absynt, 26 february 2025
Jest cisza i blask,
sen o wolności, niewypowiedziana tęsknota za
wczoraj, a serce wciąż bije.
Dotykam ud, wyczuwam drżenie, niepewność.
Rozchylam płatki róży, wilgotnieją w słońcu.
Palce nabierają odwagi, nie wiem, czy odpłyniemy.
Cisza ocieka lepkością.
Leniwe odwracanie czasu, senne prześcieradła,
rozsypane włosy kryją twarz, wiem, jak potrafi
czekać naga niecierpliwość. Chwila bez słów,
odurzenie.
Nie bój się słabości, ochronię przed wstydem,
ukryję w ramionach, wejdziemy na szczyt jeszcze
nieodkryty, policzymy spadające gwiazdy, wypowiesz
moje imię, a ja odgadnę marzenia.
Jest cisza i blask.
absynt, 25 february 2025
Miałem już lepsze próby wychodzenia ze stanu klęski,
zanikania, zimnych dłoni, zepsutych fotografii. Zbyt wiele
skroplonych pragnień, lepkość, przyleganie wspomnień,
zamiary budowania. Swobodne spadanie zamienione w wir,
bieg plażą.
Słucham uważnie, o czym mówią kobiety, obserwuję
ruch warg, nerwowe tiki. Znaczenia układają mozaikę.
Grę w trzy karty. Piwo jest ciepłe i mężczyźni klną,
bawiąc się zapałkami. Uwielbiam płonące ognie i zapach
skoszonej trawy.
Już nie maluję. Niech diabli wezmą poprawność. Gdy
powstawały wizje, drapałem ściany, ale to byłem ja.
Dzisiaj bezwiednie sprawdzam strukturę nieba, brak
śladów, wyimków, podkutych butów, podanego na tacy
sumienia.
Zmysłowe lenistwo, cień szkolnych korytarzy, dotyk
warkoczy. Zapomniane poczucie piękna. Codziennie
to samo. Drążenie bez sensu, a przecież w próżni nie
ma echa. Zostańmy przy słowach, których nie chciałbym
usłyszeć.
absynt, 24 february 2025
Sztuką jest rozmawiać o rzeczach nieistotnych, codziennych,
błahych. Kochać się przy zlewie w kuchni, obieraniu ziemniaków.
Nie można bezkarnie oblizywać ust. To, co krzyczy, jest w ręczniku,
którym owijasz się po kąpieli, w majtkach rzuconych w twarz.
Uwięzione w bieliźnie do prania gryzie jak wściekły pies,
nie przeprasza. Nazywają to życiem – słoneczny krąg,
w którym zwierzę traci moc i klęka przed czułością, gotowe
raczej umrzeć, niż stracić sens, oddać morze krwi na rzecz
jednego słowa, łzy, spojrzenia.
Armia wyszkolonych dam nie zastąpi bicia serca,
a nieskazitelny makijaż to nie gwiezdny pył, nawet nie popiół.
absynt, 23 february 2025
Kiedy odkryjesz wszystkie pokłady zła – rozbłyśnie
purpurowy księżyc. Ciemności wyczulą zmysły.
Dotykiem próżni wypełni się chwila. Zamknij oczy,
poczuj pragnienie. Tęsknota za minionym, czuły gest
znaleziony na torach.
Wiele pociągów, jeszcze więcej pustki. Na bocznicach
niedopowiedzenia, nieme oskarżenie o bezczynność.
Wilcza twarz, wydrapane pazurem imię. Nie wiem,
czy stać cię na moje dłonie. Sceneria jak z filmu.
W tle bulaj okrętowy,
światło zza pleców i ciekawość wplątana w strach.
Wyciągnięta po jałmużnę ręka – powolne umieranie.
Codziennie zakładana smycz nie sprawia kłopotów.
Odliczona dawka brudu. Jesteśmy tacy sami.
Irytująco syci.
absynt, 20 february 2025
Miałem już nie pisać wierszy, poleżeć pod gruszą,
i zapomnieć się w cieniu. zbyt dużo obiecałem, chcąc
żyć. Jest wiele prawd i słów, które nigdy nie padną.
Wciąż jednak jestem sobą, choć codziennie inaczej.
Kiedy wykrzyczę cały ból, wrócę. Nienapisana bajka
urodzi się w cieple rąk, zaiskrzy we włosach. Pamiętam
ciemny pokój, rozchylony płaszcz i bicie serca. Pocięte
ego, obce słowa, krew.
Zobacz, jak bardzo jesteś, uciekając. Perełka nanizana
na myśl. Typ bezdomnego pielgrzyma. Stań przy ścianie
i poczuj pragnienie, lepkość dotyku. Granice nie istnieją.
Emocje to bagaż nie do udźwignięcia.
Poczuj usta na niechcianej ziemi.
absynt, 15 february 2025
Zburzono zbyt wiele twierdz, starych domów, gdzie
mówić umiały spękane tynki, wyszczerbione skorupy
naczyń, podłogi porastały pamięcią. Nie wiem, czy
godne przemijanie ma sens.
W oknie wypchany ptak. Co widzą szklane oczy?
Gdy wystawy pokryją się kurzem, a w piersi
poczujesz ból, zrozumiesz. Rodzi się piękno, kalekie,
pierwszy zaczyn miłości nie do końca prawdziwej.
Serce ma kształt naszej niewiedzy.
W pluszowe kanapy wrosły szepty, wyznania, czyjś
oddech. Kruchość wstrzymuje, ostrzega, że
zamazać można wszystko. Na gruzach przestrzenie
tracą tożsamość, nie chronią przed wiatrem.
Odbieranie życia staje się sztuką.
absynt, 12 february 2025
Nasze Sny, niewyjęte z bajki. Każdy ma swoje,
nieodkryte. Liczymy chwile, targujemy o resztę.
Twój hotel, mój hotel. Po basenie i saunie
pragnę się wtulić i zapomnieć.
Nie lubię słowa kocham, nienawidzę tkliwości,
może dlatego poznałem diablicę, choć się nie prosiłem.
Wyciągnięta dłoń i ja wyrwany z fotela na parkiet,
orkiestra tusz, cisza i wrzask.
To coś w jej oczach, drapieżnym geście. – Reklama?
Rozkapryszone usta i głód w oczach. – Brałaś coś?
Śmiech. – Masz dzisiaj dziwne powodzenie u kobiet.
– U ciebie też?
Sala pęka w szwach, ciekawskie spojrzenia,
spocony sen. W tłumie ona.
absynt, 31 january 2025
Obiecałem ci wolność, a chciałem ją zabrać,
przysięgałem nic nie chcieć, a brałem tak wiele.
Wciąż jednak jesteś. We mnie, w tych ścianach,
śliwowicy, wrzasku mojej wyobraźni.
Nie chcę wiedzieć, jak mężowi na imię.
Nawet nie chcę, abyś tu była. Wokoło pełno
chętnych uśmiechów, obiecujących spojrzeń.
Miłość na minuty można mieć za grosze.
Potaniała codzienność.
Burzowo. Czuję przenikanie zła,
słowa o miłości nie przystają do nocy.
To takie proste wstąpić do piekła.
Też możesz.
Rwę scenariusze,
odpalam ostatnią racę. Wychodzę.
Poruszone krzesło podpiera ścianę,
nieobecni stapiają się z tłumem,
ktoś krzyczy, apetyt gaśnie.
A przecież...
Dzisiaj świeciło słońce,
pani w sklepie miała taki cudny uśmiech.
Uwierzyłem, że szczęście nie opuszcza
pechowców, a serca wciąż biją tak samo.
Lubię moje wspomnienia. Czym byłby świat,
gdyby nie wymordowano dinozaurów?
Źli ludzie żyją dłużej.
absynt, 29 january 2025
Nie daj się nabrać na słowa, na gest.
Od ciebie zależy, gdzie jest horyzont,
gdzie kres.
Scałowany z ust szept, rozmazany oddech.
Pragnienie bycia Bogiem, to jak balansowanie
na linie. Adrenalina.
Ruda i ja. Rozchylam półkule ziemi,
wtulam twarz i czuję drżenie oceanu.
"Forever Young".
Wybiegamy na „wściekłego psa”,
trzy kolejki i w moim pokoju wanna.
Już na kolanach, patrząc mi w oczy,
mruczy o jakimś braku czasu, że musi
uciekać, pewnie mąż zadzwoni.
Zbliżenie dwóch ciał szukających czułości,
to jak odbezpieczony granat w ręku dziecka.
Wysypisko ludzkiej naiwności. Płonie.
Łasi się, roznieca ciekawość.
Dziwny dotyk minionych lat, czułość,
której nikt nam nie zwróci. Być tu i tam,
na przekór sobie milczeniem znaczyć czas,
stare fotografie, ich nowy sens.
Tak naprawdę jesteśmy sami. Mógłbym dotknąć
tkanki, rozdzielić między wiersze i zasnąć.
Seks na sekundy, na mgnienie oka.
Bezsens zyskuje sens.
absynt, 27 january 2025
Chciałbym zobaczyć niebo nad nami, pełne gwiazd,
iskrzących się marzeń i wtulić się w noc, wybudzić
odcienie, zlizać łzy, kropelki rosy na twojej łące,
ciebie.
Układam słowa, jak chłopiec klocki,
szukam ukrytych znaczeń, kształtów, promieni.
Bawię się życiem, przegrywam siebie, ale dorosnąć
nie chcę.
Próbowałem dotknąć,
rozgarnąć pędzący czas, przeskoczyć horyzont.
Lecz wciąż uciekam, rysuję palcem kręgi na wodzie,
przytulam brzozy, uwielbiam burze, a w zimne noce
wpatruję się w ogień.
Jest we mnie chłopiec, a w jego sercu kawałek nieba
i słońce zaplątane w złotą nić, wdrukowane w pamięć
kawałki marzeń.
Wschodzące słońce, sypialniana cisza. Obserwuję
drżenie powiek, liczę oddechy, majaczysz.
Dziewczyna z moich marzeń tak by nie spała.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
26 february 2025
wiesiek
26 february 2025
absynt
26 february 2025
ajw
26 february 2025
ajw
25 february 2025
marka
25 february 2025
marka
25 february 2025
marka
25 february 2025
marka
25 february 2025
marka
25 february 2025
wiesiek