Roberto Szymański, 17 may 2010
Sprawy stoją na szarym życiu
Krojąc cele nasze ponad normalnością bólu
Mroczne ulice głupoty zasnute prześcieradłami obłudy
Wchodzą w nasze życie śmierdzącym butem nazisty
Nienawiść kroczy pewnie i z kłamstwem krew popija ludzką
Oszaleją ludzie cenną wrażliwością słabi
Asfalt, beton i sznury samochodów
Ociemniają nasze oczy na energię wielką i prawdziwą
Pocałunek codziennego uspokojenia
Gówno daje nam, którzy wiemy co to mądrość
Przeklęci błogosławieństwem samostanowienia
U błogosławieni przekleństwem wszech widzenia
Stare winy krążą wokół jak sępy głodne
Gotowe wezwać na jeden ruch nasz armię piekieł bezlitosną
Smutek, brat nasz plecami się odwraca i szepce coś ze strachem
Mieszanina w głowach naszych eksplozją alkoholu wystrzela dźwięcznie
Chować się na ulicach społecznego skazania grzechu Adama nie można
Spokój strategią rozpoznania na świecie śmierci drgania
Wrzask karabinem wystrzela w noc katatonicznym szlochem
Miłość przygnieciona ciężarem nienawistnych spojrzeń zawiści
Może ułuda tym wszystkim karmi nas od niechcenia
Roberto Szymański, 15 may 2010
Promocja
Krew na ulicach - kupuj nieruchomości
Powiedz, żeś człowiekiem to zabiją!
Powiedz, żeś jest zły to zabiją!
Moralnosć małomieszczańska
Gruba od polew czekoladowo - konwenansowych
Czekać tylko aż pęknie
Aż farsz pełen wypłynie różowo na wierzch pączka!
Powiedz mi jak zgrzeszyłem
Powiedz mi jak na śmierć zasłużyłem
Krzyżem padnę i krwią napis uczynię: przepraszam!
Jestem produktem
Jestem numerem
Jestem wiernym
Jestem gównem!
Ssaj im dupy co dzień
Kłamstwami karmiony jak chomik durny
Wolisz być niewolnym numerem
Czy może wolnym trupem?
Gdzie jesteś prawdo?
Gdzie jesteś drogo?
Do kogo wołam?
Do kogo o pomstę krwawą wołam?!
Krew tylko w głowach krąży
Świętym ludziom o świętych oczach
Wariaci uciekają do swych bogów przed samymi sobą
Polityka i religia na jednym jadą wozie
Cóż im zaszkodzi zabić mnie nieudanego!?
Poruszę nogą - zgniotę żuczka
Ruszę ręką - znieważę niebo
Powiem prawdę - zabiją mnie i siebie
Nikt i nic nie może już dotknąć mnie!
Nikt i nic nie może już dotknąć mnie!
Więc powiem w grobie - pieprzę słowa bo boli mnie głowa!
Ależ z ciebie mądra tytułem sowa
Prawie żeś wsio nazwał - oprócz mnie.
Roberto Szymański, 12 november 2011
Nienawidzę miejsc niezrozumienia
Miejsc sztucznego odkupienia
Kolorowego upojenia
Wolę mrok swoich ścieżek
Powietrze, woda i ogień
Lepszym są kompanem
Od ludzkiej głupoty
Kocham uciekać w miejsca odpoczynku
W miejsca pełne energii jednolitej
Dziwaków tam pełno
Podróżników dróg poskręcanych
Nienawidzę ludu iluzyjnego śmiechu
Wolę lud śmierci i prawdy
Wina i brandy
Dźwięków i wspomnień
Epoka wierszy żarówiastych
Pisarzy mądralińskich
Sądów tłustych i naiwnych
Nudnych ulic obsranych przez drące się psy.
Roberto Szymański, 2 february 2011
Stoję w deszczu,
szepczę: otwórz!
Myślę: nie stchórz.
Po kolana w umyśle...
Klocki czerwone trzymam,
sam je chwytam głodny...
W czerwonej tęczy, nie ma tu poręczy.
I nikt mi nie zaręczy,
czy nie składam się z martwo - kolorowych węży
W tęczy jestem,
podróż, podróż - błagam.
Końca nie czuje - umysł mi opowieści snuje
Program odpalony!
Już świecą wiatru istnień neony...
Nie jestem zdziwiony,
to moje eony.
Kroczę, lecę: do koloru Boga,
na cóż tu ta swojska trwoga...
Jestem.
Roberto Szymański, 9 may 2011
Nie musisz wiedzieć
Kim jestem
Nie musisz patrzeć
Jak idę po szarym chodniku
Niewolnicze kazamaty
Dotyczą nas wszystkich
W galerach płyniemy
Po nasze wypłaty
Krążymy szaleńczo jak elektrony
W okół jąder miast
I systemu głowy
Szeptem daję wam znać
Kiedy skończę pracę
By wybrać się
Do wiersza....spokoju
W pokoju....nie ma nikogo...
prócz mej duszy
Po piwie suszy
Ale piwo dni jednakowe kruszy
Prawię zgniotłem dzień ten
Wierszem pisanym z biegu jak leń!
Roberto Szymański, 5 may 2011
Prosto - oryginalne słowa
Utopione w rzece urojonego Boga
Poezja wyuczona formą
Krojona z werwą uczniaka
Slodkie wyznania miłości i zazdrości
Gówniane stoliki z szanownym jury
Spaszteciałe społeczeństwo miastowej dziury
Nigdy nie stanę w tym szeregu milionowych jegomości
Prostota - głupota - jak twarz rozjechanego kota
Wersy, wersiki - szare buciki
Skrop komputer swą kawą poranną
Bo tym chlustem tylko
Możesz dźwięk z siebie wydać inny
Niż w deszczu samochody i rynny.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
20 may 2024
Leaves Are Changing ColorsSatish Verma
19 may 2024
1905wiesiek
19 may 2024
Broken BridgesSatish Verma
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma