3 march 2017
Kiernoz cz. II.
V. Corrective rape.
Bycie quasi- utrzymankiem jest o bani. Z jednej strony nie powinienem narzekać- siedzę tylko na garnuszku ojca i nie muszę świadczyć żadnych obleśnych usług ciałem, z drugiej- zbliżam się do wieku chrystusowego i przydałoby się choćby minimum niezależności finansowej. Tacy duzi chłopcy na ogół mają pracę, własne rodziny. Ja mam nadwagę, wręcz otyłość brzuszną, setki nieudanych szkiców, autoportretów i innych ,,pomazańców", psa Nergala, kota Judasza i kaktusy. Do kolekcji dodałbym jeszcze alkoholizm, choć w tym wypadku naprawdę nie ma się czym chwalić. I piękne, wręcz artystyczne blizny na lewym udzie- pamiątkę po upadku ze skutera. Blizny jakby namalowane przez Kandinsky'ego. Mimowolne skaryfikacje, nauczka by nie jeździć pod wpływem.
Nienawidzę siebie za przeklęte nieudacznictwo. I nie chcę wziąć się w garść, przewietrzyć życie i wyrzucić z niego całych fur gnoju. Paradoksalnie frustracja mi się podoba, zaprzyjaźniliśmy się. Od lat balansuję na granicy depresji i nic z tym nie robię. Cóż może być żałośniejszego od bezrobotnego tłuściocha z załamaniem nerwowym i poczuciem beznadziei do których przywykł?
Boję się przyznać przed samym sobą, że prawdziwy powód dla jakiego nie mam komórki ani profili na portalach społecznościowych to nie indywidualizm, nonkonformizm i niechęć do uczestnictwa w spędach, bycia szarym pionkiem na szarej szachownicy, statystycznym przeciętnym gościem z tłumu, ale pierdołowatość. Nie kupuję telefonu bo leżałby bezużytecznie w szufladzie obok rysunków. Bo jestem zbyt małomówny i nieśmiały, by poderwać Czarnulę Z Domu Wariatki. Mija trzeci rok odkąd wprowadziła się do chaty po Waliszewskiej, mieszka naprzeciwko mnie, przez drogę, a nie zamieniliśmy nawet słowa.
Nie mam nic do lesbijek, lepsze dwie estetyczne i nawet ładne dziewczyny niż ześwirowana była piosenkarka, od której na kilometr cuchnie psami, ale ... trochę szkoda, że Dorota od facetów woli tę swoją Marzenę, atrakcyjnego, ale jednak babo-chłopa.
Brzydzę się gwałtami. Tylko prawdziwe zwierzę posunęłoby się do tak odrażającego czynu. Nie zrobiłbym krzywdy komuś, kto mi się podoba. Chciałbym jej tylko pokazać jak to jest być z prawdziwym chłopem, a nie z drugą laską i plastikowym fiutem. Ale wiem że się nie da, nie zechce.
Coraz częściej nachodzą mnie myśli by wziąć ją siłą. Może stałby się cud, tak zwany ,,gwałt korygujący" odniósłby efekt i skończyłaby z tym fiśniętym damskim seksem? Przecież to durne.
Nie mam nic do lesbijek. O ile są heteroseksualne.
VI. Hipertolerancja.
U bruneteczki do której się ślinię a której nazwiska nie znam, trwa remont. Co się dziwić- chora psychicznie, przebrzmiała diwa tak zapuściła obejście, że czort by kopyta połamał. Pseudoschronisko przez nią prowadzone w przeciągu paru miesięcy zmieniło się w piekło. Sfory wygłodniałych, półdzikich psów, bród, smród i ubóstwo. W skleconych z byle czego budach, szopach i w reszcie w samym domu było po kostki obornika, rozpleniło się robactwo, pchły i wszy. Niesterylizowane kundle mnożyły się, zżerały nawzajem, paskudziły gdzie się dało, ogryzały resztki mebli.
Dawna gwiazda straciła kontrole nad bajzlem, odpłynęła do krainy urojeń. Znów była w centrum zainteresowania reporterów, pod drzwiami tłoczyli się fani spragnieni autografów, mędrcy świata, monarchowie zabiegali o choćby chwilę rozmowy. Wypełniony mierzwą pokój zmieniał się w Carnegie Hall, ona jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki młodniała i odzyskiwała głos. Uwalana nieczystościami peruka lśniła i pachniała najdroższymi perfumami. Z niewidzialnej widowni machał pierwszy sekretarz PRL, arabski szejk, może nawet Saddam Husajn.
Przesyłała im buziaki, zapewniała, że całuje gorąco, w samo serce.
Nieraz słyszałem jak śpiewa chrapliwym dyszkantem, pozdrawia wyimaginowanych wielbicieli.
Los bywa okrutny- raz jesteś na szczycie, nie obejrzysz się jak cię strącą. Albo poślizgniesz się. I trach, lądujesz twarzą w błocie, a okoliczne bachory rzucają w ciebie kamieniami. Raz koncertujesz dla koronowanych głów, chwilę później tracisz rozum. Tracisz wszystko. Przewrotny los pokazuje środkowy palec i odwraca się. Potem jesteś pożerany. Dosłownie.
Nie wiem, ile leżała. Jańczakowska z opieki społecznej zastała siedzącego w fotelu kościotrupa. Wybiegła z wrzaskiem. Zaraz zjechali się paparazzi, zaczęli wypytywać o zmarłą. Paru okolicznych meneli za parę złotych ściemniało niestworzone historie.
Na każdym kanale trąbiono o upadku i tragicznym końcu niegdysiejszej diwy.
Dom zyskał ponurą sławę. Długo stał opuszczony. Dziewczyny z wyspy Lesbos skusiła niska cena. W zasadzie kupiły go za grosze. Osiemnaście tysięcy złotych za przedwojenną willę! Śmiechu warte!
Przed wprowadzką zatrudniły ekipę sprzątającą. Wywalono dwie ciężarówki łajna. Konieczne okazało się skucie tynków. Psi i trupi fetor wżarł się w cegły. Robotnicy nakłuwali je strzykawkami, wpuszczali olejek z paczuli.
Świadomość że mieszka się w budynku w którym ktoś się rozkładał, w prawie grobowcu musi być okropna. Ciekawe jak sobie radzą z tym balastem, jak wypierają to ze świadomości. Czy w snach nie nawiedza ich duch wariatki, śpiewające sznapsbarytonem widziadło?
A ja tylko ze starym mieszkam. Nikt mi w chacie nie kojfnął. Chętnie przygarnąłbym Czarnowłosą. Cicho tu i bezpiecznie, żadne zmory nie przyłażą zawodzić zgniłym sopranem.
Wiele mogę ścierpieć, nie przeszkadzałaby mi zboczona przeszłość po-lesbijki. Żeby tylko chciała się nawrócić", chętnie przyjąłbym ją pod swój dach. Nawet od czasu do czasu mogłaby zaprosić swą męską przyjaciółkę na ,,trójkącik". Lepszy związek otwarty niż żaden.
Widziałem kiedyś skandynawski dramat obyczajowy. Nie pamiętam tytułu. Podobny do mnie spaślak z raku laku wiąże się z transwestytą. Z przerażającej samotności, pustki której nie może znieść zaczyna spotykać się z facetem w damskich ciuchach. Gość jest normalnym heterykiem, jednak chowa swą orientację do kieszeni i kocha się ze zboczeńcem. Tragiczna konieczność? A gdzie tam! Durnota i wymysł scenarzysty. Lepiej być singlem, czy po prostu starym kawalerem niż się zeszmacić. Tu się kończy moja tolerancja. Nie ma takiej rzeczy na świecie, za którą sprzedałbym godność. Niby nie mogę wybrzydzać, nie wyglądam jak amant, jestem baryła i w dodatku gołodupiec. Ale bez przesady. Biedak też ma honor. Boso, ale w ostrogach.
VII. Pęd.
Rozpuszczalny krajobraz, jak z wiersza Ratonia. Drzewa, wsie i miasteczka roztapiają się w żrącej mgle. Gapię się w okno pociągu i układam stosy słów. Za mało, by nazwać to wierszem. Zwrotki jak jeden z rysunków. Tekst- bohomaz.
Obok siedzi żołnierz o wyglądzie bandyty. A może to dezerter? W przypływie złości, małpim amoku zabił poborowego i teraz nawiewa z jednostki, przed siebie, gdzie kaprawe ślepki poniosą.
Wagon kołysze się jak stara łajba, żołdak niemal oblewa mnie piwem. Konduktor wyraźnie bał się zwrócić uwagę zamuleńcowi.
Lukrowane dziewczę bawi się telefonem. Phlotorola, żałosna chińska podróbka piszczy, skrzypi, pobrzękuje.
Biorę się za rysowanie. Karykatura pannicy wychodzi nadspodziewanie dobrze. Dziewojka z wrośniętą w głowę komórką siedząca na plecach pijanego kaprala.
Chowam szkicownik za pazuchę. W brzuchu znowu przelewa się sen. Tak, moje sny powstają w przewodzie pokarmowym, rodzą się z soków trawiennych. Wszystko w spaślackim życiu w mniejszym bądź większym stopniu związane jest z jedzeniem.
Cześć, Wasza Wysokość. Co, znów mam kopać? Dobrze, zrobi się. Ale wcześniej to. No nie bój się! Przecież nie gryzę. Chodź, moja ty niema księżniczko. Zdejmij. Jezu, cała drżysz! Tylko spokojnie,. tylko spokojnie. To będzie przyjemne, zobaczysz...
21 november 2024
Światełka listopadaJaga
20 november 2024
2011wiesiek
19 november 2024
Niech deszcz śpiewa ci kołysankę.Eva T.
19 november 2024
1911wiesiek
19 november 2024
Jeden mostJaga
19 november 2024
0011.
19 november 2024
0010.
19 november 2024
0009.
19 november 2024
0008.
19 november 2024
Metaphysics Of ShrineSatish Verma