stani, 31 marca 2013
podobno największa strata
bywa największym darem
a marzenia o cudzie
są piękniejsze niż sam cud
w zmienionej perspektywie
można zobaczyć więcej
jak być dobrym drzewem
na którym śpiewają ptaki
a cień błogosławią wędrowcy
jestem oddychany istnieniem
w wielkiej rodzinie świata
w wieczornym świetle
otwieram oczy wdzięczności
o którą też zapyta Bóg
stani, 21 stycznia 2015
gdy rozplatała warkocz
było ich tak wiele
w każdym niebie
nigdy nie zabraniał jej
mówić o miłości
bał się tylko
że zabraknie tchu
na niepogodne dni
gdy obudzą się bogowie
a teraz
cisza ginie bezsłowiem
biorąc w jasyr
wspólny ślad
stani, 11 listopada 2015
nadal mi się polsko dość białoczerwienisz
czasem zdobna w kosy szańce i szrapnele
już mi się na pewno w inną nie odmienisz
jak dzisiejszsza środa jak inne niedziele
niosę cię w mej duszy bez fanfar i krzyku
jak miłość kobiety w tętniącym apelu
jeszcze nie zginęłaś rozsupłam po cichu
I dumny pod basztą stanę na wawelu
stani, 25 października 2017
spadła na moje biurko
październikiem
we wrzosach i kasztanach
pisze libretto a vista
na liściu klonu
zazdrosnym zachodem
w przestrzeń złotocieni
myśli skręcone w nagość
w pobliżu kominka
przy jej stopach płoną
nawet butelka zakręciła się
zatrzymując dżina pytaniem
o trzecie życzenie
jesteś
i ta jesień bezkarna
słodkim smakiem najbliżej
zabrana w pamięć
pozwolenia na sen
niekoniecznie o wiośnie
stani, 6 listopada 2017
wpadam w aplauz
przepłacam klakiera
wołam dajcie mi konia
a ona
zabiję cię kocurze jak psa
stani, 18 listopada 2020
czy wrócisz
nim opadnie mgła
a nad zniczem
zadrży cień
choćby snem
fatamorganą
w zaduszkowe tango
bo tamten anioł
zburzył przestrzeń
i odszedł
a moja pieśń
nadal rośnie w żal
stani, 1 listopada 2022
kusiłem Boga nierozważnie
rzucając mu do stóp
światy które stworzył
zgubiłem eliaszowy płaszcz
bojąc się nawrócenia
w zamian za zapaloną świeczkę
na szczycie Hajfy
wciąż wracam do zielonej Galilei
z judzkich pustyń myśli
i zamykam bezpiecznie oczy
w zapachu pieprzowego drzewa
na górze przemienienia
brunatny bezdech chamsinu
przysłania horyzont
jestem pustynną różą
czekając na kroplę wody
by otworzyć się ku niebu
stani, 29 marca 2013
oparłem smutek na kamieniu
niesamowity i złowrogi
w ogrodzie oliwnej rozterki
wśród cykad nieświadomych
krzyczącej bólem duszy
stanęły za mną tłumy proroków
czekając na wejście do Jerozolimy
gdzie w rozpalonych krużgankach
wypełniał się czas
myślałem o tobie
niosąc krwawą samotność
byś w swojej dolinie jozafata
nie zsunął sie w rozpacz beznadziei
gdy zwątpienie zakuwa w kajdany
przyjaciele zasnęli po kolacji z winem
a ja dotykam nabrzmiały ból
stani, 29 marca 2013
czemuś się Chrystusie dał zabić na krzyżu
pokornie niezdarnie gdzieś w miasta pobliżu
ja na Twoim miejscu walnąłbym stugromem
i stukopytnym hukiem zatrząsł każdym domem
a Tyś się Chrystusie dał zabić hołocie
gdy mogłeś ją zdusić i położyć w błocie
i jeszcze mnie uczysz dać policzek drugi
jakby to być miało czynem dla zasługi
ta Twoja nauka przecież nie do życia
trzeba być cierpliwym modlić się z ukrycia
a Tyś jest niemową wiszącym na drzewie
wielu mówi wierzę lecz w kogo nikt nie wie
żeby się nauczyć Twej ciszy na krzyżu
i by ją zrozumieć - trzeba być w pobliżu
stani, 25 września 2019
wyszedłeś na pustynię
a teraz szukasz oazy
by uciszyć oddech
doświadczyć rosy
nie umiesz czekać
i nie chcesz uciekać
wciąż jesteś obok
powinieneś już być
nie oczekiwać
rozpisywać ciszę
przynależeć do siebie
.
nie idź na ten bal
samsonowi odrosły włosy
.
stani, 12 kwietnia 2011
.
bezbronny po wielosłowiach
i walkach o sens
odpływa wierną rzeką
w bezwład zaklęcia bogów
wciąż niepokorny
syntezy jak widmo
rozbestwione z bieli w myśl
nie zatrzymuje na siłę
choć kocha ich złośliwy ślad
asymetria pewności przedwiośnia
zamiera kaczeńcem w sens
i rodzi sie innym porankiem
nad brzegiem pochylonego słońca
zbyt wcześnie na dytyramb
zbyt późno na pewność siebie
choć pozwoliła mu na bezwstyd
nie , to nie jego łzy
nie ma tego w rejestrze
spojówki do naprawy
i kokardki duszy
zapętlone na szafot
on chyba już wie
.
stani, 31 stycznia 2011
ślubowałaś
że mnie nie opuścisz
aż do śmierci
a po trzecim dziecku
opuściłaś
już był dom i pies
chociaż bez trawnika
lecz mnie nie widziałaś
a teraz
kręci się stara płyta
czkawką do miłości
groźbą i tuleniem
w próbie powrotu
i nawróceniu bo boga
za późno
tamtych nas z deptaku
już nie ma
stani, 1 lutego 2011
spójrz
śnieżnymi płatkami
spadają z nieba marzenia
i płyną bez słów
białym oczekiwaniem
kładąc kryształy wyobraźni
na zmrużone powieki
wczoraj w ciszy
całowałem twoje łzy
a teraz bez słów
przytulam wilgotną twarz
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
17 maja 2024
Tęsknoty byt intencjonalnyDeadbat
17 maja 2024
1705wiesiek
16 maja 2024
Kremvioletta
16 maja 2024
Śladem Strusia PędziwiatraMarek Gajowniczek
15 maja 2024
1505wiesiek
15 maja 2024
ToastJaga
14 maja 2024
Szczęścievioletta
14 maja 2024
Z pamiętnika duszyMisiek
14 maja 2024
Wyznanie majoweArsis
14 maja 2024
Z dymem pożaruMarek Gajowniczek