sam53, 1 grudnia 2023
po tylu latach nie pamiętam
czy więcej posadziłem żonkili tulipanów
czy narcyzów
była późna jesień
w sadzeniu cebulek przeszkadzał chłód i deszcz
błoto było wszędzie
w butach za rękawami między palcami
chyba nawet we włosach
czas gonił
to były ostatnie chwile przed zimą
aby rośliny jeszcze mogły się ukorzenić
i to tak żeby przetrwać mroźne miesiące
pamiętam ogród w wiosennych kolorach
wywłaszczali nas zaraz po Wielkiej Nocy
za kwiatowe nasadzenia płacili najwięcej
nie starczyło na malucha
sam53, 1 grudnia 2023
jeszcze nie umieram - drzewa gubią liście
jak zwykle co roku - jesienne rozstanie
gdy grudzień na polu już o świcie skrzy się
a wrony w gromadach uderzają w taniec
wiatr omija osty - studnię za żurawiem
w łopianich badylach za zwalonym płotem
skręca nagle w lewo zostawiając w trawie
dwie jesienne nutki nostalgię a potem
rozgarniając wronie roztańczone dźwięki
pędzi w dal bezwiednie - a może go nie ma
czy słyszysz melodię najpiekniejszą z pięknych
dziś wiatr tylko dla nas gra koncert Chopina
Yaro, 1 grudnia 2023
ty bywasz nocą jestem dniem
świecę za dnia z zazdrości księżyc
chce być promieniem dnia
mijamy się z pracą na zmiany
tęsknota żal ścisk między gwiazdy
pod powiekami przestrzeń co
rozciąga się z czasem w kilka stron
zagadkowy świat obciążony początkiem i końcem
zdarzenia przyszłego nadejścia
czegoś czego wyczekujesz na co czekasz
wpojone w epoce strachu i winy nie wiadomo za co
raz słońce raz księżyc nie ma gdzie
się skryć przed snem złym
przed deszczem ciągle padamy
zmień życie w krople wody lej na parapety
budzi mnie świt uśmieszek
nieśmiały zielonej trawy
zapalamy papierosa
zdrowia nam nie szkoda
to nowa szkoła
to nawet nie przykład to stan umysłu
sens odbiera dużo czasu a zajęcia brak
jak danych na temat tego co w nas tkwi
sam53, 30 listopada 2023
tuż za horyzontem wymyśliłem twoje usta
dziewiczy las na zboczu z południową wystawą
buki i graby piękne już od wiosny
rozszeptane barwą liści
rozkołysane jesienną ochrą i przymglonym karminem
dziś zabłądziłem w pocałunkach
Adam Pietras (Barry Kant), 30 listopada 2023
Pod Krzyżem - góry; wicher. Milczenie.
Krew... Ptaki... Źródło... Wsie... Miasta....
Płynie strużka krwi przez czystą wodę
I dym kadzidlany.
Pij, niech się sen rozpłynie po ciele. Jesteś
Wśród jezior - i trzy kule nosisz w mózgu.
Wieje wiatr i płonie ognisko; Kozicę wi-
Działem na wzgórzach.
Sztelak Marcin, 30 listopada 2023
Nałogowo obieram rajskie jabłka
na przyciasnym balkonie,
być może jestem bliżej niebios,
wbrew obietnicom nachalnych kapłanów.
O przetrąconych krzyżem oczach
i bardzo szybkich rękach.
Wieczór spada wraz z biciem dzwonów,
wyprostowane palce wież drżą
od dysonansu uderzeń, ptaki milczą,
nabożnie ogłuszone.
Nie mogę zamknąć okna, zablokowane
ogryzkami poznania dobrego i złego,
więc myślę o witrażach, podobno płoną
żywym ogniem potępienia.
Noc zbawia ode złego,
zmawiam swoją modlitwę, nie stawiając
amen. Ani żadnej innej kropki,
przecież to zaledwie początek
zdania.
Yaro, 30 listopada 2023
dzieci stworzeni przez Boga na tej samej drodze
spotykamy się przypadkiem zakochani nie na zawsze
co Bóg złączył niech człowiek nie rozdziela
życie spokojnie płynie łzy śmiech rozdzieli nas śmierć
biec przez to życie chcę z tobą
nie stoję w miejscu biegniesz za mną
nic nigdy nie jest nam dane na zawsze
kochajmy się dopóki płynie nasze życie
pod dachem nieba radość i troski
mieszają się ludzie z miasta i wioski
jestem zabawny jesteś roztropna
kochasz mnie daję poczucie ciepła
biec przez to życie chcę z tobą
nie stoję w miejscu biegniesz za mną
nic nigdy nie jest nam dane na zawsze
kochajmy się dopóki płynie nasze życie
wpadliśmy na siebie kilka lat temu
czas ucieka z boku płynie rzeka
zimna woda zimny prysznic spływa woda
by obsypać ciebie złotem raz jeszcze się zakochać
Arsis, 30 listopada 2023
Ono śpiewa.
To śpiewa.
Coś, to coś…
To szumi w uszach jak wiatr, co nadciąga znad bezbrzeżnych pól i sypie w twarz ostrymi
drobinkami zmrożonego deszczu.
To wciąż do mnie mówi i szepcze. Czy słyszysz ten szept? Powiedz cokolwiek. Mów…
Czemu milczysz? Albowiem twoje milczenie…
Ten ciągły,
gorączkowy w uszach pisk…
Twoje usta…
Te twoje
kamienne usta.
Tej nocy, tej oto nocy…
Zagłusz to, bodaj swoim oddechem, swoim biciem serca, skoro tak ma być. Skoro tak…
Widzę kamień, zimny głaz z niewidzącymi oczami. Pokrytą pajęczą siecią,
niczym woalką marmurową twarz.
Wykutą w kamieniu z obojętnością wpatrzoną we mnie. Z wielkim milczeniem rzeczy,
na której zdążył już osiąść kurz..
Puste fotele i krzesła. Kanapa ze śladami wgnieceń.
W przedpokoju wisząca na wieszaku
papierowa torba,
stara po ojcu szpicruta… Więcej nic.
Jakby resztki jakiejś pradawnej ekspozycji,
dawnego życia.
W ogromnym muzeum zapomnienia z trzeszczącą cicho podłogą o nikłym zapachu
woskowej pasty..
Stalowy świt terminatora
nie przesuwa się dalej,
lecz stoi w miejscu
od wieku, wieków, amen…
Nie przesuwa się czas milczących zegarów
o nieruchomych wahadłach.
Okrągłych cyferblatów, pozłacanych, bądź pokrytych zielonkawą patyną wskazówek…
Wpadają przez wysokie okna
snopy jaśniejącego deszczu.
Jarzą się lśniącymi kryształkami na krawędziach przedmiotów.
Oślepiają
i ranią.
Tworzą pod powiekami
mżący powidok.
Rozpryskują się
na porzuconej,
ciśniętej w kąt masce klauna…
Ściekają z wilgotnych ścian. Wszędzie…
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-11-30)
***
https://www.youtube.com/watch?v=00FLVIMa8eU
Deadbat, 30 listopada 2023
Serce wyschnięte na wiór znów tętnić i krwawić zaczyna
Płyn lepki i gęsty w suchych krążyć żyłach
Czy nie było dla mnie lepiej pozostać umarłym dla życia
Czy wbrew losu kolejom wyjść i unieść swoje czoło
W stronę tego ognia co tak pali
..........................................co nie zna litości
Czy masz jakikolwiek wybór
Czy jakikolwiek kiedykolwiek miałeś
Ranią na nowo wzywane emocje
Rani na powrót przywracane słońce
Jak mam raz jeszcze wydać się na ogień
Jakże mi teraz opuszczać mój chłodny grobowiec
I żyję krwi pragnąc
I nie mogę umrzeć
I połykam zbędne mi powietrze
I jestem wciąż na nowo i wciąż na przekór sobie
trwam
W tańcu zapamiętany
Którego znaczeń odgadnąć od dawna nawet nie próbuję
Lecz oto na szwach mego serca
pierwsze widzę krople
i łzy pierwsze na twarzy swojej czuję
miła moja
Czy wiesz jak to boli
Nienaturalne to i wynaturzone
To co zapomniane i martwe przywoływać ciszą
Dlaczego więc czuć muszę kiedy nie chcę widzieć
Ryk mojego bólu wszyscy wnet usłyszą
Lecz
Snu twojego zrywać nie chcę abyś się z niego nie zbudziła
Każąc mi umierać na nowo kiedy będę widział
Oczy twoje pełne łez
Twoją odrazę gniew i trwogę
Jakie bowiem skarby wynagrodzą ci stratę
Jakie złoto i drogie kamienie sprawią że zapomnisz
Że dla wszystkich więc także dla ciebie
Umarłem przecież dawno miła więc żyć już nie mogę
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
5 października 2024
Cichym szeptem po kolacji...Marek Gajowniczek
5 października 2024
Wielkość nie jest kwestiąEva T.
5 października 2024
OdpowiedźBelamonte/Senograsta
4 października 2024
mężczyzna idzie do domuEva T.
4 października 2024
Myślę,więc jestemMarek Gajowniczek
4 października 2024
Spod Drzewa Poznania ZłegoMarek Gajowniczek
4 października 2024
dobry człowiekYaro
4 października 2024
corpus delic(a)tijeśli tylko
3 października 2024
DrżeniaArsis
3 października 2024
Dwie wojnyMarek Gajowniczek