Marek Gajowniczek, 3 czerwca 2024
Easy rider - przeszło mi przez głowę.
Easy rider - mam pomysły nowe,
żeby nie siedzieć w kącie
i wierszy nie klecić
o systemie i rządzie,
który budzi sprzeciw.
pchając młodych na boje,
a starych w piwnice
Nic nie zmienisz przebojem
w takiej polityce.
Na nic kpina, krytyka,
zmiany i siurpryzy.
Drętwa polemika,
gdy nic nie jest easy.
Lepiej ruszyć za rzekę,
póki mosty są całe.
Gdzieś na drogi dalekie,
potem jeszcze kawałek -
jak najdalej od flanki
od wschodniej rubieży,
gdzie żyją jak baranki
inni Easy Riderzy.
Marek Gajowniczek, 3 czerwca 2024
Mądrość wyszła władcy z głowy
i coś z drugiej strony.
Miał to być Porządek Nowy
w świecie odmienionym.
.
Perseusz głową Gorgony
zmienił plany w skałę
oraz w system pokręcony
to, co doskonłe.
O czym milczą polityki,
a mówią kamienie.
Dwie największe galaktyki
pędzą na zderzenie!
Przewidzieć skutków się nie da!
W proch rozsypią życie!
Uwolniona Andromeda
jest w naszej orbicie.
Myśl się stała niedorzeczną
wiedzą nauk, potu.
Drogę Mleczną zmieni w wieczność
z nami w Strefie Zgniotu.
.
Chcąc, czy nie chcąc, nieświadomi
wracamy do Mitów.
Obaw naszych nie poskromi
władza hipokrytów.
.
Ani spadające głowy
z Sierpu Perseusza,
gdy na szantaż atomowy
odporna jest Dusza!
.
Przetrwać czas Trzech Zimnych Nocy
zakaz chce utrudniać -
Niedźwiedzicę zdjąć z północy
oraz Krzyż z południa.
W czas wyboru chwiejnych tronów
nie daj wiary mitom -
obawom Armagedonu!
Bóg nie jest Kosmitą!!!
Arsis, 3 czerwca 2024
A więc usiądź tu. Wskazuję gestem puste krzesło. Przy stole. Przy tym stole z uschniętą różą
w wazonie pękniętym na wpół.
Za oknami wiatr
szeleści i szumi.
Snuje jakąś
opowieść
pośród drzew.
Pośród drzew rozchwianych w szpalerze.
Wśród
topól,
kasztanów…
Wśród nocy…
W pustym pokoju słońce wiszącej lampy. Zakurzone, szklane klosze
z cmentarzyskiem czarnych much.
Wiszący nade mną ciężar śmierci. Nad nami.
A więc siada na krześle.
Otwiera usta,
jakby chcąc
coś powiedzieć.
Chwilę się zamyśla. Zamyka je znowu.
Zaciska mocno, ukrywając wzruszenie.
Tak, jak się widzi kogoś bliskiego po wielu latach.
I nic.
Jedynie szum
dojmującego
milczenia białej ciszy.
Zdawać by się mogło, że nie ma tu nikogo. Bo to prawda. Albowiem prawda.
Tylko głód wyobraźni owiewający pajęczyny na jakichś nachyleniach ścian,
załomach, mansardach, nieskończonych amfiladach pokoi oświetlonych kinkietami świec…
Ale mówi coś do mnie. Mówi zbudzonym cichością głosem.
Takim płynącym z daleka rzeką czasu.
Niedosłyszę. Albowiem zagłusza go
piskliwy szmer
wzburzonej we mnie krwi.
A więc mówi do mnie,
poruszając bladymi jak papier ustami.
Wyodrębniam ze słuchowych omamów niewyraźne słowa.
I próbuję ująć jej dłoń, którą trzyma na stole przy talerzu z okruchami czerstwego chleba.
Dłoń aż nazbyt chudą,
aby mogła należeć
do świata żywych.
Doskonale nieruchomą.
Nie mającą już tego blasku, co kiedyś.
Kiedy skupiam się
w sobie,
aby jej dotknąć,
cofa ją nieoczekiwanie.
I patrząc się na mnie tym wzrokiem wyblakłym śmiercią,
mówi szeptem, nie-szeptem, głosem jakimś dalekim:
„Wybacz, synku, ale mogę tobie usłużyć jedynie wspomnieniem”.
I nie mając czasu
obrócić wzroku,
tylko patrząc się nieruchomo jak kamienne popiersie –
rozpływa się wolno w tym deszczu wirującego kurzu.
W melancholii, w bólu nieistnienia.
Mamo. Mamo! Ja wtedy śpiewałem ci kołysankę, wiesz? Tutaj i tam. Nad szarą, lastrykową płytą.
„Wiem, synku, wiem…”.
Poczekaj! Chciałem cię jeszcze tyle…
Odwracam się, ockniony
krótkim skrzypnięciem
podłogowej klepki. I znowu.
Jakby ktoś
na nią
nadepnął
nieświadomie.
Jakby od czyichś kroków.
Omiatam spojrzeniem pustą otchłań smutku.
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-03)
***
https://www.youtube.com/watch?v=-mZ3TKSRNkQ
sam53, 1 czerwca 2024
czytałem im wiersze
na początku oklaski były niemrawe niepewne zgoła ciche
z biegiem czasu było ich więcej i jakby głośniejsze
może dlatego że i wiersze były gorętsze
wieczorek autorski zmieniał się w wieczór
wyciągałem na światło najbardziej intymne teksty
wiersze które prowadziły do sypialni
panowie zaczęli gwizdać
panie patrzeć z uwielbieniem
widziałem jak niektórzy przymykali oczy
brawa mieszały się z okrzykami
słowa oddane publice zmieniały się w kwiaty
kwiaty które zdobywały serca i dusze
zatrzymane w czasie unosiły wyobraźnię w najpiekniejsze chwile
we wspomnienia które wracały z jeszcze większą mocą
gdy umilkłem wybuchł aplauz
nie spodziewałem się takiej wrzawy w domu spokojnej starości
poezja czyni cuda
Kasia P., 1 czerwca 2024
w fantazji
kładziesz głowę
na moich kolanach
mogę gładzić
twoje włosy,
tulić do snu
potem
rozrywasz sukienki,
których nigdy nie noszę,
znikają
wszystkie myśli,
nasze oddechy
uzupełniają się
w idealnym rytmie
w tej prawdziwej rzeczywistości
jesteś odległy,
złożony tylko
z moich wewnętrznych stanów
opuszczenia, złości
i niespełnionych pragnień
nigdy nie będzie więcej
Misiek, 1 czerwca 2024
Wszystko przecież nie powstało
z niczego
nicość i próżnia niezrodzona
z pustego dna
w chaosie snów toczy się
bezsensowna gra
moje serce z trwogą pyta
dzisiaj dlaczego
kiedy ustaną wojny
potyczki i bitwy
po co giną zastępy
dzielnych rycerzy
nienawiścią uczucia
tłumaczy i mierzy
ten co zamiast dłonie złożyć
do modlitwy
wypuszcza strzały jadem
śmierci zatrute
czy wreszcie podamy sobie
ręce na zgodę
i spokojne w gniazdach
pojawią się młode
bo w nich dobre anioły też
będą wyklute
wszystko to bajka mówisz
bez zmrużenia powiek
największy dar życie
idzie na zmarnowanie
lecz tylko On jeden wie
co się jeszcze stanie
kiedy człowieka chce zniszczyć
inny człowiek
bowiem zna nasze myśli które
kłębią się w głowie
nadejdzie kiedyś sąd ale
będzie sprawiedliwy
On jako Sędzia popatrzy na ten
obraz krzywy
i każdy z nas za swoje uczynki
przed Nim odpowie
Arsis, 1 czerwca 2024
Kocham cię. Kocham… Wiesz? Wiesz to? To wiedz. Albowiem wiedz.
Dowiedz się w tym dowiedzeniu. W tym…
Coś miałem zrobić, ale już nie wiem co. Zapomniałem…
Tak jakoś to wszystko stało się mgliste.
Niewyraźne. Co jeszcze? Nie wiem. Nic. Nic… Nic…
Jakiś szmer. Jeszcze jeden krok. Jeszcze jeden…
Szumią w ciemnych kątach pokoju mżące piksele ciszy.
Tej oto ciszy, którą jest przepojona noc. Ta noc. Ta właśnie noc.
Dręczy mnie. Dręczą mnie czyjeś obce ręce.
Topole za oknami.
Chwieją się. Szeleszczą liście.
Wyimaginowane byty. Nieistniejące.
Lecz istniejące w mojej chorej wyobraźni.
W mojej…
Wszystko szumi i mży.
Wszystko
opływa
szmerem.
Kroplistym szmerem strumienia.
Kroplistą esencją nocy, której łzy… Której kropliste łzy…
I jeszcze raz. I jeszcze…
Ptaki wirują
wysoko
pod niebem.
Jak te jaskółki przed burzą.
Choć coraz zimniej.
Coraz goręcej… Sam już nie wiem jak.
Ale wiem, że drżę,
tak jak wtedy,
kiedy byliśmy we śnie.
W tym właśnie sennym krajobrazie. Wewnątrz seansu swojego własnego kina.
W noweli. W balladzie. W krótkiej etiudzie, co była jedynie pracą dyplomową przyszłego
reżysera.
W krótkim zrywie.
W takim błysku chwilowego spięcia…
Ale byliśmy.
Byliśmy
na pewno.
Byliśmy wtedy….
W drugim pokoju śmiech i gwar.
Brzęk srebrnej zastawy, kryształu…
Wchodzę, oczekując zaskoczonych moim przybyciem spojrzeń.
Lecz widzę ściany
zadymione
wspomnieniem.
Zaciągnięte story.
Odsunięte od stołu krzesło.
Na stole pęknięty wazon na wpół.
Zwiędnięte róże.
Na talerzu okruchy czerstwego chleba, kieliszek.
Kurz…
Więcej nic.
A więc nikogo tu nigdy nie było. Albowiem nie było…
Poza kimś, kto wznosił toast do samego siebie. Za wszechobecną nieobecność. Za pustkę…
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-06-01)
***
https://www.youtube.com/watch?v=ufcPMWiJ93s
sam53, 31 maja 2024
na początku śnisz się zwyczajnie
z głosem kogoś bliskiego
- zamknij okno bo ćmy lecą
albo
- zgaś lampę
wieczory o tej porze już ciepłe
a ćmy - nie motyle lgną do światła
zwyczajnie śni się też anioł stróż
wzywany w wieczornym pacierzu
któremu nie udało się uchronić ciebie przed
pocałunkiem pierwszym delikatnym
niosącym ze sobą zapach naszej wspólnej nocy
kiedy śnisz się zwyczajnie zatrzymana w objęciach
w niespiesznych pieszczotach
jeszcze niepewna ale gotowa wpisać się
w nad wyraz przyjemne drżenie ciał
w spokój oddechów
w ciszę zostawioną samą sobie na pościeli
rankiem szukam ciebie w dołku na poduszce
zwyczajnie a kawa stygnie
miłość to magia
violetta, 30 maja 2024
Wchodzę do Łazienek, tu taki chłód,
po drodze zjadam dwie garście białej morwy;
czyste, zielone piękno z miłym miąższem w ustach.
Podziwiaj piwonię, jej jedwabne piórka,
ja w takiej sukni, o tym odcieniu
dam ci pocałować koniuszek.
Domowa lemoniada:
Zebrane ze spaceru kwiaty lipy, pąki róż
z eteryczną skórką mandarynki zalej
wrzątkiem, tę lekko posłodziłam ksylitolem.
Ale pyszne.
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
26 listopada 2024
Gdy rozkołysze wiatrJaga
26 listopada 2024
0020absynt
26 listopada 2024
Doświadczaniedoremi
26 listopada 2024
z niedopitym winemsam53
26 listopada 2024
doskonałośćBelamonte/Senograsta
26 listopada 2024
Oczekiwanie na nowego GodotaMisiek
25 listopada 2024
AfrykankaTeresa Tomys
25 listopada 2024
2511wiesiek
25 listopada 2024
Bajkaabsynt
25 listopada 2024
0019absynt