21 august 2015

Faux queen cz. II

IV.
Rozdzielnopłciowość. Klient zrywa połączenie. Czuję, jak opuszcza mnie jego ciepło. Wizja gaśnie, stwór-ca rozmywa się. Leżę na posadzce, z oczu płyną zielone łzy.  ON istnieje, choć odbiega od naszych wyobrażeń. Pan Nad Panami to gad i płaz w jednym. Ostatni żyjący dinozaur.
Wydech. Lodowate powietrze świątyni. Zamarznięta kropelka illpherenionu.
Jest po północy, więc dziewczyny nie śpią. Napalone chłopy złażą się koło dwudziestej drugiej.  Teraz jest ich najwięcej. Każda z kapłanek jest zajęta. Wnikają w nie spragnione czułości chamy, inteligenci, pracownicy korporacji i robole. Obsługują dyrektorów i parkingowych. 
Po to przecież jesteśmy, mamy ciała by wbijać w nie igły, dusze- by dzielić je z nieznajomymi facetami.
Wysłuchujemy podświadomych zwierzeń, żalów na złe zarobki, cały cholerny bajzel. Koimy rozczarowania, frustracje i myśli samobójcze, zatapiamy się w cudze przeżycia. Nie pamiętamy własnych. Porównałabym nas do jętek jednodniówek, pendrive'ów z samokasującymi się plikami. Co znaczy człowiek, któremu zabrania się pamiętać, czyni z niego bezwolną maszynkę do zaspokajania potrzeb duchowych? Przychodzą obcy, rozbandażowują rany. Plujemy wodą utlenioną, wyciskamy ropę.
 
-...pffff- żałosny ten fragment. 
Przerywam czytanie i odwracam się do Agnieszki.
-Naprawdę jest tak źle? 
-Okropnie. Prostytucja sakralna- niby niezły temat. Ale wykonanie... rozumiem, że jedyne co laska ma w pamięci to niekończące się modły. Nasiąkła nimi jak gąbka, tym patosem, biblijną metaforyką. Jednak na dłuższą metę taki przesadzony styl po prostu razi. 
 
Zmień to, Flo, odciąż. Bo odbiorcy wyśmieją, albo będą rzygać. Najpewniej jedno i drugie, po lekturze paru rozdziałów zakrztuszą się haftami i będziesz winny ich śmierci. Przepisz.
Przytulam się. Oprócz nas nie ma nic- książek, granic, społeczeństw. Znikąd napłynęła wielka woda i zmyła wszystko. Paradoksalnie błotna powódź przyniosła oczyszczenie. Utonęli przestępcy, aferzyści, politycy. W ogrodach zoologicznych pękły klatki i nurt porwał egzotyczne zwierzęta. Krokodyle, rekiny, ławice piranii gryzą fundamenty kamienicy. Zaraz cała runie w piz**, cegły zwalą się na mój durny łeb.
Siedź dalej, Flo, pisz bzdury. Straw ostatnie chwile życia na tworzenie farmazonów o ku***wce dotykającej Boga.
Zostaliśmy sami, Aguś. Woda zalewa niższe piętra. Śpij spokojnie, mamy dobrych kilka godzin. Zbyt mało, by dokonać czegoś kreatywnego, wystarczająco dużo by umierać ze strachu.
 
V.
Wabi mnie świeże powietrze, cierpki zapach nocy. Wychodzę na balkon. Światła drgają. Ciężka mgła zalega na ulicach. Mało samochodów, ruch praktycznie zamarł. Od czasu do czasu przetoczy się ospale jakiś zbłąkany garbus czy mini cooper. 
Ludzie powyrzucali prawa jazdy, zamknęli auta na cztery spusty w garażach. Śpią teraz opatuleni pierzynami, dzielą wywołany tabletkami, sztuczny sen. Schodzą się w nim w nieznane miejsce, do podziemi. Debatują o sprawach ważkich, kłócą się, pertraktują. Tworzą się stronnictwa, koterie, pojawiają szare eminencje. Gdy nie udaje się przekrzyczeć adwersarzy w ruch idą pięści, zęby. Awantura w zasadzie o nic przeradza się w kotłowaninę, sfory dotkniętych wścieklizną psów skaczą sobie do gardeł. Rankiem żaden nie będzie pamiętał o co poszło, czemu całą noc wierzgał, przewracał się z boku na bok, jakież to mary ich dusiły, z jakimi potworami przychodziło walczyć. 
Zaciągam się grubą jak bochen razowego chleba, swojską nocą. Nie ma w niej nic z poezji czy jakiejkolwiek innej sztuki, jest przaśna i nieco prostacka. Nasza, polska, małomiasteczkowa noc po obfitej kolacji, napchaniu się do syta kaszanką i salcesonem, noc popita prosto z puszki mocnym piwem. 
Zupełne przeciwieństwo moich fantazji, pseudopowieści, wymyślonych życiorysów. 
Od jakiegoś czasu usiłuję bbyć skomplikowany, zrzucić gumofilce i kufajkę, założyć garnitur, na chłodno przepoczwarzyć się z normalsa, szarego przechodnia w wielkiego pana artystę, pochlapać duszę farbą i przystroić piórami. Niech będę kompletnym freakiem, ekscentrycznym dziwolągiem, niech mnie nawet zamkną w psychiatryku, byleby tylko pozbyć się onuc i beretu, przestać śmierdzieć cebulą i obornikiem.
Wzlecieć. Gdziekolwiek, za granicę, do sąsiednego województwa, czy dwie ulice dalej. Złajdaczyć się, przeciąć przewody hamulcowe. 
Czasami mam ochotę- wbrew sobie- zostać męską prostytutką, podrywać przez internet napalonych facetów i - przezwyciężając obrzydzenie- uprawiać seks gejowski. 
Potem pisać o tym wiersze i książki, sprzedawać resztki prywatności. Następnym krokiem byłoby nagranie sekstaśmy. Ja- nikomu nieznany pisarz, wschodząca gwaizada literatury i ... a, choćby i z karłem.  Chcę stać się jak Agnieszka, osiągnąć podobny stopień wyzwolenia. Ona pie***y wszystko i wszystkich, to najbardziej wyzwolona osoba jaką znam. Chodzący hedonizm.
Codziennie biorę pęsetę i wyciągam się z własnej głowy. Borykam sie z chorobliwą wręcz nieśmiałością, depresją i myślami autodestrukcyjnymi. Gdy czuję, że zaczynam się cofać w głąb czaszki, tracę ochotę na podejmowanie najprostszych działań typu pójście na zakupy, gdy wirus apatii wpycha Florcia do środka, by siedział tam do końca życia, czezł bojąc się własnego cienia- przechodzę do kontrofensywy.
By funkcjonować toczę bezustanną wojnę, stawiam się do pionu.
-Gdzie?!- warczę wywlekając się za uszy z kolejnej paskudnej nory.  Mam tendencję do popadania w melancholię, z głupia frant staję się płaczliwy. Bywa, że coś mi każe być niezaradnym. Tracę jakąkolwiek inwencję i umiejętności, przeistaczam siuę w zagubionego szkraba który musi pytać o zgodę, gdy chce wyjść na dwór. Przybiera to zabawne formy, gdy tłumaczę się z dosłownie każdego kroku.
W umyśle rośnie brzdąc, ponadtrzydziestoletni berbeć w pieluszkach.
Nie jestem oczywiście skrajnym fajtłapą, gdy nie dopada mnie zdziecinnienie zachowuję się jak typowy facet. Lubię pić, palić, uprawiać seks. Kocham szybką jazdę. Czymkolwiek, nawet kompletnym gruchotem. Moim hobby bywa staczanie się. Próbuję żyć jak rockandrollowiec, kruszę mury, to znowu chcę do mamusi. Chcę cyca, pogłaskania po główce, bajek na dobranoc. 
Kokaina i wieczorynka, czytany na haju Plastusiowy Pamiętnik, pisanie opowiadanek w stanie kompletnego zamroczenia i kolcki lego technics.
Floruś Pan nie chce dorastać, goli się nie patrząc na podstarzałego gimnazjalistę po drugiej stronie lustra. Nie zna tego faceta, to pewnie jakiś daleki kuzyn, pociotek.
Ja Prawdziwy wracam do żłobka. W worku zamiast kapci niosę butelczynę tequili. Może poczęstuję wychowawczynię? Albo lepiej- wypiję wszystko sam, najdzie mnie wena i dostanę szóstkę z plusem z fizyki. Na bani poprawię tego nieuka Einsteina, udowodnię że E wcale nie równa się em ce kwadrat. Zachwycone opiekunki dadzą mi doktorat, może nawet świadectwo z czerwonym paskiem. Choć, szczerze powiedziawszy- wolałbym wódkę z czerwoną kartką. 
Po niektórych używkach jestem sztukmistrzem. Mistrzem sztuk, wszelakich rzemiosł. 
Po prostu, nieskromnie przyznam- potrafię wszystko- od lepienia garnków po projektowanie nowych modułów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Bywam jak to Zwierzę- Bóg., żyjąca na granicy światów istota- orgazm. Podłączają się wtedy do mnie niezliczone pary. Trą o skórę maleńkie, płochliwe myśli, ledwie wyczuwalne rozkosze.  Owady o gorących sercach obłażą nietrzeźwego Florka. Zawiaduję ruchem, mogę sterować każdym ze stworzonek. Ich odnóża i skrzydełka łaskoczą, powodują drgawki. Rzuca mną na haju. Bycie alkoholikiem- stwórcą czasami jest okupione epilepsją. Cóż- nie wynaleziono jeszcze lekarstwa na przerośnięte ego.  Raz jestem naprutym bożkiem, raz śmieję się do łez oglądając Domowe Przedszkole. Ćpam z Krasnalem Hałabałą.. Potem rzygamy do jednej miednicy.
Wyobrażam sobie, że Agniecha robi mi makijaż. Potem, przepici vibovitem, zasypiamy w trakcie leżakowania. Podczas seansów z klientami nastoletnim kapłankom odrastają błony dziewicze. Znowu nie ma nikogo poza nami, Aguś. Powódź zmyła złe i dobre wspomnienia. Na parę chwol stajemy się białymi kartkami. Dokończ historię. Jeśli wytrzeźwieję i mi się spodoba- zostawię twoją wersję. Jeśli nie- skończy porwana na strzępy.
 
VI. 
Opisywana prostytutka ma w sobie coś z Agnieszki. Półświadomie nadałem jej cechy mojej dziewczyny. Ta sama ,,psycho nonszalancja"- jak zwykłem nazywać taki charakter, sposób postrzegania rzeczywistości. 
Późno, w telewizji skończyli nadawanie kreskówek. Przerwa nocna. Odpalam komputer, by puścić Muminki. Choroba, znowu wysiadł internet. Wynosi mnie na balkon, by zajarać. Podeszczowa, chłodna noc, gdzieniegdzie poprzetykana błyszczącymi punkcikami. Obecnie mało kogo stać na taki luksus jak prąd. W większości okien- ciemno. Gdyby nie Aga pewnie siedziałbym teraz w głuchej norze, usiłował zasnąć, doczekać do rana, bawił się zapalniczką, lub liczył barany. Wilgotne powietrze głaszcze przepitego pana artystę. Staję się bucem, z każdym nowo napisanym słowem moje ego rośnie, rozdyma się, niedługo trzaśnie jak montypythonowski, odrażająco-śmieszny grubas i utopię się w jadzie z soków żołądkowych i próżności. 
Czasem, choć to głupie, łapię się na tym, że wieszczę, jestem w swoim mniemaniu kimś na kształt Słowackiego czy Mickiewicza. O zgrozo- miewam ochotę na mówienie staropolszczyzną! Co może być gorszego od takiego frajera? Nic, tylko ubrać go w pelerynę, dokleić bokobrody i posłać w diabły, niech zwiedza stepy akermańskie lub duma na paryskim bruku. Nie chcę tego, ale- Bóg mi świadkiem- czasami wallenroduję, wzniecam w głowie powstania, podpalam posterunki, wycinam w pień carskich żołdaków, burzę tysiące Bastylii. Na myśl cisną się archaizmy. Utytłany krwią cara ogłaszam niepodległość Rzplitej. Zdarza mi się myśleć o przyszłości w stylu retro, lub wręcz o podróży w czasie. Coś jak filtr nakładany na zdjęcia, tylko obejmujący absolutnie całą rzeczywistość, przekształcający ją w dziwaczny zlepek epok, plan arcykretyńskiego filmu ,,Rycerze na motorach". Podobnie jak większość zblazowańców lubię wygłaszać chmurne i durne hasło, że urodziłem się w niewłaściwych czasach,  mam duszę wręcz średniowieczną, że znalazłem się tu przez okrutny żart losu, a gdzieś tam, daleko, za górami, za lasami, parę pokoleń wstecz w jakiejś rodzinie przyszło na świat martwe dziecko. To miałem być ja. 
Wyobrażam to sobie; ja- szczerbaty chłop pańszczyźniany tyrający w pocie czoła na równie bezzębną i niepiśmienną żonkę i siedemnaścioro sztuk przychówku.
Albo lepiej: ja- szlachcic, błękitnokrwisty syn markiza albo grafa. Flor- marszałek wielki koronny. Florek- carewicz.
No dobra, jeszcze nie jestem tak zadufany, by wyobrażać sobie wielkiego pana artystę na tronie.  Pewnie ta błazenada skończyłaby się jak ,,Nowe szaty cesarza", wylazłby mój kompletny brak odpowiedzialności, zostałbym niemal dosłownie obnażony. Zaraz pojawiliby się skrytobójcy i skończyłbym przebity nożem, lub otruty. A może to jest pomysł na siebie- samobójstwo, definitywny koniec? Co, jeśli to najlepsza opcja? Nie siedziałbym Agnieszce na karku, nie musiałaby znosić niekończących się pijatyk, żyć w de facto żulerni, pisarskiej melinie. O- taki dajmy na to skok. Podchodzę do kraty. Czuję w sobie noc. Wżera się w krew, jest pod językiem, wreszcie- w członku. Ciemna substancja, po zażyciu której możesz zrobić coś kreatywnego- na przykład strzelić sobie w łeb, lub przeciwnie- zdurnieć do reszty i napisać książkę. 
Nie nadaję się do władania krajem, czy choćby bycia sołtysem najbardziej zapyziałej wioski w Bieszczadach. Przecież nie kontroluję niczego. No, może prócz zwieraczy, choć i z tym może być w przyszłości różnie, kwadratowo i podłużnie.  Rozbijam co tylko da się rozbić. Los, jak się okazuje, jest ponad moje siły. Jakiś kosmiczny sędzia sędziów powinien mi wyznaczyć kuratora, albo całkiem odebrać to życie. Oddać je do adopcji, niech idzie w lepsze ręce.
Nie władam nim, piszę, piję, kultywuję tradycję poetów przeklętych. Jednocześnie- jestem w tym fatalny. Miałem za mało kobiet w życiu. Śmieszną liczbę. Bycie twórcą również nie idzie po mojej myśli, wiecznie jestem o parę kroków w tyle. Nigdy nie osiągnę wymarzonego poziomu. Flor- wieczny adept, stażysta, początkujący pisarczyk. Więc... czemu nie śmierć?
Skończyłaby się nieustanna pogoń za muzą, białym króliczkiem co ciągle zaiwania do nory, a po drugiej stronie lustra kończy się dawny Florian- całkiem sympatyczny gość, a zaczyna się odbijać zgorzkniały menel, lump bez grosza przy duszy. 
Okej, nie ja pierwszy dałem się rozjechać używkom, wywieść na manowce rozrywkowemu stylowi życia. Może czas powiedzieć ,,dosyć", wyjść z hukiem z balangi?
No i lot w dół. Pewnie spadnę na furę tego buraka ...-wskiego. Dobrze mu tak, niech straci auto, śmierdziel i karierowicz, niech z impetem wlecę do środka przez szyberdach.
A to ci niespodzianka, prezent podrzucony do nowego wozu- roztrzaskany truposz.
Ależ cieszyłbym się zza grobu patrząc na jego załamaną gębę!
E, niech se żyje w spokoju, buc. Już nie będzie miał na kogo kablować, dzwonić na policję by uprzejmie donieść, że za ścianą znów odbywa się libacja. Trzydziestoparolatek o charakterze starego Niemca, enerdowskiego Szwaba, co kocha uprzykrzać życie innym. A może po prostu mi zazdrości? Pisania, Agi, ciągłych imprez? Sam ma dużo gorzej, żona w psychuszce, z synem tez coś nie halo- autyzm, albo porażenie mózgowe, dokładnie nie wiem. Mógł chłopina nie wytrzymać i dostać szajby, stać się hiperporządnickim szkopidłem. 
Przechylam się przez kratę i spluwam. Może doleci do jego wychuchanej audiczki, rozbryzga się na masce podobnie jak lata wcześniej szare komórki żony rozbryzgały się od schizofrenii.  Klnę na ciebie przez ściany, w myślach przesyłam serdeczne niepozdrowienia. Wiem, że najchętniej wepchnąłbyś mi majcher w brzuch, aż po trzonek. A ja nie mogę cię nawet opisać, pokazać ludziom z jakim prostackim kmiotem muszę żyć. Ani jeden fragmencik nie może dotyczyć ciebie. To byłoby zbyt ograne, motyw sąsiada- parcha występował już wielokrotnie w kulturze masowej, na przykład w takim durnym serialiku ,,Świat według..." Nieważne. 
Więc kiśnij tam razem z synalkiem- kaleką, chodź co niedziela do Auchan zamiast do kościoła, zażeraj się kanapkami z pasztetową i zupkami z torebki, wiedź swe monotonne i wyblakłe życie. Tylko- na miłość kurde boską- daj mi robić to, co umiem najlepiej. Czyli się staczać. Niech ta kula śniegowa łamie drzewa, burzy wszystko co stanie jej na drodze.
Skoczyć? Głupie pytanie. Moja ewentualna śmierć, właściwie śmiertka łączyłaby się w pewien sposób z odejściem matki. Dopełniała je. Mielibyśmy uroczą rodzinkę w komplecie. Na cmentarzu. Trzy milusie trupki obok siebie. Denacia ferajna.
Jeszcze dziadkowie na doładkę mogliby wpaść z ...-owic, przeczołgać się pod ziemią i zawitać na imprezę.
Ostatnio zdałem sobie sprawę, ze moje nazwisko częściej występuje jako napis na nagrobkach, niż jest noszone przez żyjące osoby.
Taka nekro-familia. Przyznaję, ostatnio wymarło się nam dosyć ostro, a ja- najmłodszy z rodu jakoś nie kwapię się by go przedłużyć, unieszczęśliwić Agnieszkę dzieckiem, czy nazwiskiem de Nath.
Kompletnie nie czuję potrzeby przekazania genów, sławetnego ,,nosa de Nathów" (dziadek, mama, ciotka Halina- wszyscy, łącznie ze mną mieli bądź mają pokaźne kinole).
Obecny stan rzeczy całkowicie mi odpowiada. Choć oczywiście czuję zimny pot na jajcach, gdy przefajnuję z piciem i Aga zaczyna przebąkiwać o rozstaniu. Chyba nie dałbym sobie rady w ...DOROSŁYM ŻYCIU.  Całkiem niegroźny ze mnie kleszcz, który tylko jednego nie zdzierży- wyrwania. Gdy skończy się dojenie kasy, wyschnie alko-źródełko, pozostanie mi tylko iść do pracy. Prostej, jak najmniej odpowiedzialnej robo...
-So tam robiszszsz?- dobiega z wnętrza mieszkania.
-Użalam się. Takie tam trucie przestarzałego licealisty, gimbusa po gwarancji. Już wracam, kochanie- odmrukuję
 



other prose: Memuarion cz. VII. -ost., Memuarion cz. VI., Memuarion cz. V., Memuarion (IV.), Memuarion (III.), Memuarion (II), Memuarion (I), Kwadriduum (XIII- OSTATNIA.), Kwadriduum (XII.), Kwadriduum (XI.), Kwadriduum (X.), Kwadriduum (IX.), Kwadriduum (VIII.), Kwadriduum (VII.), Kwadriduum (VI.), Kwadriduum (V.), Kwadriduum (IV.), Kwadriduum (III.), Kwadriduum (II.), Kwadriduum (I.), Florecyna cz. II. - OST., Florecyna cz. I., Szukamy przyczyn cz. II. - OST., Szukamy przyczyn cz. I., Zanikanie różnic cz. II.- OST., Zanikanie różnic cz. I., Jeszcze nie przyszli cz. II. - OSTATNIA, Jeszcze nie przyszli cz. I., Chicotte cz. II. - OSTATNIA., Chicotte cz. I., Gwóźdź w zapalniczce cz. II. - OSTATNIA, Gwóźdź w zapalniczce cz. I., Parweniada cz. IV - OSTATNIA, Parweniada cz. III - PRZEDOSTATNIA, Parweniada cz. II., Parweniada cz. I., Wyiskrzenie cz. VII. OSTATNIA, Wyiskrzenie cz. VI. - PRZEDOSTATNIA, Wyiskrzenie, cz. V., Wyiskrzenie cz.IV., Wyiskrzenie cz.III., Wyiskrzenie cz.II., Wyiskrzenie cz.I., Imaginatycy cz. II/II - OST., Imaginatycy cz. I/ II, Agnihotra cz. II. - OST., Agnihotra cz. I., Per fas et nefas cz. III- OST, Per fas et nefas cz. II., Per fas et nefas cz. I., Figury nieprzestrzenne cz. II/ II -OST., Figury nieprzestrzenne cz. I/ II, Euhemeryzm cz. I/ II - OST., Euhemeryzm cz. I/ II, Ogrzewalnia II/ II, Ogrzewalnia cz. I/ II, Ze szklanej, Plemnopedia, cz IV - OST, Plemnopedia cz. III., Plemnopedia cz. II., Plemnopedia cz. I., Aegikranion cz. II- ost., Aegikranion cz. I., Rozprost cz. II- ost., Rozprost cz. I., Cudowron, Stopuś, Zmysły zewnętrzne (cz.VI.- OSTATNIA), Zmysły zewnętrzne (cz.V., PRZEDOSTATNIA), Zmysły zewnętrzne (cz.IV.), Zmysły zewnętrzne (cz.III.), Zmysły zewnętrzne (cz.II.), Zmysły zewnętrzne (cz.I.), Abandonicum cz. IV. - OST., Abandonicum cz. III, Abandonicum cz. II., Abandonicum cz. I., Wyspekulowania cz. II. - OST, Wyspekulowania cz. I, Praszczęta. Zabawa dla najmłodszych, Feldfeblik cz. II. - OST., Feldfeblik cz. I., Płaszcz z mysich skór cz. II. OST., Płaszcz z mysich skór cz. I., Pastel goth cz. II. -OST, Pastel goth cz. I., Bluźnierczuś cz. II. - OST., Bluźnierczuś cz. I., Wylęgowisko. Rękopis nie znaleziony nigdzie, Inkoherencjusz cz. II- ost., Inkoherencjusz cz. I., Homotecton cz. III. - ost., Homotecton cz. II, Homotecton cz. I, Diablocionek, Herostratyda (6, ost.), Herostratyda (5. część), Herostratyda (4. część), Ulubiona bajka moich wnuków, Herostratyda (3. część), Herostratyda (2. część), Herostratyda (I. część), Kneph, ostatnia część książki, Kneph, część przedostatnia, Kneph, cz. dziewiąta, Kneph cz. ósma, Kneph siódmy fragment powieści, Kneph (szósty fragment powieści), Kneph (piąty fragment powieści), Kneph (czwarty fragment powieści), Kneph (trzeci fragment powieści), Kneph (drugi fragment powieści), Kneph cz. I.(fragment powieści), Stypolog cz. V.- OSTATNIA, Stypolog cz. IV., Stypolog cz. III., Stypolog cz.II., Stypolog cz. I, Unzera ganzare no fati gondin ( cz.IV.-OSTATNIA), Unzera ganzare no fati gondin ( cz.III.), Unzera ganzare no fati gondin ( cz.II), Unzera ganzare no fati gondin ( cz.I), Prześmiertelnienie cz. II.- Ostatnia, Prześmiertelnienie cz. I, Welwkurw cz. V- OSTATNIA, Welwkurw cz. IV, Welwkurw cz. III, Weltwkurw cz.II., Weltwkurw cz.I, Urning cz.III. OST., Urning cz. II., Urning cz.I., Profeci cz. II.- OSTATNIA, Profeci cz. I., Precognitus, Parnavatian, Widnokropek, Nłar cz. II.- OSTATNIA, Nłar cz. I., Larwoterapia (cz.III)- OSTATNIA, Larwoterapia (cz.II), Larwoterapia (cz.I), Pure nonsens, Kiernoz cz IV. - OSTATNIA, Kiernoz cz. III., Kiernoz cz. II., Kiernoz cz. I., Kefaloforian cz. v. OSTATNIA, Kefaloforian cz. IV., Kefaloforian cz. III.,

Terms of use | Privacy policy | Contact

Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.


contact with us






Report this item

You have to be logged in to use this feature. please register

Ta strona używa plików cookie w celu usprawnienia i ułatwienia dostępu do serwisu oraz prowadzenia danych statystycznych. Dalsze korzystanie z tej witryny oznacza akceptację tego stanu rzeczy.    Polityka Prywatności   
ROZUMIEM
1