Belamonte/Bożydar, 20 january 2018
Terminus Lema i jego rozmowy. To ja? Mieliście tak, że rozmawiacie z rodzicami w snach. Ja cały czas. Z ich duchami. Wierzycie w obecność zmarłych w waszym życiu po ich śmierci? Obecność, czyli rozmowę z nimi. Taką toczoną naprawdę. Czy można porozumieć się po latach z dala od siebie.
Są dobre sekwencje w życiu, np. pójście samemu na siłownię, pobiegać, pojechanie samemu się pomodlić do zakonu lub na szlak górski, może być z kolegami.
Są szyny i recydywy i szlaki, którymi nie poszliśmy z własnej woli i przez to powstał ciąg sekwencji w których nas nie ma.
Ostatnio w nocy już się nie kłóciłem ze starym („Dajcie mi klucz do nowego mieszkania, chcę się wyprowadzić.“), nie uciekał ode mnie jak przerażone dziecko, by już raczej wyskoczyć przez okno - O Nędzo, O Licho, O Chryste, co za ostateczność; nie ścigał mnie jak jakiś Vader, nie szarpaliśmy za klamkę u drzwi - on z jednej, ja z drugiej strony.
I mama także po raz drugi, trzeci nie była zawiedziona, zgorszona czy nierozumiejąca, choć zawsze dobrze chcąca dla innych.
Ustaliliśmy:
- Ja: - Zawsze byłem z wami i pod waszą opieką, a chciałem pieprzonej samodzielności.
Właśnie wychodziłem do szkoły, do której nie miałem zbytniej ochoty iść „dzisiaj“, a oni jak zwykle nie byli z tego powodu zadowoleni, ale przesada ta nie była istotna. Zanosiło się na wyjście z domu na Mickiewicza w stresie. Ale wróciłem do kuchni by zakończyć rozmowę.
- I mówię im: - Zawsze chodziło o pożycie dla siebie, samemu, a wyście mnie przekazali do nowego mieszkania i przez to ono nie stało się nowe. Przekazali, a ja się zgodziłem i nie było w tym mnie.
Posłuchali, rozmowa się uciszyła.
Stałem się Bono z U2, który śpiewał o dzikich koniach „hej hej sia la la“, młodym mężczyzną, w domu słychać było ten utwór i na górze, gdzie jakaś młoda kobieta mnie wypytywała: - Co tu robisz, skryty cudzoziemcze? Wchodziła na górę do mnie, może studentka, kobieta z dziećmi, która była rzeką płynącą pod górę do młodego mężczyzny tkwiącego w parku zrozumienia, tworzenia na górze.
Rodzice cóż, nie zachwyceni w kuchni, ale jakby zrozumieli? Przynajmniej się dogadaliśmy. Wole zostały zawieszone, pewnie wole wrócą jak te woły w jarzma, ale miło że ludzie czasem się dogadują. To nie zależy tylko od nich. Rozmowa się toczy sama.
Belamonte/Bożydar, 20 september 2017
gdy oni tam odprawiają swoje rocznice
ja czuję
gdy kłamią tysiącem głosów
ja tutaj czuję
gdy programują maszyny i społeczeństwa
gdy nasączają je lekami i ekonomią
ja czuję
gdy ktoś samotny umiera w umieralniach
gdy się ptaki przy drodze wydziobują ze świata
gdy nauczają dróg i norm
ja czuję
gdy się moje ciało rozpada
gdy przyszłość ginie w mrokach niepamięci
na przekór sobie, na pohybel światu przyszłości
ja czuję
To mój program niejasny
rozrywająca mnie choroba
manifestacja
cel
Belamonte/Bożydar, 10 july 2017
duch jest oknem na zewnątrz
w siebie nie patrzy
śni jedną stroną słoneczną
może podziemni dają mu treści ale wnętrzności z których wróżyli są milczące
jeśli żyjesz żyjesz okiem, cała ta walka tutaj podsłoneczny ogród
skąd wiesz że żyjesz, może jesteś ciałem w ziemi, we wnętrznościach
a teraz śnisz, duchem nie zszedłeś jeszcze do podziemnego słońca
jeszcze tu szukasz twarzy upragnionej, stanu szczęścia
a więc
jest świat podziemny i nadziemny
duchem jestem tu, czy ciałem też? - nie wiem
może, gdy schodzę na drugą stronę, tam do Hadesu, czy mój duch, gdzie on się podziać ma
czy też tam schodzi, czy tam nie umie spojrzeć tutaj
co widzi, robaki, korzenie, prześwity z za tafli, z za szaty
czy tam jest ku czemuś skierowany?
pseudopewnik - ciało żyje, porusza się tutaj, duch w nim jest
co noc w głębokim bezruchu ciała smakuje grób
gdy te ciało się rozkładać zacznie czy nie będzie się ruszać, będzie
zaczniemy w jakimś sensie żyć swoją połową w łonie matki
a duch będzie wracał, nawiedzał tą stronę w której teraz piszę?
przywiązany do miejsc jak kot, albo do ludzi jak pies, albo do rzeczy jak człowiek
czy będzie tam oglądać Asfodele i Hadesa i służyć Persefonie
witać się w progu jako Hades a zarazem przybywać jako rodzic swoich rodziców
i czy zdobędzie swoje marzenie
matkę potem siostrę a na końcu kochankę
- węzeł polimorficznej roli życiowej i pozażyciowej -
i czy jak teraz nie pamiętam mroków zejścia
on nie pamięta nadziemnych radości, albo tylko czasem mu się śnią jako najdziwniejsze sny
i czy powróci jako swój syn Horus
a matka Demeter, siostra Izyda, kochanka Kora, ty sam z nad tafli szukają go wciąż
bo wszyscy oni są jednym
witając się, żegnając, zostając i zapominając
piękna Helena w swoim zaświecie w III Akcie II części Fausta Przed pałacem Menelaja w Sparcie
czeka na zemstę męża
słychać przetaczające się grzmoty i czuć zewnętrzne-wewnętrzne drżenia
kara w postaci nieurodzaju, tęsknoty, rozpadu pseudo-materii i uczucia oddzielenia
niedokończone przejawy woli - zdrady, zemsty, tchórzostwa
przylgnięcia do szkolnych wycieczek zagubionych na wakacjach
tam, w krainie poza czasem
chcą uderzyć w nasz cień
materia - ziemia - ciało i duch i opowieść
to słoneczne to czubek piramidy wyrastającej z ziemi
błonka ducha, wspólna może, może
ziemia to my, komórki to trupki, a roztocza po nas wędrujące
to historia i sny powszechne
a my jesteśmy samotnym bogiem, bogiem ze snów roztoczy
komórki ciała są przenośne (pamięć materii - pamięć komórkowa)
pamiętają ziemię, były u przodków
nawet telepatycznie porozumiewają się z grobami
tworzą całość psychiczną - jestem roztoczem, roztoczem -
wysłannikiem grobów (czułką, odnogą, macką)
mam ja własne i ja uczestniczące w ja całości
(tłumie, społeczeństwie, rodzie)
moje ja też jest ja z mniejszych ja
(? - "myślący mech, winogrona i sperma")
na szczycie jest myśl, wola całości (panpsychizm całości)
zaśpiewajmy
materia - ziemia - ciało i duch i opowieść
czy motyl może śnić że jest cesarzem i na odwrót?
ziarna trupie albo gamety, czy to nie to samo?
miłośnie do ziemi zstępować
czy z kobietą się zbliżać, czy to nie to samo?
czy mgłą wywianą z grobu opadać na kopulującą parę? ech poezja
szydełkująca staruszka i biegacz i opowieść przy ognisku
tralfamadorskie dzieci z nas
powinniśmy rozmawiać z roztoczami, komórkami, innym, bogami
tajemnica rodzenia się naszej świadomości jak za Homera
gdy Syn schodził uwalniać z Piekieł
uwalniać wzrok ku snom dzieci po drugiej stronie
budzić wnętrzności Ziemi i wnętrzności ludzi i ducha
duch śni wspólne sny, komunia żywych i umarłych
nasze ja jest wspólne i odrębne
może tajemnicę znają groby drzewa i wnętrzności z których wróżyć już nie potrafimy
których leczyć już nie potrafimy
więc zakochani szukają się w podziemiach i nadziemiach
w wulkanach, zwierzętach, wietrze, korzeniach, ptakach, bogach
Belamonte/Bożydar, 8 july 2017
duch jest oknem na zewnątrz
jaskinią mocy, w której śpi Minotaur z gwiazd
ty sam
oddalający się złożyć podpis pod drzewem
oddalający się łąką z głębi snu
narzucanego przez zgwałconego robaka prądom, liczbom, trupom
duszne, wnętrzne pokoje, więzienia, kryształowe komnaty
historia szczęśliwego listonosza z za tafli
dom, żona, działka i żeglowanie, wnikanie w męskość, kobiecość, w rój
odbicie, powtórzenie w podziemnych lustrach, jak oczy zmarłych, twoje oczy
opowieść o tobie z odsyłaczami
nie powinno się tam iść na spotkanie z tą, która jest tutaj
i może czeka
dach jest też tam, i ty, i wszystkie przedmioty i zdarzenia, kryształowe komnaty
sensów, bajek, historyjek (z Buble Gum? - "zabili go i uciekł"), czegoś co się w nas rozwija, gatunku
w biegu na oślep, boga wciskającego się w świat starszych bogów
boga zieloności przeciw bogom kamienia
młodość, dojrzałość, starość
podniecenie, spółkowanie, zagłada i narodziny
prezerwatywa uczuć i zetknięcie się nagich dusz
skowytów, drżeń oczu, zębów wilczych
masz w sobie świat i nie masz
patrzysz na zewnątrz a w siebie
z siebie wyprowadzasz
kiedyś były pagórki, nasiona roślin się rodziły dopiero (pseudopewnik?)
dobrze patrzeć, dobrze zrozumieć, wypełnić misję
buntu lub uległości - oto jest pytanie
gatunki to drabina Jakubowa
jest jeden duch w naszych oczach
mogę stanąć na wieży swego gatunku, na wieży wszechżycia
wcześniej tego nie mogłem
bo ubogość życia się nie miała czym i nie miała za bardzo czego objąć
nie było mnie i nie było opowieści (pseudopewnik?)
teraz mam tą komnatę i z niej wyprowadzam przeszłość i przyszłość
docieram do miejsca narodzin
nie wiem kto dociera, nie wiem kto mówi, po co
ale to miejsce zielonych bogów
zgrzyty i uskoki potworności znają chyba tylko paznokcie
te statki śmierci nie powiedzą więcej od zbawców, od Zielonych Ludzi
nie wyrastamy jak rośliny
wprost z ziemi - my zrywamy kontakt z łonem by żyć
tylko na chwilę snu potrzebujemy łon
to utrudnia przetrwania potopów i ogni
Deukalion i Pyrra - echo przeszłości
Noe - echo przyszłości
Androgynia - musimy nauczyć się snu wiecznego
budzenia i podróżowania jak rośliny
Nie przyjechał okręt, który miał nas zabrać w rejs
Dwaj chłopcy uczą się iść i iść i iść i iść i ć ś j po linie
Na chwilę do naszej trójki na pomost przylatuje wróbelek
nie chcę być szalonym magiem
ale szaleństwo leczy, wiara leczy, więc
jaki sens ma świat
i tak go sobie nie wprowadzę
nie wyprowadzę swego sensu jemu
miejsce spotkania i poszanowania
i orgazmu duszy z nieskończonością
zamykające mnie odzwierciedlenie umysłu, bursztynowa komnata
wzmocnienie umysłu, uwięzienie najdoskonalsze
"Równyś duchowi, którego pojmujesz, nie mnie" -
rzekł Duch Ziemi do Fausta
Belamonte/Bożydar, 17 february 2018
..kiedyś miałem dziwny sen
szedłem do klatki w domu rodziców (już nie żyją)
i miałem jakiś balon w ręce (chyba niebieski)
i zaplątał się w niego jakiś kolorowy motyl albo ptaszek
chciałem go odplątać i udało mi się, ale chyba go uszkodziłem
bo polatał, poświecił jeszcze z paredziesiąt sekund (niczym błystka na ryby)
i zgasł
a mi było smutno
koniec
klatko klatko balon mnie unosi do góry
w szczelinie między schodami
tam w raju są moi bliscy
ten balon jest moim zwycięstwem i kochanką
chcę się nią pochwalić
kiedyś miałem dziwny sen
uciekałem z tego wysokiego piętra przed Obcym
spuszczając się po ścianach bloku, po balkonach
koniec
Kim był, nie chciałem go bliżej poznawać, swój gniew czy w innych
Potwór jest wspólny i zarazem własny
Sny te mnie relaksowały, cieszyłem się sprawnością
Teraz już rzadziej przychodzą, przychodziły do domu rodzinnego,
od strony klatki schodowej, zwiewałem im przez okno..
Uff, jak sie tak człowiek analizuje..
Właściwie to niepotrzebnie go wyplątywałem
On tylko mi przeszkadzał (albo za bardzo wabił i kusił)
ale nie aż tak,
dla wygody go wyplątałem,
(chciałem go poddać kontroli bardziej niż uratować)
może z ciekawości
(chciałem go lepiej skomponować, schować do kieszeni?)
jakaś osoba sugeruje że wyplątując go zerwałem więź
z nimi wszystkimi i wszystkiego
dwie siostry
żądza i miłość chcą iść razem
Obcy to produkt rozdzielania
duszy pasażer w balonie
lecz to była błystka też
nie utracił bym tego i wprowadził do domu
ale raczej Obcego
jak tamci byli Obcy a udawali gości
ale jest ten motyl
jest ptaszek
jest dusza do dusz lgnąca
i gubiąca się
wszystko jest tak jak ma być
może Obcy wszedł albo nie
tak czy siak przemknął w pogoni radosnej
gdzieś tam jest motyl nadziei
nadziei na więź
z nimi, z nią
ale czy więź z duchami nie powinna byc zerwana
ptaszek ocucony lub znów
zmartwychwstały
w innym śnie
Motyl i Obcy
Starsza i młodsza siostra
Żądza i Miłość
Życie i Piękno
Oni i ja
Nie należy ich rozdzielać
Należy ich rozróżniać
Uciekłem z domu
Okrążyłem blok i przeżyłem życie
I powróciłem..
.. jak szedłem ze szkoły drogą cierniową w jednym ze snów
na tego obcego faceta pobiegłem i skoczyłem obracając się w powietrzu
i obudziłem się ze strachem..
Belamonte/Bożydar, 6 october 2017
chodzi o bycie
odwagę i refleks i ostrożność
i lgnięcie
i bycie bycie bycie
o czystość w czasie
czysty czas, czas pełny pustej
gotowości przyjęcia
bezzwłocznie
cudowna lekkość bytu
odkrycie teraz
obecność w ciele, w czasie i w umyśle
rozgoszczenie się we własnym umyśle
jak w fotelu
jak delikatny smok w składzie porcelany
cudowna lekkość bytu
gołębie rano po orkanie
szukały we mnie upewnienia
że wszystko jest ok
wszystko jest ok
wszystko jest jak było
nie bójcie się
odpalam samochód, brama się otwiera
będą te same gałęzie i my
choś trochę inni
pobędziemy
moi bracia więksi i starsi
cudowna lekkość bytu
to co jest dobrze jest
wszystko będzie dobrze
po staremu
po nowemu
teraz jestem a mogło mnie nie być
nie ma mnie teraz a jestem
jestem po tym jak mnie nie ma
tak to jest
cudowna lekkość bytu
jem pączka, obejrzę w niedzielę mecz, wypiję piwo
idę do domu, wszystko jest po dawnemu
drogie gołębie
Belamonte/Bożydar, 10 august 2017
świat się niedługo skończy
dziewczyny się uczą
rzęsy oczy tusze
welony i aury
uczą się
spokoju
w obliczu tysiąca najeźdźców
widzę jak nasza paczka
po rozpadzie wszystkiego
szybuje w przestworze
i nagle wzięta jak lwiątko za kark
przez dobrą matkę
przeniesiona zostaje
w ucieczce
na zawiązanej chuście skrzydlatej
w stronę Plejad
Belamonte/Bożydar, 14 october 2017
Aż wreszcie przyszła wiosna i ciepłe promienie słońca.
- Kay umarł i nie ma go! - powiedziała mała Gerda.
- Nie wierzę temu - odrzekł słoneczny promień.
(Królowa śniegu)
zanim było patrzenie już były oczy
wypolerowane powierzchnie
zagubione odbicia, promienie
światy odbite, kałuże wody, energia w postaci delikatnej
w ośrodku coś co się czyta samo, co się samo pamięta
przechowuje
dzbany, naczynia na możliwe spełnienia
długo trwa czasem przelewanie z pustego w pełnie
wypełniają i zarazem przelewają
odśrodkowy ruch miesza się z dośrodkowym
równowaga zakłócana
świetlista dusza uwięziła promień
co przemyka, odbija wszystko, pułapka na wszystkie światła
jest lustrem i promieniem
złapany w labirynt wytrysł czułościami i pracą
przechodząc zabiera mnie ze sobą
jak się wszystko wyleje, zabraknie śmiechu łez i ..
póki co to się toczy dla dzieci, pamięć spotyka się ze swym wielkim magazynem
póki co dla rudej i dla mnie coś jeszcze jest
Lustrzani ludzie
dla mojego ojca przelewają się jeszcze rozmyślania
dziwna kałuża ojca rozmyśla o tym, że ktoś musiał stworzyć te góry i morza
- Ktoś to musiał stworzyć, mówi, polecę na księżyc na dwa tygodnie za dwa miliony.
Nigdy nie wyrzuciłem kawałka chleba. Przecież ja byłem w obozie, dlaczego muszę tak cierpieć ?
Czy polizał mnie pies, co za kobieta anioł tu przychodzi ?
A ta brunetka co tu robi, nie mogę przy niej pierdzieć.
Jak ją spotkasz nic jej nie mów, udaj że jej nie znasz.
- Mówi, że spotykam się z jakimś mężczyzną - mówi mama z uśmiechem.
- Ach żebyś ty ją widział tą moją żonę jak ona tu łajdacko tańczyła nad moim łóżkiem, jak kpiła !
- Danusiu, Danusiu - o 2 i 3 w nocy - a Danusia zrywa się by poprawić poduszkę na lepszą
pozycję.
Gazeciarz co przyniósł neonową gazetę z wiadomościami o romansie mamy
i coś jeszcze - Niemcy, postacie znikąd, płacz, wycie,
przerażenie znikaniem i myśli o mnie..
czy warto?
światy rozpuszczone, światy odbite, składane z promieni i atomów
znikają i się zbiegają, czasem jak w legendach
z odbić obraz, z oczu zdjęta powłoka, zdjęcia ożywają
życie z samych odbić
cieni duchów
zegnane na siebie nowe istoty, nowe całości
życia lustrzanego bytownicy, święci
znikają i się zbiegają
czasem wychodzą z luster by szukać utrwalenia ciał
nadludzie
Gdzie ja jestem?
układ nerwowy zapuścił w te gąszcza krwi swe wypustki -
obrazy fruwają, czują w sieci rozpięte - wnika w brzuch i jego ból
organy czują ból, ból to fantom, funkcja ciała to dusza (czujące lustro?)
ból to to i to w atomach.. przeskok do tunelu, do prosektorium i strzykawek
przeskok do dziecka wpatrzonego w sreberko i znów w ból
tym razem głowy, ciało się psuje? - świadomość czuje, świadomość się rusza
trzeba stworzyć naukę co ją uchwyci, to co podlega logice ciała i co nie podlega
co poza nią sięga i usypia w niej co noc
ruch obrazów, zderzeń łabędzi z krwotokiem morza
sens tej pracy światów czujących (w wolnych skojarzeniach - obrazach?)
światów znikających, ale romansujących z pracą mięśni i nerwów
za bramą snów jakieś porozumienia
porozumienia wolnych ciał używanych przez wreszcie wolne dusze
czy na odwrót?
- to coś zapuszczone w ciało odbiera bóle - ciało zapuszczone w ciało?
lustro? odbiornik? pozorna obojętność ja najwyższego na wyświetlany film
niższych form życia? widzenie jak najwięcej, wybór, spokój -
wola bycia panem - za podszeptem.. brak słów -
- ale to coś zdaje się być też zapuszczone w noc, jakby ta była mym ciałem
w strasznej pustce czasem te odbicia trwają zawieszone
w nocy, na morzu, na mrozie, nie zaczepione niczym o nic trwania
księżycowe błądzenie, ludzie z dala niedotknięci, lawa tryska obok
samotność, koła rodzajów, gatunków, dni, anioły narodów, rzeki ksiąg
- w ogóle nic nie porywa tego strzępka ciała
tylko zdaje się ból i próżna odczłowieczona aura
Medycyna
w mroku otoczonym światłami
nie chcą dać mi umrzeć
choć wcale mnie nie lubią
odwieczny lęk życia przed panią świata
każe im mnie ratować
w tym lęku trwają w swych staraniach
bez zasługi, bez miłości
bo stawiają siebie na moim miejscu - tylko
to nie jest empatia
to dobry interes
Wywoływanie duchów
porzuceni na brzegach strumieni, naczynia rozbite, skorupki
zastygłe, ożywcze prądy krwi i ożywcze prądy wizji odeszły za lasy i góry
w inne ciała, może i w inną skupione moc coś próbują stworzyć i stworzyły
- duchy - a te się ucieleśnią? - ból i łzy i śmiech "poza ciałami",
esencja tego co jest, iskra, ożywczy powiew
znad pustyń, znad rzek, dusze w pyle dróg, dusze w pyle ziaren, w mgłach? -
stoliczki mediów z rozpyloną mgłą, aż się stworzy świat duchowy trwały
- po co - zjawy, ominięcie praw makro
nie trzeba.. zachwyty psyche
Dusza (pierzasty wąż)
czyste oko widzi obrazy, grupuje formy
ruchem obrazów steruje jednak
pozaobrazowa, pozasłowna tkanka sensu - dusza zrodzona przez kosmos
określi wyjście w te formy i taniec form w lustrze
mieszka w uczuciach, w reakcjach
porzucone skóry, wężowe zgliszcza,
wciąż żywe
pierwsza była zanurzona w świecie, ostatnia
w sobie i w świecie
ostatnia posługuje się świadomą myślą, ostatnia rozmawia
z kim chce (nawet ze sobą) i jak chce i wnika w co tylko chce (nawet w siebie)
by poznać siebie we wszystkim, by spotkać siebie w odbiciach
(odbijać - po co? - złe pytanie, to dzieje się samo
u podstaw życia jakiś mechaniczny proces zachowawczo informacyjno przystosowawczy
jeśli pierwsza drobina nie miała układu nerwowego to co ją pchało do tego?
czy sama była już potencjalną świadomością?
A więc odbicie, proces, ale spokoju nie daje myśl o roli czynnika światła,
o iskrze, Lucyferze)
Zombie
dusza pod mikroskopem, może to granica do uchwycenia
najpierw badasz materię, a potem już duszę, bo ona też jest jakimś ruchem
.. a odnośnie strumieni co poszły i układów nerwowych opuszczonych
zapuszczonych w gwiazdozbiorów chaos -
ciała wiedzą coś, są osadem, są korytami, coś musi opaść na dno
to co odpada żyje, pokarm dla robaków, martwe źródło życia
trochę się wszystkiego wykrusza, trochę się wszystkiego przenosi dalej
Obiekty świata myśli
Za ukazanie się obrazu odpowiada ciało (nieświadoma siebie świadomość ciała)
Za świadomość oglądania obrazu (świadomość świadomego oglądania):
- ta sama świadomość ciała po stuleciach ewolucji skierowana na siebie w ruch
- skierowana na siebie w bezruch
dała by chyba pustą świetlistą istotę świadomości
(czyste lustro odbijające czyste lustro)
- skierowana na świat umożliwia ucieczkę promienia, lot anioła
taniec form w oczach - platonizm -
uwolnienie duszy? - oderwanie?
wolność w konieczności piękna narzucającej się, ale skąd..
nieodpowiedzialna zabawa człowieka dziecka - cielesność, duchowość?
logika myśli podłączona do słońca i wiatru
do słońca podłączonego do ciała
odgórna i oddolna
modlitwa
Cóż to za sens, jak działa na ewolucyjną tkankę sensu, podstawę piramidy?
Zanim było nazywanie
jest dążenie do obiektów świata myśli
Są tym czym jest od wieków życie tkanki sensu w świecie
puste filmy dla ryb i owadów, puste nawet dla nas
w stanie oddalania się -
same obrazy, nie słowa - mozaika
z dramatu tej twarzy - mozaika z czasem zanikająca
Nawet to coś według praw geometrii piękna uchwycone, co wybiegło poza,
człowiecze piękno posągu, nieczłowiecze piękno mozaiki
traci ostrość gdy braknie podłoża - braknie rozróżniania i braku rozróżniania
według "niższości" a względem "praw ducha" -
Lęk że wygasł człowiek, a anioł nie zszedł z promieni
Zakupy i Bóg
nie tłumacz mi porządku świata
kobieto o chmurnym spojrzeniu, krowim spojrzeniu Matki Materii
bo go nic nie uosabia
bo go na teraz nie ma w gotowości
nie wiesz czego jesteś częścią, a wzór właśnie się tworzy
wśród światów i oczu i istot, mrowisk i mrówek
jej piękne ślady na ziemi błyszczą, promień wpadł do hali wiatrów i żelaza
wdarł się z oczami, ze snami, ona odeszła z promieniem
promień odszedł z nią, został z nią, rozstał z nią, rozrósł się z nią
labirynty, krzesła, kamienie, owady, rzodkiewki, ziemniaki ( - Nie kartofle,
mów po polsku, jesteśmy Polakami..), ludzie (wszystko jest zahirem)
naczynia energii, nie ma skończoności w tym
Żywe światło, samotność moja
niczyje patrzenie, jej dobro
Atak zmasowanej dobroci może zdziałać cuda
- Czy ty wiesz jaki ty byłeś wczoraj piękny, jak śmiały się twoje oczy,
jesteś pełen życia.
Smutna noc. Wszyscy wokół zdają się być tacy silni
trójkąty, kwadraty, sześciany połączeń
kupująca, sprzedająca, współkupujący, przydawka ja
jestem panią za ladą, ona mną i nią
każdy wygłasza kwestię drugiego stając się nim
słuchając też i rozumiejąc całe otoczenie i siebie
z zewnątrz, z oczu, z ciał odbitych
w wodzie wyobraźni, w okamgnieniu
bez zataczania kół przez świat - teraz
w tej chwili - poczułem Boga
Kąpiel w słońcu
jakie to dziwne że światło rozpryska się tak wszędzie
że brodzę w nim w południe, że zatapia świat wokół, zalewa
oby być lustrem dla niego, oby nie być cieniem, ciałem doskonale czarnym
matowym chropawym, przekazywać dalej to coś
co się przekazuje z nasieniem, ogniem, obrazem
jak to robią ci nieliczni ludzie - doskonałe lustra,
naczynia przelewające się, naczynia na możliwe spełnienia
na nasze myśli pragnienia uczucia
jej świetlista dusza, która jest żywym promieniem
uwięziła cząstkę tego niebieskiego
była kulistym piorunem płaczu winy i śmiechu o brudnych rękach
krążyła zamknięta w ciasnym wnętrzu
jeszcze niczego nie chciała pożyczać
nie tylko dlatego odsłaniała się i zbliżała
Piramida
tunel czerpie swą moc ze strumienia czy z siebie
czy wolą dysponuje zbioru czy jest narzędziem mocy?
chcę to jeszcze raz powiedzieć - cały świat to koryta i strumienie
koryta są strumieniami
lustra światłami
walka skamienienia z przepływem
wygrywa przepływ
lustra i światło, światło zabiera lustra
niezliczone poziomy myśli i ciał w złączonych piramidach
piramida ciał z okiem
od podstaw mosty buduje iskra w ciałach
dąży do spotkania z samym sobą -
Ojcem
Porozumienie
Drabina
Rozbłysk na szczycie
spotkanie, ogarnięcie, wyjście w przestrzeń
wyższa forma świadomości
poziom najwyższy płonie
wnika we wnętrzności i wnika w zwierciadła promieni
zespolone na szczytach
porozumienie upadających wież
przy rozstaniu się z marzeniem sieć ostatnich kłamstw i smak zemsty
przenikliwe szukanie zła
dobro zawsze wróci w snach
Powtórki
Mój Ojciec nie poddał się nigdy
pozbawiony wszystkiego przed końcem
odbył jeszcze wielką podróż
w lata wojny, w lata dzieciństwa
do początków, do końca chciał jeść (prawie..)
bez oczu, drżący w bezruchu, prawie bez słuchu
mówił.. po cichutku przekazuje swe bogactwa
na zakończenie jeszcze myśl
Jedyny sposób - narodzić się do życia które jest w nas
Strumień marzeń
Nowe co go jeszcze nie było - co nigdy nie chce przyjść dokładnie,
ale przychodzi życie czasami,
wieczne deja vu, samochody, drzewa, niebo, ludzie
kręcące się koła tirów ku nieosiągalnej PEŁNI i wyrazistości
Belamonte/Bożydar, 13 july 2017
magiczny styk lustra i ziarna informacji
- książki, nasiona, człowiek, gamety, trupie ziarna, kostka brukowa -
cud faktu że coś jest myślą
cud Kartezjusza albo błąd, odbicia są przestrzenne i bezprzestrzenne zarazem
choć wszystko jest informacją (listem), nie wszystko jest myślą
i nie wszystko jest życiem
to co jest myślą jest przestrzenne i bezprzestrzenne zarazem
cielesne i niecielesne, albo tylko mniej cielesne - echo, światłowody
- a może ożywić da się wszystko, tylko trzeba umieć czytać -
"obiekty moich myśli to będą figury, to nie będą uczucia,
to będzie chłód nocy wprzągnięty w rozpacz"
- myśl gubi się w Maelstromie nicości -
wampir zamknięty w krwi - nie tak wolny i swobodny jak książki
które odlatują i wytrzepują z siebie myśli,
które opadają i osiadają na rzeczach -
przekazujący się synom i córkom i rozpylona mgła lustrzana
myśląca trzcina i myślący mech i winogrona
i sam myślący - ha,
- oni wszyscy ominąć próbują naturalny kołowrót wcieleń
reinkarnacja to umysł rozmijający się z gatunkiem,
niepełny telepatyczny transfer
- Pytanie: Czy motyl może śnić że jest cesarzem i na odwrót? -
otwierający okno
duch Perdiksa uciekający w przepiórkę gdy spada z wieży
(nie ufaj mistrzom nieśmiały bohaterze)
i Atalanta zmieniona z mężem w lwy gdy kopulują przed ołtarzem
(kary, łaski czy nagrody) - nie cali
nie cały ojciec przenosi się na syna
po śmierci też nie cali i za życia nie cali, a może nie jedni..
nowy człowiek zyskuje jeszcze i jeszcze jednego rodzica
mutacje jako efekty energetycznych podróży informacji z ziaren trupich,
ziaren opowieści, gamet i obserwujących to wszystko bogów, ech..
Belamonte/Bożydar, 4 october 2017
na bezdechu
pomiędzy ostatnim wdechem i wydechem
gryf i wieża
pomiędzy ostatnim wydechem a wdechem
gryf i wieża
ocean oddechów, spojrzeń, pięć się
przodków
a my to udziałowcy piekielni i podkręcacze piłek
zalani w trupa
oświeceni w trupa
lubiący różne czynności
zaplatania warkoczyków i koszy
zarzynania bydła i odsysania tłuszczu
biegania
różne maszyny i ich typy ruchu
typy zasypiania
stukot kół pociągu
warkot silników
pieszczota wiatru na skórze szybowca
ssanie palca przed snem
gitara wystukująca metaliczny rytm
typy wspinania się na szczyt
i ta dziwna forma głosu w nas
- co ludzie powiedzą? - paraliż gatunku, diabeł - pełna iluzja
wiem że kiedyś coś wyszło ze mnie i że było ciemne i zwierzęce
a ten diabeł go pokonał - bestia ludzka -
potem został kapłanem, lekarzem
Lecz zwierz to ja bardziej
i on zdobywa i ratuje księżyc
i ze środka musi się powstrzymać
i z bestii ciemnej stać się królewiczem
ale zawsze jest też King Kongiem
pierwszym innym dwuznacznym
bogiem - małpą, bykiem, przodkiem, maską -
gryfem i wieżą
na końcu to dostaje nieludzko-ludzką twarz
na końcu jest krzyż i krzyk
na końcu jesteśmy my
Belamonte/Bożydar, 18 october 2017
najpierw ptaszek w komórce
kijem hokejowym wziętym tego dnia z piwnicy rodziców - cud, he..
wykurzyłem z domu czy uratowałem z więzienia
potem pająk w samochodzie
wypuściłem głupka co rozpiął sieć i chciał żreć muchy nieistniejące
czy wdzięcznego siebie,
ptaszek się bał, on nie, ale uratowany wbrew woli i niewiedzy
jest w końcu uwolniony
gorzej z ptaszkiem
a kto mnie wypuści z samochodów, więzień i kart taniego
pisma dla starzejących się automatów
kocham kurwa przyrodę
odciągnięty pod mur, ogłuszony nietoperz może poleci
wyjęty z rowu pijak może potrwa do jutra
ciekawe, że ani razu na serio nie pomyślałem żeby go
zaprowadzić do szpitala, zresztą nie chciał,
zresztą miał opatrunki na rękach, więc pewnie dopiero co
ze szpitala uciekł, zauważyła Beatka
- cień pożeracza snów, szpital, był tuż, tuż obok -
wsadziłem go za to do autobusu
niech jedzie i dochodzi do siebie
szpital to miraż, przyroda to jednak
nie miraż
dowodem jest wdzięczność zwierząt
tylko czasem akcje ratunkowe są pochopne i niepotrzebne
nieudane napaści
Belamonte/Bożydar, 8 september 2017
Jeszcze przed miesiącem miałem szansę powrotu do starego bezpiecznego siebie
porwała mnie ta klatka pod wpływem cudzego krzyku
i wygnaniec osiadł w ciaśniejszym M ciągle jeszcze jeden.. przyzwyczajenie,
egzystencjalna konieczność
..a ona gdy pełznie w powietrzu i wyrzuca hausty
gdy fale niewidocznego morza przenoszą ją poza siebie
porywają i choć ginie to się wynurza wciąż dalej od brzegu spojrzenia
przeniesiona nad sobą, rynsztokiem, obozem, poza siebie przez fale Erosa
które ciskają ją gdzieś w czeluście wulkanu
w nocy o skały i gwiazdy
nie czuje nigdy zniewolenia, znika jak żagiel na horyzoncie
opada w kwiecie westchnień na brzegu spojrzenia więźnia
w swój staro nowy ubiór siebie samej
Belamonte/Bożydar, 6 september 2017
może kiedyś została mi przekazana tajemnica
wyszeptana i zdradzona liściom komuś czemuś
przez łzy przez siostrzyczkę
gdy o bramy bólu łamałem kości
szeleściło złoto w blasku ogniska
płynęło ciało przyszłości przyjaźni
łez i szczęścia
odparowanych śmierci duszy
obojętności i dumy
odpychających rąk i spojrzeń
uwolniona łabędzica
przyjaźń bez miejsca na Ziemi
miłość i zawód mojego taty
nie chcę pieniędzy, nie chcę od was niczego
nigdy nie złapie już nikogo za rękę
o pewnych rzeczach nie trzeba było śnić
tylko je robić
czekałem na start
pamięć ćwiczyłem od dzieciństwa
by sobie przypomnieć
słodki ciała jęk, syren nocnych zew
ogromu ból, wiosnę kolebki myśli
na Ziemi
pomiędzy liśćmi morzem fontanną i oczami
rozpięta tajemnica
odprężenia
pokochania się
przylgnięcia mchu
zamykania oczu
wygładzania twarzy
rysowania własnych kraterów na księżycu
linii papilarnych snów
życia
Belamonte/Bożydar, 4 july 2017
bieg Wendigo w polu, w bezruch gwiazd, przestrzeń zapyloną
sarnianą chrabąszczową i tą schizofreniczną za szybą tutaj
Panteony Bóstw i Zombie planety Ziemi
ręka, gra puszczona wolno
tonąc szukasz oparcia - ziemi - dla ust nad jej powierzchnią -
szukasz tlenu, nie jesteś amfibią
nie wchłoniesz wszystkich przerażeń wiatru
ale może
między Scyllą i Charybdą w Malstromie w Wulkanie
mieszkałeś
powrót do stanu poprzedniego
pamięć i tęsknota
dążenia nieludzkie w ludzkim sercu
obcy lecz nie chcący zabić a tylko powrócić objąć
bo w spływie Johnsonków-zapałek ulicą do mety kanału
byłeś zapałką i wodą
ku żywiołom biegnąc w żywiołach
stajesz się wolnym wiatrem, zielonością, błękitem
ból to włócznia Pana
a tyś smokiem
z za granicy patrzysz sarnimi oczami
z drogi swego życia swoją biedną głową
pech chciał że jesteś człowiekiem
musisz być albo wilkiem albo owcą
albo spokojem drzew albo żlebem polodowcowym
albo miłosną treścią Pantery na gardle młodzieńca
wisiorkiem w uchu Durgi
albo drogą jedziesz swoją chociaż bywałeś poetą
a to ludzkie życie nie spełnia się, wzywa cię, jeszcze o nim śnisz
tęsknisz do bycia człowiekiem
od kolebki po laskę i laskę i dziecko i łóżko i nocnik i grób
ku swemu Drogobyczowi w gwiazdach
myślę że bardziej jestem swoim obciętym paznokciem niż sobą
może romans z ludzką suczką wprowadziłby mnie na drogę
na której nadano by mi jakiś ludzki kształt
(bohater opowieści "Sargassy zaginionych statków" znajduje Waldumę
dążąc daleko w gwiazdy, zmienia się i dociera do bycia bogiem
przemienia w starszych, archaicznych, potężnych i szalonych indywidualistów
ale na końcu wybiera swój ludzki rój, ludzką kondycję)
Belamonte/Bożydar, 24 september 2017
systemy obiegi wszystko ma krew i, albo jest krwią
nowe całości, nowe ja - zatracenia by ujść śmierci i może wieczności
nadzieja na ocalenie dla rzucających się w morze
byk Afrodyta wychodzą z fal i Zombie i maszyny
i nowa wspaniała firma, zamknięty krąg rąk
kamień śpi i i śni - agrafka zamknięta we śnie
wszystko inne jest agrafką niedomkniętą,
musi jeść, wprowadzać energię w obieg, podłączać się do wielkich kół
i wtedy może zostać porwane albo też przejść w nowy poziom ja i mocy
w dzień agrafki lekko otwarte podpinają się do cipek i hamburgerów i gazet
nocą szukają ust anielskich i zamknięcia obiegu z połówkami, ćwierciami, całościami
wyśnionymi przez ducha gatunku w nich
instynkt jednostki słabnie i pojawia się poryw ku wielkim obiegom, kosmicznym
to także poryw ja, jakaś część ja pragnie mocy - wola mocy realizuje się
w wielkim otwarciu
człowiek zamknięty nie przystawia ust do kranów innych ust, nie patrzy
na słońce i deszcze
ale się dopiął w garnitur poprawności politycznej i tkwi w sobie samym
a roślina ma obieg wspólny z ziemią i ze słońcem i wodą
ale ona nie cierpi, taki człowiek zamknięty cierpi bo zyskał skrzydła duszy
i zamiast je rozwijać pełznie w strachu idiolatrii
lecz tyle rzeczy chce w nas krążyć i tyle nowych żyć powstać
coraz więcej okien pragnie się otworzyć
duch Ziemi i Gatunku chcą się połączyć może
z zamknięcia obiegu, z połączenia obiegów kobiety i mężczyzny powstaje nowe życie
pełny stosunek polega na spięciu się genitaliami i ustami, na pocałunku i wejściu/
wpuszczeniu - i wtedy są jednym ciałem i duszą -
to ma wyższą energię i rozkosz płodzenia
fellatio jakoś nigdy mnie nie pociągało -
jako jedna z pieszczot nie najatrakcyjniejszych pełnego spięcia się agrafek
może ma sens
i tyle o agrafkach we śnie i w błądzeniu dziennym
Belamonte/Bożydar, 1 october 2017
Nagłe zniknienie jej, forma zagubiona
i świat co trwa, dalsza treść bez treści
mgiełka wspomnień, obecność bez obecności
w nieba zmianach, w wietrze i wzgórz bliskości
we wszystkim, co jest tą naturą
obecność prześladująca - tym jest śmierć
Wielki świat ją wchłonie, nawet myśl, nawet odbicie
Chwal więc świat do momentu spełnienia marzenia o powrocie
do tamtych dni gdy w treść stworzenia
była też wpisana jej myśl zamknięta w naczyniu
Na razie to tylko czułe lęki o możliwej utracie, możliwego szczęścia
tego skrawka świata z tamtym i tym odbitym w głowie snem
przodków, bajek echem
Ale kiedyś będą właśnie już tylko te wzgórza, lasy
i perspektywy domów, jezior, wież, szyn stacji, dróg w polu
w czyichś oczach
i dźwięki w czyichś uszach
i wspomnienia w czyichś głowach
po nas
rozproszonych, bezdomnych
obecnych w nieobecności
pocieszających
opuszczonych
śpieszmy się więc do wtuleń magicznych w noc
wykradzioną z kalendarza
Belamonte/Bożydar, 21 september 2017
Gardziel w fontannach wyrzeźbiona
tamta strona - nicość
tu wtopiona
blaski i grzmoty stamtąd w koniach i ogniach
a konie i ognie w wierszach
przeszłość powraca w jaskini obrazach
rękami pierwszych posiadaczy malowanych
z głębokiej studni na dziecko wypadły zęby
dzioby pazury piły noże i maszyny
i krzyki pierwszej bitwy, zabrały dziecko
musi się uformować w drogę dla światła
Belamonte/Bożydar, 11 september 2017
owe uniki i sprzyjania sobie ludzkich ciał
to coś innego - sieć - niż zderzenia kul bilardowych,
ale czy aż tak bardzo
ktoś wychodzi do pracy popchnięty przez konieczność
dociera do swego bezcelu omijając wschody i zachody słońc
omijając lustra, ale popychany spojrzeniami
myśli otoczka gra biegnie pomiędzy nami
w książkach, w ekranach słowa się zderzają
my i te nasze wyobrażenia czegoś chcą
kamień na drodze w moich oczach
trudno orzec który z nas bardziej stanowi o sobie i o drugim
on wydaje mi się narzucać z większą siłą niż ja jemu
zawsze echa zderzeń, zawsze iskra
sieci pajęcze spojrzeń przenikają się jak babie lato
jak tygrys przeskakujący przez płonące koło
ściśnięta pięść, zbiegły się w gruzły żył, połączyły
głowy, słowa, słońce, napój miłosny
życie jest śmiertelne, śmierć jest żywotna
dopełniają się zmysły, usta, atomy, grawitacja pragnień cząstek
splot w Lewiatana i w Tristana i w Izoldę
i w wulkan
obsiadły motywami wojny
zakwitły za lat tysiąc Mesjaszem i rajem
wyprzedziły i zaczekały na tłum
gruzła znaczeń, jak robactwo
wokół pustki
rozwinięta wokół nich otoczka
Belamonte/Bożydar, 3 october 2017
pożre was ogień, pożre was powietrze
wieża biegnie upadając w poziomie ku górze bo zanik wyszczupla
robi ostrze
ostrze na końcu, grubość u początku - podstawa
kręgosłup to oś, wokół niej coś narasta - jest strzałą
strzała celuje do środka przestrzeni, w środku jest dom
za wapieniem w wapieniu
wejścia strzeże ogień i powietrze - gryf
w środku jestem i na zewnątrz
kraty nas oddzielają i nie ma szans na przejście
nawet po ich wyrwaniu, bo chodzi o wejście w taflę
gryf na szczycie to głowa małpy, małpy której nie ma
zwieńczenie kopuły, trofeum łowcy głów i jego głowa
twarz, bez wątpienia inny bóg; lecz granica od niebiologicznego do biologicznego
od ludzkiego do zwierzęcego, od ognia do powietrza odbitych w wodzie
jest spinozjańska
więc oddaję cześć innemu
nieznanemu
mnie samemu
Sziwie, małpie, Bogu, gryfowi
zwieńczeniu gitary, drzewa, horyzontu
myśli
stara upadająca kaplica na cmentarzu i te drzewa odbite w wodzie
tworzące kręgosłup, pierwszą piramidę Puruszy
skoki w obłoki, kamienne schrony i więzienia
drzwi, okno dzieciństwa
odczłowieczony ale ten sam
embrion w kamieniu, pożarty przez ogień i powietrze
jakby w wieczności
nienarodzony ty
Belamonte/Bożydar, 22 october 2017
nocą widać to czego nie widać za dnia
światło gwiazd łączy się z tym ze słońca
bo słońce ma swojego emisariusza, księżyc
on,ona pod nieobecność źródła prowadzi rozmowy
za dnia kula ognia On, Ona wszystko zagłusza
tyran, noc jest więc rozrzedzoną porą spotkań
za dnia Nikt nie widzi światła gwiazd
to tunele, rzeźby i koryta nie tyle nieobecnych
co ukrytych rzek
czy gdyby zgasło Słońce, a dla joginów gaśnie
gwiazdy wystarczyłyby do życia
owocowania. kwitnienia; pewnie było by za zimno
zjadające się, kochające i upadające wieże
ale myśli lubią zimno, mogą przecież biegać
po przewodach komputerów zanurzonych w ciekłym azocie
więc były by szepty i ziarna, nic więcej
czekanie na dzień, na powrót tyrana
zagłuszenie świateł, rozmów, wspomnień
i na owoce, na śmierć, na miąższ
szukanie nowego świetlistego centrum
wirowanie wokół czarnej dziury też jest możliwe
czy są w Hadesie owocowania, spotkania i rozmowy
czy tylko fale ciemności, skamieniałe wieże
myśli bez związków, wieczna noc, wiatr i Alieny
kiedy śpi Matka Ziemia jest to tylko większa pełnia, czyli chaos
kwitną zbrodnie a oddechy zmarłych giną we mgle a ziarna śpią
agrafki otwierają pory, czarownice dosiadają węży
rzeczy przenikają się i stają przezroczyste
budzą się nowe zmysły, myśli krążą swobodnie
tracą nosicieli i do krwi wkrada się oddech dalekich światów
wykruszające się obeliski i myśli stamtąd, portale
tylko lamparty, lwy, hieny i pająki spać nie mogą
oczy ich błyszczą światłami gwiazd
chwilowo spuszczone ze smyczy
przez Matkę Ziemię na noc pod nieobecność tyrana
przez Ojca Ziemię na noc pod nieobecność tyranki
ich ruchy są płynne, zabijają we śnie
Belamonte/Bożydar, 19 september 2017
jak odważnego była ducha
zawsze stała w drzwiach i pilnowała swych kotów i drzwi do klatki
z amputowaną stopą staruszka, drzwi otwarte bądź zamknięte
tylko ona wiedziała jakie mają być
i by była cisza i by koty miały spokój
nie wahała się, zwracała uwagę młodym byczkom
narażona na wybuch, nie uważająca
drzwi, koty, nie wejście - wejście, nie wyjście - wyjście, tajemna wiedza
gdyby chociaż jeden gram tego ducha znalazł się we mnie
gdzie jest teraz ten duch ciała pozbawionego stopy
płci w zaniku, odwagi osiemdziesiątki, gdzie
koty mają już nowych opiekunów
ale jej duch jest wciąż na parterze
zamykam drzwi i czuję to spojrzenie
gdzie jest duch
jego historię pisze teraz zmierzch
roślina na parapecie
historie wyżyn i nizin i szlaków wilczych
co napełniały oczy saren przerażeniem
noży co się dostosowywały do serc
i serc co się dostosowywały do noży
i tańców układów nerwowych w uścisku śmierci
odcięte członki Dionizosa podawały sobie ręce
aż matka - oceany i ojciec - nieba surrealne
ją potworzyły - to była historia staruszki bojowej
poza skutkiem i przyczyną związek momentalny w skrócie
księga żywych w której była zapisana
a co dalej..
jakim to jest ziarnem oczu w przestrzeni, jakim napisem
czyim ciałem się stało tak do głębi swej istoty..
..rozproszenie
odbicia nieskończone
dzieci, kręgi na wodzie
Belamonte/Bożydar, 5 october 2017
myśli zderzają się w głowach jak chmury na niebie
niebo umysłu to toń wody, powierzchnia
ale też tunel, głębie pokoleń
skojarzeń moc, magazyny energii
wola, a może zbiór cząstek co nie jest metrem
co nie przepuszcza pociągów żadnych
wyschłe koryta rzek i strumieni
strumieni tu nie było, zabrakło
przejścia, koryta i strumienie przepływu,
a strumienie to już koniec przejścia czy nadal przejście? -
- koniec, przezroczystość materii
dla magazynów energii - pamięci
jeśli to wszystko skorupy,
to gdzie jest początek mocy? -
- w złączeniu tkwi? - czy złączenie
to tylko wytwór przypadku? -
- co generuje skutek?
ale niektóre rzeczy to magazyny - pamięci i energii
ale może to tylko inna forma i bodziec
z innego czasu Wszystko jest jednością,
choć coś jest nośnikiem a coś strumieniem - duszą -
mniejsze cząsteczki co wychodzą z większych
Może wszystko to taka rzecz obecna i pamięć zarazem
Różnice skal, kogoś połknął wieloryb, a ktoś wieloryba
krew krąży w żyłach, a ludzie po ulicach
ulice po głowach i miastach, a Ziemia wokół Słońca..
wszystko jest nośnikiem czegoś
coś śpi w rzeczach
życie, ciało jest nośnikiem świadomości
świadomość to może forma energii
wszystko jest nośnikiem energii
kamień też
wszystko coś w sobie zataja i więzi
wszystko zmierza do wybuchu
energia jest najznikomsza i najżywsza
co drobne zmieści się wszędzie
coś co ma pęd, wolę i pamięć
To zgrupowanie atomów życia ma cel
ma cel wspólny, to się objawiło w nas
w naszych ciałach i psyche i chce nawet iść dalej
dusza czy idea czy krew czy białko
chcą iść dalej
Ta wola wchodzi w koryta
korytem kamieni i ciał płynie rzeka wizji
jeśli już się złączyło kilka kulek i wytworzyło Boga
to potem ten Bóg chce iść dalej
moc płynie, koryta drzemią
nie wiem co było na początku
nauczają jedni innych właściwych podwieszeń
w pustce, dróg przejścia znikąd do tutaj
przezroczyste płachty skór i głazów
odbicia zegnane na siebie
gruzłowate śmiechy, rozpylona w kosmosie myśl -
przewodnik i..
masz cenić zakupy w Realu, masz uznać Jahwe
kto bruździ Pedałom jest Żydem
kto myje ręce będzie jadł pieczeń
gorszy ateisto, gorszy dzieciaku
dlaczego nie uczysz się, nie uznajesz świąt
i tego że Jezus nas zbawił, dlaczego
nie dajesz się przekonać naszym racjom,
naszym rojeniom?
kulki się zderzają i przekonują, czasem jedzą się
czasem kopulują, pierwsze zasady - dekalogi
bez Biblii Jednak ja nie dam się przekonać
dziecko zakatowane, czemu coś musisz uznać? -
- bo tego wymaga rozum lub serce
przekonane w Tobie Inaczej spadaj
krwiożerczy carze
schwytać trzeba za rękę rękę złoczyniącą
zło czyniąca ręka niesie ból i śmierć
ręka tamę stawiająca narzuca swe prawo
innej myśli celu mocy
rację prawdziwą ustala kwiatostan
w porozumieniu bez słów
z wolą naczelną..
Belamonte/Bożydar, 20 november 2017
Ruch (bezcielesność)
Dziwna czujność Ślady
Odtwarzanie się wzajemne
Zdobywanie informacji
... przez wiatry, deszcze, zwierciadła, wgłębienia
i powierzchnie wypukłe
atak klonów i mózgów owładnięcie
szukanie równowagi, celu, drogi
wytracenia drżeń poziomów
uspokojenia w świecie
jego elementu drogi mocy
celu wewnętrznie zdeterminowanego
do zrealizowania nieprzewidywalnego
na zewnątrz
jestem w świecie
jestem poza światem
kolorowe motyle zostawiają mnie
na pastwę wiekuistej
błękitności nieba...
mary ptaków rozpierzchają się
jak ławice niebieskich ryb
nieuchwytne w locie
uchwytne w znieruchomieniu
Kiedy wiedzą o sobie więcej -
w locie czy na ziemi?
Kto z nas wie więcej o świecie?
Czy wiedząc o sobie wiem o świecie?
Wiem od zewnątrz czy od wewnątrz?
dla siebie w locie istnieją też
czuwają gdzie będzie co jeść
czują na sobie spojrzenia jastrzębia
bez tego zjadła by ich gołębich głodów głębia
bez samic nie ponawiały by groźnych gestów
są duszą co tu mieszka ze mną
nie rozumiemy się za dobrze
ale lepiej niż człowiek nielot i człowiek latający
w locie zdają się jednak być ograniczonej poczytalności
czuję ich
zdradzę ci tajemnicę
nas też ktoś myśli i czuje
nie można czuć tylko siebie i o sobie wiedzieć
jakaś część świadomości staje się wspólnym udziałem
ja wiem o nim więcej niż on o sobie
a on wie o mnie więcej
obserwujemy się gdy zwalniamy
przenikamy
gdy ktoś szaleje uważamy za niego
gdy śpimy nasi przyjaciele jedzą nas
boska świadomość transcendująca
gdyby była całkiem obca nie wnikła by w nas
mam w sobie oko proroka
tak samo wyświetla się
tłum wychodzący z metra, z nieba
spadający kurz
powtórka
powidoki, wyraźny wir wróbli
ze szczytu widok grzbietów, pląsy prądów
rzecznych
w błękicie
w śmieciach fale energii stają się świadome
płacz kobiety jest buntem który podejmują
wszyscy rycerze tego świata
dziki ruch, wieczna matryca rozpuszczająca
uzdatniaczka matka
samobójcze wyroki losu z własnej ręki
by zakwitł śmiech dziecka w rozmowie liści
duch drzewa lampy
napada odchodzi, a gnicie
muliście pieści, gasną myśli, sugestie
cierpiące pozy patyków, gałązek, papierków, szkieł
materia zbuntowana zasypia
elementale, aury
triumfuje subtelność, zanik
niewidoczność
sen
Dalej
Przejście do duszy, do bezcielesności
Z ruchu, z kontemplacji - bardzo daleko stąd
Kontakt ze swoimi tworzy rozrost ja
Lecz czasem jakości psychiczne stają się czyste
a potem znikają w Bezkresnym
Czasem lot przez moment jest bezkresną ucieczką w nicość
wejście-wyjście
zbiorowe przejście, powiązanie
mędrców i gołębi, kochanków i dzieci
Gdyby nie rzut oka w bok na innych - zwolnienie
od razu coś by się stało - trzeba życia nam
duszy też trzeba nam, pośrodku jest uchwytna
budzi się w ruchu
Lęk
Nagle niebo wali się na głowę
W świecie gdzie ją chłoszczą a mnie głaszczą
Sensy obce gwałcą Walka to suka
Kubek w kwiatki pociesza
Stacja benzynowa z racji zażyłości z nią też
Powietrza jeszcze nie skalał demon czasu
Ani demon upału Jest błękitne
Widzę jak oddychają drzewa
Rosnę dzięki gładkości skóry pluszowych misiów
Dzięki jaskółkom
Dzięki wędrówce słońca na tafli wody
To mnie pociesza
Lecz lęk budzą jestestwa pełne życia
Kształty przedmiotów to ich dusze
Dogadują się bezwiednie
Lecz ryby i ptaki i ludzie prują przestrzeń
I psują siebie nawzajem
Pocieszyciel
Okna patrzyły martwo
Martwe przedmioty zatrzymały okręt
dążący ku mnie
Jeszcze nie odmienił się Los
Czy to były dzieci ogień czy motocykliści?
Do mnie jednak kamienie zaczęły się uśmiechać
Uwrażliwione błonki skór
Na styku dłoni iskra
Zdobywają o mnie informacje
Jestem ważny dla chmur i puszek piwa
dla noży i kobiet
Odbijają przychylnie szukając sposobów
by zapaść w sen
Sen rzeczy które wzajemnie się zagubiły
zapominając o wyodrębnieniu
Życie to sen który śni nas
Choroba
Te oczy i usta pociągnąć za sobą
spocząć - nad palem, nad kamieniem, nad bólem przeszłości -
nad wszystkim co bolało
ze wszystkim co bolało
być wchłoniętym
a równocześnie wchłonąć na własnych zasadach
dzięki odbiciu
Szczęście nowych chorób
odsunęło ścianę i zastąpiło, pomoc destrukcji
boska strategia
... gnicie droga choroby
droga życia bez nazw
sen czas szczyty i doły
droga zdrowia...
Odejście bliskich i ten jej milczący fałsz
drętwienie i drżenie Nowa ściana?
Co będzie kuracją?
ograniczone życie przełamuje tamę
raz na jakiś czas, przyleganie do świata własnych granic
dynamizmu duszy - trwale było by zdrowiem -
i można by zostać kotem, psem, jastrzębiem, Bogiem, ale..
zaczarowane miejsca i myśli - projekcje - ściągają z drogi życia
wewnątrz musi być jakiś chory atom, chory Bóg, chore wspomnienie
czciciel przejęty zgrozą rytuałów
kar, sugestii, nie przez siebie odkrytych znaczeń
przylegania do matryc, przywiązania do złud
choć stare choroby się wyczerpują, zostaje nawyk patrzenia wstecz
łagodny bieg wsteczny czasu, za mały kontakt z zewnętrznością
tylko gnicie się rozwijające poszerza klatkę
życie bez węzła nie dla Ciebie, znudziło się
atakowanie starych jest niebezpieczne i wtedy...
pojawiła się nowa choroba, nowa miłość, nowy ból
znów żyjesz, odczarowywujesz, liczysz nawet na -
wyjście, ustalanie wartości, znaczeń, sycenie zmysłów,
odkrywanie dróg do gwiazd, przez chwilę bez nazw,
by potem móc skojarzać od nowa
Tak to już jest, że z szalonych dróg do gwiazd
lądujemy znów na ziemi, w ciele, przywiązani, przygnieceni
Ale napięcie ku przyszłości utrzyma zdrowy stan
Naprawdę nie chciałbym ruszać tego mego ja
chociaż chciałbym się zmienić
Cywilizacje, wojny, terapie grupowe -
skupiają nas, system więzi - Poza tym,
jest raj komunii
Choroba to zatrzymany ruch, albo ruch wsteczny, dryfowanie z mocą
Walka to wyzwolenie energii
Niszczyciel Śiwa, Tworzenie, które zabija
Droga bez nazw
Czasem dusza wchodzi w podtunel, w odgałęzienia
w szalone wiry Nie określisz fazy
Choroba jest rozpadem więzi
Więzi pozorne - to też choroba
Autentyczna więź jest też wolnością
W ciele wreszcie się objawiła fizycznie psychiczna skaza
Moja choroba, wiedza, więź
Płacz
Może księżyc i odpowiednia dieta
spokój narzucony sobie
siła i przychylność rzeczy martwych
ich dusze -
mnie uzdrowią
ożyją
A może ja się już skończyłem?
To co mi zostaje - milczenie,
czynienie dobra bez przekonania,
bicie rekordów Guinessa?
A może będzie dobrze
Nóż - no i cóż
Jestem dobrej myśli
Jeszcze nie Zadowolony z Życia
Zapatrzenie (oddalenie)
"Hej, miłego wieczoru
Na Jowisza to chyba jestem za cieńki
Już dawno przyciągnąłbym księżyc
Ja się nadaję na wpatrzone w księżyc oko
i głaszczące go promienie
Na wilka i lunatyka
księżycowego błazna
wpatrzonego w lunetę"
Na opłacanie, na branzlowanie
niedokończenie
na małżeństwo
bo na pełny cykl, obieg wokół Słońca mnie nie stać
tylko zastępowalne chwile i przedmioty, udawanie
rozmarzenia, przypomnienia, zapatrzenia w podobieństwa
bo znalazłem się na zewnątrz strumienia
Wejście było by życiem, którego objawialne rekwizyty przewidywalne ogólnie
zjawiały by się nieprzewidywalnie w szczegółach, nagle: dziecko, kłótnia, pies, dom
rzeczpospolita boska
Ale mnie wyrzuca, wyrzuciło, wyrzucili, wyrzuciłem się - nie wiem
Może nadzieja na romans z nikąd -
został przecięty węzęł gordyjski mojej czterdziestki
gotowość w niegotowości osiągnąłem -
Może jakoś inaczej - ja jestem raczej sympatyczny, są prace codzienne
są zżycia z czasem, z ludźmi, z przyrodą...
Może kiedyś się okaże, że ja w tym jestem, że w ruchu gwiazd, wody, ognia, roślin
i w rozkoszy bliskości autentycznej z kobietą też uczestniczę,
że Ona to ta jedyna, przy której dokonała się komunia, z którą dokonała się -
w ogóle, że się dokonała - a niech tam, jakakolwiek
Tak trudno porozumieć się z kimś poprzez Erosa
Po nocy upojnej nastaje ranek trzeźwej świadomości
zdziwienia decyzjami Boga, odwrót
Jestem z kimś bliskim, wiernym, szczerym...
Ciekawe jak szybko będę się od dziś rozpadał
Belamonte/Bożydar, 6 november 2017
dachem jest błękitne niebo
wnętrze jest wszędzie, we mnie i na zewnątrz jest granica
tam gdzie się zapadam, gdzie przechodzę z otworów w otwory, gdzie
płynę nad dachami i pełnię straż
przechodzę uciekam gonię budzę się i spadam i stoję
mam ściany, jestem ścianami, zamieszkuję w przelocie
trawą pod skórą jestem
tym bagnem jestem
tą ostatnią myślą przed skokiem i otwartą nagle przepaścią
i lotem
i wzorem rozpryśniętym na chodniku
i światem który się pożarł i nie pożarł bo się uspokoił
zawiesił
zatrzymał
otworzył na przestrzał
ściany więzienia nie są więzieniem dla więzienia
trzeba być mchem
trzeba być tłem
trzeba być wisielcem, noga na nogę, figura tańca do góry nogami
w wodzie zaczyna się od głowy
i stąpa po niebie
spada w próżnię i znika
w szczelinie
falują wiatry w zamczysku, wąż pełznie z okien do okien
zamek się rozrasta, jest wszędzie
gwiazdy zaglądają w oczy, oczy zaglądają w gwiazdy
biegnę po głowach dachach wzgórzach
w nich
nimi
w kropli odbija się jądro Ziemi, twarz Odyna
będąca niebem powstającej Walhalli
leżę twarzą do ziemi przysypany
jedyne nieracjonalne życzenie pośmiertne
cały ten gmach oddycha, wnika w świat a ja w niego
głębia pod czy nad - przestrzeni, głębia mchu, zapachu i koloru
rody Ojców tylko tak mogły pokonać świat
Pobóg niczym Abraxas, węże ramion, korona krzyża
i dzida wbita w podkowę - penis
Gwałtownicy wiedzieli, że aby nie zniszczył nas gniew
musimy być samym gniewem, bóstwami gniewu
Przecież ten świat jest teraz moją matką i ojcem
jest nami po śmierci i nami przed urodzeniem
Dlatego gryf Ojców nie wypowiada mi wojny, nikomu i niczemu
Tylko jest wszystkim
Strażnikiem Wrót
Belamonte/Bożydar, 18 january 2018
Żyć wiecznie więc można by, ale trzeba
ciągle zapominać,
a zapominając tracimy wpływ,
ale pamiętając oddalamy się od szczęścia.
Coś jest czego chcemy,
to chcenia głębokie naszej istoty
i zawsze się one przepominają - póki żyjemy
pragniemy miłości i szczęścia, a zmiany, prawa
to raz dają, raz biorą.
Belamonte/Bożydar, 20 october 2017
beztroska słoneczna
na czyjś koszt, światło rozpościera i przenika
w kolorze piwa i słomy, uparzgnięci na lato
na wyświatlanych filmach lasy, kajaki, czyjaś parasolka
słomkowy kapelusz, huśtawki
odgłosy kur w zagrodach, żółte ślepia jaszczurek
świergot ptaków
na plecionce wzór, to ja i moje wyprawy do jarów
do rozpryskujących obrazy i dźwięki i myśli domów
w naturę lękowe zanurzanie w nicość
promień dzierga w szczegółach, w dal rzeźbi
pogania stwory do szukania swego cienia, rozrywa się na strzępy ciał
ja się przemieszczam, one się przemieszczają
wola życia się przemieszcza
w potoku zanurzona ręka Ojca ratuje dziecko
kapelusz popłynął
świat zwinął się w kapeluszu
świat jest ze słomy zbudowany
śmierć ustępuje chwilowo, nie zagarnia widoków myśli przyszłości
ciała są żółte, napój klarowny pozwala widzieć
wszystkie modulacje światła, widać, czuć, słychać
ciężar powiek, zbiegi plecionki rzek, na oczach, na włosach, na kapeluszu
ból przywiązania, rysa pierwszej miłości, lekkość płynie w dal
pod światło wygląda jak stary koc dziadka
prześwity szałasu, pora na cień, na podwieczorek
puszczanie latawców, wilgotnienie, spotykanie się rąk, spojrzeń
stolik pokryty mrówkami, rozlany sok
pejcz bykowiec ostroga kłótnia grzmot deszcz
przyszłość lub przeszłość, plecionka niezrozumiała
czysta, wytchnienie w skwarze
ona i ja nachyleni ku sobie
w siebie wnikający, niezatrwożenie niczym
należymy do siebie, do wątku, do kapelusza
nosimy go na głowie, pod światło w szklance go widać
wielkie wymaganie żeby płakać i się śmiać
i spełniać wiatrakom sny
i bez straty odchodzić, przechodzić
w bezczuciu smutku? w braku ulotności?
nie, w tym zagrzebani jak myszy i robaki
jak w liściach jeże
a potem już wśród robaków mnie jedzących zasypiam
rzeka porywa słomiany kapelusz
co jest do przeżycia w łożu, czemu odwrotność nasycać trzeba
w słowie jest dużo żuków i wspomnień
żegnania się i jej twarz i moja zanikająca
a włosy jej są właśnie słomkowo rude
na ostatnim moście krzyczy ktoś z kim się rozstaję
i w ten splot wchodzą włosy słońce
sieć zmarszczek, brąz oczu, plamki na dnie oka
rzeka niesie słomkowy kapelusz
Belamonte/Bożydar, 5 february 2018
Czy może mnie zabić i nic
jak pustynia na pustyni
tsunami
boski wiatr
kamikadze i powrót próżni i ciszy
dwutysiącletnie konanie
i nic
tysiące ofiar szczepionek
i nic
Czy może sobie kpić i rozdawać życie i śmierć
na tronie
Nowy Bóg Stary Bóg
Bóg piramid Kosmiczny Przypadek
Władca much i kur i Erosa
Młoda dziewczyna w Auschwitz
Jeździ dyliżansem, jeepem, mną
białymi bestiami, zachwytem nad swą, naszą dobrocią
jednego wieczoru
Ucz się języków i samoopanowania dziecko
nerwy na wodzy
walczysz z białymi bestiami
śnieg, zwierzęta
matka, krajobrazy rodzinne
to przyjaciele
albowiem istnieją obce rasy
Uważaj na wczasach
Uważaj u obcych Nie trać maski
Bo cię zamurują, bo cię zakopią
Zlecą się kury i muchy
Białe bestie przyjadą na wczasy
Srać na twój dziki grób
gdzieś we francji
Miasteczko Twean Peaks i Piły Mechanicznej
po wyjściu z kąpieli już nie ma ubrań i dokumentów
zasypali żwirem
gdy pytasz nie rozumieją, polak jeden
też nie rozumie
Już jadą białe bestie
Rozbijasz szybę w baraku bestii
awanturujesz się
nie możesz ich rozbić
czekasz w kąpielówkach
na przyjazd karetki suki psów
mogłeś odejść bez tożsamości i kasy, a tak
Czy chociaż zostaniesz częścią społeczeństwa jako wariat
Każdy ma swoje białe bestie atakujące od wewnątrz
I swojego Goga i Magoga
i miasteczka w których czuje się jak wariat
miasteczka graniczne, zmieszany Babilon
całkiem normalne miasteczka bezprawia
Rządzi tutaj Oz a za Ozem stoi Kościej Bezśmiertny
Nie demokracja a prawa wypadkowe chorej
socjaldemokratycznej tolerancji
Kobiety w poszanowaniu odmienności mają dać się gwałcić
a my patrzeć na ich ukamieniowanie
z głowami w telefonach komórkowych
Powstaje niepolski obóz koncentracyjny
Jesteś obcy Jesteś wirusem
Myślisz i czujesz
Trzeba cię zaszczepić
Zmądrzejesz albo zrobisz miejsce
Dla rasy panów
Belamonte/Bożydar, 13 october 2017
nerwy, świadomość zapuszczona w ciele
w nerki i głowę, stamtąd tajemnicze echa bitew dochodzą
pierwszych rozprysków czaszek, spotkań przy blasku ognia
stamtąd z ognia i wody samotność niczyja
dudnią kroki smoków, biegnie kościotrup
osamotniony w liściu, w księżycu, w ciele
dobijający się do wrót nocnego nieba
zapuszczająca korzenie roślina, wytrysk ognia, podróżnik
rzeka, w sobie się zagnieżdża z równą dozą obcości
wampir szukający ciała, w panice odpychający miłość
bardzo źle się czuje w sobie i w ośrodkach oprócz tej jednej
siostry, na chwilę spoczynku
kurczę się do ciała, chcę się skurczyć do jakiegoś
schronu, granicy za którą zatrzyma się ból
umrzeć od urodzenia chcieć, narodzić się to znaczy
zbudować gniazdo jak na wiosnę ptak
Więc czekam jeszcze, wielu chce tego, wielu
dla nich trzeba ciągnąć wózek ze śmiercią
dla nich zmieniać świat, prostować linie, krzywić, dawać jeść
nosić otuchę, potem..
głosy tych co odeszli i nie spełnili swych pragnień
się w nas wczepią, rozegrają partię
i zadecydują
Belamonte/Bożydar, 7 february 2018
Wstępowanie
w ogień lub wodę
kąpiel ożywcza w źródle i wylewanie się
Fetysz do zdobycia
owładnięcie
lub opłatek
Dusze to baloniki
złudzenia przechadzające sie przez świat
swój, nieswój
Niech Cię Uściskam
mówi Wąż
Obudził go ryk Hipopotama
Ukocham Cię do końca
Wiem że tego chcesz
Ofiaro
Za kratami ścieżki dla stóp
Pani Ryś spogląda przez okno
w swoje prawie ludzkie oddalenie od duszy
Życia do którego nie jest się zdolnym
albo w gąszcz lasu, który stał się wzywającą kaplicą
nieosiągalną dla naszej wody lub ognia
Tęsknota wody i ognia
za wodą i ogniem
i walka o trwanie w ruchu i zgodzie
Więźniowie
Upadli z gwiazd
Wolności chcą z ręki odległej Matki
Nie rozumieją idei zbliżenia między rasami
podnosi się wielki krzyk
rozszarpany Jezus, krew, zdjęcia, zastrzyk, kula w łeb
Nie chcą i nie potrzebują człowieczeństwa
krat
tylko żyć na łonie pająków i mchu
i żeby nikt nie robił im tej wielkiej krzywdy
odebrania życia za życia
to samo mówią te łagodne, niedrapieżne z dawnego przypadku
Morze pochłania każdy dramat
ślady na piasu
gruszki ulęgałki turlają się molem w nicość
Grawitacja ruchu w bezruch
w inny ruch, wieczny ruch
w łono morza
Ale możliwe jest porozumienie
Wystarczy otworzyć kraty
A pani Ryś pobiegnie
papugi polecą
węże popełzną
ryby odpłyną
woda płonie
ogień płynie
anioł ognisty blond, czy można ją siebie zadowolić?
Wcielenie Pani Ryś sprawia że
zająłem się ogniem
i chciałbym latać pełzać płynąć za nią
by się porozumieć trochę inaczej
niż porozumienie butów i nóg, łabędzia i gapiów
odpoczywających na jednej gałęzi owoców geniuszu
Człowiek jest w klatce
lęków obaw pychy żalów
a domem zwierzęcia jest cały świat
Belamonte/Bożydar, 10 october 2017
księżycu, spełnienie snów
chora, najbardziej wątpliwa
muzo ostatnia
martwy żywy przedmiocie
mej troski
w którego przychylność do końca
nie uwierzę
składniku wilczych modlitw
poronień i tęsknoty
na pół przecięta
z niebem w oczach i nogami na ziemi
na pustkowiu ratuj słońce w nocy
na dywanach starych łazienek, kołysanych wiatrem
i w bluszczu skąpanych
pij ze mną piwo po nocy kupione
bo jeszcze żywię swą śmiercią obrazy gatunku
przesyłam wnukom posłania
wszczepione w promienie słońca
ożywiam przyszłe trupy w elegancji
szczerych ale delikatnych rozmów
w miejscach dla tych co cudownie
roztrwonili życie
posyłając w świat odblaski żywe z lędźwi -
dzikie dobre dzieci
wolne niewdzięczne troskliwe
akceptujące biednego lisa
przechodzącego przez rzekę
szeroko rozlaną w blasku
księżyca
A ona mnie spamięta
Da mi tą posługę Ciosem w kark uśpi
Tulipany złoży i będzie pamiętać
O te pamiętanie chodzi, skąpane w życiu
wziętym ze sobą na głębię, na środek morza
a nie zostawionym
na brzegu
O te pamiętanie chodzi
To jest posługa ostatnia
Nie o dobicie na prośbę
w blasku twych oczu czynioną
zanim prosić nie będę już umiał,
nie o tulipany, muzykę,
wymoszczoną trumnę i wiarę
w moją obecność na ceremonii,
ale o to pamiętanie możliwości
zaistnienia Belamonte.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga
27 april 2024
By KissesSatish Verma
26 april 2024
The EntitySatish Verma
25 april 2024
QuartzSatish Verma