Belamonte/Bożydar, 19 october 2019
Może on pamięta mojego przodka
a ja pamiętam jego przodka
rozpoznajemy się w biegu zlotej strzały
zaplątanych w strumieniu wszechodbić
wszechprzenikań i wszechodpowiedzi
czym jest rozkosz przejścia tego
którego tylko plecy śmiesz oglądać
uśmiecha się do maruderów
to rozkosz naszego przejścia
w ciszy ziarna
życiowej zasady zjednoczonej z mrokiem
i w poszarpanej przez kłujące chaszcze sukni
przez mech, przez śpiących w żywopłocie
w szpiku
wybrali za nas, nie, to my wybraliśmy
ta chwila nas wybrała,
te chaszcze czekały na paniczny bieg
na spotkanie się w obłedzie
i przetrzymaniu ciosu mściwego losu
który jest powracającą falą a my rafą
albo na odwrót
Może lubił jeździć na nim
a nie sprzedał do kieratu
Może za ładny był by tylko pracować
i dobrze się jednoczyli w jeździe,
płynnym ruchu wyrabiającym mięśnie
i dającym im odpoczynek zarazem
Koń czuł że Człowiek
może poskromić jego szaleństwo
lęk wilka i nocy
i cieni Zrozumieć je i zarazić swoim
obłędem zemsty na ludku ludzkim
ludku
tak różni, tak podobni
Człowieko koń
człowieko rzeko polo koń
przodkowie i to co idzie dalej
wita się za 1000 lat
i ta chwila przykra
rozłączenia
dziecko wsiada na konia
strzemiona podciągnięte
pani trener uczy teraz je jazdy
rozkoszy przejścia
odwracam się z zazdrością
ale i przyjemnoscią
patrzę
One jednak pamiętają
Belamonte/Bożydar, 8 october 2019
Ze snu
widzę rozproszone kłaczki, nierówną sierść przed zaśnięciem
z aurą doliny, wełny psa drzemiącego przed chatą
i dostępnością do jeziora oczu kobiet starców dzieci i kobiet
to wyprowadza na obłoków jeden krajobraz
też taki z dolinami i ścieżkami
dla ludzi kleszczy i mrówek
wędrujących w futrze we wnętrzu ku wnętrzu
karawany schodzące lawiny
sen i obłoki
dreszcze i zmarszczki na wodzie
z filmu z głowy potęgi obrazu co nie zatrzymał czasu, nie zatrzymuje
to przelewające się jarmarczne obrazki z wody i piasku i tak dalej
tajemnica że sierść i obłoki i smutek lub radość i ochota lub rozpacz
..ale spokój i radość jazdy konnej
głaskanie grzbietu, grzywy, ogona
to dlatego mówili że świat jest koniem
i oddawali konia w malignie wiary
by.. podtrzymać ogień
tak, doliny i trzęsienia ziemi i zapach
i dotyk
ogona i grzywy i sierści
koń wtapia się w obłoki, wchodzi w nie
rozpływa w horyzont i znika pod stopą dzieciny i węża
i czuje się go pod palcami i w oku na horyzoncie
jak odchodzą obłoki i przychodzą
ktoś szuka kleszczy, czyści świat
kupuje karmę dla zwierząt, mannę
bo z nich jest świat zbudowany
głębi
ze znaków które są zwierzętami w ruchu
jak patrzysz w otchłań otchłań spogląda na nas
i patrzy i boi się nas i kocha nas
odpoczywa w nas a my w niej
kleszcze - odpadają gdy się nasycą
i idą na pielgrzymkę
wciąż dalej i dalej
- wpite w ciało, kto wpina się w kleszcza?
koń mnie nie potrzebuje
ja potrzebuję konia -
jestem kleszczem?
przyczepiam się ale nie wysysam
i coś daję, głaszczę, pielęgnuję
nie chcę myśleć tylko o sobie
więc jestem karawaną
pasażerem w świecie
karawana ludzi w karawanie obłoków
w karawanie koni
wschód zachód
rytmy księżyca
amfibią
ludzie jak my nie chcą odpadać gdy się nasycą
tylko wraz z koniem obłokiem, w sierści, tęczami
po polu, w koło, w wirach
zamieniać się miejscami
zmieniać miejsca
wchodzić w senny obraz a może w materię
amfibią
podróże czegoś przez Pitagorasa koguta
wejść w senny obraz jako senna postać
gubić i znajdować ciągłość
zapominać zmiana przejście śmierć wybadać
do granicy aż jesteś.. ,kim, byłeś.. ,kim, będziesz..
koło
w ściany
w tym chodzi o spełnienie marzeń
a potem boskość
po przebiciu się przez ściany niemocy, bólu, chorób
przez drzwi
po ocaleniu duszy
bo stawką jest osiągnięcie nieśmiertelności lub los
służek Heleny z Fausta
„kto nie umiał zasłynąć..
ten jest cząstką żywiołów“
którym przeznaczone rozproszenie jako nawóz dusz
wysyłam swój sen poza te granice
wierząc w nieśmiertelność po śmierci
na zwiady jak konia
bo czymże jestem, może koniem właśnie, kaczką
To coś co idzie dalej
gdy ja tu utknąłem
nie jestże to sen
ta moja dusza
dzięki katapultom
Ale potrzeba jakiegoś przedmiotu, ręki, trampoliny
(może ból tym też jest - klamka)
za których pomocą to się przydarza
królestwo za konia
za długopis samopis
za ten jeden podmuch, świt
chwilę sprzed 100 tys. lat
To kosmici z moich starych wierszy
I po to jest ruch Amfibii żeby się spotykać na obracającym się kole
wymieniać miejscami (wszyscy i tak skończymy w zupie)
i spotykać siebie, kosmitów i zwierzęta
I może się jak Dan z Abrą z Doktora sen
by walczyć z zasilanym Furią, Szaleństwem niższego rodzaju,
tępotą bydlęcą i próżnością
- okrucieństwem wampirycznym, masz rację Erazmie
na końcu starcia
programów, słów, kultury, snów
jest miecz pięść strzelba
albo równocześnie
ale ostrze można odczuć tylko gdy
rozumiesz że to
starcie na śmierć i życie
na wszystkie argumenty
w tym na argument siły i kłamsta
Ty walczysz Prawdą
Głupcze Dartanianie
i teorii działania doskonałego
Najwięcej w tym jest przemian kolorów
studiów nad optyką i dźwiękiem
ruchu w dół i w górę
W tym jest sztuka i nauka zarazem
W tej podróży przez wiatry, czucia płytkie i głębokie, lody, ognie,
zapachy stajni
dlatego jakiś wierszyk o zachodzie słońca
i jakiś niciach pajęczych i o Matce
spojrzeniu sarny, pierwszej miłości
tłuczeniu kartofli czy o czymkolwiek
co należy do rozkoszy przejścia
jest czymś bardzo doniosłym
zdjęciem chmur
prognozą pogody na 100 lat wstecz
pomnikiem Boga
jeśli wierzyć Spinozie
w tej podróży
jeśli Nadaremność (Belamonte z tomu metafizyczne-bez podmiotu)
kłamie ci o samotności
pamiętaj że
„ból potrzebuje drzazgi
drzazga nie ma nic wspólnego z bólem“
Gospodarka bólem wiąże się z gospodarką rozkoszą
kto gospodaruje? - ano strzała (ja)
drzazga to miłość własna
tkwi w strzale
wyciągnięcie strzały z rany powoduje konanie
rana to ciało, to ból, to rozkosz
i nagrzeszenie myśli, bo
plułem ośmiornicą, czyli mądrością,
którą połknąłem z wodą,
która połknęła mnie,
ale którą wyplułem z siebie
jak pająka, który oplótł mnie
ale cały ten pająk, ta strzała
a raczej drzazga, ta ośmiornica
co sama siebie chce wyciągnąć za włosy
i ma trzy serca,
są zaplątane w gospodarkę bólem i rozkoszą
takie sieci, z których próbuje się
wyciągnąć ja, ale
- tą rybę, tą muchę, tego psa
- koniu, ty to zrób!
co można osiągnąć?
konanie to utrata ja czy przemiana?
jak długi to proces i czy ma sens, jeśli
ból może być bezimienny
- ból potrzebuje drzazgi
drzazga nie ma nic wspólnego z bólem
- a może
miłość własna może być usunięta, może
ma coś wspólnego z bólem
pewien ból więc może i tak zostać
po usunięciu strzały nawet
Może zostaje ta tajemnica gospodarki
bólem i rozkoszą,
tajemnicza gospodarka bólu i rozkoszy
potrzebująca pływaka
jeźdźca bez głowy, bez twarzy
głupca (szaleńca) bez strachu
Może trzeba, da się, wziąć tylko prysznic i
iść dalej
A ta chwila przed uchwyceniem pomnika w ruchu
to chwila przedśmiertnej skamieniałości
Więc nie można zawsze tego czuć
bo trzeba się ruszać
mniej czuć, mniej widzieć
nie dążyć ze światłem na krańce czasu
nie kamienieć
jak w Lekach na lęki rozpadającej się więzi, w Dalej
Andrzeja Kempy Bartosika równa się Belamonte
l dodane, d,z,j,p i r opuszczone
L - kolec - ukłucie pożądania, wprawiać w ruch, dynamizować,
studiować, nauczanie, przekraczanie, wysokość, określanie się,
tworzenie się, odkrywanie
Belamonte/Bożydar, 3 october 2019
Trzeba naprawić klamkę u drzwi
jeszcze dziś
każdy wchodzi, nikt nie puka, plądruje
nikt może wejść, nie może, nie ma klamki
nie można wyjśc; można wejść gdy ma się klucz
zamknięte na klucz, nie zamknięte
w środku albo na zewnątrz
z kluczem lub bez
Czy jest jeszcze klucz w czyimś posiadaniu do tego mieszkania
lecz bez klamki, bez obsługującego ją odźwiernego lub pana domu
nie można wpuścić i wypuścić
nie można czuć się zaproszonym i niemile widzianym
Klamka to wybór, akt woli i pierwszy alarm
Wózek to rumak, to zastępczy dom
Ruchomy dom biedaków
Szafa i telewizor i człowiek
co szukają klamki, drzwi i dzwonka..
odwagi i chęci też
za klamkę ma pierwsze prawo pociągnąć lokator
pan lub pani domu (bo chyba nie paniątko czy gość)
zasiedziały od lat
lub od paru chwil
Budujmy szałasy, piramidy, domy
obozowiska na świeżym powietrzu
zadomawiajmy się
we wspólnym zagraconym mieszkaniu
Ziemi
Szanujmy, naprawiajmy graty
Przejmujmy opuszczone mieszkania
Budźmy
Belamonte/Bożydar, 2 october 2019
Jak różne są rodzaje odwagi tak i miłości
Nikt nie ma całej miłości i odwagi
Nie warto rozpatrywać zagadnienia jądra
Mam odwagę przejścia (rozkosz) niespokojnych nocy, snów
Więc stawiać czoło można Prudzianowi albo snom
i to i to jest odwaga - ?
na którą jednego stać, a drugiego nie
Sen I
był sen o wyniszczającej walce dwóch rodzin, stron
wzajemne niszczenie wspólnych podstaw
zanieczyszczanie, tworzenie środowiska Apokalipsy
ohydne bycie razem w drodze ku Pani Śmierci
ku jej przemożnej sile perswazji
Opowieść I
W pracy kolega opowiada o brudzie, wódzie w slumsach Częstochowy
jak nienawidzą się wzajemnie kobiety, mężczyźni, pijacy
i na barłóg z gównem w gazecie próbowała pociągnąć go pijana
I że większość albo się już zapiła albo skończyła z nożem w rzece
Więc to chyba wyjaśnił mi sen zanim to usłyszałem
wyniszczającą wzajemną nienawiść slumsów
Sen II
W kościele czy gmachu szkoły czy w zabudowaniach dworu
znalazłem w ogrodzie bajorko
gdzie śledziłem wojnę rozwielitek, najazd kosmitów
powstanie słabszych; innym takie zagłębienie było obce
Więc coś za sobą zniszczyłem, by wyjść poza kościół
Szedłem bez majtek, doszedłem do kresu posiadłości
i stwierdziłem że wrócę, koszulą zakryłem srom i jakoś tak
załapałem się na upojną jazdę już nie zabudowaniami ogrodami
- z depczącą mi po piętach pogonią, albo szukającą mnie grupą wsparcia,
pseudoratunku czy ubezwłasnowolnienia -
a wodnym rollercoasterem
góra dół, super powrót niegodnego lecz sprytnego
i chętnego na powrót do początku
(Uciekłem stamtąd chyba po tym, jak Oni nie zobaczyli w bajorze tego co ja,
a nawet ono wyschło za drugim ujrzeniem go przed ucieczką
Wtedy była podróż na północ, a potem powrót rollercosterem,
tak by nie zobaczyli mego sromu)
Opowieść II - jeszcze nie odnotowana
odwaga szamana, odwaga wojownika
dziecka, dorosłego, psa, kota
i ich spotykające się słabości
i zwalczające wszystko moce,
początki miłości
A Śmierć w metropolii Śmierci się jawi jako szelesty na grobach
bezkształtne stworzonka przemykające w mroku wzdłuż alej
- przesądni to ci co szanują wyobraźnię
Świadczą o Niej zdjęcia kobiet i mężczyzn
byli tacy sami jak ja, a nawet lepsi, bardziej żyjący
jednak stara ta nasza kultura cmentarzy
może i fałszywy wysiłek pamiętania
I Ona taka Pani Życia, której nie ma
Jak Bóg, uzmysłowiona przez te portrety jak Ktoś Kto Jest
- czyha za rogiem, zabiera, idzie z drugiej strony lustra na nasze spotkanie
samobójcza ręka jednak nie może tego uchwycić -
Jak wróg lub przyjaciel Ból, jak dobry Bóg - już o Nim mówiłem
Może On przynajmniej może powstać, nie jest pozornym ruchem wielu
- jako moc wielu
Na pewno jest tylko coś, np. Księżyc - są też fale i rozkosz przejścia
Raz na nim są bazy kosmitów
Raz dusze Ojców
Raz królestwa wróżek
A księżyc jest po prostu księżycem
Stworzonym do wycia
Wydrążonym przez Boga, ból, kosmitów lub nie wydrążonym
Tajemniczy jak to bajoro
Interpretowany świat jak u Dicka
..gdzie odeszło lato i dlaczego nie można odejść razem z nim
fale czegoś..
Belamonte/Bożydar, 1 october 2019
Tam wszedł mi palec w leżak, zszedł paznokieć,
darłem się jak mnie uwalniali
Tam szedłem nago przez cmentarz w drodze nad jezioro
w którym mama zgubiła wiosło
a tata odnalazł
i dopłynęliśmy szczęsliwie do brzegu
Muzyka z dyskoteki wywabiła mnie spośród drzew i huśtawek
gdy studiowałem zagadnienie równowagi w ruchu
i nieskończoności zieleni wśród huśtawek czy huśtawek wśród zieleni
i szumu powietrza w wilgoci wnikającego wraz z życiem do płuc..
Tam w dyskotece Człowiek podniósł mnie w górę, gdy się wśród drzew nóg
zaplątałem, w próbach tańca jak Oni
i zapytał ze śmiechem: - Co to jest? - po czym puścił
Dla mnie to było wysoko dość Panie go skarciły za nieznośność
Uciekł stamtąd ten grubasek
Opowiadam to z kofeiną we krwi po 40 latach
z ożywieniem poetyckim
czując na sobie wzrok kobiet -
(jedna z nich to zaprzyjaźniona z nami staruszka rodem ze Zbąszynia właśnie)
Tam widziałem jak gęsi ucinano głowę i biegała bez głowy po podwórku
To było tajemnicze zwycięstwo życia według mnie
już chyba wiedziałem że można i trzeba coś zabić
mama zgubiła wiosło
zszedł paznokieć
istota bez głowy
śmiech kobiet
droga przez cmentarz nad jezioro
kula śnieżna dotoczyła się aż tutaj na stację benzynową
do rozmowy z kobietami: starą i dojrzałą
i tego przypominania sobie siebie
dwie z obsługi przerywają nam i pytają czy umiem tankować gaz
wstaje żona i idzie im pomóc
zostaję z głową na miejscu
więc dotoczyłem się aż tutaj
wiosło, leżak, facet ucinający, ktoś ucinający głowę
droga przez cmentarz, nago
nad jezioro
mama zgubiła wiosło w trakcie żeglugi
tata odnalazł
wiosło zgubione i odnalezione
zaprowadziła mnie do huśtawek na polanę
do momentu rozmowy
ktoś kto chyba nie stracił głowy
skoro biega i rozmawia
wiosło dobrze użyte
zapewnienie ruchu w kierunku brzegu
po jeziorze
do brzegu, do huśtawek, do rozmowy
do użyteczności samczej
ludzkiej
Beata znalazła wiosło - poszła odczepić pistolet
i bryczkę tej paniusi uwolniła z uwięzi
wiosło do żeglowania przez morze życia i morze śmierci
z głową lub bez głowy
wiosło jak gęsie łapy
jak młotek
wiosło jak głowa? jak miecz? metoda?
końskie siodło, nowa głowa
droga zieloności drzewa pnącego się cierpliwie i spokojnie
jezioro ogrodów
elan vital
rzeźnik i skalpel
uszkodzenie
uwolnić się z leżaka
nago i bez głowy przez morze życia i śmierci
do jeziora, które jest być może pałacem ukrytym w pałacach
w gąszczach życia i śmierci
kobiety i śmiech - jakże dwuznaczne połączenie
Belamonte/Bożydar, 30 september 2019
uciec ale dokąd, uciec ale gdzie, uciec ale z kim
w głąb lasu lub w siebie
co na jedno prawie wychodzi
spotykając kapliczki przydrożne i Bogów i Bestie,
które chcą cię przemienić
i tęczowe mosty
zostawiając swoje śpiące martwe rozpadające się ciało
na brzegu
zagubienie się w sobie i w świecie
by odkryć ten dziwnie oceniający błysk rozpoznania w oczach konia
swoje imię wymówione przez nieznajomą
(niepewne oparcie w siodle, pewna moc pod siodłem)
potłuczenie lustra w hotelu
przenoszące nas z powrotem do swych prawdziwych ja
a przy tłuczeniu szkła niektórzy się mogą poranić
jak ten ktoś zrzędliwy, chory, winny i płaczliwy
a la Obywatel Piszczyk, aktor -
marnota, a jednak rozbił lustro, znikł z hotelu
dziewczyna w zielonej bluzce, buntowniczka z wielu
wywyższających ją powodów, też zbiła lustro i widać było
jak śpi gdzieś z rumieńcami na twarzy, spokojnie
w czerwonej bluzce, jakby wróciła ze snu do siebie -
słodka, lżejsza
trzeba te wszystkie sny pomimo bólu odnaleźć
te warte rozpłynięcia się i te warte potłuczenia luster
w podążaniu naprzód
tak bez roztkliwiania
w poczuciu rosnącego apetytu na nowe umiejętności
we śnie na jawie
oszukując wizjami i prawami rozwoju dolegliwości ciała i duszy
polityka grubej kreski
i powrotu do siebie jako brzdąca,
śpiącej dziewczyny i znikającego pana Piszczka
to już z górki, czas żniw
Belamonte/Bożydar, 28 september 2019
Jesteśmy - jestem który jestem
Wspólnie przyglądamy się jak na koniach
jeżdżą inni zanim sami
będziemy jeździć na koniach
Wtedy tym, co nam się przyglądają
możemy rzucać tylko krótkie spojrzenia
Jak dorosnę to zostanę komarem
albo pasterzem komarów
bo radosnym pasterzem saren już byłem
Wszystko jest w tym przyglądaniu się,
potem robieniu samemu, całe zdanie:
Jak dorosnę..
Gdy wchodzimy do starego zapuszczonego ogrodu,
niektórzy nam się przyglądają, a my im
Potem sami spacerujemy po dzikim ogrodzie
i rzucamy ukradkowe spojrzenia tym
którzy przychodzą,
trochę dłuższe niż rzucalibyśmy z koni,
ale tak jak utrzymywaliśmy się na koniach
musimy utrzymywać się na spacerze,
jesteśmy jednak trochę zajęci spacerem
czy też raczej przebywaniem w ogrodzie
Tym, którzy tu już są dłużej z nami i tym
którzy nadchodzą i tym którzy tu byli przed nami
przyglądamy się
Najdłuższe są te pierwsze spojrzenia początkujących
Potem gdy już umiemy robić to dobrze
możemy patrzeć na tych co z nami dzielą
to miejsce i czynność i na początkujących -
tak samo sprawnie,
aż do lekkiego patrzenia, aż do beztroski,
aż do patrzenia na samych siebie
Oczy na plecach są jednak czujne cały czas
Niektóre spojrzenia nie są zbyt przyjazne,
drzewa są stare, wiele poległo, potęga nad głowami,
na dzikich stawach łowią ryby,
opryszkowie się przyglądają, pijacko, pożądliwie,
rabunkowo - zieleń i śmieci
(Po mrocznej wodzie mogły by pływać zwłoki Białej Bestii)
Czego ty tu szukasz sama dziewczyno?
Ale rzadko ludzie patrzą na siebie
twarzą w twarz bezpośrednio
bez towarzyszących okoliczności -
to chyba zakochanie lub atak
Miłość i nienawiść to porządek nad porządkami
albo pod porządkami
I tak wszystko ginie pod całunem z liści
lub dachem z liści
Ale odbiegłem od tematu,
czyli chyba opóźniam puentę,
chyba prawie dopiero zanim,
a więc może puenty nie ma
i to jest właśnie puenta
Belamonte/Bożydar, 27 september 2019
mnie interesuje nie salka sądowa, a prawo w działaniu
nie ten zbiór przepisów - chociaż on może zawierać
coś z tego żywego Prawa, starego,
wspólczującego oka
czekasz by przeżyć czego się doświadczyło, ale czego się nie przeżyło
rano, zaspanie po przebudzeniu
pierwsze rozumienie, drugie rozumienie
pierwsze czucie, drugie czucie
nie ma tekstów świętych, są święte problemy
ale moje teksty są dla mnie święte jeśli są pierwszym prawdziwym
rozumieniem i czuciem
bez aktora choć pełnym widzących oczu
Prawo mało czuje, litości nie czuje i zemsty nie czuje
więc jak może działać - to idea regulacji,
która jeśli się oddala od odczuć (wiecznie aktualnych pragnień)
przestaje cokolwiek znaczyć -
Logika nie reguluje ludzkich (moich) zachowań i motywacji
Lecz Prawo ocenia skutki, czyli efekty, nie przyczyny
Pamięć dobrostanu (jak rzeczy dobrze szły) i co ludzie powiedzą (mówią) -
czyli wyciągnięta wcześniej średnia autorytetu (mir wodza)
tworzą ten quasi logiczny zbiór
Więc środek to Prawo post factum plus Prawo żywe, czyli Życie -
Prawo w działaniu
zawsze tak samo ukrzyżowywujące swoje ofiary i czasem je nagle
i nie wiadomo Kiedy i dlaczego? uwalniające
tragedia gdy potrzeba protezy prawa i tragedia gdy jest tylko takie prawo
jak w sądach, by kraść i zabijać nie we własnym majestacie
ona już nie wstanie, oni nie chcą cię ruszać
trzymała radość blisko i chwaliła rysunki i kolekcje płyt
lodówki zawartość zdobyta
ona się tak zabiegała, zamartwiła przez Providenta
już nie wstanie
Tamta już mówić nie chce, nie ma jutra
więc historia się kończy, nikt od nich nie zreperuje klamki
ja nie, jeden już wychodzi na nią, drugi ze mna nie pogada
bo sens rozmowie, polot, nadawała ona
mieszkanie zadłużone, oni tam, ojciec tam w piwnicy przez lata był
teraz oni z ojcem ślepym pijakiem, ojciec już nie żyje, powiedział mi ten
po matce wczoraj
„ja się zwalniam zanim tamta do końca się nie wyleży“
a ona niestety nie żyła już
biedne chłopaki, jakoś tam dostali mieszkanie komunalne
Wózek jeden ciągnie, nauczył się i do niego przywiązał,
ale teraz to nie sensowna makulatura czy złom
wózek życia, bywa w aresztach
ten drugi pracuje, żyje,
wdał się właściwie w Ojca
lubił się nie słuchać, włóczyć, dzwonić do kobietek z ranki na telefon
(za co ona musiała płacić potem)
ale i w Matkę, bo ona trzymała w garści dom,
brak w nim rysu frustracji i niekontrolowanej agresji Ojca
jak w tym drugim ciągnącym wózek
Prawo jest mieszańcem
Belamonte/Bożydar, 26 september 2019
dzieci razem były i zachwycały się razem
i ratujący się razem
i zacałowywujący się na śmierć i życie
coś dochodzi do nas po czasie
coś się z nami dzieje, przywdziewamy szaty, łamiemy planetę
i chyba tylko złamania czujemy od razu
o ile nie jesteśmy odurzeni
coś boli, jakiś skręcony 30 lat temu staw
przeziębienie nerki dziadka, poniżenie,
ciąg poniżeń składających się na okres niewolniczy
niby widzimy, słyszymy, a nie rozumiemy
nie widzimy nie słyszymy
ciężar doświadczenia odkłada się w kościach pamięci
JHWH, Elohim, Ehjeh (ja bedę)
to chyba żeby nie widzieć że
jesteśmy już martwi - jak gęś biegająca bez głowy
jesteśmy już sami - choć chodzimy na cmentarze i przed ołtarze
jesteśmy..
opóźnienie by nie cierpieć
opóźnienie by nauczyć się cierpieć
nie zawspominać się na płacz na wyrost
ugasić pożar bólu - wytrzymałe z reguły dziecko
szkoda pewnych ludzi i sytuacji i nas
..tykające bombki z opóźnionym zapłonem i siłą wybuchu
rozpaczy i zachwytu, bólu i smyranek..
i dlatego dopiero teraz czuję cud pluszaków
domów pełnych dzieci, pełnych łez i duchów
pocałunków których nie było
wyrazu czyjejś twarzy, przejścia anioła śmierci i przyjaźni
i zwycięstwa
..jesteśmy
Jak zebrać do kupy ten bukiet
i zrozumieć
teraz w sumie „jest już za późno
nie jest za późno“
Może teraz można Dopiero To wchłonąć
To co już się dawno stało
i Tym żyć, z Tym żyć
Może nawet spokojnie wdrapać się na szczyt
wiecznie aktualnych pragnień
poczuć smak od nowa
to półmetek, pełnia
nie finisz, nie start
Lubiłeś mówić: - no, Start -
(kończy się pustka lub niewola wspomnienia, wyrzutów sumienia)
(czasem To nie ruszało z miejsca
magia słowa Start niczego nie kończyła)
Chodzi o to, że Teraz
jestem gotów przeżyć To
Czego się doświadczyło
- to jest dziwne
i rodzi pytanie - gdzie byłem, kim jestem
kim byłem, gdzie jestem
kim jestem, kim będę -
i co dalej?
Ja się nie kończę
(Trupie ziarna rozpłyną się w wodzie, ogniu, ziemi i powietrzu)
Musisz uwierzyć w możliwość żeglowania łodzi
Belamonte/Bożydar, 25 september 2019
przystanki w drodze
wspólne interesy i pentagramy z powietrza
dziecko, dorosły, starzec - odjeżdżają
młodzi na zbiorowy pomnik ruchu skrzydeł się szykują - odlot
chcę zdążyć na pociąg, bo odjazd wyznacza moją osobę
która jest kiedy jej nie czuć boleśnie
na peron trzeba zdążyć, jest się tutaj do odjazdu
buduje się schrony do odjazdu
to kim jestem ma swoją drogę i towarzyszy w odpoczynku
do czasu przeniesienia
więc sny o spóźnieniach są o samotności
zostaniu w tyle, poza centrum, poza lotem od środka ku gwiazdom
nie pocieszają
bo zostaje ja, rdza, mech, stare meble, opustoszałe perony, duchy
rodzina spóźnialskich, zagubionych na jednej ze stacji, może na kilku
wielka rodzina niesionych wiatrem, popychanych, odrzuconych, bezcelowych
odjechała młodość
ci którzy odchodzą z promieniem są niedościgniętym pociągiem
stacja która? szukamy więc drugiej tury
turnusu trzeciej młodości, a z nią dojrzałego chcenia
Królowej buław co trochę się jedynie wyczekała
nie na mnie, na mnie, w pigułce nieoznaczonego czasu
skrzydeł marzeń i życia połączenia
anioła co leci z ciężkim skrzydłem po ziemi włóczonym
dopóki te przezroczyste zwrócone do góry, nie wyrówna ciążenia
nóg do marszu ku niebiosom
Indry, Jezusa, Wisznu, Lucyfera..
Belamonte/Bożydar, 24 september 2019
las otwarta przestrzeń
co ma się stać to się stanie ale ja tego chyba chciałem
chcenie wolne lub niechcenie
czy przyciąga to co ma się stać
czy więc mam ustawić chcenie do zgodności z dzianiem się
czy dzianie do zgodności z chceniem
myślę że dzianie do zgodności z chceniem bo jestem istotą żywą
i taką zostałem obdarzony naturą że działam a nie czekam
zmieniam stosownie do swej woli
lub marzę że mam moc przyciągania zjawisk ale to też jakieś działanie
tylko że umysłowe
tak przyciągam samice spojrzeniem -
rzeczy czują moją wolę, telefony gdy o kimś myślimy, sny o spotkaniach
które się urzeczywistniają
spotkania które się urzeczywistniają bo tego chcemy
energia myśli może być duża, całkiem duża, po to są
wspólne różańce
lecz działanie w oparciu o aktywność cielesną powinno górować
lecz jakim działaniem jest rozmowa
czy czysto fizyczną czy psychiczną czysto
Chcemy zgodności ze światem, naszej woli ze światem
Może więc zapaść w sen niedźwiedzia
Och jak usypia próchno spadających myśli
co się ma stać to się stanie a ja chcę spać
albo nie chcę lecz zasypiam
wola śmierci i życia, która we mnie - przeważa?
wola snu to połączona wola śmierci i życia, uspokojenie duszy
życia duszy w formach nieokreślonych
ludzkich zwierzęcych roślinno mineralnych, zasnąć w żywiole i obudzić się jak niedźwiedź
ze swoją duszą przebudzoną do życia a nie do snu czyli śmierci i życia
szukając wędrówek zabaw i przyjaźni i jedzenia, które jak to wie niedźwiedź
może być wegetariańskie, ale dieta służy przetrwaniu
więc może być i rybia i z ludzi złożona
bo jedzenie to uzupełnianie energii
którą zamienię w myśl i ciało i formę
Dostałem formę ludzką - Chcę gestów i spojrzeń ludzkich
w niedźwiedziach ludziach ptakach
chcemy boskości
niedźwiedzie ludzie ptaki
chcemy pamiętać o cieple matki
i pierwszych światłach rażących oczy, budzących krzyk
Sylvia Plath Sylvia Plath zostań moją żoną
wspólnie będziemy żyć pamiętając Boga
wszystko niech zostanie moją żoną
biorę sobie ciebie świecie za żonę
biorę sobie ciebie świecie za męża
Belamonte/Bożydar, 27 may 2019
echo echo
fala fala
płynie płynie
zatracenie
rozproszenie
bezpieczeństwo
sen
fala
fale
rzeka
rzeki
wody podziemne
naziemne
nadziemne
ogień w powietrzu rozproszony
kondensacja pary wodnej i ognia
słońce podziemne
nadziemne
„jeden w lustrze i ten drugi też w lustrze"
wioska na niebie przykrywa naszą wioskę
nad linią horyzontu drzewa Edenu i gmach i wyrywający się anioł
w kształcie drzewa
nad dachami dachy
wody niebieskie, w wodach ogień, w ogniu reszta
w kuli ślady, odbicia, płynne granice żywiołów
drogi donikąd, drogi wszędzie
kałuże - drogi do lasu niebieskiego
poziomy, w tym podróż duszy i dusz
trele ptaków to chór greckiej tragedii
pieśń życia o poranku
jeszcze czysta
myśli skrzydlatej harmonia wolna
tło przodków, moc chóru
działanie - czyste zbrukanie
przemieszczanie się domów istot mających sens
spacer kota
pociąg jest o stacje dalej znów spacer kota
psia mysia rodzina
dziewczęta idące do szkół tu i tam
teraz i zawsze
historia pedofilska i gwałcicielska
szatan w listowiu wąż
kula w środku węża zjedzony ktoś
kuszący wąż
spacer dzieci z przedszkola
uprawa ziemi pod zbiór
słońce i sieć pająka łapiąca światło
stacje, twoja stacja, twój ślad
twoja historia wielu
z czasów wielu, krew, brutalność
starcie woli z wolą
godności z brakiem godności
strachu z odwagą
cała jaskrawość i wcielenie twoje
więzienie twoje, dążenie do fali
do podróży, do łapania poiągu myśli
i odkrywania stacji
kuli toczenie
żuka los
twoje - nie twoje
wcielenie w całej jaskrawości
cała jaskrawość we wcieleniu
echo echo
fala fala
płynie płynie
zatracenie
rozproszenie
bezpieczeństwo
sen
odwaga na pstrym koniu jeździ
ból dezorientacji, „mgła ta mgła"
ten drugi też znał otchłań ale otoczoną borem
„By iść do tamtych stron, odzyskać trzeba zgon.."
„Mgła - to człowiek niepotrzebny, snem mi równy - taki sam!"
jakoś pogodniej
odkrycie ducha w mięsie to życie
ból to zatracenie ducha w mięsie
zatracenie bólu w koncentracji na wielkich dziełach to
rozproszenie
zatracenie siły i koncentracji w bólu to zatracenie ja
rozproszenie ja to wielkie dzieło
zaprószenie wiecznego ognia
w głębi wód i powietrza
odwaga na pstrym koniu jeździ
codzienny pierwszy oddech dedykuję bestii
mam siłę, mam mięśnie
w życiu są potrzebne kły i pazury, kopyta i pięści
czyli oszczekujący się z racją i bez racji gniew
nieświadome objęcia lepsze i pewniejsze niż te świadome
gniew na bestie i małych ludzików
żeby oczyścić pole ku obłocznym Edenom
w kałuży wody i na nieboskłonie pod czaszką
i pod czaszką nieboskłonu
tam nad naszą wioską
z siostrą, która zachęca mnie do wypełniania szlaczków
w zeszycie dziecka nad wioską
linie kreacji, hieroglify w jaskini, wysokie i niskie symbole tu i tam
więc uczę się rysować
anioł drzewa żaba dom kaczka - pismo obrazkowe
sen i zachód słońca się pokryły
opanowywanie obłoków
(„Naucz się dobrze, przyłóż się."
Żaba, kaczka tam była.
Są na niebie dzień po.
W tym śnie zaniedbywałem siostrę, która przyjechała do rodziców.
Wyrywałem się pływać z dwójką przyjaciół na basen i bawić do miasta.
A oni, ona chcieli bym wyraźnie rysował, pisał, kopiował wzdłuż szlaczka, hm.)
Spinoza spina mgłę, ciało i sen
Spokojność z mgły i powietrza nie boi się dobrej czy złej materii,
pustki tła, brzęczenia pszczół
bo może to mgła narodzin, sam byt szykujący się do skoku
Tło jest płodzeniem
w górze, w dole, we wszystkim
w centrum cimcum lub na krańcach Żaba
dążenie gdzieś to błądzenie Kaczka
nie dążenie to błądzenie Kaczka
skoro tutaj jestem ze światłem też tam
Kaczka musi się nauczyć pływać i latać
Kaczka Żaba Anioł Drzewa Gmach i nic
Mgłę, lustrzany byt i ciężki sen czuję nie jak on
Gałązki Jabłoni nie mam i nie bronie
mój rdzeń nie jest czysty i określony
jest tu i tam i nigdzie
Trzeba mieć odwagę poddania się wiatrom życia, śmierci i nieistnienia
bycia synem bożym
synem bogini
Belamonte/Bożydar, 25 april 2019
smoczy ludzie, ludzie smoki, smoki
smok zamknięty w smaku krztusi się kamieniem
w kaplicy przyrody pełne czucia czuwające smoki
Żurawie i inni, krowy, zwierzęta
Wielkie Zwierzę
bryza pierwszych burz
podróżowanie dusz na szczęśliwe i nieszczęśliwe wyspy wcieleń
świadomości ja
ale smok krztusi się kamieniem
ale smok ma pożreć ciebie
choć jego krew to twoja przez jeden dzień i noc
więc
Chłopiec i smok i smoczy ludzie (białe bestie)
i ludzie smoki
ludzie jak smoki
bo nie jest końcem żadne doznanie
Jeśli żyjesz walczysz ze smokami
by wchłaniać ich jad, słodycz umierania i życia
śmierć, życie, słońce i zniszczenie
woda i zniszczenie
nie znasz granic mroku i granic światła
trzeba je wchłaniać nie dając się pożreć
stać się nosicielem zarazy a nie zarazą
a nie smokiem, aniołem, Bogiem, Bogami
(miłością, czy inną ością)
ludzie smoczy to ukąszeni
fanatyk, wścieklizna umysłu
Białe bestie ukąsiła światło rozumu
chciwości władzy nad światem ułudy
jad nieprzetrawiony a jednak obleczony
Smoki się kryją, przebierają, budzą
i zasypiają
ukąszeni tego nie potrafią
Powinni stać się ludźmi smokami
wężem, którego każdy splot, fala
jest nad i pod
a jednak jest jeden smok
Smok nie musi cię kąsać
to opętani jadem kąsają
Smoki chyba są domem substancji jadu i samym jadem równocześnie
Mają wielkie oko i bijące serce
Są Vorbiusem, są wężami, ich młyn nie zmiele, potrafią zejść i wyjść sobą
rzadko spoglądają na coś tak małego jak my
wchodzą w ciebie i wychodzą przy urodzeniu i śmierci
we śnie, w świetle obłedu, w seksie
Smoczym ludziom wydaje się, że poznali zagadkę nieśmiertelności
Ludzie smoki śmieją się z tego
Chłopiec z morza też jest rodzajem smoka
Biała bestia nigdy nie śpi
Belamonte/Bożydar, 24 april 2019
Bobry mądre
Żurawie za lasem lądujące Nad lasem kołujące
klangor do czegoś nawołujący
spotkania się i założenia smoczego plemienia?
Krowy łaskawe, ciekawskie, myślące
zmieniające poglądy ale łagodne
gdy muczą budzi się Chłopiec z morza
i wraca do podziemnej wioski
zasypanej naszą wioską
wynurza się pąk z rzek drzew
chłopiec ten to ty, to ciebie malował Pan malarz
- mówi tata - chyba był tam nad rzeką ze sztalugami
kiedy pozowałem do tego portretu nie wiem
ale ponoć to mój portret
dżinizm mówi że różnica między szczególnością a ogólnością
jest względna a nie absolutna
więc Chłopiec w słomkowym kapeluszu od tej pory dawnej
to ja do tej pory
bobry mądre, łaskawe krowy, mściwe psy, wielkoduszne wilki
węże zimni, nosiciele wyższej idei i wszystkie one
pozamieniane cechami, czyli poszczególne wyjątkowe ja
skowronek chyba dostał zawału, spadł jak kamień
Czy to się zdarza?
zawał serca u ptaszka w dzień mądrych bobrów pochowanych
i żurawi szykujących się do obrzędu drogi krzyżowej
albo rozpalenia ognia pod żeremiem
smoczy ludzie, waleczni budowniczowie, niełaskawi
białe bestie czyhające z igłami i pastylkami na nas
w pobliżu zlotu żurawi jest dom dziewięćdziesięcioletniej kobiety
której ostatnio się pogorszyło, ale do szpitala nie chciała pojechać
choć lekarz proponował
przyszedł więc ksiądz, poświęcił, ale jej się polepszyło na wiosnę
bo lepiej umrzeć w domu - jak to powiedział mi, że ona powiedziała -
rozmówca sąsiad dziś w porze biegania
Belamonte/Bożydar, 23 april 2019
węże przezroczyste się nie mieszczą do mikrofali
Ojcowie przybywają ratować sytuację
wokół jeziora tereny przepaściste
z akwarium wąż uciekł do jeziora nad którym mieszkamy ja i Roy Scheider Ojciec
Pogromca Rekinów
bo węże się rozmnażają w mikrofali i uciekają, chyba trzy
więc wody budzą przerażenie niczym atakująca butelka z której się sączyła na mnie upalonego
i wyleciała przez okno
a więc wody zawierają groźbę, stąd Ojcowie i przyjaciel i dziewczyna krążymy
wokół jeziora
Ojcowie giną w walce z tym przezroczystym wężem
tzn. po prostu się w niego zamieniają, Roy tak chyba skończył
a synowie muszą podjąć walkę Ojców
i doprowadzić do wykrystalizowania przezroczystych węży z wód
siedzimy ja i dziewczyna z pracy (brunetka i blondynka, wezmę obie)
i w niej jeszcze jakaś kobieta z krainy podziemnego słońca
podchodzi jakiś młodzian, co się zna na tajemnicach snu
przybija piątkę i całuje mnie z podziwem
co nie burzy naszego bycia w związku z tą dziewczyną
Czy to nie Ojciec przyjaciela też próbuje poradzić sobie z wężem?
chodzę wokół jeziora i napotykam skarpy
pustkę w którą można wpaść
przyczajam się do ziemi by przepaść mnie nie wchłonęła
udaje się zachować równowagę i wycofać
ale jest też pozytywna otchłań w której łowi się dziwnie ryby
fale zalewają i trzeba je okiełznywać
co za łowienie, wielu łowiło i rozlegały się wybuchy po trzy
a wyglądało to tak że - stoisz przy wędkach i łowisz ale fale nacierają od lewej
są ogromne i mogą cię zmieść z brzegu
więc wędkarz, rybak rzuca w nie trzy kuliste petardy i fale rozpełzają się
zapadają w siebie, uśmierzają
jeden nie zdążył, fale zmyły z niego ubranie
on drżąc ledwo trzymał się na nogach, pustelnik
niebezpiecznie wyciągać tak węże z wody, w ogóle ryby
pozytywne fale, nie przepaść, lecz coś co utrudnia okiełznanie, wydobycie węży
więc chodzi o sztukę uspokojenia i wydobycie ryby
w czym powinienem iść w ślady Ojców ale jeszcze dalej do zwycięstwa
zataczam koło wokół jeziora by wrócić do domu ze snu
z rozmnożoną rodziną ze snu
Belamonte/Bożydar, 22 april 2019
W śnie sprzed paru nocy był cykl powstawania świata i jego gruzy. Wielokrotne nabudowywanie, jak próby jakiejś sztuki. Byłem Conanem, bohaterem, był budynek, penetrowałem go wzdłuż szukając wyjścia, gdzie mogłem rozwalałem ściany, gdzie mogłem przeciskałem się, spotykałem urzędników Boga, istoty obdarzone połowiczną pamięcią porządku i swej roli, te trzeba było przechytrzyć, umieć z nimi rozmawiać jakby wszystko było na swoim miejscu. Właściwie był Ojciec Pan, wszystka młodzież była zbuntowana. Postać córki Pana była smukła i gładka, miała parcie na zmiany i bunt jak wszyscy. W jednym z pomieszczeń była głowa Statui Wolności wśród gruzów (a może Jezusa z Brazylii?). Reset oznaczał wszystko od początku, przed resetem broniliśmy się szukając wyjścia. Urzędnicy byli wykańczani lub wykańczali niepokornych. Dużo zależało od sprytu, dobrego grania ról. Byłem też takim Sylwestem Stallone. Chodził za mną chłopak, odganiałem go w poszukiwaniach. Ja upodobałem sobie w pewnym momencie tą córkę wodza Pana. Byliśmy w klasie już, bunty stłumione. Mówię do niej: - Wstań i przeproś Go, obiecuj poprawę, by nas nie zresetował. Zrobiła to prosząc: - Ojcze wybacz, ale daj nam szansę. Nie dał się przebłagać. - Muszę was wyczyścić, będziecie mieli inne szanse, ten porządek jest naruszony. I tak wyszliśmy z klasy. Ona blisko mnie, jeszcze pochodziliśmy, pogadali z urzędnikami, miałem poczucie że jej aura promieniuje ze mnie, że wnikam w nią. Jej bunt nie był tak pełny jak nasz, ona była jego córką, chociaż jedną z nas. Ja pewnie miałem do odegrania w następnej odsłonie znowu rolę herosa szukającego wyjścia z gmachu. Przez dziury w ścianach widać było niebo, dwaj strażnicy nie dawali się przekonać by nas wypuścić. W stronie wschodniej, węższej były szpary, za murem rzeka płynęła chyba. Tu się kończyła możliwość przedzierania. Gdybym miał materiały wybuchowe
Belamonte/Bożydar, 21 april 2019
Życie to stan tęsknoty
Łut szczęścia to Głos Świata Opłatek dla pracującego dla tej Łaski organizmu
Tęsknię za obcięciem włosów jak widzę tą panią fryzjerkę
za drzewkami na działce i sukcesywnie za ujrzeniem różnych ludzi
- to u mnie się zmienia - i jakiś miejsc
To chyba sprawa pamięci i chęć przeżycia jeszcze raz czegoś przyjemnego
Ale ja ogólnie tęsknię - za różnymi plenerami i ludźmi i za aurami
A może tęsknota to oczekiwanie na coś bardziej niż pamięć
Tęsknimy za spełnieniem czegoś w nas
To może być trochę w pamięci i trochę na przyszłość
Na pewno chodzi o zbliżenie się do Tu i Teraz
Obojętnie z kim i gdzie i jak
A najbardziej moim zdaniem tęsknota to pamięć przodków
I łowienie ryb
Bo niby wędkarz wyciągnąć ma rybę
ale czasem to ryba wciąga wędkarza
a fale bywają niebezpieczne
i ukrywają się w nich piękne i straszne smoki
Zdobycie ryby to niełatwa sprawa
Trzeba Łutu Szczęścia i wysiłku
Belamonte/Bożydar, 20 april 2019
każda udana próba pieśni/piosenki to bogate i spokojne tło
nawet ryku zabójcy
tła pulsują, gdy ty krzyczysz
toną w wilgotnym mroku gdy świecisz
wzięte z intuicji pokoleń i twego początku, który nie był twoim
przechodzenie bólu w zasłony niewyrażonych skarg i podskoków bransoletek świętej Rity
falowanie bioder i wezbranych potoków
nakrycie przyrodzenia i głowy
które prowadzą rozmowy
miecz niechaj tnie
karmienie wrony wyprutymi wnętrznościami
nie wstawiłem herbaty na ogień, nie wsypałem
nie wybierałem legowiska odpowiedniego na tę porę roku
przed zapaleniem światła rozpalenie ogniska
przed obiadem polowanie
przed seksem modlitwa
miecz niechaj tnie
ułatwienia zabijają duszę
rzeki i karaluchy, wichry latawce, dzieci z grabkami latawcami i kubeczkami
dzieci w ogniu się bawiące i w pożarze krwi pluskające się po całych dniach
zapinki mantyli z gwiazd, pod którą jest żywa śmierć, sypią się niczym iskry lodu na drogę
nóg węży płaczących skrzydeł płetw paraboli esów floresów tła
nie mam szans spotkać zapomnienia w ramionach
jestem sam bez rąk i nóg, które się pochowały
i tylko nerw pali siebie w próżni
bo przepaść i fala tsunami są wampirami codzienności
spontaniczne zamyślenia tła i bezmyślne chwile rozpaczy się przenikają
popuszczam
wyprowadzam wprowadzanie długopisu w zapomniany okrężny ruch duszy
aleś się wyłożył temu bydlakowi, nici z zemsty
coś jednak uśmiecha się we mnie do słoneczności w twarzach
i wspólnie z duszą czekam na seks bez początku i końca
i marudzę dużo, mówię do siebie, ale nie straciłem człowieczeństwa
zawsze jestem śmieszny i ogarnia mnie chichot nad sobą
w którym spotyka się tło z głosem
albo z ograniczoną polifonią
Belamonte/Bożydar, 18 february 2019
Młyn na wodę
Woda na młyn
Słoneczny młyn
Młyn śpi w wodzie
Słońce śpi w świetle
Wiruje i gdy skończy się czas mielenia światła zginie wraz ze swoim światłem
Gdy skończą się ruchy koła co będzie z ziarnami ?
nie będzie chleba, atomów
nie będzie w nas Słońca, wody, energii
Rozsiało Siewca
Nic nie ginie Jeśli wyschnie strumień zostaje stare koło
A gdy zniknie Słońce zostanie Czerwony Olbrzym, skorupa, szkielet, trup
Kto pochowa Słońce ?
Krzyż na miejscu Słońca zostaje. Czy był zanim ono się tam zjawiło na swą
bezlitosną i miłosną słuzbę ?
Młyńskimi kołami mielącymi ziarna jesteśmy też my
Papkę przynoszą do naszych ust nasze małe paleniska
Które zgasną kiedyś też
Póki płynie strumień porusza młyn. Póki młyn pracuje płynie strumień. Znikają razem
Rzeki ciągle się zjawiają i znikają
Słońca i ludzie wychodzą z mroków, z zakamarków, z toni, z szaf
ziarna pokarmu dla nowych rzek rozpuszczone w ogromie
duchy strumieni słońc ludzi drzew czekają na krzyże i pokarm
fale pokarmu przychodzą i odchodzą
Belamonte/Bożydar, 17 february 2019
Skok, czy się udać może Mandala Chłopiec się przeciąga, szykuje, ma ogonek przed sobą
wskoczyć, zeskoczyć, wyskoczyć
zgnić, spopielić się, przygnieść ścianą jaskini
ja zawsze się boję wypaść ze skarpy i spadać
ogromna wysokość z której spadam
Powiedz mi jakiego umierania się boisz a powiem ci..
wszedłeś na wielką górę, coś robiłeś, zbierałeś bursztyny
prałeś, biegłeś, spałeś i nagle jesteś punktem na wysokości, możesz spaść
gruntu nie ma blisko, jest hen, hen, a ty stąpasz po powietrzu
ale jak długo - to ja które znika i nagle pojawia się ogrom
nie można przestać spadać, jest w ty jakieś wyrzucenie człowieka z brzucha
jedziemy tunelem i znika świat, zmiażdżenie przez utratę nieba
śmierć w centrum poza którym nic nie ma, zniknięcie doznań oprócz unieruchomienia
oprócz samotności przysypania ziemią, pochowania za życia Alana i Atmana
nie można się ruszać, jest w tym jakiś powrót do łona
na końcach gaśnie świeczka
gubi się ślad na piasku
przychodzi wielkie nic
albo kamera widzi zgliszcza, morze, ciemność
płonięcia nigdy nie czułem, tonięcia się nigdy nie spodziewałem
o mam
cios przestworzy i wody
nie spadanie ale bycie pożartym przez coś z głębi
trochę podobne do spadania w paszczę świętego rekina, ale tu paszcza zbliża się do ciebie
tak to pamiętam jakąś cząstką siebie
innych zjadają robaki, rozsypują się w piasek lub popiół
ale przedtem albo płoną gorączką gwiazdy albo gasną
lepiej chyba płonąć niż zapadać się gasnąc
myślę o szczepionych i bezbronnych jeszcze oseskach
jak w pierwszym dniu życia człowiek ma się bronić
czego będą się bać przez całe życie
Biała bestio zaszczep sama siebie
Belamonte/Bożydar, 16 february 2019
W snach nie ma bólu szczęki, który towarzyszy mi na co dzień po szkodliwym i nieudanym zabiegu u Białej Bestii z Bielska Białej (nieodczytany znak, ostrzeżenie) .
Zbawicielu zbaw sam siebie (zdradź samego siebie).
Pierwsza noc: Cudza kobieta, nowe możliwości. ona oznacza inny los, jest oczami innego losu,
siedząca z wachlarzem na leżaku, gdy wali się świat za światem.
Mam innego Ojca, sąsiada zza ściany. Uczy mnie kłaść asfalt przed naszym prawdziwym blokiem.
Mama umarła pierwsza i jestem sam.
Nie jest to dobra reakcja na życie w tym momencie chyba, ten tata nie jest w ogóle mną (ale to jednak w jego stylu).
To jednak Ojciec.
Mama jest, a raczej była tą samą osobą.
Druga noc: Wielkie wesele, Ojciec prawdziwy zamawia wielkie tony jedzenia, pieczyste!,mniam, jest oficjalna część i wieczorna, „ludzie muszą coś przegryźć wieczorem“.
Stary przyjaciel zwykle nudny jak barszcz gra na gitarze, jest rodzina, ja jestem skruszony, ale grają na komputerze, ja też staram się grać. Nawet u nas na telewizorze coś tam chce włączyć. Przedtem graliśmy chyba w domu kogoś z rodziny. Ten nieśmiały przyjaciel Arek w śnie grał też na gitarze, ale w prawdziwym życiu to ja udawałem, że gram. Tak powstały moje wiersze. A tu on grał naprawdę.
Pociągają mnie za sobą.
Są członkowie rodziny z dziś w tym śnie z nocy drugiej.
Tata jest znowu niby starym tatą, ale on nie urządzał takich uczt, chyba że u babci i dziadka, aha, potem już tak nie celebrował przyjemności, a może trochę celebrował, np. napoleonki i łyczek piwa gdy juz leżał.
Teraz ja jestem skruszony i mama skruszona, tak mi się wydaje, bo ona teraz to bardziej ja.
On taki był i ja taki jestem, ale ona to teraz bardziej ja.
Tam cudzej kobiety nie widziałem.
Pierwsza noc: Mam przyjaciół: Kobietę i jakiegoś Hiszpana z plecakiem (Stachura?) Pocieszają mnie.
On przynosi pieczonego kurczaka z folii, ona wchodzi na hiszpański, mnie udaje się wytrzymać cios w ego i jem tego kurczaka z nimi
Miałem innego Ojca i mamę żegnałem. Wszystko na głowie, dziwnie się czułem, byłem taki sam, zawsze sobą i było jakbym wybierał sobie wcielenia.
W miejscu gdzie zniknął nasz blok cudza kobieta na leżaku jakoś tak zapraszała.
Czy to z nią jedliśmy: ja i ten Hiszpan ?
Inne też wiodłem życie. Wola była jednak krzepka. Nie była za słaba by przeprowadzać moje pragnienia.
To były nowe możliwości w granicach moich. W radości i płaczu, w stresie i przewadze, bez kompleksu Zbawiciela na gruzach dwóch żyć, przy długim stole na polanie.
Zjedliśmy: ja, Hiszpan (Stachura?) i ona-ona kurczaka z folii, a hiszpański był taki zdrowy, a przejście na niego u moich nowych przyjaciół tak naturalne,
jakby chcieli bym poszedł za nimi.
Nowi przyjaciele to moje myśli, prawie że znikają i się zlewają.
Ale przecież kto wie? Może Amos istnieje.
I każdy jest sobą i mną i zarazem kimś zupełnie obcym, w mroku.
Kobietą na leżaku się wachlującą, przybyszem z gwiazd.
Czymś więcej niż ten Hiszpan i cały węzeł ziemski.
Przyjaciele i cudza kobieta i ja cudzy, ja nie swój.
Nowy.
Belamonte/Bożydar, 1 february 2019
długopis samopis - on tak pisze że jestem w ruchu ręki i wewnątrz smaku śniegu
katapultka sie w katarsis
smaku wyścielone wnętrze które czekało od początku by mnie znaleźć
bym je znalazł - moje - jest moje - jest ciąg wir odczuwań w kłótni i łzach
jestem
niektóre bestie też tak pewnie powracają z wygnania
lecz ja bym chciał w ramionach się przebudzić
w galopadzie planet Platona i koni w labiryntach luster
w wirze mego płomienia świecy
gdy się spalasz i zbliżasz do końca i z pustyni szukasz dróg znów
wahadło
on tam jest - na brzegu - w zaświatach
i tylko musimy się spotkać
katapultka sie w katarsis
rozkręcony mechanizm wszystkich mnie
Jest zamiarem, jest oczekiwaniem, jest pamięcią
jest w.. czymś, lub tylko w sobie
jest ziarnem energii
jest jednym i wieloma
to w niego się powraca
to on powraca
w chwilach szczęścia i zwycięstwa
lubi spać, lubi się budzić
lubi działać
nie lubi wegetować
nie lubi kiedyś
Zamkniętym jest się zawsze ale można być zamkniętym w planach ucisku
rozkoszy okręgach kulach skór pomiędzy bielą śniegu a słońcem
strzęp sztandaru moich myśli uczuć
i gdy nic się nie dzieje - co nie jest spowodowane opóźnieniem
a nie dzianiem się - sztandar marzeń, smar marzeń, odpłynięć poza teraz
- teraz nudne -
a teraz to postulat stającego się
to postulat niezmiennego
razem chcą usiąść, rozgościć się nad kieliszkiem ognia, skrzydeł rozwarciem
- rozmową i medytacją oscylujesz w tym i poza tym
wewnętrzny astronauto ślizgający się po smarze marzeń i opóźnień i zanurzeń
z których nie chcesz się wyrwać
bo choć jesteś w nich to nie - cały
zaplątany, z jądrem w którym spacerujesz ty wczorajszy, ty uparty, pamiętający
niezaspokojony,
więc w te poza tobą ale nie poza tobą wewnętrzny astronauto kolory i zapach
i wrażenia
leżące na śniegu pomiędzy tobą a słońcem niczym upolowane martwe natury,
kuropatwy,
chcesz wejść cały
długopis samopis wyciąga z ciebie twoje zamknięcia, chwile, domy
- coś akceptuje lub nie - teraz
pamiętający i te inne osoby
sprowadź na ziemię - sprowadź się na ziemię - sprowadzam
długopis samopis mój miecz, narzędzie, może różdżka, może dzida, pędzel
imadło obcęgi młotek, moja intuicja
muza zwierząt, pierwszych ludzi i tańca
pracy i majsterkowania
pocałunków i polowań
gięcia blach i opukiwania dla odprowadzania spalin
przenikania się znaczeń
gdyż komórka potrzebuje wentylacji
gdyż myśli muszą znajdować odpływ
gdyż powietrze musi być świeże by palić dalej w piecu
produkty procesu niszczą proces
gdyż piękna wygięta rura cieszy oko
pomiędzy jest a myślowym ogarnięciem jest jakiś plan działania
w który wchodzimy z przyjemnością
- potencjały ognia, potencjały ognia osoby chcą wejść w chwilę w czas
chcą wybuchnąć
chcą podboju - duch chce podboju - uwięzienia w wolności - uczestnictwa
- jest to miłośnik życia, jeździec, smakosz - jesteś w nim, nim, on chce być
w sobie bardziej - i po to ma mnie - ja i on się spotkamy oglądając filmy
różaniec życia odmówimy, kule chwil opóźnień zanurzeń nudy rozpaczy
marzeń i majsterkowań życia
znalazłem ten magiczny przedmiot, on znalazł mnie
rozsupłał węzły i wyprostował drogi
„Pojedziemy na łów, na łów, towarzyszu mój
na łów, na łów, na łowy
do zielonej dąbrowy, towarzyszu mój..“
Belamonte/Bożydar, 1 february 2019
ziarna pokory gniewnie dręczą wilka
niekończący się zieleni krzyk błogosławi świadomość
warkoczące opary bestii o ścianę mchem porosłą
niepytajny problem zagląda do szklanki
chaos utwardził się w formy
sen komórki jął się spełniać
jej ręce sięgają w głąb usta trzepoczą jak motyl
ząb ściąga skórę z chleba z wampirycznym zacięciem
końcowa faza orgii to pobojowisko
strzały w nadprodukcji, typy w nadprodukcji
sen na wyrost niweczy trwałość życia
jest proroctwem
Proces niszczenia wzmaga miłość i zrozumienie doskonałości
tworu, który się niszczy, wtedy widać wszystkie niuanse,
to proces poznania - tym doskonalszy im powolniejszy,
precyzyjnieszy, przeciągany
ku wyższej doskonałości
Pobojowiska Padlinożercy Boga
Belamonte/Bożydar, 1 february 2019
zamykam oczy snu
moją głowę porwał jastrząb
a nogi pląsają w trawie
gdy ołów walczy z jastrzębiem o głowę
niech zapłonie stos
(Lot otwartej agrafki we śnie)
Wajroczana zbudził się obrotami Ziemi
udał na bal
gdzie w górach i rzekach ciał i podziemi
w odkrytych i nieodkrytych jaskiniach
Rycerz Łabędzia bawi
znalazłem do morza klucz
bazgroł dziecka
zmalałem do zera
Roślinowiatr Rzekoptak Zwierzoczłek
Ziemiobóg
ku środkowi wchodzi z obrzeży
po spirali DNA idzie
zostawię zaszyfrowaną wiadomość
fale i ptaki ją przeniosą
niczym gałązkę oliwną dla Boga świata
nocą mam randkę z Zombi z ulicy obok torów
ciała się wzbudzają, drżenie wewnętrzne
przenika strzałą Abraksasa
spać, ludzie zajmują pozycje
z ciała staje się słowo
zanoszone przez obserwatorów albo samo rozpyla się
w rozciągłości ciał po granicach, enigmatycznie
a myśli są czepianiem się ścian studni
lecz ręce słabną
i potem znów fala z listem
dokonuje się organizacja piramid, wznoszenie, schodzenie
drzazga, pall, lot, koła, kule
cienie i słowa
w komunii snu
człeko-zwierzo-błyskawico-roślino-ziemio-bóg
spotkanie z bożkiem snu
Bogini Ziemia , Ziemiobóg (zapłodnienie
poród)
Bogoczłowiek
Belamonte/Bożydar, 23 january 2019
szliśmy do Kościeliskiej
ale skręciliśmy w prawo, przez strumień, na łuk łagodnie powracający do głównego szlaku
biegnący równolegle i trochę pod górę
na odnodze była kapliczka Okres świąteczny Więc była tam myślę Rodzina Święta
domek dusz, może on-ja, ona-ona-siostra-matka-kochanka, dzieci-my
mijamy kapliczkę, obrzucam ją zdawkowym spojrzeniem
pcham wózek na kółkach jak z listami, wiem że niepotrzebnie mam go ze sobą
ale to chyba walizka, wiem że muszę ją ze sobą ciągnąć
w pewnym momencie tłumaczę wesołej towarzyszce
sam będąc smutnym albo na odwrót
będę z tobą zawsze, nie idziesz sama
wystarczy że jest tu mój uśmiech, moje oko, spojrzenie
jestem tu choć mnie tu nie ma tak do końca
zawsze tak będzie i niech to ci wystarczy To ci wystarczy
od tej kapliczki do nieznanego schroniska
mój uśmiech, patrzenie i wózek
nasze małżeństwo i schronisko przed nami
a ja jestem w kapliczce, albo na innej drodze
też chyba z wózkiem i czyimś patrzeniem, śmiechem
za towarzysza podróży
z kim dojdę
Belamonte/Bożydar, 17 january 2019
Jak byłem młody to śniłem że jestem zbrodniczym mafioso
lub dwuznacznym detektywem i czułem super bycie alfą i strach i wyrzuty,
że jestem gangsterem, sobą, ale to nie była przepowiednia bo..
utratą duszy były wtedy skrupuły, mną
kiedyś Ojciec i niezdolność zdrady
teraz Living dead albo Cień Zimy sprzed lat w objęciach Julii
No więc duchy te teraz spotykam i siebie z długopisem staram się wywołać
odchodzi jedno drugie trzecie oko
Kiedyś chciałem mieć jakąś więź z kobietą o rudych włosach
przystąpił do mnie gnojek ze szkoły
i białe bestie i teraz prawdą, mną jest strzęp, strzępy
pomagania ludziom, człowiek i członek i senny świat
gdzie ideami zawładnęliśmy żywych
ludzi, ściana za którą dzieją się straszne i piękne rzeczy
mające odbicie w rzeczywistości mojego snu, jego, naszych
coś stracić
jeśli zabiję człowieka coś stracę
jeśli stracę gangstera to stracę też
szansę na stracenie
tego czegoś ludzkiego
a jeśli nie mogę tego stracić
to tego nie mam
więc skrupuły wobec ludzi
i bezlitość wobec ludzi są tym samym
w mieszku pielgrzyma
były prawdziwe
i tchórz, a odwaga..
czyn, który nie potrzebuje zabijać
jest i w czynie kiedy zabijasz
więc śniłem że jestem zabójcą
i chcą mnie kobiety
i żałowałem że jestem nim
albo że nie mogę być nim
można utracić swój piękny fałsz
Belamonte/Bożydar, 17 january 2019
jadę rydwanem i w objęciu burzy jestem niczym
rydwan który zbudowałem jest potężny, mogę nim zabić i siebie zabić
trumna i zbroja
dla muchy i robaka Bóg, żywioł, potęga nad którą nie włada
ja władam
lecz w obliczu burzy wiatru jestem znów mrówką
A więc rządzi tu prawo, we wszystkim i poza wszystkim
Przed nim skłaniam głowę
Pływak w rzece praw
Moje prawo wierzyć umierać i zapadać w sen by żyć
Belamonte/Bożydar, 17 january 2019
Czego bałem się w lesie? Odcięcia i samotności. Samotnej śmierci. Zwykłej rzeczywistości
Zwierzęta w poszukiwaniu partnerów giną pod kołami
Ja zabłądziłem na autostradzie lasu
Najważniejsze staje się znalezienie wyjścia. Na otwartą przestrzeń, a nawet nie to.
Chodzi o ludzkie twarze, domy, dzień nasz, dharmy, maski wyzwolenia, stroje, ulice,
wyraźne granice.
Więc szukasz wyjścia z samotności i braku dróg. Więc biegniesz w autostradzie do dźwięku.
Dźwięk pracującej koparki jest ludzki. Ale koparka wywraca drzewa, ktoś w niej siedzi,
ale czy wskaże ci drogę jeśli zapytasz. Czy z wysokości cię rozpozna i zauważy,
odróżni od łosia i dzika.
Wokół sa bagna, jest grząsko, zaczyna się bieg w panice. Spotykasz Pana na drodze.
Stracha. Na swej drodze w bezdrożu.
Trzeba wrócić po śladach do miejsca skąd wszedłeś do lasu. Odnaleźć te myśli
i znajomość rzeczy.
Albo stać się zdolnym do przetrwania w całunie liści i ogniu darowanym przez Boga
Agniego.
Ale chyba duchy i twarze zwierząt płoszą cię byś szukał wyjścia z gąszczu aż do
śmierci lub ludzkich osiedli.
Odkryłeś/łem stary bieg na oślep, brak twarzy.. Śmierć zwierzęcia,
niedotwarze, maski, pustkę bez anielskich chórów.
I dlatego tak mnie ucieszyło to Dzień dobry dziecka gdy wracałem po samochód.
To Dzień dobry i moje Dzień dobry to był właściwy powrót z lasu.
Belamonte/Bożydar, 15 march 2018
Godzilla księżyc matka fale
fale konania i porodu
fale morza i wiatru
fale wiatru Ojców, fale wody matek
Rodzi Matka i Ojciec
Ale oni nie tworzą fal porodu To jest natura
Rodzisz się w oparciu o boginie
To bije serce Godzilli
rodzą falują morze które trzeba poczuć
dać mu się urodzić
Dziecko łączy się ze starcem
Konanie i poród
Trzeba im się dać nieść Morze znaczy
„Odważyć się na rzeczy niebezpieczne“
Fałszywa osoba mówi czym jest kara
Złamanie przepisów fałszywej natury
Ojciec ma prawo wymagać, ale karać i się mścić?
To już nasze wspólne opętanie ideą kata
Murzyn - jeździł samochodem terenowym jakim jeździł doktorek co mi spieprzył staw
Balia - niegdyś utopili więźniowie kapo w gównie, cierpienie istot;
kiedyś Niemiec kazał wejść memu Ojcu-dziecku, co przekradało się z chlebem
przez granicę Generalnej Guberni, do beczki ze smołą, śmiał się tylko ale nie zabił;
balia cement łóżko więzy dziecko w balii, kapiel, kąpiel, wspomnienie drgawek Ojca,
że go zostawiłem, czy wtedy była kąpiel?, biel odtrąca, czystość, Dziecko jest niewinne,
ono podda się myciu, chyba nie chciał żebym się mył i uciekłem,
czasem zabrudzenie to umycie duszy;
balia łóżko konanie w gównie choroba moja nieobecność przy zgonie (Nie było konania w gównie)
Więc Murzyn nakłada się na obraz kapo z obozu, doktorka, mnie - to uprząż i czerń
Bycie na Wieży - pycha, fałszywa mądrość, biel, odgrodzenie
Droga w dół do Balii, prawdziwa wiedza - wieża staje się Szubienicą
Zwisanie, konanie, unieruchomienie, przybicie -
Dziecko w uprzęży w Balii, kąpiel w macicy cierpienia
Koniec jest jak kara, jak grzech, jak tortura
Ostrzegł kapo, czy więc kazałby mi tak cierpieć.
Więc ja sam też sobie to nakazuje. I buntuje się, ale co z tym dzieckiem?
Dziecko, niemowlę-starzec, ono może uwierzyć w sens, ono chce wziąć krzyż,
szubienicę, ono w to wierzy, je można skłonić. A może trzeba tak, może trzeba pielęgnować było.
Dziecko zostało zagubione w kluczowej chwili. On był jak dziecko. Należało go myć i pielęgnować.
I robiłem to z mamą. Była aniołem któremu w tym pomagałem. We śnie podbiegłem do niego.
Chciałem pomóc jemu-sobie. Był czarny, ale czernią inną niż czerń kata, cierpienie go oczyściło,
zbliżyło do mnie. Wtedy uciekłem, gdy nie chciał bym się mył, teraz go myłem, gdy leżał w łóżku-balii,
ale wyrzucam sobie nieobecność w tych strasznych ostatnich sekundach.
Nie wiem czy Murzyn był katem, ale kapo był
Wyniszczył mężczyznę, zamienił w dziecko
stłamszone w uprzęży lęku przed brudem,
a potem wyniszczyła ta uprząż mnie, też dziecko - wspólny rys kata -
Dziecko jednak broniło się przed fałszem zasad tortury,
ale i dziecko znajduje sens
Oboje są dziećmi stłamszonymi, ale tylko jako dziecko są zdolni do znalezienia się
w ruchu w dobru
do kolorów, do przyjęcia gamy dźwięków
Ludzka twarz Jezusa Dziecka
- Dlatego teraz ty to przeżyjesz - mówi do siebie
Wieża, upadek w dół do kloaki i balans, tracenie oddechu i łapanie
Konanie=poród, a raczej zejście do łona, do Balii
Ruch w dół, do wody, do Matki przyrody
Zawieszenie pomiędzy życiem a śmiercią
Utrata uprzęży
Cierpienie go-nas oczyściło
Zawieszenie w żywych wodach
..uciekałem przed jakimś Murzynem, było to gdzieś w lasach, on chyba szukał zemsty, naruszyłem jakieś prawa dżungli. W końcu zostałem schwytany i czekałem na egzekucję. Zbudowano wielką jakby szubienicę. Wieżę, było się umieszczanym jakby w jakiś szelkach, uprzęży i spuszczanym na dół, nogami w dół, głową do góry. Niżej była jakaś balia z wodą lub cementem. Śmierć chyba polegała na tym że spuszczano ofiarę do tej kadzi i miała utonąć lub ugrzęznąć. Oczywiście chciałem uniknąć kary, krzyczałem że to nieludzkie. Murzyn najwyraźniej uznał że posłucha moich błagań i dowiedziałem się, że w ofierze zostanie złożone jakieś dziecko. Protestowałem ale już się zdecydowało. Dziecko zostało spuszczone na tych linach, ja podbiegłem bo chyba chciałem je ratować, nie wiem czy zginęło ale przypuszczam że tak. Potem jakby ten sen zmienił scenerię i wiem że byłem w jakimś jeziorze, zniechęcony topielec, chyba utonąłem albo chciałem utonąć. Wtedy z głębi jeziora zerwały się jakieś boginie, miały tułowia łabędzi a kobiece twarze, były duże, wynurzyły się spod wody. Chciały mnie chyba wyratować, uniosły mnie z jakąś rozpaczą z tej wody i chyba wzbiły się ze mną nad wody tego jeziora krzycząc dziwnie "AJ WAJ". Wiem że to taki okrzyk żydowski, nie wiem, wyraża chyba żal, to brzmiało jak jakiś lament nade mną..
Boginie mojego rodu od strony matki „AI WAI“. Tam chłopcy umierali, nie umieli się utrzymać w tych kobiecych gałęziach.
Było ich dużo, babcia i mama i siostry i trochę chłopczyków 1.Ten w Niemczech syneczek co umarł 2. Andrzejek, brat cioteczny, co mu coś z rusztowania spadło na główkę gdy miał 5 lat 3. Dziadek od strony matki, surowy i oschły - reszta to kobiety, w tym jedna siostra matki która umarła jak miała 5 mies.
Nie czuję więzi z rodem Ojca. Ciągnie mnie do Grabowca, przyrody, do ziemi pochodzenia matki.
Jestem więc Żydem AI WAI. Nie jest to wielkie AI WAI, jest to tęsknota prosta, poddanie się naturze siostrom falom,
rezygnuję - tato, nie kpij, obecny też w tym głosie, nie przeszkadzaj tęsknocie.
Staję się wyniesiony, poród się dokonuje, odwrócenie konania. Kara nie była jakby bezsensowną torturą.
Idą z dna, z przeszłości. Siostry, fale, łabędzie - odwrócenie bajki Andersena. Tam sami bracia i słaby Ojciec. Tu same kobiety i słaba matka. Ale poprzez łabędzie matka dla mnie staje się silna. Dla Elizy powracają mężczyźni jako łabędzie.
Ona też musiała dużo wycierpieć, odnaleźć morze, spytać się staruszki natury o pomoc (sen o pałacu i jagody na jawie)
Więc wie, że szycie koszul z pokrzyw (ludzki kształt cierpienia, uprząż) przemieni łabędzie w mężczyzn i wtedy odezwie się do męża, do braci, pogodzi z męskością. U mnie łabędzie to siostry. Niosą mnie nad wodą, nad wodami. Fale nad głębią, z fal boginie, duchy nad wodami, jednak odzyskanie też męskości w tym AI WAI jest Bóg nad wodami we mnie (AI WAI nie podnoszę się sam z niczego).
Ale całkiem prawdziwe są zasady, fałszywy Murzyn jest teraz bratem sióstr.
Jego zaniosłyby do gwiazd. Mnie na ląd. Może część z nich poleci z Ojcem do gwiazd,
AI WAI tato, a część poszybuje nad wodami i opadnie na mój-nasz ląd.
Od Murzyna do Żyda i dalej lecą AI WAI.
W filmie też tak lecieli o Godzilli (VII odsłona). W siatkach nad wodą. To ta scena.
Godzilla też wtedy była obecna, płynęła dołem, matka, potwór dobry, ratujący.
Piękna Helena miała dwóch braci - jej matka współżyła z łabędziem, była boska - moja matka miała długą szyję, była ładna -
miała dwóch braci, mnie i tatę.
Siostry fale, matka księżyc - Podnoszą z dna, ruch do góry, z tafli lub może z toni -
zbierają i podnoszą, szukają lądu, pomiędzy wodą a niebem
Orlica wdzięczna za uratowanie pisklęcia wyławia świat
akt dobra następuje po akcie walki z trzema bestiami: czarną, białą i szarą
Syreny ratują Ulissesa
Odyseusz wyprowadza się na nowy podniebny ląd
Belamonte/Bożydar, 17 february 2018
..kiedyś miałem dziwny sen
szedłem do klatki w domu rodziców (już nie żyją)
i miałem jakiś balon w ręce (chyba niebieski)
i zaplątał się w niego jakiś kolorowy motyl albo ptaszek
chciałem go odplątać i udało mi się, ale chyba go uszkodziłem
bo polatał, poświecił jeszcze z paredziesiąt sekund (niczym błystka na ryby)
i zgasł
a mi było smutno
koniec
klatko klatko balon mnie unosi do góry
w szczelinie między schodami
tam w raju są moi bliscy
ten balon jest moim zwycięstwem i kochanką
chcę się nią pochwalić
kiedyś miałem dziwny sen
uciekałem z tego wysokiego piętra przed Obcym
spuszczając się po ścianach bloku, po balkonach
koniec
Kim był, nie chciałem go bliżej poznawać, swój gniew czy w innych
Potwór jest wspólny i zarazem własny
Sny te mnie relaksowały, cieszyłem się sprawnością
Teraz już rzadziej przychodzą, przychodziły do domu rodzinnego,
od strony klatki schodowej, zwiewałem im przez okno..
Uff, jak sie tak człowiek analizuje..
Właściwie to niepotrzebnie go wyplątywałem
On tylko mi przeszkadzał (albo za bardzo wabił i kusił)
ale nie aż tak,
dla wygody go wyplątałem,
(chciałem go poddać kontroli bardziej niż uratować)
może z ciekawości
(chciałem go lepiej skomponować, schować do kieszeni?)
jakaś osoba sugeruje że wyplątując go zerwałem więź
z nimi wszystkimi i wszystkiego
dwie siostry
żądza i miłość chcą iść razem
Obcy to produkt rozdzielania
duszy pasażer w balonie
lecz to była błystka też
nie utracił bym tego i wprowadził do domu
ale raczej Obcego
jak tamci byli Obcy a udawali gości
ale jest ten motyl
jest ptaszek
jest dusza do dusz lgnąca
i gubiąca się
wszystko jest tak jak ma być
może Obcy wszedł albo nie
tak czy siak przemknął w pogoni radosnej
gdzieś tam jest motyl nadziei
nadziei na więź
z nimi, z nią
ale czy więź z duchami nie powinna byc zerwana
ptaszek ocucony lub znów
zmartwychwstały
w innym śnie
Motyl i Obcy
Starsza i młodsza siostra
Żądza i Miłość
Życie i Piękno
Oni i ja
Nie należy ich rozdzielać
Należy ich rozróżniać
Uciekłem z domu
Okrążyłem blok i przeżyłem życie
I powróciłem..
.. jak szedłem ze szkoły drogą cierniową w jednym ze snów
na tego obcego faceta pobiegłem i skoczyłem obracając się w powietrzu
i obudziłem się ze strachem..
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
4 may 2024
Suffering Was RightSatish Verma
3 may 2024
M1absynt
3 may 2024
0305wiesiek
3 may 2024
I Was LostSatish Verma
1 may 2024
DogmaticallySatish Verma
30 april 2024
Justice PureSatish Verma
29 april 2024
AmnesiaSatish Verma
28 april 2024
Pan pokląskwa w ostatnichJaga
28 april 2024
CompromisedSatish Verma
27 april 2024
Uśmiech z trawkąJaga