Dominic Butters

Dominic Butters, 8 september 2016

List do ***/8

Nie ma we mnie kropli czucia prócz pustkowia abisalu
Różę wiatrów mogę dać Ci w zamian za bijące trzewie
Słów tok staje się nieznośny, a krok pewny siebie
odkąd wyzbyłem się lęku, emocji i szalup...

Poskąpiono im odwrotu, doku, dla mojej kotwicy
Butna zgraja martwych Cieni z bezdusznym furiatem
W mojej głowie tylko chwiejba, narwany kilwater
gdyż na ukojoną flautę nie mogę już liczyć...

Jak powracający koszmar... moje notoryczne kłamstwo
Eskapistyczna pułapka, okręt po niebie z papieru
najpierw Ściany, teraz Dechy, tak mijam się z prawdą

wierząc perłowej legendzie, trzymając kurczowo steru
Bo jeśli te maszty padną, to niech ciągną z sobą na dno
gdybym miał już nigdy więcej żywy spotkać Cię na brzegu!


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 26 august 2016

List do ***/7

Sól wypłukała z dna rany, czerń oplotła w swoje sidła
ostra brzytwa, której tonąc łapie się naiwny głupiec
Grotmars wysyła sygnały... Ci co nie zdołali uciec
bowiem biada nieszczęśnikom, których wiatr przed bukszpryt przygnał

Nader łatwo do apatii przyzwyczaja tych dech brzemię
Twe istnienie z gorzką prawdą przez czas mi przecieka
Sam już nie wiem… Ile we mnie jest jeszcze z człowieka
któremu portowe dzwony świtem zgasiły nadzieję?

Z furt działowych rozgrzmiewają na mój rozkaz kolubryny
wilki morskie, szpad psubraty, postrach dumnych galeonów
Na rejach zorane szmaty! Nad głową sterane liny!

Brasy potargane strzępy! Wanty nie trzymają pionów!
W ogniu salw, ryku załogi, jęku fal, swądu padliny...
Stoję z grabieżczym uśmiechem bez serca, Ciebie i domu


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 14 august 2016

List do ***/6

Noc ma Twe niesforne loki zaplecione w ostrze dziobu
i roztaliowaną suknię, poszarpany tren na wietrze
spojrzenie utkwione w szafir, usta hebanowa czerwień
której niesłyszalne wersy cisną się do mego progu

Znów mnie włóczy tuż nad krawędź, wierząc, że przypomni Ciebie
i gdy zagląda przez ramię, błagalnie chce złamać fikcję
lecz jej galionowe rysy, obojętne są i zimne
jak te cztery strony świata, które martwe są bez Pereł

Nie umiem ustać na pokładzie, gdy wraz z nią na przekór gwiazdom
i miotam się w swej głowie, szaleniec! oddechy do dechy...
Na trzysta sześćdziesiąt pięć dni, żaden już na lądzie, przepadło!

Skazany na tę szkaradną łajbę i błędne, rozchwiane oko lunety
Powiedz czy prócz tej świecy, gdzieś tam... tli się jeszcze światło?
Czy to tylko bełkot rumu i ja... usilnie zawodzący sonety?


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 27 july 2016

List do ***/5


Zostawiłem Cię na brzegu... Powiedz jak przełknąć to zdanie?
gdy noc podchodzi pod burty czekając mnie na pokładzie
Mam je prowadzić w te szkwały, przeciw kolejnej armadzie
którą zatopię wbrew sobie zamieniając w litą skałę...

Mówią, że czas wiąże blizny... w szczególności te żeglarzy
Obojętny grymas tęsknot wyrzeźbiony słonym wiatrem
Szept fal wypełnia Twą pustkę, krąży jak sęp tuż nad masztem
wszelki krzyk zbywając ciszą, niezmiennie trwając na straży

Zostawiłem Cię na brzegu, by zwrócić im słowo dane
Przypływ rozmył Twoje ślady, dni i mile łącząc w węzły
Zaprzedałem dechom duszę w zamian za nasz jeden taniec

o którym wie tylko księżyc, my i pijane ściany tawerny...
Wieczna toń morskiej tułaczki za Twój spokojny poranek
bom kapitan martwych Cieni z klątwą szafirowej Perły


number of comments: 1 | rating: 4 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 14 july 2016

List do *** /4

Zapomniałem liczyć dni już, wszystkie zabrały te fale
Dziś mój pokładowy dziennik przelewać możesz przez palce
Jeszcze kilka? Kilkanaście? Aż w końcu tylko okładce
będę mógł zanucić szanty, o których milczą bulaje...

Jeśli nadal czekasz żagli, błagam! Nie przestawaj wołać!
Dali już nie mogę ufać widząc Twe odbicie w toni
Krzycz cokolwiek! Chcę usłyszeć! Choć na próżno ucho goni
gdyż każdy odgłos pochłania wszechogarniająca połać...

Co noc ślę do Ciebie listy, za którymi ślad się zrywa
Może któremuś omyłką los oszczędzi doli zgubnej
z ładowni nikną butelki, większość dryfuje po niwach

by na koniec wstecznym prądem, rozbić się z jękiem o burtę
Z każdym trzaskiem wciąż się łudzę, że być może Twój przypływa
lecz nim zdołam podnieść sieci, wyławiam jedynie pustkę...


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 26 june 2016

List do *** /3

Dobrze znałem konsekwencje, wagę słów Tobie spisanych
Wszystko czym wtedy żyliśmy pozostało na mieliźnie
Moja wachta na tych dechach, była tym jedynym wyjściem
które miało raz na zawsze zatrzasnąć za mną ich bramy

Stała się mym nowym domem rzuconym w otchłań odmętu
Pośród fal, sztormów i lęków, do których dawno przywykłem
Za każde Twoje wspomnienie, spłacam tu bajońską lichwę
próbując utrzymać w ryzach, by w pełni nie stracić sensu

Każdy dzień na niej przekleństwem... ciągnącym się po horyzont
którego ramy i ogrom nakreśla bezdenna pustka
Stały kurs wyznacza kompas... Dziś to nic nie warty przyrząd!

Wypycha mnie na powierzchnię, bym na przekór dotrwał jutra
Każdy dzień na niej bez Ciebie spędza sen bezduszną bryzą
bo gdy tylko ląd dostrzegę, napełnia w przeciwną płótna...


number of comments: 2 | rating: 3 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 19 june 2016

Test Tape Numer Siedem

Przyjechałem tu po dyplom, zdławić ból i znaleźć szczęście...
Plan poszedł w pizdu i nie mów nic już... Butters wypisał receptę
Rozwiał obiekcje, dał w łapy lejce, bym mógł każdą lekcję nadrobić
Trzy i pół roku później stoję znów tu gdzie, los miał mnie szturmem... Rozbroić
Mam strzępy zbroi, wiarę spod Troi, a we mnie się goi popękana ściana
Wpisana w te arkana, o których nie uczy drama, tętnicą okablowana membrana
Na twarzy mam wyraz chama i w chuj ich do spisania! Dobrze wiesz co te zdania dla mnie znaczą
Ciężką tyrą i pracą klepię je już na akord choć i tak wiem, że za to... Nie płacą
Nie umiem być dyplomatą... To kontrakt z prolongatą, wystawiany tym wariatom co pod kreską
Nazwij mnie socjopatą, choć z CV'ki amator, daj arkusz i długopis, a rozpętam piekło!
Tekst skorelowany z presją, żebrać za nie to zdzierstwo, czas jest ceną niepojętą dla głupoty
By utrzymać na nie popyt wylewam ostatnie poty, cisnę uparcie zwroty i to nawet nie za zwroty
Spełniam funkcję asymptoty... Krzywa ja versus hajs? To idiotyzm! Co wynika z prostoty rachunku
W dzień, noc, na posterunku, dwa cztery w tym rynsztunku, przez autopsję bez ratunku do fechtunku
Noszę w sobie blizn, ran, multum, tego nie podliczysz w słupku, kopie rozrywane w wiór, gnój! Na potęgę!
Dostałem nie jedną cięgę, teraz z marszu widzę więcej, doświadczenie rośnie we mnie... Jest pełniejsze
To ekspansja przez awersje, bo dopiero gdy coś jebnie, chwytam pułap, stąpam pewniej, trafiam celniej
Wydeptałem sobie to miejsce z żółtodzioba, aż po ekstrem, przeszedłem twardą selekcję... nie sukcesje
Dlatego każdy na setkę, nie przelewem... Prosto! Sercem! Atramentem... To mój Test Tape numer siedem
Zdarte gardło przez pacierze do dudniącej ciszy w eterze, szlifowane po literze na papierze
Wyklejam nimi pręgierze, możesz łoić ile wlezie, jeśli ulży... Kurwa! Szczerze? Bierz za frajer..
Bo tego co to mi daje nie przełożę Ci na miarę... To flow! Skill! To poszło w parę! W pełną skalę!
Chuj! Przeczytasz, albo wcale... Bo to trochę jak murale, staniesz, bądź też pójdziesz dalej... Moja strata
I choć nie mam na lokatach tego co się mieć opłaca, odłożyłem tutaj w ratach... Wszystkie lata
Nie raz gryzłem piach na matach, dziś to procentuje, wraca, bo choć lubię się zatracać w swych emocjach
Twardo trzymam się tych podstaw, na dwóch połamanych łokciach, by dać radę i móc sprostać... Się nie poddać
Całym sobą czuję w kościach... Wykrzyknik! Szept wielokropka... Rytm w tych poszarpanych zgłoskach, ich fakturę
Tchem Ci w lot wyrecytuję, każdą frazę wspartą chórem, każdy werset cięty piórem... Nie żartuję!
Żadnego z nich nie żałuję, coraz grubszą noszę skórę, jestem gburem, ładuj kule! Taki mam sznyt
I nim stwierdzisz, że to shit! "Too long story, didn't read" Skumaj! Mam za co jeść i żyć... Odpuść kwit!
Będę do utraty sił... Do usranej z nimi gnić! Padać na ryj, by wciąż iść! Oto moje Let it Be... z nadgarstka
Bo nie potrzebuję majka, mogę nawinąć do gwiazd wam, a cappella na kartkach level masta... Łapta!
Przestałem liczyć na farta, niech inni szukają w zdrapkach, ściskam mocno przyszłość w garściach... Mam kontrolę
Pierwszy na otwarte pole, zawsze gdy walczę o swoje, to przez mą zaciekłą wolę... Nie spierdolę!
Dziś nie stoję przed wyborem... Mieć czy być? To przecież chore! Każdy aspekt ma swą rolę... Tak już bywa...
Obowiązków wciąż przybywa, z dnia na dzień mi dnia ubywa, bo choć drugi leży odłogiem sam za masło się nie wyda!


number of comments: 1 | rating: 3 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 28 may 2016

Czternaście Ptysi

Miał zadzwonić wcześniej... z tą myślą się kładłem
recytując w pamięci składniki przepisu
ustawiłem przed snem moc na piekarniku
by gdy tylko wstanę rozprawić się z ciastem

Miał zadzwonić wcześniej lecz przy piątej drzemce
dopiero dobitnie dzień mi uzmysłowił
szóstej już nie było... zzzz... na równe nogi!
wypaliłem z łózka jak rażony wersem!

Więc słodzę słowami... śpioch jestem! zaspałem!
i niestworzone bajki Ci w te zdania zaplatam
stygnące wczesnym świtem, prosto z pieca, rumiane

pisane rano w busie do kawy przed pracą na smaka
To Twoje czternaście ptysi, które o zakład przegrałem
pierwsze dziesięć zaległych, cztery masz na zapas


number of comments: 1 | rating: 2 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 13 april 2016

List do *** /2

Prosiłaś bym nie utonął... tylko to zdołałem zabrać
nim wiatr zdradził zapach kwiatów, posłałem w czorty załogę
Dziś tej nocy pusty pokład... i Twe imię kołysze się w głowie
bo za ścianą czarny szafir nuci ich szept... Anastasia

Dechami zabiłem mostek, by nie wdarły się do środka
gdyż są miejsca gdzie smak słowa przestaje nieść ukojenie
Każda ma tu Twoje oczy, Twój ton głosu i sumienie
z tą jedyną różnicą, że żadna z nich nie zna Komnat

Derrière des barreaux, pośród wód uśpionej ciszy
Où frappe la nuit...gdzie wabi mnie ich perłowy śpiew
Pour quelques mots, dehors... tak blisko granicy

Bo jestem jak Diego, libre...libre dans sa tête
mais, derrière sa fenêtre... kolejny kwiecień, nie słyszysz...
Między Cieniem, a Prawdą, Déjà...? Déjà morte peut-être?


number of comments: 1 | rating: 5 | detail

Dominic Butters

Dominic Butters, 19 march 2016

Jeden i Drugi


Od zawsze było ich dwóch jeden z krwi, a drugi duch
I kiedy tekst idzie w ruch to żaden nie pamięta sumienia
Pierwszy zna magię słów, drugi ciemność, Cienie, mur
Tak każdy na swój strój... Nieodzowną częścią mego przedstawienia
 
Halo! Ziemia! Czas zbudzenia, wstać z uśpienia, z odrętwienia
Bez zwątpienia po promieniach w stan natchnienia do strumienia...
Szlaku nie ma? Co to zmienia? Gdy pragnienia tyczą ducha
Nie dla zasad, nie dla fasad, nie dla form i nie dla ucha
Chodź!  Stań tutaj!  Sercem słuchaj, ono poprowadzi w przestrzeń
Z każdym wersem zrób, co zechcesz, możesz wszystko, nawet więcej!
Mówię do was od dekady, bez przesady... Wyruszałem, gdy świat moknął
Zaczynałem jak umiałem... Zobacz, do czego to doszło!
Wiecznie grząsko, stale pod prąd, wyuczyłem się wspinaczki
Gdy dotarłem tam gdzie chciałem... W dole odpływały statki
Z fascynacji w swej narracji przeceniałem smak zwycięstwa
Zrozumiałem, że w tej drodze, liczy się tylko trud wejścia
Krok z Czterech Ścian w nowy wszechświat, znów u podnóża podejścia
Widok za mną roztacza kąt, wzmaga pęd mojego zacięcia
Tylko bezmiar, długa niecka, chcę jedynie piąć się w górę
Bo gdy piszę, nie oszczędzam... Wtedy żyję, kiedy czuję!
Gnam za piórem jak ten dureń, wciąż przed siebie na wyżyny
A każda linijka to nowy kierunek wyłaniający się z nad rozpadliny
Dystans uwalnia siły, nie dbam tu o godziny, gdy wszystko poświęcam tworzeniu
Sens upatruję w dążeniu, skupiam myśli na celu, po skalnym sklepieniu, ku Niebu!
Upadki to tylko szczegół, gdy walczysz z wiatrakami, gonię za marzeniami dla chwili
Wzdłuż zaostrzonych grani, by poszerzać rys granic, by oddychać płucami pełnymi
Za plecami mam limit, ruszam w nowe dziedziny, to jak strzał dopaminy błękitem
Sam na sam z monolitem, wszystko, co nieprzebyte, jest dla mnie wyznacznikiem, mym szczytem!
Zadatki na neofitę, stawiam Tekst ponad Bytem, wierzę w moc sprawczą liter… Wyznaję
Każdy wtoczony kamień, który donieść zdołałem, jestem tu by być dalej, na amen!
Swego losu kowalem… Zapracuję na talent, tylko taką uznaję kolejność
Czy to nadal Poezją? Dziś już raczej mą ścieżką, mą wartością niezmienną... Jak przeszłość
Chłonę wszelką percepcją, scena podnosi tętno, stoję tuż nad krawędzią... przed Wami
Spacer w chmurach nad krańcami bieli z didaskaliami… Wychodzę z emocjami w głąb sali
Wszyscyśmy tu wędrowcami, każdy z nas to pergamin, jak zostanie spisany, zależy od Ciebie
Choć przyszłości nie znamy, choć kłody pod stopami… Musisz wszystko postawić! Musisz chcieć!
Dla siebie...
 
Od zawsze było ich dwóch, obydwu cechuje głód
I gdy twarzą w twarz tu,  nic się nie liczy, gdy uciekają w sztukę
Pierwszy ponad niebem głów, drugi szybko wpada w cug
By Teatr istnieć mógł, jeden i drugi... Jak przyczyna i skutek
 
Dobrze wiedziałem jak zacząć, wyrwałem margines kratom
Choć słyszałem je jak kraczą, jak jazgoczą!, jak cudaczą?
Niech się raczą kartki szmatą! Bazgram znów swój tusz po ścianach
Znów mam w planach paćkać zdania... Widzisz! Ciekną! Czarna plama!
Wrócił dramat, dobrze znana, ta śpiewana w kącie modła
Cssyt... Pochodnia… W dół po stopniach, poszarpany jawą koszmar
Cierpki posmak, gorycz ostrza, na mych ustach ich melodia
Tam u podstaw, jak na rozkaz, jednym wersem, wszystkie powstać!
Stęchła rozpacz, ten chłód komnat, który rwie się wprost ze środka
Słów warownia, ma samotnia, nie zna Gwiazd i nie zna Słońca
Idę w mrok mam... w oczach moc, a każdy krok jak gong poprzedza tykanie
Jak na zawołanie, za mną ramię w ramię, na moje wezwanie... Czuwanie!
Rozdrapałem znamię i wiem, co się stanie, ten napis na bramie... Zamarzły
Urojony Martyr, ze swej wiecznej wachty, co łupi antrakty, co czuje, choć martwy
Mam mankiet wydarty, głos bardziej uparty, wzrok głębiej zapadły... Pobladły
Puls niewyczuwalny, dech niedostrzegalny, zabity...? Wracajmy?  Świece zgasły!
Krwią zawarłem pakty, by nie dotknąć prawdy, oddałem ostatni haust światła
Zatłukłem zwierciadła, przystawiłem do gardła, zawyła wnet aria... Makabra!
Zapraszam do tańca, niech porwie nas farsa, trzy czwarte na palcach w ten atłas
Lecą na łeb wahadła, w północ zastygła tarcza, w kręgu stoi ma armia... Upadła!
W żyłach skostniała magma, wbita w piersi apatia, nad ich głowami matnia zapalna
Powietrzem kołysze siarka… Tylko iskra i wariat! Pokusa zbyt nieodparta,  abstrakcja?
Zerwałem się z kagańca, zbiegły syndrom skazańca, żelastwo mam w nadgarstkach wżarte
Te drzwi były otwarte, szarp mocniej tę klamkę, zatrzasnąłem zapadnie... Poważnie!
Ciągnę zgrzyt po posadzce, łatwo wpadam w reakcję, setna noc w setnym akcie nieśniona
Ofiara niespełniona, wszyty sztorm w ciąg zachowań, łapię ton jak grafoman... Kakofonia!
Gram ich pieśń na trytonach, w waszych lękach i trwogach, znów witamy w swych progach… Przeklęci
Pozbawieni pamięci, bez twarzy, bezimienni, wszeszczopisy komedii w maestrii
Trupa tragiincepcji, gną się w tok akcji deski, kurtyna darta w strzępy… Dosłownie
Szpetne Cienie toporne, pod banderą, nie z godłem, na scenę wdziera się odmęt, mój Okręt...
Płynie znów i chcę mocniej! Nieważne gdzie i jak... Głośniej! Tu gdzie wszystko umowne... Pozornie
Czas już opuścić widownie… Łap za ścierę i do mnie! Bo prędzej znajdą Cię za burtą, niż zaśniesz z ryjem w popcornie!
 
Od zawsze było ich dwóch i pomimo tylu lat już
Nadal nie wiem jaki cud byłby w stanie ich zjednać
Na straży swoich ról, dzielą spektakl na pół
bo gdy uderzysz w stół, jeden i drugi zdąży się odezwać.


number of comments: 0 | rating: 3 | detail


  10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1