
sam53, 12 lutego 2023
chodź zagramy w zielone
niechaj zieleń nas łechce
tak się chciałbym zapomnieć
w tej zieleni raz jeszcze
nawet teraz wieczorem
kiedy śnieg za firanką
moglibyśmy w zielone
grać i grać - później zasnąć
z pocałunkiem wśród objęć
w tańcu ciał - czy to taniec
czy wciąż słyszysz melodię
która z nami zostanie
tej wprost z serca mi trzeba
kiedy miłość w nas płonie
śnieg zielony spadł z nieba
chodź - zagrajmy w zielone
Sztelak Marcin, 12 lutego 2023
Jako osobnik o nienachalnej urodzie
nie posądzam się o nadmiar
człowieczeństwa.
Obgryzając kości w swojej jaskini
zatłuszczonym palcem na brudnej ścianie
zapisuję teorie. Między innymi przetrwania.
A miało być pięknie od kiedy dinozaury
przeniosły się na drugą stronę
tęczy. Tymczasem ruja i porubstwo
oraz, a może przede wszystkimi, ciągła
udręka zapętlonych pytań.
Brak odpowiedzi powoduje powstawanie
czarnych dziur. Te zmielone na proszek,
w odpowiedniej długości ścieżkach, dają
kopa. Do innej galaktyki.
Pewniki coraz bardziej niepewne,
roziskrzone niebo jest sztuczne.
Wyłącznik w rękach wariata powoduje
pewien dyskomfort.
W ogólnym rozrachunku pozostaje
przestroga: uważajcie na baobaby.
Oraz oczywiście na węże boa.
Senograsta, 12 lutego 2023
Ciśnienie mierząc staję się mamą
wchodzę w rolę skórę dolę zadręczeń
ale ona o innych a ja o życie niespełnione..
gdy biegam to jestem greckim posłańcem do Indii
z prośbą o posiłki
ascetą przygotowującym się do wschodu Słońca
Kiedyś teraz oglądam z chłopcem delfina Uma
cieszę się na przyjaciela z otchłani serdecznego
Jezusa dziecko siebie z sali z telewizorem
na zimowych koloniach
Pierwsze wrażenie o kobiecie płaczącej
Jane Fonda na maratonie tańca
i do tej pory zapłakane pijane piękności
zdradzieckie - Pliz, Pliz
(a ten ją zastrzelił zamiast zajebać na śmierć)
Mama Ja mierzymy ciśnienie
ono się unormuje
hemoroidy się same cofnęły
Pewne substancje i ich przyjmowanie to też dawny ja
szukający styku ust oczu słów
Odżywają te wcielenia, przypominają sobie siebie
Ja siebie sobie
Z tą wchodzę w rolę jak z tamtą
choć to nie ona, nie ten ja
(ale ona ma jej figurę i dowcip, a ja jego wspomnienia)
Klatka schodowa w bloku rodziców
ptaszek duszy między ożebrowaniem
w szkielecie dinozaura - jak łatwo ginące szczęście
potwór ze ściany gdy biegłem za tatą ciemnym korytarzem
pijany gołąb
Pukam do drzwi dziwki
oni wszyscy pukają
schorowany on, mierząca ona
biegnący i czekający na delfina Uma
W zakolach rzeki powracam do wędkarza
łowcy onanisty
Kiedy mnie wypuści to zakole
ta odsłona
poczołgam się do kliszy i sztalug
i do łona
i..
Czy da się pojechać na wczasy
gdzieś gdzie nas jeszcze nie było
Zamieszkać gdzie na siebie czekamy
którymi żeśmy jeszcze nie byli
Teresa Tomys, 12 lutego 2023
jaką mam wartość dla ciebie
darować mogłam tylko to co mam
zniecierpliwiony chciałeś
więcej
więcej i już
nie uciekam przed miłością
bo tu jej nie ma
to moje ocalone marzenia
i moje nie
na nic zarzucona kotwica
twoja bitwa o kaprys przegrana
jestem dla siebie dobra
bardziej niż mi się zdawało
II.2023/T.Tomys
bosonoga - Gabriela Bartnicka, 12 lutego 2023
„Dramat Syzyfa nie polega na wiecznym trwaniu jego mozołu,
ale na jego świadomości, na świadomości wiecznej porażki”
Trudno obejść błoto tkwiąc w ulewnym deszczu:
zamknąć drzwi przed gwarem, kiedy milknie cisza.
Trudno wspiąć się wyżej, gdy konary trzeszczą;
pójść wybraną drogą, skoro cel umyka.
Trudno ciągle dążyć do biegu bez przeszkód,
jeśli Styks na mecie i cień przewoźnika.
sam53, 11 lutego 2023
jest taka piosnka co się wwierca w duszę
jak łza pod rzęsą nie zawsze po przejściach
pełna dobroci czułości i wzruszeń
która przy sercu szuka swego miejsca
jest coś co wiersze spycha na margines
budząc o świcie wiosennym powietrzem
i błędnym wzrokiem przenosi na chwilę
w nieokreśloną pożądaniem przestrzeń
gdzie dotyk w dotyk jak pieszczota cieszy
szept gubi dźwięki przekrzykując wołacz
czyniąc z dwu kropli jedną najpiękniejszą
gdy w siódme niebo wracamy bez słowa
słońcem księżycem kiedy razem wstają
uśmiechem w oczach pod rękę ze szczęściem
jak dwie melodie które pozostaną
hymnem codziennym
kochajmy się częściej
Sztelak Marcin, 11 lutego 2023
Wieczorem pierwotne instynkty
wiodą na polowanie. Łowcy szurając
nogami zbierają się w parkach,
mokrych i ciemnych, zgodnie z tradycją.
Początek bajeczki dla niegrzecznych
trawiących czas pomiędzy łóżkiem,
knajpą i łóżkiem.
Staccato pełnych kieliszków i porannych
tupotów oraz szmerów. Cholerny szelest
skrzydeł, drapanie pazurów.
Jakoś będzie, chociaż to niepewne,
słońce przysłonięte dymem ze smoczych
paszcz, rozwartych niczym stany kont
wieczornych zdobywców palm pierwszeństwa.
Łowcy tańczą dookoła klombów, przepastne
reklamówki pełne omszałych flasz.
Sok jak znalazł do herbatki,
kiedy definitywnie skończy się świat.
drachma, 11 lutego 2023
(na końcu świata gdzie diabeł mówi dobranoc)
miałem sen dystopiczny
że jestem pośrodku niczego
obudziłem się spocony
patrząc na fotogram
przedstawiający dalekie wyspy
które oplatały ciepłe morza
tym podładowany wyszedłem
poza strefę komfortu
polaryzujących sprzężeń
zwrotnych
pozostawionych
cyfrowych śladów z nich to
algorytm wyczytuje
moje skłonności i steruje mną
wysyła strumień danych
do polubień
bym był na bieżąco
i zrobił upgrade
obejrzał wszystkie sezony
najnowszych seriali
miał międzymordzie
na stałe przy twarzy podłączone
wciąż coś sprawdzał
by oko kamery rejestrowało
indywidualne cechy
generując aktualne dane
w bańce informacyjnej
Arsis, 11 lutego 2023
Powiedz mi.
Ach, tak.
Pamiętam.
Nie chcesz nic mówić.
Wiem.
Więc,
milcz.
I rozsadź tym milczeniem moje uszy. Niech zatonę w pulsującej ciszy. W szumie wodospadu
buzującej
w uszach krwi.
Czy mnie słyszysz?
Nie.
Ponieważ zagłusza mnie zgiełk rozsuwanych w lokalu krzeseł.
Występy tanich grajków i potok słów.
Bezsensownych,
banalnych treści.
Nie mów.
Wiem. Bo i cóż mówić w tym rozgwarze śmiechów?
Bo i cóż mówić do cienia,
kiedy pada jaskrawy reflektorów blask?
Bo i cóż prawować z kimś, kto jest bliżej śmierci?
Tak, bliżej.
Może,
lada
dzień?
Jestem w królestwie braku wszystkiego.
W zasadzie już mnie nie ma.
Idę wzdłuż muru z wilgotnych,
omszałych cegieł, kamieni.
Mur ciągnie się donikąd, ponieważ przybywam znikąd.
Przytulam się do niczego
i będąc w objęciach niczego.
Ściskam w ręku bukiet (miały być dla kogoś kwiaty, lecz zamieniły się w pęk traw bez woni)
Nadzieja zgasła.
Rozprysła się
w drobny mak.
*
Wiem, moja wina. Moja cholerna, pieprzona wina.
Nie musicie mi tego ciągle powtarzać.
Chcecie
pogadać?
Mój telefon znajdziecie
na mankiecie koszuli
albo na blacie stolika w podrzędnym barze,
z mokrymi kręgami alkoholu.
Zapytajcie barmana.
On mnie tu zna.
I wielu podobnych do mnie, którym już dawno wyrosły skrzydła jak u ciem.
Czyści teraz mozolnie
kieliszki i szklanki.
Ogląda je pod światło.
Pucuje
dalej…
Niech
pucuje.
Tak, wiem. Często w moim odtwarzaczu
wiruje „Clutching at Straws”, Marillion.
Stąd te powtórki, te pierdolone powtórki.
I ten rozdzierający głos Fisha…
Co?
Brzydko?
Bo tak ma być,
właśnie tak.
Kurewsko i parszywie.
Powiecie, że cham, że wychowała go ulica.
Patrzcie, państwo, odezwała się kultura.
Powiem wam coś, mam to gdzieś i te wasze dyrdymały o bzdetach…
*
Ile jeszcze przede mną kroków?
Nie wiem. Nie ma nic.
Jedynie pustka pól
i cisza nieba wysokiego.
W błękicie świtu.
W granacie nocy.
Próbuję ująć twoją dłoń, lecz nie ma takiej dłoni.
Obejmuję
próżnię.
Ona i ja.
Odtąd już
na zawsze niemi.
(Włodzimierz Zastawniak, 2023-02-11)
***
https://www.youtube.com/watch?v=b0wi5uuLm5Y
https://www.youtube.com/watch?v=ecUWafiuj3c
Regulamin | Polityka prywatności | Kontakt
Copyright © 2010 truml.com, korzystanie z serwisu oznacza akceptację regulaminu.
21 listopada 2025
sam53
21 listopada 2025
absynt
21 listopada 2025
smokjerzy
21 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
20 listopada 2025
sam53
20 listopada 2025
violetta
20 listopada 2025
wiesiek
20 listopada 2025
Belamonte/Senograsta
20 listopada 2025
Jaga
19 listopada 2025
sam53