Maria Paszkowska, 9 marca 2015
Na ścianie w moim pokoju wisi obraz
przedstawiający szalejącą burzę na morzu.
Tło ciemne, ponure, szare zachmurzone niebo,
bałwany rozpryskują białą pianę.
Mała łódź zalewana spienionymi falami.
W łodzi garstka rybaków przerażona, skulona
i prawie pogodzona z nieuchronnym losem.
Ale oto jedyna jasna postać na środku łodzi.
To Pan Jezus powstawszy, uspokaja wicher i morze.
Nad Jego głową jaśniejszy obłok zwiastujący
rychłą poprawę pogody.
Pan Jezus zdaje się mówić do nich:
"Czemuż się boicie, o wy, małej wiary?"
Często patrzę na ten obraz.
Skłania do refleksji, ale też podnosi na duchu.
Bo, gdy jest mi źle, gdy zdarzają mi się
chwile zwątpienia, patrzę, a On jakby
przemawiał właśnie do mnie i uspokajał
wichry i burze w moim sercu, w mojej duszy.
Maria Paszkowska, 9 marca 2015
Ręce matki
W kołysce ramion usypiała mnie,
gdy byłam dzieckiem.
Wachlarzem rąk osłaniała mnie,
przed słońcem, deszczem, wzrokiem złych ludzi.
Ręce matki karmiły mnie, kąpały, ubierały.
Gdy trochę podrosłam, pokazywały mi
piękno tego świata.
Składały moje ręce do pacierza.
Jej ręce jak balsam chłodziły
moje rozpalone gorączką czoło,
koiły ból rozbitego kolana,
czy nabitego guza.
Gdy skończyłam 7 lat zaprowadziły mnie
do szkoły, abym zdobyła wiedzę
i rozwijała swoje talenty.
Gdy poszłam do pracy, one gotowały, sprzątały,
prały i wykonywały tysiące innych czynności.
Często też przesuwały paciorki różańca,
w trosce o dobre życie.
Teraz po latach, gdy już są może
trochę mniej sprawne niż kiedyś,
biorę je w swoje dłonie i czytam
z nich jak z książki.
Mamo, Twoje ręce to skarb, a Ty
jesteś dla mnie najważniejsza na świecie.
Przyrzekam Ci, że moje ręce będą dla Ciebie
pomocą i oparciem w starości.
Maria Paszkowska, 27 lutego 2015
Choć kochałam - już nie kocham,
Już się z tego wyleczyłam,
Jednak serce ostudziłam,
Choć myślałam, że na zawsze,
Że na wieki on jest dla mnie
Tym jedynym, najkochańszym -
Obojętnym teraz stał się,
Lżej na sercu się zrobiło
I normalniej będzie biło.
Bez przyśpieszeń i zastojów,
Bez wzruszenia, niepokojów.
Lecz co dziwne - czuję to,
Że kiedyś znów pokocham go.
Maria Paszkowska, 27 lutego 2015
Marynarz zarzucił kotwicę
W moim sercu,
A głupie serce nie miało nic
Przeciwko temu.
Ale, gdy kotwica zaczęła je ranić
Coraz dotkliwiej,
Postanowiło się wyswobodzić.
Szarpnęło się, jęknęło z bólu, krew trysnęła,
Ale wyrwało się.
Marynarz odpłynął daleko w poszukiwaniu
nowej przystani.
Serce wyleczyło swoje rany.
Kto następny? Czekam!
Maria Paszkowska, 27 lutego 2015
Miałam sen.
Spotkałam kosmitę.
Przedstawiciela obcej cywilizacji.
I nie był to żaden zielony karzełek,
Pajęczasty stwór, czy myślący obłok,
To był po prostu człowiek,
A jego twarz była twoją twarzą.
To byłeś Ty!
Czyżby dzieliła nas taka "kosmiczna odległość"?
Maria Paszkowska, 27 lutego 2015
Chciałaby kochać i być kochaną,
Chciałaby dom mieć własny i dzieci.
Męża, co będzie darzył ją szacunkiem,
Który za inną nigdy nie poleci.
Własny ogródek, warzywa i kwiatki
I bardzo miłe, przyjazne sąsiadki.
Długich lat życia w szczęściu i radości,
A potem z wnuków pociechy w starości.
Więc jeśli słyszysz moich próśb wołanie,
Daj jej to wszystko miłościwy Panie.
Maria Paszkowska, 27 lutego 2015
Różne są pragnienia,
Różne są życzenia,
A ja życzę sobie,
Pragnę najgoręcej,
Żebyś mnie mój miły,
Nie opuszczał więcej.
Nie lubię tych odejść
I cichych powrotów,
Jeżeli masz kochać,
To kochaj bez fochów.
Bo jeżeli w końcu
Kiedyś się odważę,
To Cię precz przepędzę,
Z pamięci wymażę.
Maria Paszkowska, 29 lutego 2012
Dokąd biegniesz? Zaczekaj!
Zwolnij chociaż na chwilę,
Popatrz jaki jest piękny ten świat.
Dokąd zmierzasz człowieku?
Zgromadziłeś już tyle,
A ten skarb twój niewiele jest wart.
Twoje nerwy stargane,
Głowa ciężka od zmartwień,
Plecy zgięte, zgarbione, zmęczone.
Czy to szczęście zadane?
Twoje życie jest warte
W przeliczeniu na pieniądz - mamonę?
Popatrz w górę, tam w niebie
Gromadź skarby swe cenne,
Skarby serca, miłości dla ludzi,
To najlepsza dla ciebie,
I od wieków niezmienna
Prawda, którą przekazał nam Pan
Maria Paszkowska, 29 lutego 2012
Kiedy tak patrzę na wzburzone morze,
Gdy się wsłuchuję w krzyk mew i szum wiatru,
Myślę o Tobie żebyś mi broń Boże
Swoim wyznaniem życia nie chciał zatruć.
No, bo jeżeli dnia pewnego powiesz,
Że już nie możesz dalej tak udawać
I że mnie kochasz, wnet się pewnie dowiesz,
Że ja wzajemności nie będę Ci dawać.
Dość się nawzdychałam nad nieszczęściem swoim,
Dość łez wypłakałam, że jesteś jak skała.
Dość się nacieszyłam już widokiem Twoim
I nieraz już zbiła mnie z tropu kabała.
Więc teraz, gdy stoję na brzegu już wiem,
Że nie będziesz już nigdy gościł w sercu mym
I że jedyną rzeczą, którą kocham może,
Jest teraz to zburzone i cudowne morze
Maria Paszkowska, 29 lutego 2012
Stoi kapliczka przy wiejskiej drodze.
W kaplicy świątek - Chrystus Frasobliwy.
Głowa podparta, zadumał się srodze,
Dlaczego tyle ludzi nieszczęśliwych
Jest na tym świecie pięknym i prawdziwym.
Czy moja męka nie poszła na marne?
Czemu tak mało wśród ludzi miłości?
Dla mnie każde ludzkie istnienie jest ważne,
Od samego poczęcia, do późnej starości,
By je potem Bóg w niebie, na wieczność ugościł.
Najwyższy czas już do opamiętania.
Nie zasmucaj człowieku więcej swego Boga.
Zacznij w końcu przestrzegać Jego przykazania,
A nie spotka cię w życiu żadna straszna trwoga.
Kochaj bliźniego, kochaj Pana Boga.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
22 listopada 2024
wierszejeśli tylko
22 listopada 2024
Pod miękkim śniegiemJaga
22 listopada 2024
Liście drzew w czerwonychEva T.
22 listopada 2024
Potrzeba zanikuBelamonte/Senograsta
21 listopada 2024
Drżenia niewidzialnych membranArsis
21 listopada 2024
21.11wiesiek
21 listopada 2024
Światełka listopadaJaga
21 listopada 2024
4. KONTAKT Z RZECZYWISTOŚCIĄBelamonte/Senograsta
20 listopada 2024
FIANÇAILLES D'AUTOMNEsam53
20 listopada 2024
2011wiesiek