Krzysztof Lisiecki, 19 april 2014
Co pierwsze było, czy jajko
czy na grzędzie kura
nikt odpowiedzi nie zna
Salomon nie wskóra rozsądzić tego sporu
jaki przyjąć schemat
odwieczny życia problem, prawdziwy dylemat
Gdzie prawda jest ukryta
myśl się w głowie snuła
czy kura wpierw zniosła jajko
czy się zeń wykluła
Noc Wielka odpowiedź dała
taka z życia wzmianka
ni jajko pierwsze- nie kura
lecz z kosza pisanka
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 3 april 2014
Samemu trudno na świecie
pieniądz zbędną łaską
biurowiec domem nie jest
życie jest zagadką
Sami ze sobą się mamy czekając na chwilę
w snac-barach lancze jadamy
windy wiozą duszę
Biurowiec domem poznania
nigdy nic nie muszę
miłość bez zobowiązań
kariera pogonią
rodzina słowem nieznanym
zagadką amory
Broniąc się przed układem daję sobie fory
zarabiać tylko muszę samemu jest łatwo
kołnierzyk biały i krawat statusu wykładnią
i nie myślisz co po tem jak on się przybrudzi
czym życie się objawi
gdy zabraknie ludzi
Pomyś ty długonoga kołnierzyka poznaj
nie bądź w szczęście uboga dostąp życia doznań
przed ołtarzem przysięgnij - praca nie uleci
niech zejmie prezerwatywę
narodzą się dzieci
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 3 april 2014
Spojrzenia w oczu głębię
żarty niewybredne
nic nie znaczące westchnienia
stwierdzenia pochlebne
umizgi bez zobowiązań
niedomówień styl
urody zapamiętanie
To jest właśnie flirt
Flirtują wszyscy od zawsze
każdego to cieszy
słuchając słów sercu bliskich
nikt przecież nie grzeszy
lecz przyjemność to sprawia
daje satysfakcję
że ktoś zalety twe dostrzegł
urodzie dał rację
I czy jesteś panną, mężatką, rozwódką lub wdową
docenisz wartość flirtu że swoją osobą
zainteresowanie wzbudzasz
To nie tylko słowa
na duchu to cię podnosi
więc warto flirtować
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 18 april 2014
Oczy otwierasz i widzisz
świt wstaje za oknem
myśl biegnie pokryjomu
czy do celu dotrze
doznanie prawdy odnajdzie
nie uniknie złości
namiastką woli się stanie
zbłądzi do litości nad sobą samym
Już ranek obudzić się trzeba
na nic tu dywagować
pora wstać dla chleba
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 18 april 2014
Codzienność miarą istnienia
przymusu nie czyni
rozsądek nie siła pragnienia
profitów przyczyni
Dlaczego żyć się starasz
co siłę ci daje
o świcie wstawać pozwala
przeciw woli staje
Kto cię do tego zmusza
abyś rannym świtem
w zatłoczonym tramwaju
ryzykował życiem
Niemocą osaczony
sen zmazywał z powiek
do granic bólu stłoczony
Czy powinien człowiek
katusze takie przeżywać
proszę Panie doradź
z prawej kiełbasa czosnkowa
z lewej dezodorant
a nad tym wszyskim potu
wszechobecny odór
Jak się od tego uwolnić teraz o poranku
uciec się nie da choć chciał byś
na każdym przystanku
nieotpartym pragnieniem by wysiąść uciekać
piechotą jednak nie zdążysz
ty musisz dojechać
Szczęśliwi aut posiadacze
czy problem im umknie
z klimatyzacją i w trasie
komfort znoszą dumnie
lecz jadąc co dzień do firmy
czują się jak w worku
bus - pasy pilnie strzeżone
znowu stoją w korku
I drzwi ich szybkich bolidów stają się pułapką
na nic wspaniałe osiągi - życie jest zagadką
Też przeżywają katusze
czas pędzi nie zwleka
pomimo luksusu trauma
bo trzeba dojechać
Tak wszystkim na jednej łyżce
miasto strawę daje
ten kto się spóźni głoduje
kto zdąży się naje.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 17 april 2014
W stajni stoi Ty patrzysz
czy życia odskocznią
a może pragnieniem twoim
lub losu wyrocznią
Wio koniku
ja muszę do miasta uciekać
Wio koniku
do prawdy istnienia dojechać
I marzeń spełnić przestrzenie
już nie chować skrycie
na manhatanie doznań
zacząć nowe życie
Suknia wspaniała - nie pasiak
chanel - nie obora
galerii handlowej pasaże
zapachem sephora
Najt clubu doznań spełniona
tęsknota pragnienia
neonów nocy pełna
nieobecna w blasku
Obca w doznaniu biedna
czuję się w potrzasku
zamknieta cierpieniem innych ludzi zniewolonych
bogactwem miasta dotknięta
chcę wracać do domu
I wiem że życie w tłumie to nie moja sprawa
powrotu czas już nadszedł
w remizie zabawa
Tam poznam Jego on zajrzy w oczu moich głębię
on mi zagrodę pokaże wypuści gołębie
i zboża kłosy pochyli nad naszą miłością
tego na prawdę pragnę
inne niech zazdroszczą
I na rogatki miasta
wyjdę w pełnym szyku
znalazłam swoje miejsce
wracam
wio koniku
K.eL.
A jeśli już za późno by zawrócić z drogi
oczy otwórz i popatrz pchnij kłodę z pod nogi
przez życie idź odważnie los nie stanie górą
daj upust woli istnienia gospodarska córo.
Krzysztof Lisiecki, 17 april 2014
Ile kosztuje życie
w nim trzeba wartości
ono podparte uczuciem
zapragnie miłości
Mówią że jesteś wspaniała - niewypowiedziana
szalona, obłędu bliska
nigdy nie zachwiana
nadziei pełna, rozkoszna, nie znająca trwogi
zmysły mącąca, urocza
Powiedz Boże drogi
dlaczego im cierpieć pozwala
czemu On i Ona uczucia mieszane mają
i czego dokona jeszcze w ich młodym życiu
zanim się dopełni
w ich doznaniach, pragnieniach napełnionych troską
Kim że jest i dlaczego
zowią ją m i ł o ś c i ą
Miłość ma wymagania
powraca ucieka
zdefiniować ją łatwo
pragnienie człowieka
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 30 april 2014
Zajrzałem da przeszłości
tak bardziej z ciekawości
spojrzałem chłodnym okiem
na życia mego ślad
Znalazłem tam niewiele
tygodnie i niedziele
dni szare i ponure
tak mało że aż strach
Uśmiechu odrobinę
i szczęścia małą krztynę
namiastkę zrozumienia
upadków, wlotów cień
Aż nadto złośliwości
łzy niepokorych gości
chwil mrocznych i ponurych
gdzieś w los zakłuty cierń
A wniosek z tego jeden
w przeszłości się nie grzebie
bo lepiej patrzeć w przyszłość
wspomnienia schować w cień
Nie myśleć jak to było
postarać się o miłość
bez żalu pamiętania
rozpocząć nowy dzień.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 14 may 2014
Kiedyś się stać musiało
co było to było
miarą istnienia ciało
życie się skończyło
Dotarłem do niebytu i nogi nie bolą
drogę wybrałem właściwą - wszystko pod kontrolą
Nie zbudzę się juz o świcie jak trudno uwierzyć
w prawdę przez wielu głoszoną jaką by nie była
Raźnym krokiem, odażnie - ktoś wskazuje drogę
spokojnie nic nie boli, lewą prawą nogę
ostrożnie stawiam przed losem
nie ujmę się złością
drogę obrałem właściwą
światło jest miłością
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 5 may 2014
Wiejska plebania, dzień jasny
przy ulach Dobrodziej
dogląda swego roju
by się miodem słodzić
Aż tu mimo upału i spiekoty strasznej
biegnie z plebani Janowa Księża gospodyni
co się stało, co znowu, cóż że to się czyni
Dobrodzieju telefon
Ksiądz tylko posłucha
nie kto inny lecz mówi
że żona Biskupa
Oj Janowo, Janowo cóż że wy pleciecie
może Kuria Biskupia
tak ino że wiecie Dobrodzieju
to słowo do grzechu posłuży
takie straszne że nawet bałam się powtórzyć.
K.eL.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
QuartzSatish Verma
24 april 2024
The End StartsSatish Verma