Rebeka Sowa, 13 april 2013
kobieta wygląda dobrze
kiedy kocha
mężczyzna uważa się za mężczyznę
kiedy zdradza
kochaną kobietę
jeśli temu zaprzeczysz nigdy nie kochałeś
i nigdy nie byłaś zdradzona
Rebeka Sowa, 14 september 2013
Piszę ten list dlatego, że podziwiam Pana
świat, który jest rzadkim osiągnięciem dojrzałości i wieloznaczności. Jest to świat moim zdaniem najzupełniej bezgraniczny i czysty. Słowa, którymi zalewam ten skrawek papieru, nie oddadzą szacunku jakim darzę Pana warsztat.
po pogrzebie budzik nie miał już żadnego znaczenia
(czas przestał istnieć)
wychodząc na przeciw rozliczeniom
wywoływałam wilka z lasu
(gdzie las był nocnym koszmarem)
więcej łańcuchów nie pamiętam
wszystkie rozerwałam
Rebeka Sowa, 27 april 2013
Pestka poszła na studia po męża
teraz z bagażem dwóch bachorów
walczy o alimenty
Ruda nigdy nie chciała mieć chłopca
tańczy na rurze we wschodnim Amsterdamie
i wciąż nie interesują jej faceci na stałe
Szpila była z nas najostrzejsza
morda niewyparzona nogi jak Schiffer
z Markiem razem od 15 lat w domu na wsi
ja jakoś się trzymam
młode siurki potrafią na mnie zagwizdać na pasach
życie nie nauczyło nas przegrywać
Rebeka Sowa, 30 march 2013
na lewej piersi zostałeś tuszem
imię które codziennie widzę w rewersie
nazywam skurwysynem
jeszcze psu pozwalam się wyprowadzić na spacer
Rebeka Sowa, 5 april 2013
teraz będę kobietą słuchającą
zabandażuję usta tak by nic nie wyciekło
(mam praktykę z innych zakamarków)
Rebeka Sowa, 14 may 2013
niedługo po tym jak zabrałeś walizkę sprzed drzwi
zaczęłam wietrzyć mieszkanie
blat stołu zmienił kształt z okrągłego na kwadratowy
nie stawiam na nim kryształów wieczorami
składam ręce do modlitwy
jednak nie mam czasu na Ojcze nasz
któryś jest arbitralny
możesz być następnym który pocałuje klamkę
Rebeka Sowa, 12 april 2013
deszcz rozumie rozbitków
podobnie jak lustro nie wybacza
wiesz czego pragną kobiety
ciągle karmisz mnie kwiatami
odprowadzasz na przystanek i czekasz aż wsiądę
tylko że ten drugi rozkłada parasol kiedy naprawdę pada
więc do niezobaczenia
Rebeka Sowa, 22 may 2013
nie płakałam od Dnia Matki w połowie lat dziewięćdziesiątych
to głupie nie mieć do kogo pójść i się przytulić
tak zwyczajnie bez zobowiązań do piersi
z której kiedyś się czerpało nie mniej niż ze studni
mijają lata
jezu jak ten czas zapieprza
nie ukrywam że zapominanie nie boli raczej przepada gdzieś
w środku mam małe pokoiki do których drzwi nie chcę mieć kluczy
otwierają się same nocami dezynfekuję stare zasmarkane wspomnienia
Rebeka Sowa, 4 april 2013
mogłabym cię zapleść
w pas
się kłaniać i nawlekać na wrzeciono
twój alkoholizm i zakłady
bukmacherskie statystyki
nie pozwalały poczuć się pewnie
dlatego wieszałeś się
na moich podwiązkach
a ja głupia co rano malowałam oczy
Rebeka Sowa, 30 april 2013
noszę się we wstydzie na ulicy długości listu
o miłości piszą przeklęte niewiasty dla zabicia kolejnego drzewa
przed wyjściem wycieram płacz w opadłe liście
nie wiem ile jeszcze obgryzionych paznokci wgniotę w przeszłość
ale będę ryzykować aż do kolejnej pętli
aż wstyd osiądzie na mieliźnie i czar w końcu pryśnie
obudzę się na B-612
Rebeka Sowa, 6 april 2013
parzyliśmy się
w pokrzywach tuż obok garaży
chłopcy pokazywali co noszą w spodniach
nasze piski tańczyły
na osiedlu
rządził Ruski brat Tereski
którą to młodszy Cezar zaciągnął
do piwnicy
dla niejednej z nas skończyło się wtedy dzieciństwo
Rebeka Sowa, 11 april 2013
ich skrzydła przypominają macice
zanoszą się płaczem jak niemowlęta czkawką
nie wygłupiamy się przecież
sukienki nosimy na gruszce bioder
wiatr dziś taki beznamiętny
skurwysyn nie wie że
jestem otwartym kwiatem lotosu
chłonę galimatiasy
Rebeka Sowa, 31 may 2013
i ufam wciąż brzaskom i migam się od klątw
by dać westchnąć wrzaskom co mają mnie dość
upuszczam priorytet miłosnych oklasków
i uff
mam ci za złe że kreślisz ten błąd
zaczynasz oddychać zbyt ciężko za ciężko
i u
i i u
zaciągnij pociągnij niech zabawa trwa
u i i i u samogłoskowa gra
Rebeka Sowa, 26 july 2014
już nie potrzebuję twoich dziwek by wycierać sobie nimi buty
wszędzie porozwieszane zapachy perfum
ślady na plecach jak kra na rzece
już mnie nie wciągniesz w miasto twoich dziwek
kochanie drugi raz w to samo łóżko nie wejdę
niech one ścielą i składają cię codziennie
już nie maluj snami mojej rzeczywistości
zapomniałam gdzie się kończy tęcza
może twoje dziwki zaprowadzą cię pod ołtarz
Rebeka Sowa, 17 september 2013
nikt nie chce kochać, wszyscy chcą być kochani
(chyba z "Pociągu" Kawalerowicza)
między nimi wciąż przystanki. na zmianę
kolejowe z autobusowymi. te historie zawsze
inaczej się zaczynają i tak samo kończą.
to zabijanie czasu wynikało z dziury w jakiej oni
się znaleźli. następna stacja to samotność. tam
noc przyniesie światło latarni.
Rebeka Sowa, 29 april 2013
z legend podwórkowych najczęściej dżemuję tę
o malowanym ptaku i mieście i psach
osiedle rozkłada się jak przeterminowana konserwa
wychodzi mięso i wraca papka
pamiętasz że na pierwszego maja malowali krawężniki
obchodzimy skwerek w towarzystwie butelek
witaj maj pierwszy raj
Rebeka Sowa, 16 june 2013
będę cierpieć za centymetry
najlepiej za piętnaście
między chodnikiem a piętą
spłoszę ciszę męskiego ucha
wiem że się odwrócisz i później się pokłócicie
wszystkie jesteśmy takie same
Rebeka Sowa, 23 april 2013
narysowałeś dla mnie okręgi
przenikają przez stół przy którym kroję chleb
narysowałeś dla nas okręgi w których mieszkamy
nie ma drzwi nie ma okien jest powietrze
bawimy się w raj
ja jestem drzewem ty wspinasz się po gałęziach
jutro pęknie bańka i wyjdziesz z czystości
na kamienie
Rebeka Sowa, 7 june 2013
już mnie matko nie wciągaj na żadne piedestały
wyrosłam z warkoczy i głaskania po dobrym wychowaniu
wyliczyłam że spadnę z trzepaka po pierwszym pocałunku
nie myliłam się bo liczby nie kłamią a ludziom zdarza się to
częściej niż od święta do spowiedzi
taki otwarty oddział dla oddających mleko
Rebeka Sowa, 28 april 2013
deszcz dał jej bezpieczeństwo
już nie musi wychodzić do ludzi i patrzeć
jak toczą swoje koleje losu
deszcz napoił ją spokojem
wzięła gorącą kąpiel
później wystawiła przed drzwi mleko w misce
wie że koty przyjdą
zawsze przychodzą kiedy ona ma deszczowe dni
Rebeka Sowa, 31 march 2013
Oni nie mieli twarzy. Takim jak oni trzeba się przyglądać zza zasłon albo spod schodów. Na nieszczęście to nie są mary. Wchodzą, biorą w oparach zepsutych zębów.
Naszych mężczyzn nie ma. Błagamy ich o to by choć przez chwilę udawali, że się nie znamy. Przecież zaraz to się skończy. Jeszcze wytrą się w pościel i już będzie cicho i znów usiądziemy do stołu
Rebeka Sowa, 16 april 2013
ojciec po dwudziestu czterech miesiącach wyszedł
z wojska. matka nie pamięta nic,
skończyła właśnie szkołę przyzakładową.
w szpitalu zaczęłam krzyczeć. podobno
wtedy Niemcy strzelili naszym gola.
już teraz wiem skąd we mnie tyle deszczu
Rebeka Sowa, 15 april 2013
ty masz popularne polskie nazwisko
ja noszę czarujące imię
razem możemy odkrywać karty
i czytać
rozkłady jazdy
albo telefonować do aniołów
był przystanek i były bramki
samobója strzeliłam sobie na pierwszym roku polonistyki
Rebeka Sowa, 21 september 2013
zawiodła nas wewnętrzna sygnalizacja
zielony: taniec muzyka i śpiew
(życie było oceanem)
pomarańczowy: kochanie dziś muszę zostać dłużej
będę przed północą
(wieczór przypominał stan zapalny
wiesz że coś się dzieje w organizmie ale idziesz na przeczekanie)
czerwony: przypomnij sobie ostatnie zagapienie się na skrzyżowaniu
(jak było blisko czy już za późno)
panie doktorze przychodzę do pana z pętlą na szyi
to nie smycz to wyciąganie wniosków
Rebeka Sowa, 2 august 2014
wskazówki zostały jedynymi przyjaciółkami
przestałam wierzyć w słowa M. po ostatnim telefonie
nawet pies przestał wyć i wciąż gapił się na klamkę
życie w czterech kątach z jednym czworonogiem
i co najmniej czterema stronami świata
nigdy nie wiedziałam z której przyjdziesz
musiałam się toczyć własnym torem
pod moimi oknami miasto zaduszek
prognozy wskazują że zmienię klimat na pustynny
w naszej szerokości nie ma miejsca
dla K-M= czysta wanna
Rebeka Sowa, 5 april 2013
panie doktorze, kobiety przecież mogą
znieść znacznie więcej niż czas.
z puchu marnego
do emocjonalnego rozregulowania.
dzielę się pępowiną.
Rebeka Sowa, 30 march 2013
na wykład z parapsychologii
zabrała czteroletniego synka
nadzwyczajnie zwyczajny doktor
nie miał nic przeciwko
w trzecim rzędzie sali wykładowej
mały wypalił
ale ten pan głupio gada
Rebeka Sowa, 11 may 2013
nie dotykałeś
mnie
przenikałeś a to aż nadto
co mogło się dobrego przydarzyć
od listopada zachorowałam
na twoje dłonie
patrzyłam jak na księgę
z tysiąca i jednej nocy
zapamiętałam pierwszą niedzielę grudnia
roku zerowego
wtedy uciekaliśmy na szczyty wulkanów
Rebeka Sowa, 12 july 2014
po reanimacji łóżeczka
wywierceniu ciasnych dziurek w ścianie by zawiesić Maryjkę
poukładaniu wyprasowanego czasu
wymykam się w niebo
by dać się prowadzić językom
córeczko jak wiele nas dzieli od rzeczownika ojciec
i jak niewiele od bezokolicznika tęsknić
Rebeka Sowa, 17 may 2013
rozpromieniać kapelusze białe odjazdy banie się oddechów
zabieranie się z płaczu usychanie macicy ciachanie
pamiętam paznokcie na twojej twarzy
tkanki rozwinięte na dwa kolory pętli
uciekaj stąd diable kurwo ścierwo
piejesz z kurem tuż nad świtem azbestowych dachów
masz plan głębszy od ogrodów boga
nie płaczę za piętnaście trzecia mam skurcze
ja Sowa buntem wytarta w falochron słów
przyciśnięta do drzwi piersi
krachem cudzo ziemnym sąsiadem podziękuję za blizny
Rebeka Sowa, 22 august 2013
szaleństwo noszę na dnie torebki
babskie atrybuty potrzebują chociaż kawałka skóry
pocięłam tydzień na kolacje i bilety autobusowe
z przystanku do mojego serca są jakieś dwie butelki wina
tylko nie myśl że tak się kończy sobota
aż taka bezpańska nie jestem
Rebeka Sowa, 10 april 2013
nie potrzebuję kajdanów
najpierw gruba później brzydka
rozciąganie dnia do nieskończoności
i śmierdzi
kupiłam program komputerowy w którym płacze
mleko podaję przez enter
Rebeka Sowa, 3 september 2014
samotny War
i tęskniąca Szawa
nie pytaj ile mamy stąd do piekła
opowiem ci o radości jaką noszę pod biustonoszem
tak by przeżyć jeszcze jedno wypieczone słońce
Rebeka Sowa, 30 march 2013
po ostatniej wizycie ojca mojego dziecka
nadeszła zmiana czasu z dziwki na matkę polkę
wyprasowałam postosunkowe obowiązki
wytarłam makijaż w magazyn o modzie
zaczynam oddychać dekoltem
jeszcze zwiążę w koński ogon twój głupi uśmiech
i utopię w rzece fragmenty zdjęć
Rebeka Sowa, 26 june 2013
mamo, Mania nie chce iść!
Mania chodź, słyszysz, szybko,
bo cię pani zabierze
i nie kupię ci czipsów.
Mania powolutku podnosi wzrok na palącą papierosa matkę.
Waha się czy zaufać, kalkuluje.
Stópka za stópką idzie za głosem kubeczków smakowych.
Rebeka Sowa, 21 july 2014
najbardziej z rozstań nie lubię się żegnać
w imię ojca i tak dalej
wszystko wokół on kogo czego
dlatego nie marnuję czasu na bycie chusteczką do nosa
to nie to kino pyszny faceciku
jeśli mam być praktyczna poproszę taksówkę na główny deptak miasta
kiedy noc przestanie działać roześpię makijaże
Rebeka Sowa, 4 september 2013
otworzyliśmy przestrzeń kluczem gęsi spowite niebo
a on taki podobny do nikogo właściwie
ręce zajęte zimnem
w sierpniu nawet gwiazdy spadają pod nogi Bogu
nie wierzę w żadne słów niezapisanie
jak kromka chleba to lato było
i jesień za pasem
znów umrą małe nadzieje
Rebeka Sowa, 20 december 2017
maluję usta kawą
lepiej mieć na sobie czerń niż gówno warte wspomnienie
przez paznokcie do serca
dlatego raniłam cię jak kombajn zboże
wpływałeś na mnie jak ocean na plażę
i dochodziłeś przez góry razem ze słońcem
pięknie jest myśleć o miłości przez pryzmat płatków śniegu
nic tak szybko nie topnieje
Rebeka Sowa, 17 july 2013
wszystkie uśmiechy córki zamieniłeś na zachody
dni uciekały jak autobusy
małej tłumaczyłam że to nic takiego
być we dwie przy stole też jest pięknie
dzięki rozmowom nie boisz się zasypiania
kiedy palę spokojne papierosy
Rebeka Sowa, 7 april 2013
kiedyś miałam skrzydła
teraz plastry przykrywają zarośla
chodziłam tam gdzie wróble wiją gniazda
między zasłoną z mgły rosiłam stopy
świt zadymił się snami
niech niebo pomoże zapomnieć o lustrach
Rebeka Sowa, 5 may 2013
rozciągnięta między Kabatami a Świętokrzyską
12 mgnień rozczarowania
przecież wiesz że bez słońca nie mam uśmiechu
w wagonikach wycinanki charakterów odbitych w szybach
ciąg przeciąg wyciąg schodkami do mrowiska
nie liczyłam kroków do twojego łóżka
ale teraz już nie musisz kupować tulipanów
nawet na tyle nie stać kłamcy
moje serce przybrało konsystencję torów
Rebeka Sowa, 1 april 2013
czarny płaszcz nie pasował do jej wschodów
trupia cera wynikała raczej z braku dostępu
na pętli tramwajowej spotkali się podczas pamiętnego zaniku prądu
który doprowadził ich do kawiarenki w środku parku
zostawiła mu numer telefonu
porzuciła wtedy wiosnę dla ciepła jego słów
jutro idę do wojska - powiedział chowając twarz za kołnierzem
nie płakała
nawet na tyle nie było jej stać
Rebeka Sowa, 20 june 2013
rozwnięta jak przemysł mechaniczny
nad rzeką Perłową rozciągałam oczy by zamazać słońce
bawiłam się w siebie
conocny metro sen
węzeł stóp odciśnięty na drodze która rozciąga się
do rozmiaru wrzasku chowałam pod poduszkę
nie udusisz mnie czarny Alibabo
nie takie numery z babą
Rebeka Sowa, 21 august 2013
ostatni raz płakałam po cesarskim cięciu
matki płaczą dużo częściej
skąd w kobietach tyle płynów pytałam siebie po pierwszym razie
odpowiedź przyszła beznamiętna
i poszła sobie w spodniach do nowej z trzeciego piętra
Rebeka Sowa, 20 september 2013
we śnie zgubiłam buty te białe weselne pamiętasz
nie ty nic nie pamiętasz co jest związane
z nami
powiesz że to tylko wąska alejka następnej fazy księżyca
być może ale tam łatwiej umierać i szybciej zmartwychwstawać
w pościeli
czekam na spacer jak ty czekasz na spotkanie czarnej Elki
Rebeka Sowa, 8 september 2014
w zapachach mieszają się diabły
nie uwierają chodzą po ciałach znaczą
wypełniają korytarze sumienia
a później przez żebra ucieka kawałek grzechu
przez balkony języków porozumienie bez katastrof
falochronem milczenia odgrodzę ciepło od zimna
nadszedł czas by zmyć z siebie abażury
Rebeka Sowa, 24 july 2014
chleb wypiekany w moim brzuchu jest cierpki
na podłodze odpoczywają motyle
tyle skrzydeł ile modlitw
dzieci na podwórku biją się o karuzelę
mama parzy len
ojciec dodaje miód
lato pachnie ucieczką z miasta
mówią że na początku było słowo
być może ale słowo musiało mieć miłość
więc na początku była miłość
później bóg wymyślił planety
Rebeka Sowa, 17 september 2013
yassno tu od
trąb
ki grzmią saxownie
w miłOŚCI
spacer po deszczopianie
wprowadza sen na inną planetę
harmonia takowego generowania strun
ociera się o parapet ściętego ostrosłupa
Rebeka Sowa, 10 july 2014
odkąd moje ciało pokryła plaża
a twoje dłonie falują
chyba tylko mewy mogłyby obsiąść nasze strachy
myślę o szumie
wyławianiu śniętych myśli z mułu
obwodnicą klatki schodowej dochodzę do sztruksowych kieszeni
studiuję wracanie i zamykanie drzwi
jakież bezpieczne przedpołudnie
i jakaż nieodgadniona pora obiadowa
Rebeka Sowa, 10 september 2013
usta które nosisz są jak wiszący most
pod szyją cięciwa kręgosłupa zachodzi na koniec
krzywdy mieszkają w skorupie pigmentów
daleko za plecami jaskółki chowają małe
dzieciństwo jest piękne w garści
Rebeka Sowa, 14 february 2014
teraz pozwolę się kochać
wymieniać płyny i drżeć
jeśli zaproponujesz zrywanie gwiazd
i przycinanie promieni słońca
będę kobietą nieznającą granic
tylko pamiętaj że moje serce to pole minowe
wystarczy małe kłamstwo by rozpieprzyć miłość
Rebeka Sowa, 10 october 2013
komunikujemy się językiem spadających liści
to taka pora roku podczas której częściej czytamy zegarki
operacja słońca na otwatym niebie zakończyła się amputacją tego pierwszego
mimo to będę nie do końca zdefiniowana
Rebeka Sowa, 3 september 2013
emancypuję cień nocy
wmurowana barwa w kieszeni płaszcza
wiatrem rozciąga zasłony niesione zimnem
talerze tłuczone na zadośćuczynienie
rozniecierpliwię jeszcze narzutę zostawioną przed wczoraj
zostałam przeciągiem
Rebeka Sowa, 14 april 2013
z mamy i taty pamiętam
zdjęcia
to duże ślubne wciąż jest ukrzyżowane nad łóżkiem
przecinają się trajektorie wspomnień
zawodzą korespondencyjne modlitwy
puenta wygięła się od reumatyzmu
Rebeka Sowa, 20 may 2013
jeśli ich tępe uśmiechy usiądą na naszych ramionach
wyciągniemy żyły by nakarmić koty
umieranie w ciszy nie idzie w parze z wojną
jaką otaczają nas telewizory
w dzień unieruchomienia kończyn zardzewiałych od płaczu
będziemy wić gniazdo i sznurować pamiątki z podcinanych nadgarstków
teraz stygniemy we śnie
Rebeka Sowa, 9 april 2013
pozamiataj mendo
na poważnie posprzątaj
zielenią się czarne scenariusze
wśród wron rozochocony ptaszek
na gałęzi cudzysłowy
WITAMY CIĘ MATKO wycinanką
wiatru i słońca
jutro pójdziemy nad rzekę
by utopić kaprysy
odłóż na półkę
cały ten fajans
Rebeka Sowa, 9 july 2014
to się potoczyło ruchem jednostajnym
dzień odcień nocy w nocy przez noc
kamienie zamieszkują stanik
tulenie różańca co kilka stacji marsz
przedszkole spożywczy wejście wyjście z metra
wojny zaczynają się na przedmieściach różnicy zdań
po otwarciu ciała modlitwa tli się fizyką
jeśli jest chemia jest miłość
niebieskie konwulsje literują skrzyżowania
co miało się skończyć kiedyś było matką
Rebeka Sowa, 3 january 2014
bądź mi plastrem
w zaciasnym bucie
mrowisko
ruch jednostajnie przyspieszony
trzeci trymest
nałogu
jeszcze miłość nie zginęła
póki my żyjemy
zazdrość łamana przez powroty
koleje rzeczy
na wyciągnięcie ręki
siniaki
Rebeka Sowa, 5 november 2013
pod biała koszulą miedza całunuje
wiatry zdradzone zasypiają we śnie ciasnym
miłość chwilami zamknięta kamienieje
dla kilku marnych kwiatów łapie uśmiechy
głupia
spacerem otaczam blokowisko by być ze światłem z okien
marnuję zachody słońca tkane głodnymi wilkami
a później pierdolnąć setkę z Bogiem na dnie
i wić się wężem po podłodze
Rebeka Sowa, 8 april 2013
dokarmiałyśmy ciężarne kocice
przy zachodniej ścianie śmietnika zakopałaś sekret
pierwszym mężczyzną w twoim życiu był
ojciec
zaczynałaś mówić dużymi literami
wierzyłam ci jak dziecko wierzy telewizorowi
Rebeka Sowa, 24 april 2013
jednokołowa rozcinam drogę
linie przerywane mnie
rozciągam po horyzont
to mogą być oznaki pomarańczowj skórki
wiem jak trudno być metalem
więc pozwól żeby lato usiadło mi na szyi
nie spodziewam się że ucieknę paznokciom następnej jesieni
Rebeka Sowa, 16 september 2013
po trzech oddechach zdrowasiek
przyszła na pościel laureatka nagrody
dnia dziecka nie ważyła
temu dała na pocieszenie
temu dała na odkupienie
tamtemu podwiązała pępowinę
Rebeka Sowa, 11 july 2014
podczytuj mnie w deszczowe dni
i w śniegu pościeli rozczytuj wszystkie moje strony
przez ogród doprowadź do matowych obłoków
lecz jeśli będzie trzeba rozedrzyj i porzuć
zwyczajnie zapomnij
znów będę niczyja
Rebeka Sowa, 29 july 2016
wystarczy przejść krótką drogę przez łóżko
by stać się szmatą
później wycieranie z cycków spermy jest niczym innym
jak praca domowa
Świetlicki pięknie to skomentował gotuj się
kurwo gotuj
gotuję codziennie ewentualnie odgrzewam
miłość jaką kurwa miłość
to wszystko to telewizja
przełączam się z Kultury na diskobandżo ale długo nie Trwam w tym gównie
zbyt piękna jestem i niezbyt stara by się pogubić przed byle jakim ekranem
Rebeka Sowa, 13 july 2014
od czasu kiedy zakwitłam
minęły zaręczynowe odgnioty kolan
znieczulenie zewnątrzoponowe
przestało mnie obchodzić o której powinieneś wrócić z pracy
teraz jeszcze kilka oddechów wiosny
i przekwitanie malowanych ptaków
z sam na sam nigdy nie znalazłam angielskiego wyjścia
Rebeka Sowa, 15 september 2014
zamiast samolotów z nieba spadają tylko niedokończone anioły
wycieram sobie nimi poronione macierzyństwo
w mieście dzieją się ziemskie piekielności
nie odpychaj ich w stronę kobiety
zapchnij je w przepaść dzisiaj
Rebeka Sowa, 25 july 2014
nie będę udawała psa (czytaj sukę) wyprowadzanego
tu i ówdzie
by załatwił potrzeby tu i tam
jeśli tłumaczysz mi samotność z polskiego na nasze
to znaczy że jestem w błędzie
robię dwa księżyce w lewo
pół słońca w prawo
oddaję co mam w sobie za dużo
to nie jest miłość
jeśli wiesz o czym mówię
Rebeka Sowa, 29 january 2015
nie wódkuj mi tu kolego
nie z takimi przepijałam śledzia
coś się mogło między nami obudzić
ale to na pewno nie była miłość
nie taka ze mnie ostatnia
do okienka puka nowe słońce
więc wybacz ale z księżycem nie rozmawiam
Rebeka Sowa, 23 june 2016
raniłam słowem bardziej niż nożem
kochałam mocniej niż pijak wódkę
żyłam szybciej niż kierowcy pokonują Monzę
i po co mi to było
plany są dla tych którzy boją się oddychać bez butli tlenowej
autostrady są tych którzy nie kochają prowadzić samochodu
małżeństwo jest dla tych którzy lubią mieć zapięte pasy bezpieczeństwa
i po co mi to
modlę się za moich wrogów
piję za kobiety w których jest więcej rewolucji niż za czasów Ludwika XVI
miłość to nadzieja więc jak można kochać taką matkę
Rebeka Sowa, 26 april 2013
miała sznurowadła zamiast palców. druty
elektryczne wyładowania emocji. on wieczory
spędzał z telewizorem. później plecy plus
plecy zamknięte w kołdrę obcojęzyczną. lekcja
śpiewania o godzinie 6. ptaki ratowały ciszę.
(mówimy o wiośnie) zima nie mogła trwać do 9
miesięcy.
Rebeka Sowa, 18 july 2013
od piątku do niedzieli mam alergię
na spacery po mieście wśród krawatów
nie mieści się oddychanie
rozciągam cięciwę wieczoru do granic poranka
wśród pościeli i wczesnej kawy
mogę zpominać o poniedziałku
Rebeka Sowa, 23 may 2013
słońce wzeszło na mojej piersi zza kotary wydm
lato nie miało do powiedzanie zbyt dużo
słów porwało morze a przecież usta miałam pomalowane
ty holowałeś papierosy i myślami byłeś przy jej płaczu
kolorowałam paznokcie na czerwono dzięki twoim plecom
ukrywała się w cieniu syren policyjnych
dziś mam przy sobie kawę i lustro w którym karmię kobietę światłem telewizora
Rebeka Sowa, 15 june 2013
narysował na szybie tęczę i powiedział jest
okej mama wypuśćmy gołębie i zaśpiewajmy ulala
doszliśmy do końca roku szkolnego
synu wyciśniemy dziś sok z pomarańczy
rzuciłam sobie patyk i pobiegłam za nim
młody został z ipadem
on nie chce pamiętać ja nie mogę zapomnieć
taki ping-pong matka-syn-matka
Rebeka Sowa, 24 may 2013
z powrotów do domu pamiętam tykanie zegara i mruczącą na parapecie kotkę
podczas mojej nieobecności okna były zamknięte
a zaduch który nie miał ujścia atakował na dzień dobry
wietrzenie miało kojący wpływ na samotność
meble zasłony ściany dotykałam ciał niczyich
Rebeka Sowa, 4 july 2013
byłeś spóźnionym tramwajem
jak mało kto
na świecie
ogólnikiem
charakter masz
tenisisty
odbijasz od siebie mechanikę
miłości
Rebeka Sowa, 1 july 2013
moja młodsza siostra ma na imię Niedziela
zaczyna dzień od przedśniadaniowej modlitwy
z tego co wiem prosi o wyprawę na księżyc
błagalne warkocze palców i już przynoszę jej świeżą kromkę
rozmawiamy o grzechu i soku wiśniowym
według niej niewielka jest miedza między wyciskaniem łez
jutro będzie poniedziałek
mojemu pierwszemu bratu matka dała imię Poniedziałek
mam nadzieję że zdechnie przed południem
Rebeka Sowa, 8 july 2014
poetka nasłuchuje różnych głosów
wyciera warkocze w niedokończone formy
miasto buduje z rozsypanych korali
nawleka na słowa napoczęte charaktery
w szafie wisi imitacja wolnej soboty
jak w starym filmie zanosi się płaczem
powołuje życie tak by nie bolało
Rebeka Sowa, 19 september 2013
rozmawiałam służbowo z rozkładem zdania
chuj cię obchodzą moje wyjścia i przyjścia
konstruktywnie odpowiadałam tłuczonymi talerzami
(nie wykluczając maniakalno-depresyjnego napełniania wanny wodą)
tylko szaleństwem lub zakupem nowych szpilek układałam
ja na półce
a teraz krojąc marchewkę (w międzyczasie pijąc trupią kawę)
odcinam jeszcze coś
wyglądem przypomina różaniec
Matko od grzechu wyczyść wewnętrzne szumy
Rebeka Sowa, 13 august 2014
przestałam być matką
tuż po urodzeniu chleba
piec wygasł
czas potrzebował imienia
świat szukał ojca
patti znalazła konie
w krainie z cegieł i papieża
mieć kontrolę to jak złapać tęczę za stopy
Rebeka Sowa, 18 april 2013
To było w czasach, kiedy Ruscy kazali naszym
wprowadzić stan wojenny. Zimno było. Ojciec biegał
po opał do węglarki. Matka prała po całym tygodniu.
W ostatnią sobotę chłopy bili świnię. Nazajutrz ojciec miał jechać do miasta na targ. Wszędzie rogatki i strach się wychylać – mówił stary Kuba - Milicja w sukach. Papierosy i wódka.
Nie mogłam spać tej nocy. Tylko leżałam jak Jezusek w skalnym łóżeczku. Matka pojechała
z bratem ciotki Józi do miasta, ale nie na targ. Powiedziała, że bez niego nie wróci.
Zimno było i pranie nie wyschło.
Rebeka Sowa, 19 july 2014
matkom pozwolono wychodzić przed dom
i tamować okoliczne mury łzami
same z nieruchomych przepoczwarzyły się w lwice
by zlizywać wytatuowany ból
śnieg nie był już zimny
słońce przestało rozgrzewać
wiatr mógłby być bezpieczniejszy
uwięzionym łatwiej jest uciec od płaskowyżu mężczyzn
prościej jest stać się dziecięcą zabawką
w palcach ściskać balonik i igiełkę
albo zapleść w warkocz linie papilarne
Rebeka Sowa, 21 may 2013
w sztywnym śnie unosisz autyzm oddalania
zaczynasz potęgować wczoraj słuchając deszczu aniołów
jeszcze nie czas na czarne mary
od czyśćca dzieli nas jeden przystanek metra
zamykają nam drzwi ospale jak pędzel w dłoni
na powierzchni widzę jaskrawe obrazy
Rebeka Sowa, 7 april 2013
trójkąt prawdy
kwadrat domu
koło rodziny
trapez Wielkiej Niedźwiedzicy
prostokąt łóżka
człowiek to połamany krzyż
Rebeka Sowa, 27 september 2013
skaczę na skakance przez kałużę morderstwa
cienka wyrwa chodnika rozumie moje zawahanie
wiesz do czego potrzebuję mężczyzny
dzisiaj nie będę dużo gorsza
wytrę włosami podłogę by mieć o czym opowiadać w konfesjonale
powtarzam
potrzebuję mężczyzny by być nieczystą
bo taka jest miłość na przedmieściach
bo tak się kocha bez trzymanki
więc możesz mnie nawet udrutować aż miejsce zwane domem wynajmą innym
Rebeka Sowa, 2 april 2013
czerwone światło moich majtek
niegrzeczne dzieci biegają po pępku
blokowiska
włączasz ten sam kolorowy guzik
na telefonie siedzisz gdy
gra muzyka spłoszonych ptaków
koniec jest na ostatnim piętrze
dzieciństwa nie da się zastąpić zabawkami
z telewizji
jeszcze nam pogrożą palcem
Rebeka Sowa, 28 august 2013
po rozpakowaniu swoich okresów
na miesiące zrozumiałam
ile potrzeba cegieł do zamurowania się
nie wierzę co mówią przystanki autobusowe
przez jutro nigdzie już nie dojdę
teraz odwieź mnie do domu
chcę być sama
Rebeka Sowa, 11 august 2016
to trochę trudniejsze niż rozpieczętowanie paczki papierosów
nieco łatwiejsze od wymiany koła w samochodzie
nim pojęłam o co chodzi w wychowaniu wyszło ze mnie dziecko
między nogami haft kaszubski nie daj boże gobelinowy
zostało mi cięcie na ołtarzu porodówki
czasem kaleczę scyzorykiem gruszę
poza wierzbami drzewa nie płaczą tylko puszczają soki
mamy ze sobą coś wspólnego
Rebeka Sowa, 12 august 2014
uśmiech dziecka przypomina młodą mgłę o świcie
wynurza się i nie wiesz do końca co się urodzi
wśród zabawek można ukryć wiatr
dać się wyszumieć i pozwolić by światło było elektryczne
w pudełku przechować strach przed wirusem
aż powie mamo kupiłam bilet do wolności
Rebeka Sowa, 21 november 2013
nagość ma dwa końce
pierwszy jest bezpieczny drugi wyciągnie z ciebie ostatnie kolory
mówiąc językiem koszykarskim dostałam się w pomalowane
nigdy nie mieściło mi się w kieszeniach zaproszenie od pierwszego uderzenia
rozpoczęła się mała tragedia
słońce akurat udawało że już wystarczy
podobnie jak kot który czyścił futro
Rebeka Sowa, 28 september 2016
czytaj mnie do pościeli
wyrywaj jak z książki kucharskiej pikantne przepisy
rzucaj się na mnie jak głodny pies na kość
nie zamieniłabym się z żadną księżniczką na pusty zamek
wolę być zniewolona przez bezpieczne zło
i raz w tygodniu puścić się
w miasto
mówią że nie wiem co to miłość
i jest w tym więcej prawdy niż w obrączce wierności
Rebeka Sowa, 9 september 2016
baba ma w sobie tyle samo spółgłosek co samogłosek
więc nie rozumiem skąd te uniesienia
w temacie inteligencji blondynek lub kuchni teściowej
Rebeka Sowa, 30 june 2016
kobieta jest po to by mieć pełny brzuch zmartwień
prasować co wieczór czyjś ciężki dzień
co sobotę prać korporacyjne brudy
wieczorem zamiast skóry lateksowe marzenia
nie jestem Polly Jean
nie mam jej gitary
nie mam tak mocnego języka którym mogłabym głośno przemówić
mam za to wysokie obcasy i nie muszę już nic udowadniać
pamiętaj że kobiety i mężczyźni rodzą się ludźmi
piach wszędzie przerzuca się łopatami tak samo
Rebeka Sowa, 1 june 2013
pamiętasz że wtedy szczekanie psów nad miastem rozchodziło się niedbale
ulice jak krawaty zaciskały na nas pętlę
i nikt nie mówił o miłości za szybko odjeżdżały tramwaje
by wciągnąć rozmowę na trudne słowa
leniwie gubiliśmy się pod kinem
ostatnie seanse niosą za sobą smutne torebki
w następną sobotę pójdziemy nad rzekę
Rebeka Sowa, 9 september 2013
psy wylizały nas z ran opatrzonych przez zimę
szklanki napełniane zwykle do ucha
stały się małymi pomnikami
boli mnie obrączka
pierścionki niczym kolczaste druciki
gniotą i zapomnieć się odechciewa
by nosić się wciąż na czarno i w związanych włosach
Rebeka Sowa, 3 september 2014
zauważyłam w pufie wyprane skarpetki
jeśli masz mi coś do powiedzenia zrób to szybko
jak pobranie krwi
znów mi kwitnie storczyk
między nami pajęczyna
Rebeka Sowa, 26 february 2014
przestałam już liczyć pęknięcia na twarzy
z której to wyczytujesz wciąż nowe poematy
zaklinam swoje korale i myślę o Kutb Minar
żeby oderwać się od makijażu podlałam guzmanię
i ciało stało się liściem
tak jak mi tego życzyłeś aniele
Rebeka Sowa, 23 april 2013
od zeschłej środy już nie płaczę
wychodzę na spacer w konwersach
wiesz w takich umierał Cobain
córka mi mówiła że wtedy świat ucichł
i ja jej wierzę
wybieramy się na koncert
życzeń nie będzie będą wymioty
Rebeka Sowa, 20 august 2013
wszyscy przyjdą
silniki rakietowe wewnątrz ust
kiedy powiesz o mój Boże
nakręcimy świt rosnący zza kołnierzyków
było to przesłuchanie o którym kobiety mówią rozmowa
przez kompozycję słów wycierają w chusteczkę puste pokoje
a teraz zagram ciepłą niunię o której jutro opowiesz kolegom
Rebeka Sowa, 20 april 2013
jestem zakompleksiona
bywam Polką
na drugie imię mam Depresja
w poczekalni znalazłam
ścieżkę
wino produkuję przez melancholię
Rebeka Sowa, 12 september 2013
po ślubie będę twoją wolnością
wychowam przy żłobie na prawdę
pozwolę wychodzić na ludzi
otwarty bez klamek piec
gdzie chleb wciąż parzy palce
zastrugam węglem niezapisane drzewo
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga