nikojan | |
PROFILE About me Friends (11) Poetry (47) Prose (1) Photography (110) Graphics (11) Diary (21) |
nikojan, 18 may 2012
Świtem poranne krainy drzemią.
Świtem noc głucha blednie z niemocy.
Świtem jasności wstępują na ziemię.
Nocą w ciemności ziemia kroczy.
Bokiem umyka co ważnym się zdaje.
Bokiem istotnych spraw nie rozwiążesz.
Bokiem przeleci ci kwiecien z majem.
A czerwcu też nie zdążysz.
Zimą zmrożone serce zamiera.
Zimą wiatr hula w załomach matni.
Zimą niełatwo się pozbierać.
Wiosną zostaniesz ostatnim.
Droga się zwęża u końca samego.
Dróżką niepewność ciebie omota.
Ścieżynki tańcują pokrętnego.
Ślad niknie w kałużach z błota.
Tylko zamglone drży powietrze...
nikojan, 17 may 2012
Strzępki poezji! Z maligną zmieszane,
jak mamałyga. Sensem rozmamłane
lub jaki kisiel, choćby z żurawiną,
zgodnie z prawidłem się w treściach przewiną.
Bo jakież będą dziwne wierszydła,
skoro nie w normie uczone stawidła
i brak spójności w każdym wyrazie,
co już w zarodku wszelki twór kładzie?
Trzeba więc w karby ująć pisanie!
Nie, ot tak sobie, na zwykłym kolanie,
tylko porządnie poezyję klecić
unormowaną, niechaj pojmą dzieci.
Cóż mamy czynić, by srogi nasz cenzor
z zawiści wielkiej ugryzł się w jęzor
i nie był w stanie uwag mądrych wlepić
oraz do treści i formy przyczepić?
Może logarytm ze zgłosek ilości,
przyczyni się znacznie w poprawie jakości,
albo pochodna lub niewielka całka,
pozwoli na dzieło z małego kawałka?
Może by sito wymyślić ciut gęstsze,
co przez to rymy uczyni gorętsze
lub te, zbyt długie, przyciąć po prostu,
a zbędne słowa wyrzucić z mostu?
A jeśli jeszcze nie będzie składnie,
czyż obcych wartości poszukać wypadnie
i taki poemat publice wypalić,
że wielcy mistrzowie przestaną się chwalić?
nikojan, 12 may 2012
Ręce w kieszeni, papieros w gębie,
otwarty słoik kiszonych ogórków.
Wieje zapachem browarnych głębi
i ślicznych odorów z pobliskich murków.
Na twarzy troskę wyczytam z łatwością
o wzrost popytu nad wielką podażą
i wszelkie obawy związane z ilością,
co wartę bez końca czynić im każą.
Bo kiedy zabraknie nektaru świeżego
z powodu zasobów w kieszeni dziurawej,
a nie pożyczy już więcej kolega,
to dadzą ci, co w drogę im włażą.
Stoją odważnie w postawie groźnej
gotowi na wszystko, z wyzwaniem w oczach
i penetrują teren ostrożnie,
by moc się wesprzeć, gdy trzeba skoczyć.
Pod sklepem zamkniętym nękanym chmielem,
od rana czatują z miną upartą
i liczą wytrwale, lecz zero z zerem
wciąż tworzy sumę niewiele wartą.
nikojan, 8 may 2012
Zdradliwą ścieżką starego strumyka
wiodącą korytem mrożonej wody
zając lutowy dość jeszcze młody
do góry ochoczo skokami pomykał.
Lodospad swym murem dostępu bronił
oślizgłym progiem lśnił w nocnej marze
i niebezpiecznych dostarczał wrażeń
gdy promień księżyca cień drzewa gonił.
Lasem powiało na mroźnej polanie
na dróg rozstaju tuż koło krzyża
gdzie droga pielgrzymów do skarpy się zbliża
a Chrystus łzą zlewa zatroskanie.
nikojan, 8 may 2012
Starymi łęgami
srebrem tlą cienie
chropowatości
podartej tęczą
i drążą pożółkłe
liści odcienie
zaklęte w powłoce
siecią pajęczą.
Wyniosła olszyna
otuchą ciepli
w pestce orzecha
zamotanego
a obok żabiąc
kumkanie piekli
kroplami rosy
parowu ciemnego.
Krokiem ostrożnym
ślad dociekliwy
stąpa po trawie
zielonookiej
i smuży poświatą
obłoków nobliwych
w jesiennej poświacie
zwabionych potokiem.
nikojan, 7 may 2012
Woskowobutozdarte ścieżki
szczypane trawskiem dziuropędnym,
prowadzą do jezioroniecki
po skałoprogach górnospiętych.
Korzenne kolcowate pętle
ukryte w głębi jasnodarni
kaleczą ostrym lianowtrętem
spróchniałej glebowylęgarni.
Wielkie na niebie chmuroobrazy
słonecznoplotnopołyskliwe
w situ skucinie oddają razy
i kuszą kolorem luftotreściwym.
Bezmyślna kołysanka mami
okopromienne Durnoszczyty
z wynędzniałymi trikamami,
krawędzią progów niezdobytych.
Dreptobucioki idą odważnie
po piargorolkach śliskojezdnych
i drapią kozioskryte płaśnie
zdradliwoskoczne dla przyjezdnych.
nikojan, 6 may 2012
W parowie, koło szlachetnej mięty,
nieduża larwa spotkała motyla,
który był stary i trochę pomięty,
lecz jeszcze nie przyszła na niego chwila.
- Dlaczego nie cieszysz się mleczykiem? -
spytała grzecznie, dygnąwszy z gracją -
i zamiast zabawiać się z konikiem,
leżysz bez ruchu tu, pod akacją?
Och, moja droga - odrzekł uprzejmie
i okiem wprawnym kibić obrzucił -
Czekam z nadzieją, że kiedyś się spełni -
postaci twojej czas skrzydeł dorzuci.
- Tak niecierpliwie, z wielkim pragnieniem
wyglądam dziwnej przemiany cudownej
i widzę w myślach, jak z uwielbieniem
obejmę wąsem talię nadobną.
Zdziwiona bardzo, oblana rumieńcem,
poczuła w środku palące pragnienie.
Ukryła się szybko za żółtym kaczeńcem,
żeby larwowe wydać westchnienie.
A kiedy wydała, zaszła przemiana,
aż stary motyl jęknął z niemocy,
ugiął skrzypiące w stawach kolana
i leżał bez czucia do końca nocy.
Rankiem przy ostrych promieniach słońca,
w pobliżu akacji, na małej polanie,
pląsom i śmiechom nie było końca.
Czy to już koniec? Niech tak zostanie...
nikojan, 6 may 2012
Na dużym kamieniu
żabka siedziała
i żabie myśli
w główce swej miała.
Obraz przewijał
się przed oczami,
jak młody książę
niespodziewanie
całusem uraczył
i stał się cud -
zmieniła się żabka
w królewnę jak miód.
On również widział
tę scenę w obrazie
i chciał pocałować
żabkę na głazie.
Podszedł ostrożnie,
nachylił się ślicznie
i dał buziaka
artystycznie.
Zagrzmiało w niebie,
zahuczał wiatr
a widz postronny
z wrażenia padł:
Na małym kamieniu,
gdy ścichło w niebie,
dwie małe żabki
przylgnęły do siebie.
nikojan, 5 may 2012
W mieście niedużym, na peryferiach,
zalęgła się w wodzie mała bakteria.
Tyle jej było, co atom powietrza,
choć w miejscach niektórych troszeczkę szersza.
Lecz nie wiadomo, jakiego rodzaju
i co potrafi uczynić w ruczaju?
Czy jest ujemna lub działa dodatnie,
czy wpędzi brudasa w najgorszą matnię?
Albo też wstydu narobi dużego,
gdyby tak było, że... ten, tamto, tego?
No, nie wiadomo, co z niej powstanie
i jakie jeszcze wykona zadanie.
Więc opcje ochronne należy wprowadzić,
by złu podstępnemu natychmiast zaradzić:
Zamiast na łąkach trawę ugniatać,
trzeba cukierkiem gębę załatać!
nikojan, 5 may 2012
Nudziła się ćma, siedząc na drzewie:
- Kiedy ja znajdę kogoś dla siebie?
Smutno na świecie, gdy sama latam,
a chętnie z ćmem jakimś się pobratam.
Lecz nie wiedziała, jak ciem wygląda,
co jej odpowie, a czego zażąda,
choć zrozumiała to bardzo szybko,
że ciem nie może być zwykłą rybką.
Wybrała się zatem na długie zwiady,
a przy tym czyniła przedziwne parady,
żeby uwagę ćma zwrócić na siebie,
który jak ona, będzie w potrzebie.
Kręciła koło latarni nocą
i tam ciem jeden wyskoczył z ochotą,
i chociaż kręcił się w stronę przeciwną,
to ciemie zrobiło się bardzo dziwno.
I odtąd razem po świecie fruwają
i wspólnie w sen dzienny zapadają,
a tylko czasem wśród słów potoku
można usłyszeć - ty stary ćmoku.
nikojan, 5 may 2012
Mały robak pełznął w trawie
o wczesnym poranku
i rozglądał się ciekawie
w liściach majeranku.
Tak zapachów się nawdychał,
aż skręciło w nosie
i pokrótce zaczął kichać
zachrypniętym głosem.
To posłyszał pewien wędkarz,
wesoło zanucił,
wziął robaka na przynętę,
do jeziora wrzucił.
A na obiad rybkę świeżą
zajadał na ganku,
ułożoną na talerzu
pośród majeranku.
nikojan, 4 may 2012
Pająk wielkie miał zasługi
w sideł zakładaniu
i czatował koło strugi,
będąc po śniadaniu.
Bowiem pani pająkowa
na obiad kazała,
złowić muszkę owocową
i złego komara.
Zamiast jednak stać na straży
i czyhać w napięciu,
zaczął pająk sobie marzyć
o innym zajęciu.
Bardzo pragnął na Mazurach
zastawiać swe wnyki
i w przepięknych polskich górach
odbywać praktyki.
Tak rozmarzył się biedaczek,
że muszkę przegapił,
a na koniec wstrętny komar
w odwłok go ucapił.
nikojan, 25 april 2012
Kwiaty zmieszały się i zaploniły,
kiedym je musnął niechcący
i odrobinę zaczerwieniły,
tłumiąc westchnienia pachnące.
Lecz naraz się wszystkie rozkrzyczały
i jednocześnie: - Uważaj mały!
Róże poczęły się hardo bronić -
kolcami przywarły do mojej dłoni.
Wszystkie jak jedna, rzędem stanęły
i długie szyje swe wyciągnęły,
a liście, jak tarcza zielona i zwarta,
a co czerwieńsza, to bardziej uparta.
A tym zamieszaniu łatwo zahaczyć
i trudno stokrotkę małą zobaczyć,
która ściśnięta, schowana w trawie,
słała strwożone spojrzenie w obawie.
Wziąłem maleństwo. Łodygę chwyciłem,
a ona ze łzami się do mnie żaliła,
że nikt nie zwraca uwagi na górze,
że tylko róże, róże i róże!
Zabrałem ze sobą. Wtulona w dłoni,
darzyła mnie ciepłem kolorów stęsknionych,
świeciła jaskrawo przy blasku księżyca,
a dzisiaj... jej obraz na płótnie zachwyca.
nikojan, 25 april 2012
Widziałem Ciebie na dróg rozstaju,
gdzieś się zaplątał w życia wielką matnię.
Dzieliłem smutek, tęsknotę do kraju
i byłem z Tobą w tej chwili ostatniej.
Pamiętam, gdyś ziemię ojczystą całował,
pielesze rodzinne witał ze łzami.
A coś się potem nafatygował,
by nokturn napisać z fajewerkami!
Nie myśl, że nie wiem! Nielekko ci było,
boś się zaplątał w miłosne intrygi;
Zauroczony wszechpotężną siłą,
mazurki klepałeś bez zbytniej fatygi.
Do cna przez życie obnażony,
z fryzurą rozwianą mazowiecką burzą,
przemykasz chyłkiem na świat obrażony
i tylko wierzby pochylone wkurzasz.
Tkliwością pragniesz je przekupić,
za mgłą się chowasz na łąkach zielonych;
Zechcesz zapewne z gałązek je złupić,
nad rowem placzliwie zawieszonych.
nikojan, 24 april 2012
Na szarym końcu świata
i jego ciemnych rubieżach,
zabraknie siostry i brata,
gdy drogę będę przemierzał.
Na kresów antypodach
i przeciwieństwach bytu,
nikt mi już ręki nie poda,
nikogo więcej nie schwytam.
nikojan, 24 april 2012
Teren dość gładki z pierwszego wejrzenia
sięgnąć pozwolił w zakamarki. Niemniej
zagajnik mroczny już od zasadzenia
tworzył zatory i wilgotną głębię.
W rowie zarosłym ponad wszelką miarę
strumyk dość wartko toczył się. A jednak
jeszcze zakwitło na dnie kwiatów parę
i chronią liściem swych kolorów sedna.
A nad łąkami wiatr zimowy biegnie
i mrozem ścięło zżółkłe trawy. Tylko
jak to się dzieje, że stare polegnie,
a nowe wzrasta sprzyjającą chwilką?
nikojan, 23 april 2012
Niekończące się pieśni
umarłych na przednówku
pobladłego raju
i łuna czerwona na niebie
ukwieconej czereśni
okrzyk zabłąkanej duszy
przebitej cierniem życia
a po krzyżowym trakcie
biegną zbawieni współcześni.
Znajome drzewa błyszczą
od kropel poświęconych dreszczem
gałęzie pną się po ścieżkach
kamiennych potoków
na rozstaju mała
drewniana kapliczka
przesycona deszczem
trwa od stuleci i walczy
o prymat w oparach obłoków.
Biegną ze strachem
truchleją w każdym słowie
burym strzępkom dziejów
powierzą opaczne myślenie
czasem może niejasne
mrowienie w skołatanej głowie
każe zwolnić zatrzymać ten bieg
na zatracenie.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma