokażą chęci twoje na nic
nieubłagany alkomat wskaże dalsze życie
teraz szatnia ubranie wychodzisz o świcie
papiery i faktura czekasz w depozycie
wszystko bez woli twojej rzecz się dzieje sama
trzy punkty pozostały - noga - dupa - brama.
Ty wolny już i swobodny znowu życie w cenie
bezwolnie półprzytomny stoisz tu w ,,ORLENIE''
przed truków półką pelna przeżywasz dylemat
Już wiesz, że sam rady nie dasz teraz
wznowić temat przyszłości potrzeba o bliskich mieć troskę
podjąć męską decyzję zostać na detoksie
mieć siłę by rozerwać ten zamknięty krąg
z pomocą innych przerwać alkoholu ciąg
Więc zamień krąg niemocy na pomocy koło
znajdź sobie ludzi życzliwych siądź z nimi do stołu
swym problemem się podziel wyznaj to co czujesz
jakie są twoje pragnienia, czego oczekujesz
nie wstydź się mówić otwarcie nie skrywaj przed nikim
pragnień swych do wolności - bądź alkoholikiem
tego się nie pozbędziesz tak jak lisci z wierzby
alkoholikiem będziesz zawsze lecz nareszcie trzeźwym
Ty się już postarałes dałeś z siebie wszystko
idź jaszcze jeden krok dalej odbuduj ognisko
i życiu nie daj tej szansy byś zawinił ty
by znów szminkę z ust zmyć musiała
kroplą swojej łzy.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 16 july 2014
Każdy myśli że lepiej innemu na świecie
że ma więcej i czemu nie mnie tylko jemu
jak byś nie miał na miarę
żył w nędzy lecz schludnie
każdy losu doświadcza
tkwi we własnym gównie
Los jest miarą goryczy
nie zdarzy się cud
nad poprzeczkę nie sięgaj
lepszy własny smród
Bo jemu się udało - bogaty, szczęśliwy
ja ubogi bez wiary jednak sprawiedliwy
on się nosi z zamiarem
ja z troską o jutro
mnie szmata z overallu
jemu z norek futro.
Co prawdą się pokaże
kto dostąpi drogi
czy on odziany w futro
czy też ja ubogi
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 13 june 2014
Na drogę niepewną idąc
staraj się pamiętać
czy grosz wart przemijania
czy ludzka udręka
Odeszli cicho stąpając po pustynnym piasku
nadzieją świt wiedziony - zmierzchu nikt nie pewien
co siłę daje by przeżyć, każda chwila troską
i niebo obce i ziemia
dlaczego miłością sumienie gasić potrzeba
szczęściu zadać razy
przeżyciu szansę dając wypełniać rozkazy
By bliskim wiarę oddać
wartość życia zgubić
czemu się nie sprzeciwiasz i strzelasz do ludzi
Jednak dla siebie to robisz pozbawiając innych
dasz wiarę że tą minę podłożył niewinny
być może bronił się tylko przed najeźdźcy siłą
i jemu też zabijać wcale nie jest miło
Ty tu dla chleba zabijasz - on się tylko broni
ty tu wszedłeś z butami - on cię chce przegonić
broniąc prawdy swej wiary, tradycji, istnienia
determinacją związany pragnie wyzwolenia
Nie jesteś więc panem świata
żądnym siły wszędzie
masz parol ,,wielkiego brata''
ty tylko narzędziem
do władzy sprawowania ogniwem ostatnim
się zdajesz w oczech fałszu popleczników tronu
daj żyć spokojnie tym ludziom
i wracaj do domu
A nim decyzję podejmiesz
pomyśl jaką drogą do domu ty powrócisz
czy z urwaną nogą - czy w trumnie
by swych bliskich zadowolić zerem
na koncie w banku dodanym - i być bohaterem.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 11 june 2014
Wskazane by było żeby
mieć tyle by wystarczyło
zapewnić wszystkie potrzeby
i wtedy było by miło
Nie szukać i nie zabiegać
nie starać o każdą rzecz
w dostatki opływać co dnia
czyli po prostu mieć
Mieć dom z ogrodem i auto
i basen też warto chcieć
w noc każdą z inną kochanką
rozpinać amora sieć
Tak żyć bez trosk i kłopotów
mając wciąż pełen trzos
nie bacząc na innych losy
na siebie mieć tylko wzgląd
Wspaniałe to było by gdyby
nie jeden prosty fakt
żyć w dobrobycie się nie da
bez pracy przez wiele lat.
To wszysko święta prawda
teraz pytanie bezpieczne
jak luksus sobie zapewnić
gdy się pracować nie chce
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 5 june 2014
Pamiętać podobno miałem
może powinienem
przypomnieć sobie a jednak
żyję z zapomnieniem
Niepamięć nosząc w sobie
sam nie znajdę siebie
bo nie pamiętam o tym
co wiem a czego nie wiem
Tak trudno iść do przodu
droga życia kręta
nie łatwa to jest sprawa
gdy się nie pamięta
A może dla wygody
myśl się w głowie pęta
żyć sobie po swojemu
i nic nie pamiętać
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 5 june 2014
Proza przekazem jest prosta
niczego nie zmienia
wiersz metaforą się jawi
zmusza do myślenia
Dalibóg czemu karzesz
mnie takim brzemieniem
dajesz się cieszyć rymem
nad ludzkim cierpieniem
Pozwalasz poznać prawdę
o życia wartości
dostąpić strofy poznania
zbłądzić do litości
Uczuć zapewnić dostatek
rymem dociekliwym
swe myśli oddać spragnionym
wersem sprawiedliwym
Nie czekając na poklask
poezji dać rację
wartości oddać innym
sobie satysfakcję
Poeta chwilą się cieszy
gdy ogarnia rymy
na życie wers przekładając
ty szukasz przyczyny
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 3 june 2014
Na ziemi żyją ludzie
tej prawdy się nie da wykluczyć
lecz jak się mają traktować
tego się muszą nauczyć
Dla wszyskich miejsca jest dosyć
ale nie każdy to czuje
na pozór tyle przestrzeni
a jednak dla wielu brakuje
Ludzie na świecie są różni
poważni i całkiem dziecinni
patrzący trzeźwo na życie
zwyczajni - no i ci ,,inni''
Innym jest czarny wsód białych
i żółty na śniegu bieli
inni są ci co kochają
inaczej niż wszyscy by chcieli
Zbyt ciasną się wyda planeta
żyjącym na wąskiej przestrzeni
nietolerancji poglądów
prawa do życia na ziemi
Tak głosząc swe szare osądy
wtłoczone w schemat przyjęty
nie dają ,,innym'' prawa
do życia w kolorach tęczy
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 3 june 2014
Dość już tego - odchodzę
znosić baty losu do czasu można tylko
zbyt wiele kłopotu nie sprawię - już mnie nie ma
teraz sama ze sobą poradzisz sobie lepiej
już moją osobą się nie przejmiesz
nie spytasz, nie wyjaśnisz sprawy
co było to minęło, dosyć tej zabawy
Ja już wolny, swobodny
teraz mogę wszystko
pojechać dokądkolwiek
choć z jedną walizką
Mam czasu dość na rzeczy, których nie robiłem
mieć mogę to co chciałem, za co kiedyś piłem
To wspaniałe - prawda
lecz w gardle to kością mi uwięzło
po prostu zerwałem z miłością
Czym że jest więc ta wolność, której tak pragnąłem
czy życie wolnym da szczęście
czy tak to pojąłem
czy te wszystkie zdarzenia
to przypadkiem nie losu wielokrotność
Życie nie jest wolnością
wolność to samotność
Przez te lata wolności samotnej do woli zaznałem
dość już tego wracam do niewoli
K.eL
Krzysztof Lisiecki, 31 may 2014
Dom rodzinny to miejsce święte
nigdy nie pozwolę go znieważyć
to miejsce przy stole
to jest azyl do którego wracasz
tutaj spotykasz siostrę
spotykasz też brata
Stąd wyszedłeś na drogi życia swego kręte
tutaj powrócić możesz, nigdy nie zamknięte
drzwi tego domu będą przed tobą
nigdy swą osobą nie wywołasz tu strachu
obawy i drogą którą podążać będziesz
nie znajdziesz przed sobą lepszego miejsca
Teraz na swoim jesteś i czas nastał inny
gdziekolwiek byś się nie znalazł
zawsze dom rodzinny najdroższym ci będzie
pojąć już nie zdołasz
w nim czeka Matka twoja, która tęskni - woła
Ojciec twój ukochany, który radą służy
Jeśli dziś zagubiony jesteś w swej podróży
i życia swego temat spuściłeś już z tonu
nie zastanawiaj się dłużej
wracaj tu do domu
Mam na to szczerą ochotę - może wrócę jeśli
znajdę tam miejsce dla siebie
miejsca nie ma - za późno, rodzice odeszli
Ty nagle zrozumiałeś i stałeś się inny
tam gdzie twa żona i dzieci
teraz dom rodzinny jest tutaj między wami
prawda nie uleci - to jest wasz dom rodzinny
dom dla twoich dzieci
To one z niego kiedyś wyjdą na swe drogi kręte
i twoją sprawą będzie by nigdy zamknięte
im nie były domu rodzinnego wrota
by ich myśli do niego goniła tęsknota
A dopóki żyć będziesz musisz dać im azyl
by mogły tu powracać i przez chwilę marzyć
o dzieciństwie o latach młodzieńczych, niewinnych
by dom ich rodzinny nie stał im się innym
Żeby nie pomyślały o życiu że to jest zabawa
stwórz dom rodzinny dla dzieci
twoja to jest sprawa.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 22 may 2014
Co dzień do stołu zasiadasz
rano i wieczorem - w południe obiad
a potem jeszcze podwieczorek
posiłku chwilą się cieszysz
czy tak być powinno
sumieniem swoim nie grzszysz
drogę obrać inną
I może im wiarę oddaj
w niemocy przetrwania
daj przeżyć braciom mniejszym
by prawdą się stała
twa wola do istnienia
i los stał się godny
to zwierze życie oddało
byś ty nie był głodny
Tak świat nasz zbudowano
w nim nic do ukrycia
najedzmy się do syta
oszczędzając życia
I nie dopuśćmy by w kuchni
pojawił się mętlik
a strawa z trudem zdobyta
trafiała na śmietnik
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 22 may 2014
Wolnością się nie napawaj
czasu nie uronisz
swobodnym nigdy nie będziesz
on zaraz zadzwoni
Wolność miarą istnienia
czasem masz ochotę
sam ze sobą pozostać
przywołać tęsknotę
i władzę mieć nad losem
zawiadować życiem
podążać własną drogą
budzić się o świcie
nie czując zniewolenia
w melodii przeklętej
która cię ze snu zrywa
Teraz nawet jękiem
nie jesteś w stanie wyrazić
jak zadaje bul
telefon twój komórkowy
przebudzenia król
Nigdy się z nim nie rozstając
poddajesz się woli
on żyć ci nie pozwala
dzwoni kiedy boli
sprowadza cię do pionu
i zapomnieć nie da
by wrócić dziś do domu
kiedy nie potrzeba
Miłości jest wyznacznikiem, tęsknoty
i chleba znów nie kupiłeś
pamiętaj - nie zaznasz alkowy
puki żądań nie spełnisz
To on komórkowy
wyznacza twoją drogę
nadaje sens życiu
on cię melodią usypia
budzi cię o świcie
esemesem zalotnym
flirt dziś rozpoczyna
koi duszę i ciało
żadna już przyczyna
nie pozwoli cię skusić
popadasz w histerię
czujesz się nagi, wyzuty
masz pustą baterię
i z dala od ładowarki
przeżywasz katusze
bez połączenia zostałeś
chcesz zaprzedać duszę
Lęk cię ogarnia i niemoc
i już się nie schowasz
wróg to twój czy przyjaciel
on cię zdominował.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 21 may 2014
Komuś do głowy przyszło
by wypełnić scenę
ktoś o innych pomyślał
napisał operę
Balkon opery sam z siebie twe zmysły dostraja
orkiestron smyczenia pełen myśli skupić nie da
kurtyna w górę nie idzie
jeszcze nie potrzeba dramatu ciszą koić
i szeptu nie skrywać
krzesła wypełniać spokojnie, nastrój przywoływać
emocje na wodzy trzymać i nie okazywać
zniecierpliwienia chwilą brakiem wywołaną
By wraz z batuty tchnieniem obudzić swe zmysły
by balkon opery w dźwiękach stał się oczywistym
odczucia i rytmu brzmienia okiełznać nie zdołam
choć w dole jeszcze kurtyna ja już chylę czoła
przed werbla terkotem cichym i fagotu brzmieniem
łzę z oka mego uronię frazy uniesieniem
Fletu płaczem litosnym i waltorni łkaniem
teraz smyczki, kontrabas i znowu wołaniem
flet się odzywa i fagot, trąbki i znów werble
Koncert to jest wspaniały
on jest tu i teraz
doznania wątek cały
,,BOLERO'' - Rawela
Kurtyna poszła ty widzisz piękną dekorację
po akcie akt biegnie aria za arią
czas już na owacje
przeżywasz chwile wspaniałe
w uniesieniu teraz - łza z oka twego płynie
taką jest OPERA
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 21 may 2014
Wielka gala pełna sala
ocean oklasków
aplauz wielki dzwięk butelki
w kuluarów blasku
Foyer się złotem szczerzy
jaśnieje światłami
dla solistów i tancerzy
sukcesem zjednanych
Pełen blichtr i wizerunek
każdy chce zachować
wszyscy sztywno i z powagą
nic ująć nic dodać
Znaczni goście przybyli
i ważne persony
im godność się należy
w foyer ukłony
Fason trzymać musimy
sami przecież wiecie
oni do gabinetów poszli
a my już w bufecie
Wreszcie trema puściła
na bok konwenanse
i byśmy sobą znów byli
zaczęły się tańce
Teraz wolność z miłością
splątana do granic
sztuka spełniona radością
to wszysko ma za nic
Swym sukcesem zjednani
jesteśmy w amoku
talent swój wysławiamy
a scena już w mroku
Dostojnie czeka na nas
światła rampy zgasły
ona już odpoczywa
żądna znów oklasków
Ciszą spokojem się koi
ale ma w pamięci
że jutro znów rampą rozbłyśnie
że znowu my spięci
Tremą i przeżywaniem
na deskach staniemy
że swój talent i pamięć
na proscenium pchniemy
I przez fosę do krzeseł
dotrze nasze słowo
ludziom otuchy dodamy
by nadziei drogą
Było prawdy przesłanie
i stało się teraz
byś mógł codzienność zagubić
po to jest nasz TEATR
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 21 may 2014
Za ostoję podzięka pewnością cię żywi
już żadna w życiu udręka nie może zadziwić
Prawdy o pamiętaniu woli dzisiaj się sprzeciwiasz
losu już nie pokonasz, żadna twoja krzywda
dostąpisz łaski wytrwania w azylu podzięce
na los swój zapracowałeś daj upust udręce
Nogi z dna życia odbiłeś
nie błądzisz w cierpieniu
już jesteś na swojej prostej
dogadzasz sumieniu
Lecz życie ci pokazało
głębsze dno cierpienia
na drodze twej postawiło
ludzi z mroku cienia
Oni już myśleć się boją
losu nie punktują
ich życie stało się zerem
nie widzą nie czują
Że równia pochyła się skończy
porzucą nadzieję
i stopy oparcia nie znajdą
ich dno nie istnieje
Masz teraz porównanie
wiesz co życie warte
na samo dno nie spadłeś
lecz tylko na parter
Jeśli masz wolę się dźwignąć
i nie wierzyć w cuda
z dna trudno się wydobyć
z parteru się uda.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 21 may 2014
Tu żyłeś i dorastałeś
zwyczajnym zdawało
się dla ciebie to miejsce
gdy było codzienności miarą
Dalekim się okazało
tęsknoty wspomnieniem
gdy miłość zabrała ciało
na odległą ziemię
I kochać nakazała inne już ulice
wraz z ciałem duszę zabrała
tęsknoty nie zliczę
Jak troską poganiany na dworca betonie
na stopniu nogę stawiałeś w pędzącym wagonie
Rozmyślać o tym miejscu wola pozwalała
wspomnienie lat młodości moc domu dawała
i spacer ulicami stawał się nostalgią
to było jak wystawa nie związana z prawdą
Prawdziwe dalekim było - nierealne tutaj
spragnione serca uciechy miejsce twego ducha
Los pognał na drogi kręte i nie zawsze słodził
jak dobrze że gdześ na mapie jest miejsce narodzin.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 20 may 2014
W muzy objęciach szukasz
rozkoszy umysłu
ona cię sztuką otuli
nie pozbawi zmysłów
Doznania oczekujesz melancholią spięty
co zrobić z myślą upartą
nigdy obojętnym czas czekania nie będzie
na dogodną chwilę
by twe myśli, uczucia przebrnęły przez milę
dokonania dzieła - dały satysfakcję
Teatru progi przekrocz
daj pełną owację
i po doznaniu pełnym opuść sztuki progi
byś się wartością wzbogacił - nie został ubogi
Sztuka w myśli zawarta nie da ci profitów
dlatego właśnie aktorzy
sięgając zenitu swych możliwości
moralnie twą wolę docenią
poznaj jak teatr smakuje
spotkaj się ze sceną.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 20 may 2014
Juz ranek sen odchodzi z jawą ulatuje
oczy otwieram i widzę czego oczekuję
od tego dnia nowego - co on mi przyniesie
czy pięknym, radosnym będzie
czy może jak w lesie błądził będę
spokojnej nie zaznam godziny
Z nocą się rozstać pora
i żadnej przyczyny nie znajdę
by tak się nie stało
jeszcze jedno spojrzenie
ciągle będzie mało
Spoglądam i widzę ciebie obok siebie śpiącą
dlaczego wstać się nie wstydzę
pocieszam się żądzą
obowiązek mnie wzywa dla tego byś mogła
spać spokojnie gdy wstaję by twa dusza dobra
koiła moje zmysły teraz o poranku
kiedy z domu wychodzę
i na stopniach ganku myślami jestem przy tobie
na bok poszły żądze
teraz czas iść do zajęć zarobić pieniądze
Śpij snem spokojnym kochanie
gdy wychodzę rankiem
jak wrócę daj mi wiarę
czekaj mnie przed gankiem
O dom dbasz - czekasz na mnie
taka twoja praca
dla mnie to bardzo wiele
bo mam dokąd wracać.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 19 may 2014
Rodzica dylemat odwieczny
jak umiar zachować
czy dziecku dać swobodę
czy je zdominować
Jak młodość opanować - pytanie odwieczne
wartości wpoić, wychować i przebrnąć bezpiecznie
przez buntu połacie, niechęci, próby oderwania
własnej woli zacięcia, niemocy przetrwania
odejścia od schematów, przeciwności losu
zachowań irracjonalnych pomimo patosu
młodzeńczych wzlotów, upadków
chwil chwały i złości
jak drogi sens pokazać
dla pierwszej miłości
Nie pytaj tyko pomyśl o własnej osobie
tu ważny jest autorytet i to co ty powiesz
Prawa młodosci poskromić niewielu dziś umie
bo wkraść się w łaski młodych to wzbudzic szacunek
i nie zakazem, nakazem w życie ingerować
młodość się buntem odetnie
tu trzeba zachować rozwagę, wartości docenić
dać upust myśleniu i woli nie ograniczać
w wolności pragnieniu
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 19 may 2014
W piosence tkwi żałosna
nuta wspominania
kto słucha ten zrozumie
z lat przeżytych morał
nie wróci co minęło
zamknij wspomnień chorał
i oddaj sprawiedliwość
kalendarz wykładnią
Upartym nie bądź
nie stukaj w klawisze enigmy
nie rozkodujesz życia
wiesz przecież że nigdy.....
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 19 may 2014
Przyśniło się raz człowiekowi
tak mówiąc pomiędzy nami
ż świat postawiono na głowie
czyli do góry nogami
Śniadanie jadał wieczorem
kolację rankiem najlepiej
obiad wypadał w pól nocy
a deser gdzieś koło trzeciej
Do pracy na noc chodził
do łóżka kładł się nad ranem
wieczorem szukał lekarza
bo miał kłopoty z kolanem
Wszystko inaczej - odwrotnie
w życiu człowieka się działo
aż w końcu miał tego dosyć
bardzo mu to doskwierało
Nie wiedział biedak dlaczego
odwrotnie mija mu życie
on nie przestawił zegarka
a sen śnił o AMERYCE
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 16 may 2014
Dotarło do mnie złe słowo
ktoś je wypowiedział
czy chciał mnie słowem zranić
może sam nie wiedział co mówi
Ludzie tak czasami
słowa na wiatr rzucają
co im ślina niesie
myślą że prawdę głoszą
a błądzą jak w lesie
Wypowiadając wzgardę
usta plamią fałszem
każdy ma prawo do życia
jak mu się podoba
czy ty powiesz coś o mnie
czy inna osoba
niechęci mi nie okazuj
bo ja jestem sobą
mam własny sposób na życie
nie zgadzam się z tobą
Człowieka rozpoznać - sztuka
i docenić jego
on po swojemu żyje
pomyśl i dla czego
może w swym życiu podąża
inną niż ty drogą
i nie dla siebie żyje
jeśli tak - dla kogo
Przejść drogę życia innego
nie lada jest sprawą
tej drogi nie oceniaj
on ma do niej prawo
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 16 may 2014
Jak radość zmienić w dramat
nie da się odwrotnie
uczucia w łez otchłani giną bezpowrotnie
Radości zapamiętaniem strofą się zachwycasz
z dramatem toniesz w nicości
wręcz brzytwy się chwytasz
Czym są te prawdy dla ciebie
ta pierwsza cię bawi
ta druga w twych oczach niewinnych
ni łzy nie zostawi
Dlaczego pragniesz radości
od dramatu stronisz
nie dajesz wiary wartości
ku rozkoszy gonisz
To jest moralny dylemat
życie biegnie torem
jak sobie z nim poradzisz
ty jesteś autorem
Uważaj jednak na drogę
przed sobą w portalu
ujrzysz radości wiele
tyle samo żalu
Bo prawdy życia są wieczne
jak po roku rok
nie dopuść by między szczęście a troskę
przedostał się mrok
Dwie skrajne granice wystarczą
wolą jest istnienie
w radości i trosce żyć warto
przekleństwem cierpienie.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 16 may 2014
Nie łatwo jest pamiętać o czasie minionym
gdy lat przeżytych wspomnienia
w twej głowie się plączą
te piękne i wspaniałe z przykrymi się łączą
nierozerwalnie związane węzłem twego życia
dzisiaj już przed sobą nic do ukrycia nie masz
wszystko w świetle jasnym i przejrzyście widzisz
z jednego jesteś dumny, innego się wstydzisz
Staje się jasną wyraźną szala twego losu
ile dobra po stronie prawej po lewej patosu
co przeważa w twym życiu sam to wiesz i czujesz
że po tej stronie prawej tak wiele brakuje
Abyś szacunku nabrał, wyszedł z mroku cienia
zło dobrem wynagrodził
wyrzuty sumienia zdusił je tu i teraz
lecz one wracają są jak mucha natrętna
do głowy się pchają
pomiędzy myśli codzienne wchodzą bez pardonu
Choć na margines je spychasz
one nieustannie dręczą i prześladują
zawsze są nachalne i meczą cię
nie dając twej głowie wytchnienia
to życia twego błędy - wyrzuty sumienia
Czy każdy z tą traumą żyć musi
odpowiedź jest prosta
nikt nie jest nieomylny
każda życia troska
powoduje że zawsze błąd popełnić możesz
cząstkę siebie stracisz
a za swe chwile słabości
sumieniem zapłacisz.
K.eL
,,Błądzić jes przywilejem ludzi mądrych
tylko głupcy nie mylą się nigdy''
Krzysztof Lisiecki, 16 may 2014
Mądre słowo wiarę daje
dobre słowo pewność
słowo czułe ponad miarę
zapewnia uległość
Opowiadaj, mów więc do mnie
mów i wprost i wspak
rozmawiajmy by rozmowę
zakończyć na tak
Słowo łatwo wypowiedzieć
trudniej go dotrzymać
ze słowami licz się zawsze
a osiągniesz finał
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 15 may 2014
Parkową aleją dostojnie
w blasku słońca kroczysz
dystyngowanie spokojnie
nagle twoje oczy
nie widząc już zbyt sprawnie
dostrzegają cel
z przeciwka idzie młodość
tylko czerń i biel
Te oczy iskry krzeszące
czerń włosów rozwianych
dwa słodkie jabłuszka drżące
w rytm kroków stawianych
nóżkami cudownymi
niebotycznej skali
stąpają jedna przed drugą
ty wiesz że z oddali
to wszystko zmierza ku tobie
cieszy oczy, wzrusza
wzbudza zamęt w twej głowie
do wspomnienia zmusza
Ty prosisz ślicznotko pozwól
spojrzeć chociaż trochę
na mojej drodze spotkana
nie odwracaj wzroku
człowieka w jesieni wieku
nie pozbawiaj chwili
obdarz go swoim spojrzeniem
życie mu umilisz
Swych oczu nie odwracaj
dla ciebie tak mało
jemu to duszę rozgrzeje
tylko to zostało.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 15 may 2014
Nie wiedziałem, że jesteś
i że gdzieś istniejesz
puki cię nie ujrzałem
nie wiedziałem gdzie jest
granica doskonałości, powabu i piękna
zmysły w uczucia niewoli
ta wizja przeklęta
Twoje usta namiętne
doskonałe uda, piersi jędrne
sam nie wiem nie uwierzę w cuda
twoja kibić wiotka, przejmujące oczy
ten kto raz w nie spojrzy zaraz w nich utonie
zapomni o całym świecie o domu o żonie
i podąży w ekstazie za twoim urokiem
Jesteś wręcz zjawiskowa
masz władzę nad ludźmi
zniewalasz każdym krokiem
na to nie ma zgody
nie na darmo cię zowią demonem urody
Facet się chwilą zachwyci, ogarnie spojrzeniem
długo patrzy i tylko patrzeniem się syci
już wie że nic takiego w życiu go nie spotka
stukając obcasami odeszła ślicznotka.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 14 may 2014
Śmierć zjawia się niespodzianie
nie zdołasz się schować
bacz byś zdążył się na nią
jakoś przygotować
Do grobu idą ludzie
wszyscy się boimy
odejścia traumą związani
czas życia pułapką
Przodkowie już odeszli
z naszej półki biora
czas zdać rachunek z życia
mieć to pod kontrolą
Tak wielu bliskich przyjaciół
wieczną idzie drogą
ile tych mogił jeszcze
nim twoją osobe ogarnie śmierci całun
dołączysz do wielu
zycia kurczowo nie trzymaj
odejdź przyjacielu
Wyroki nie zbadane
czs kazdemu inny
tak ci będzie u Niego
jak u ciebie innym.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 14 may 2014
Kiedyś się stać musiało
co było to było
miarą istnienia ciało
życie się skończyło
Dotarłem do niebytu i nogi nie bolą
drogę wybrałem właściwą - wszystko pod kontrolą
Nie zbudzę się juz o świcie jak trudno uwierzyć
w prawdę przez wielu głoszoną jaką by nie była
Raźnym krokiem, odażnie - ktoś wskazuje drogę
spokojnie nic nie boli, lewą prawą nogę
ostrożnie stawiam przed losem
nie ujmę się złością
drogę obrałem właściwą
światło jest miłością
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 12 may 2014
Z Warsa i Sawy poczęta
Wisła los twój znaczy
Polakom zawsze bliska
nie możesz inaczej
Na mazowieckiej ziemi
rozkładasz ramiona
jednemu kochanką jesteś
dla wielu jak żona
Poczucie pewności dajesz
i chlebem częstujesz
godności dostąpić dozwalasz
herbem pieczętujesz.
Kochać pozwalasz każdemu
tyś miłości godna
kto raz tu nogę postawi
nie pozwoli doznać
innego miejsca dla siebie
by okryć się sławą
i pozostanie w tej ziemi
związany z Warszawą.
K.eL.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma