Poetry

lehwoj
PROFILE About me Poetry (33) Prose (1)


lehwoj

lehwoj, 19 february 2023

NOC SPADAJĄCYCH GWIAZD

Mariana ma jeszcze w oczach
trzynaście lat zabawy
gdy pokój był tak oczywisty
jak niebo i łany słoneczników

Nie obchodzi jej polityka
tylko siwe kłęby strachu
spod gąsienic rosyjskiego czołgu
i zmiażdżony samochód dziadka

Mariana boi się patrzeć w niebo
zamiast gwiazd nocą spada śmierć
błyskiem i hukiem zabija marzenia
zapuszcza korzenie i rośnie

To co że wojna trzeba jakoś żyć
ogrzać dom którego jutro nie będzie
zdążyć ugotować ziemniaki
usiąść jeszcze razem przy stole

Mariana nie rozumie
jak mogłoby tego nie być


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

lehwoj

lehwoj, 3 september 2012

NA KAMIENIU

Od urodzenia spoglądałem na świat z dołu
barwy świata widziałem w lustrze kałuży
stopy ludzi na bruku były niebem codziennym
w suterenie na Lubicz słońce było od święta
 
Moim ogródkiem był komin podwórka
z kikutem ociemniałego drzewa
z zapachem wieprzowych podrobów z masarni
wśród których wieczorem pasły się szczury
 
Przyrody uczyły mnie drzewa na Plantach
wgniecione w miasto bez szans na życie
posadzone jak ja wśród cegieł i betonu
z historią ciężką jak cokół pomnika
 
Świat widziany z dołu nie jest zakłamany
stopy wyraźnie wystukują swój cel
dzień po dniu zapisany w kamieniu
pismem którego nikt już nie rozumie


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

lehwoj

lehwoj, 21 october 2011

NOC

Przyzwyczajenie mówi mi że się obudzę
jeszcze raz usłyszę złe słowa na dobry dzień
jeszcze raz zacznę układać klocki świata
które bawią się ze mną w chowanego
 
Noc jest dobra bo w nocy mnie nie ma
między było i będzie jestem prawdziwszy
oddycham sobą bez strachu
swobodnie oddzielam siebie od czerni
 
We śnie gubi się moja małość
nikogo nie złoszczę ani nie wzruszam
na przekór przenikliwym blaskom dnia
każdej nocy jestem bohaterem


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

lehwoj

lehwoj, 21 october 2011

WIECZÓR

Dzień zapada na drugą stronę
krwawi przecięty horyzontem
ziemia tak spokojnie odbiera nam światło
jakbyśmy mieli o nim na zawsze zapomnieć
 
Słońce tonie w lampce montepulciano
wspomnienie ciepła zeszłorocznej Italii
zapalamy świece jak po śmierci dnia
w telewizji kolejny odcinek życia na niby
 
Z każdym zmierzchem świat znika
jak opuszczony dworzec
odjeżdżamy coraz bardziej rozmazani
jak ludzie w pędzącym pociągu


number of comments: 0 | rating: 4 | detail

lehwoj

lehwoj, 21 october 2011

POPOŁUDNIE

Siedzimy przy stole wszyscy
chociaż od dawna nas tam nie ma
rosół i kotlet schabowy wymarły
a przecież ciągle czuć ich smak
 
Mama w kuchni rozmawia z ciastem
ojciec rozważa strategię grzybów w lesie
królewicz Kazimierz w starym wierszu
odwiedza jeszcze pamięć babci
 
Tamten obiad przeszedł do historii
z datą której nikt nie musi pamiętać
stół rosół i kotlet schabowy
i my wszyscy jak wtedy razem


number of comments: 0 | rating: 5 | detail

lehwoj

lehwoj, 20 october 2011

POŁUDNIE

Dzień się zawiesił bez powodu
w coraz większym pośpiechu
wahadło udowadnia obrót zdarzeń
fałszywym wzorcem godzin
 
Gorąca droga przede mną
ciężko wydycha powietrze
niebo jest ironicznie bezchmurne
jak na pocztówce z pustyni
 
Chwalę ten dzień nim się skończy
nim zachód zaskoczy mnie we śnie
chwalę chłód wody w ustach
jej smak już nigdy nie będzie ten sam


number of comments: 0 | rating: 1 | detail

lehwoj

lehwoj, 18 october 2011

PORANEK

Opisuję codzienną tkaninę świata
przez nikły dar oswajania dzikich słów
umiem tylko odnaleźć w wirze oceanów
jedną wyspę bezwstydnie bezludną
 
Nie umiem wykuć podkowy na łut szczęścia
ani uleczyć tomami naukowej niewiedzy
nie wznoszę z cegieł przyszłych ruin
nie okradam ziemi z ciepłego ziarna
 
Nieprzydatny dla innych opisuję świat
dla pamiętania tego co przemija
wygnany od drzewa mądrości powtarzam
że człowiek nie jest stworzony do pracy


number of comments: 2 | rating: 4 | detail

lehwoj

lehwoj, 18 october 2011

ŚWIT

Wychodzę na spacer z wymyślonym psem
piekarze wynoszą gorący bochen słońca
ziemia oddycha szelestem ptaków
na drzewach liście bardzo pojedyncze
 
Mój wymyślony pies prowadzi mnie donikąd
nad rzekę wijącą się bez bólu
na wzgórze po horyzont pełne ciszy
gdzie spokój wkrada się chłodem pod ubranie
 
W bezruchu światło skrapla się na gałęziach
ktoś biegnie truchtem  po zgubione marzenia
tak trudno uwierzyć że dobrze być sobą
wracam bez psa który gubi się w hałasie


number of comments: 0 | rating: 3 | detail

lehwoj

lehwoj, 6 march 2011

PRYWATNY POTWÓR

Złapałem potwora z Loch Ness
trzymam go pod łóżkiem
dokarmiam od czasu do czasu
żeby nie był zbyt potworny
 
Mój potwór nie ma dobrych manier
budzi się znienacka w środku dnia
opowiada legendy o ludziach
obżera z każdej nadziei
 
Hoduję go starannie od lat
chociaż śmierdzi
paskudzi pod drzwiami
i straszy znajomych
ale ma taką uroczą mordkę
 
Wieczorami siadam z moim potworem
przy stole z mocną herbatą
zakrapiam oczy sokiem z cebuli
a on szklankami wódki
odkaża moje rany


number of comments: 3 | rating: 13 | detail

lehwoj

lehwoj, 2 march 2011

ELEKTRONICZNIE

Rozmawiam z tobą elektronicznie
na cztery ręce i dwie klawiatury
nasze słowa są krótkie
nasze myśli są krótsze od słów
 
Tak często otwieram przed tobą
moje animowane serce
rozpalam gorące emotikony
bez obaw przegrzania łączy
 
Łatwiej kłamać
patrząc sobie w monitor
zawsze mogę nacisnąć delete
żeby o tobie zapomnieć


number of comments: 7 | rating: 17 | detail

lehwoj

lehwoj, 27 february 2011

ŚWIERK

Drzewo rośnie
świadome swego przeznaczenia
świerk w moim ogrodzie
wie że będzie podłogą
więc trzyma się prosto
i celowo układa deski
pod skórą omszałej kory
 
Przy każdym podmuchu wiatru
świerk dziwi się
że ja nie znam celu
chociaż w lesie gdzieś niedaleko
wyrosło już drzewo
które schowa mnie
w moim zagubieniu


number of comments: 1 | rating: 14 | detail

lehwoj

lehwoj, 21 january 2011

PIEŚŃ PUCYBUTA

Na ruchliwej ulicy
wyżej tylko od żebraka
odnajduję doskonałość
w chwili czystego połysku
 
Doskonałość jest nietrwała
nieuporządkowane drobiny świata
czas i ruch ją niweczą
dlatego jestem potrzebny
 
Doskonałość godzi się
z dokładnością moich palców
którym oddaje się
w nadziei powrotu
 
Po szybkiej pieszczocie
za zapłatę (niewielką zapłatę)
światło porywa jej gładkość
z azylu moich rąk
 
Patrzę jak oddala się
krok za krokiem
mętniejąca pod przykryciem
natrętnego pyłu
 
Wtedy myślę że to pył
tworzący wielkie góry
i roznoszący je po świecie
jest większą doskonałością
 
Wiem że kiedyś spotkam
prawdziwy blask
niczym dziewiczą miłość
oczekiwaną z niepokojem
 
Modlę się do Boga
który też jest pucybutem
i pieszczotą dotyku
tworzy doskonałość


number of comments: 2 | rating: 14 | detail

lehwoj

lehwoj, 21 january 2011

CZAS

Z powodu braku wolnego czasu
czas jest zajęty i coraz szybszy
z roku na rok
rok jest coraz krótszy
niczym sprany sweter
 
Mierzymy czas by na czas zdążyć
tyle trzeba osiągnąć zobaczyć i zdobyć
bo przecież czas najwyższy
czekamy z nadzieją na lepsze czasy
ale czas przyszły z miejsca staje się przeszły
więc odkładamy go na czarną godzinę
 
Czasami nie licząc się z czasem
zabijamy czas czynnością tak błahą
że aż szkoda czasu
 
Tymczasem czas siedzi nieruchomo
gdzieś w środku ziemi
cały czas śledzi nasz bieg wokół niego
i mierzy nasz upływ
klepsydrami na drzwiach wyjściowych


number of comments: 2 | rating: 12 | detail

lehwoj

lehwoj, 17 january 2011

ATLANTYDA

Katastrofa musiała wydarzyć się w nocy
z pewnością trzynastego w piątek
(chociaż nie wiadomo
czy ich miesiąc miał trzynasty dzień
a w tygodniu był jakikolwiek piątek)
 
Ogłaszały ją przepowiednie
zapowiadały znaki na ziemi i na niebie
ale z przepowiedniami i znakami
nigdy nic nie wiadomo
 
Ktoś zasypiając powiedział „dobranoc”
ktoś pożegnał znajomych „do jutra”
rybak zszywał sieci na poranny połów
rolnik szykował stodołę na żniwa
ojciec oczekiwał narodzin dziecka
 
Planowano dobrobyt i szczęście
bez konieczności wielkiej polityki
tworzono dzieła na miarę wieczności
jakiś szalony naukowiec
myślał nawet o zatrzymaniu czasu
lecz w zatrzymanym czasie
nie można niczemu zapobiec
ani przed niczym uciec
 
To było tak dawno i tak daleko
(być może za Słupami Heraklesa)
że gdyby Platon o tym nie wspomniał
ktoś musiałby wymyślić Atlantydę
przezornie pomijając głupotę i nieszczęścia
 
Bo wszystko co istnieje
jest i być przestaje
a to czego nie ma
pozostaje wieczne


number of comments: 0 | rating: 13 | detail

lehwoj

lehwoj, 17 january 2011

DOM NA GRANICY

Wschód zawsze budził się pierwszy
wychodził z ziemi między topolami
przy wzgórzu siwiejącym od śniegu
i wznosił modły do boga słońca
wiosną przysłaniało go
wielkanocne zmartwychwstanie zieleni
 
Potem wzgórze zdobyli najeźdźcy
wznieśli twierdze z basztami wieżowców
ich czarownicy zmienili w kamień
leśne ptaki i kwiaty
wypalili pogański kult słońca
kadzidlanym dymem z kominów
 
Ukrywam w ogrodzie
uchodźcę z zabitego lasu
teraz ja budzę się pierwszy
w moim domu na granicy światów
nadeszły niespokojne czasy
lada moment wybuchnie wojna


number of comments: 3 | rating: 13 | detail

lehwoj

lehwoj, 17 january 2011

CZASZKI KATYŃSKIE

Leżymy w chłodnej ciszy
w leśnej mgle
gdzie honor krwią wsiąka w ziemię
czaszki nanizane na śmierć
szeregiem zgodnie z rozkazem
 
Oprawcy zatrą nasz ślad
wiecznością milczenia
z urzędową pieczęcią
zamkną w gardłach krzyk
naszym matkom i żonom
 
Potem wyryją epitafium
ironią na czarnym kamieniu
i będą składać hołd obłudy
aż kości tych co świadczą o nas
spoczną przy naszych kościach
 
Przetrwają nikczemni
oni zawsze przetrwają
zapiszą jadem pustych słów
kłamliwą historię świata
 
Aż czas sędzia najsroższy
wezwie na apel poległych
wszystkie trupy z tej ziemi
na zmartwychwstanie prawdy


number of comments: 1 | rating: 14 | detail

lehwoj

lehwoj, 12 january 2011

UKRADKIEM

Kradniemy naszą miłość
kawałek po kawałku
śnimy ukradkiem o wspólnym drżeniu ciał
o pocałunkach w ciemnych korytarzach
unikamy światła jak sowy
 
Daję ci pewność czasu
który jest niepewny
chronię cię w ramionach
przed prawdą osobnego życia


number of comments: 0 | rating: 10 | detail

lehwoj

lehwoj, 12 january 2011

TŁUMACZ NIEZNANYCH JĘZYKÓW

Rozmawiam
zwykła transakcja słowo za słowo
słowo nie ma prawdziwego znaczenia
 
Ten język jest mi nieznany
tak samo jak tobie
tłumaczymy sens świata
znakami które niczego nie wyjaśniają
 
Słowa kaleczą ostrością liter
jeśli zostaną zapisane
bolą niewypowiedzeniem
 
Myśli i słowa się nie rozumieją
jak przybysze z odległych krajów
każda myśl umiera z każdą moją chwilą
zapisuję słowa żeby móc zapomnieć


number of comments: 0 | rating: 14 | detail

lehwoj

lehwoj, 12 january 2011

*** (po koncercie)

Po koncercie
stroiciel fortepianów
usuwa ślady
palców wirtuoza


number of comments: 0 | rating: 10 | detail

lehwoj

lehwoj, 10 january 2011

*** (początek i koniec dnia)

Początek i koniec dnia
dla mnie dla ciebie - dwa razy
słońce dotyka ziemi


number of comments: 1 | rating: 14 | detail

lehwoj

lehwoj, 10 january 2011

PRZEZ DOTYK

Milczymy
moje palce zadają pytania
twoja skóra odpowiada
jak niewidomy wyczuwam wibracje
twojej rozkoszy
alfabetem Braille’a
opowiadamy naszą miłość


number of comments: 1 | rating: 14 | detail

lehwoj

lehwoj, 9 january 2011

STARY LAMUS

Za skrzypiącymi drzwiami
dawny świat ukrywa się w mroku
kozioł od powozu
na którym ktoś zasiadał
by jechać na niedzielną sumę
kołowrotek który znał tyle opowieści
na długie zimowe wieczory
 
Każda rzecz miała duszę
jak to żelazko w stercie siana
wszystkie przedmioty miały sens
swój najlepszy czas i miejsce
były nie po to żeby być
 
Czy znasz smak zsiadłego mleka
z ziemnej piwnicy w letnie popołudnie
chleba na zakwasie
smarowanego grubo śmietaną
kamienny zapach wody
ze studni z żurawiem
 
Czy pamiętasz jakie jagody jałowca
są najlepsze do mięsa
jak pachnie mięta w wilgotnej dolinie
jaką glinę wyrabia garncarz
i na co pomaga korzeń żywokostu
 
Na bocznym torze czasu
zapomniany lamus pamięta
chwile bez pośpiechu
gdy pomiędzy rozmową z piecem
a słuchaniem skowronka nad rolą
można było odnaleźć szczęście


number of comments: 3 | rating: 14 | detail

lehwoj

lehwoj, 8 january 2011

*** (jesteś tematem mojego życia)

Jesteś tematem mojego życia
pragnę zgłębić cię do dna
zapamiętać od deski do deski
poznać twój smak
tam gdzie go nie przeczuwasz
rozproszyć obcą materię
zniweczyć czas i przestrzeń
dodawać się do ciebie
w nieskończoność
choćby to było tylko złudzenie


number of comments: 0 | rating: 11 | detail

lehwoj

lehwoj, 8 january 2011

WIELKI PIĄTEK INACZEJ

Układasz między ciastami
kamienie drogi krzyżowej
rozbijasz pisanki cierniową koroną
wsuwasz ból biczowania
między różowe plastry szynki

Sztuczne satelity przesłoniły niebo
a Ty wciąż ze swoim krzyżem
z drewna zamiast z plastiku
z zakazami i nakazami
jak w kodeksie drogowym

Wielki Piątek jest zupełnie niepotrzebny
staroświecki jak zbroja w muzeum
niemodny jak zeszłoroczna sukienka
nie mogłeś zmartwychwstać bez męki?
przegłosowalibyśmy w referendum
zniesienie tajemnic bolesnych w różańcu
i tolerancję dla moralnych inaczej

Natrętnie wciskasz ubóstwo i cierpienie
jakbyś zapomniał o Wielkim Piątku
przed pałacem Piłata
demokratycznie wybrano Barabasza


number of comments: 1 | rating: 11 | detail

lehwoj

lehwoj, 8 january 2011

TĘCZA

Najpierw trzeba uwierzyć
w ciemną chmurę przezroczystej wody
w ucieczkę piorunu przed grzmotem
w krople wieszające w powietrzu
wszystkie barwy bieli
w słońce za podszewką deszczu
w ukrytą jasność nieba
potem można w nic nie wierzyć
do następnej burzy


number of comments: 1 | rating: 12 | detail

lehwoj

lehwoj, 6 january 2011

SZTANDAR

            „Jesteśmy żadnym społeczeństwem.
              Jesteśmy wielkim sztandarem narodowym”
                          C. K. Norwid List do Michaliny Zaleskiej
 
Jak tu nudno bez wojenki
na przedmurzu którego nie można porzucić
gdzie się podziali moi wrogowie:
dzikie konie Tatarów śpiące w stepie
heretyckie brody Szwedów
żelazne krzyże Prusaków
bezmyślne szynele Moskali
 
Urodziłem się bez bagnetu
z poduszką pod głową zamiast karabinu
pąki białych róż
nie rozkwitły na polach tego roku
wierzby płaczące nie zaszumiały
mazurkiem Chopina jak dawniej
była pospolita cisza
 
Jak żyć bez łopotu husarskich skrzydeł
jak pracować bez ułańskiej szarży
jak spojrzeć sobie w twarz
w którą Niemiec nie chce napluć
 
Szukam żołnierza tułacza
i górala co wrócił do hal
pijemy razem wino jak szwoleżerowie
z żalu większego niż za Ukrainą
 
Rozszarpany jak na pobojowisku
w roztrzaskanej skorupie zbroi
po wojnie która nie doszła do skutku
leżę na drogach Europy i krzyczę
veto – to jedno jeszcze mi zostało


number of comments: 2 | rating: 13 | detail

lehwoj

lehwoj, 6 january 2011

POETA

Poeta powinien być martwy
jak dobry Indianin
szczelnie zamknięty w sarkofagu bólu
z garbem miłości niezawinionej
 
Powinien być zdziwiony
wołać atomy po imieniu
wypełniać mgłą powietrze
naiwny jak przerośnięty przedszkolak
 
Poeta musi mieć aurę
w kolorze kwaśnego piwa
i wzrok zadymiony
paczkami nieprzespanych nocy
 
Dobrego poetę powinno się trzymać
w klatce zakurzonego regału
i wcale nie czytać
w obawie przed epidemią


number of comments: 8 | rating: 20 | detail

lehwoj

lehwoj, 21 december 2010

BUK

Zaglądasz w dziuplę mego ucha
i pytasz czemu uwikłałem się
we wszystkie ptaki na głowie
 
Pozwalam na sobie polegać
miałem więcej burz niż ty dramatów
a ciągle rosnę w tym samym parku
 
Byłem bukiem nim zasiano w tobie
pierwsze ziarno pamięci
szumię zawsze po buczemu
 
Potrafię wyczuć stalową korą
każdy atom twojej pogody
umiem rozdać bogactwo liści
 
Pytasz czy możesz być równie mocny
nie w tym rzecz że ciało
nie może być twardym drewnem
 
Nie masz korzeni człowiecze
zabrano ci je gdy spałeś
którejś długiej zimy


number of comments: 1 | rating: 14 | detail

lehwoj

lehwoj, 21 december 2010

DROGA

Polna droga prowadzi się dobrze
wierna sobie od lat
przed wzgórzem pokazuje
najbliższy koniec świata
 
Nad drogą skowronek
wciąż ten sam na uwięzi
pilnuje czerwonej krowy
której nawet śpiew nie wzrusza
 
Wiosną żaby w drodze
zwiedzają wszystkie kałuże
jesienią padają jabłka i wierzą
że coraz dalej od jabłoni
 
Latem za zakrętem drogi
stare drzewo z chłodnym cieniem
kapliczka wśród ciepłej pszenicy
wszystko na wieczność zapamiętane
 
Dopiero zimą wychodzi na jaw
że tak naprawdę nie ma żadnej drogi
a znaków i linii potrzebują ludzie
którzy ciągle szukają zamieci


number of comments: 2 | rating: 16 | detail

lehwoj

lehwoj, 15 december 2010

OBRAZ IMPRESJONISTYCZNY

Tego obrazu nikt nie namalował
pochowano go we wczesnym dzieciństwie
pod brzozą płaczącą nad dziewictwem lasu
który wydał na świat tyle dobrych jagód
 
Wymyśliły go złote muchy światła
brzęczące pod okapem z omszałego gontu
na ścianach których dawno nikt już nie pobielił
gdzie cień pamięta młody warkocz babci
 
Na oknie dojrzewały pełne pychy gruszki
zaglądały przez okno na Madonnę nad łóżkiem
cudowną bo przyjęła już tyle porodów w rodzinie
i wystawiała najlepsze recepty na zdrowie
 
Ludzie mieli czas na słuchanie siebie
nie wypluwali słów zbędnych aż do bólu
a czas otulał ich życie leniwym spokojem
na ławce wśród trawy pstrokatej od kwiatów
 
Tego obrazu nie będzie w muzeum
rozpłynął się w pamięci kroplami kolorów
smakiem miodu na chlebie
zapachem wieczornego bzu
 
Trzy razy zapiał kogut o świcie
koń czasu zarżał i ruszył z kopyta
rozbił wspomnienia na drobne kryształki
które w ukryciu ranią nieistnieniem


number of comments: 0 | rating: 13 | detail


10 - 30 - 100  




Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






wybierz wersję Polską

choose the English version

Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1