Krzysztof Lisiecki, 28 july 2014
Pierwsze umysłu wytchnienie
po długiej niewoli
czy w progach tych wytrzeźwienie
godnie żyć pozwoli
INWOKACJA
Izbo ostojo moja
sama jesteś w sobie
jak cię wyklinać potrzeba?
ten tylko się dowie kto tu trzeźwiał
i widział urok twój wątpliwy
kto poruczeń twych doznał?
i wyszedł stąd żywy
ten się nad losem ukoi
swe życie osądzi
głupiec z nadzieją powróci
mądry tu nie zbłądzi.
P A N M A T E U S Z
Czyli
ostatnie trzeźwienie przed prawdą
która się obiawi
gdy się organizm oczyści
promili pozbawi
KSIĘGA I - Piekło
Właśnie w asyście policji zajechał Mateusz
dostąpić tu prohibicji nieznanej od wielu
tygodni zabawy, no i spożywania
trzeźwienie niedanym mu było
nie sprostał rozstaniu z procentowym tematem.
Teraz prowadzony idzie raźno, odważnie
nadzieją wiedziony, że lekarz go zbada i odejść pozwoli
bo tak mu obiecano by zachował spokój
nadzieję na wolność mu dano
a jego w amoku zamroczenia prowadzą za kotary wrota
z ubrania go rozbierają, on myśli głupota
co się dzieje co robią czy prawo to mają
ja tylko po wódkę wyszedłem tam kumple czekają.
Bunt się rodzi, agresja, po co tak być musi
dlaczego on mi ręke wykręca za gardło mnie dusi?
dookoła niebiesko słyszę jakieś krzyki
co się dzieje to p i e k ł o Ja stoję jak dziki
i jak zwierzę się miotam w niemocy przetrwania
nic już do gadania nie mam próżne me błagania
Niebiescy wloką na górę do słów dojść nie dają
przywiązując mnie sznurem na łóżko rzucają
jestem jak dzikie zwierzę pozbawione woli
nie uwolnię się z więzów taka prawda boli
Lecz wyjścia nie ma i ciemność
drzwi zamknięte z trzaskiem
zaryglowany związany jedynie już wrzaskiem
zaakcentować mogę mej wolności wolę
krzyczę że chcę na swobodę, że wszystko pier.....
lecz pomocy z nikąd nikt mnie już nie słucha
to obłęd beznadzieja czy teraz kostucha
już tylko przyjść powinna i skrócić me męki
Ja krzyczę nikt nie przychodzi, próżne moje jęki
Bo więzy gniotą me ciało - bardziej nawet duszę
na walkę już siłnie stało teraz nic nie muszę
tylko powieki tak ciężkie tracę panowanie
nad umysłem i ciałem z jawą już rozstanie tak bliskie
me zmysły już odchodzą w cień
lęk staje się oczywistym i zapadam w sen.
KSIĘGA II - Przebudzenie
Dotarłem i nabyłem - wspaniałe zakupy
pieniędzy wystarczyło, zmierzam do chałupy
koledzy mnie witają owacją, poklaskiem
kieliszek mi napełniają - podnoszę i z trzaskiem
przy ust mych pragnieniu szkło pęka rozbite
otwieram oczy i widzę że nigdy wypite
me pragnienia nie będą - a było tak pięknie
teraz nawet jękiem nie jestem w stanie wyrazić
bo brakuje siły - byłem związany, zgnębiony
a sen ten tak miły dał mi namiastkę radości uwierzyć pozwolił
Tu pozbawiony wolności tkwię teraz w niewoli
z zamkniętą do życia drogą jeszcze nieobecny
z bolącą od igły nogą o dziwo bezpieczny
w sali zamkniętej ścianach dnia wspominam chwilę
te mury odcięte od swiata stały się azylem
dla losu pogardę dając rozsądek wróciły
poważnie o życiu pomyśleć teraz pozwoliły,
Ja jeszcze się boję odejść z tej błogiej przystani
tu ktoś się o nas troszczy - choć brutalnie
sami nie zostajemy z problemem
znaleźli się ludzie, którzy na siłę przemocą
pomagają w trudzie powrotu do społeczeństwa
zadają udrękę podcinając nam nogi podają nam rękę
i nie proszą lecz każą - nie błagają krzyczą
czasem wręcz ubliżają, jednak na nas liczą
pogardy do nas nie czując chcą osiągnąć cel
konkretną nam krzywdę zadając czerń zamienić w biel.
KSIĘGA III - Opamiętanie
Szczęk zamka słyszysz stłumiony ktoś wchodzi do sali
i woła cię po nazwisku głos słychać z oddali
alkomat wstawaj idziemy ty zwlekasz się z łóżka
noga boli a głowie tak bliska poduszka jaką nigdy nie była
wstajesz ponaglany i mimo woli idziesz zapoznać się z losem
czy wolności dostąpisz a może patosem
zapomnienia ugrzęźniesz w niewoli otchłani
sekundy to pokażą chęci twoje na nic
nieubłagany alkomat wskaże dalsze życie
teraz szatnia ubranie wychodzisz o świcie
papiery i faktura czekasz w depozycie
wszystko bez woli twojej rzecz się dzieje sama
trzy punkty pozostały - noga - dupa - brama.
Ty wolny już i swobodny znowu życie w cenie
bezwolnie półprzytomny stoisz tu w ,,ORLENIE''
przed truków półką pelna przeżywasz dylemat
Już wiesz, że sam rady nie dasz teraz
wznowić temat przyszłości potrzeba o bliskich mieć troskę
podjąć męską decyzję zostać na detoksie
mieć siłę by rozerwać ten zamknięty krąg
z pomocą innych przerwać alkoholu ciąg
Więc zamień krąg niemocy na pomocy koło
znajdź sobie ludzi życzliwych siądź z nimi do stołu
swym problemem się podziel wyznaj to co czujesz
jakie są twoje pragnienia, czego oczekujesz
nie wstydź się mówić otwarcie nie skrywaj przed nikim
pragnień swych do wolności - bądź alkoholikiem
tego się nie pozbędziesz tak jak lisci z wierzby
alkoholikiem będziesz zawsze lecz nareszcie trzeźwym
Ty się już postarałes dałeś z siebie wszystko
idź jaszcze jeden krok dalej odbuduj ognisko
i życiu nie daj tej szansy byś zawinił ty
by znów szminkę z ust zmyć musiała
kroplą swojej łzy.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 14 may 2014
Kiedyś się stać musiało
co było to było
miarą istnienia ciało
życie się skończyło
Dotarłem do niebytu i nogi nie bolą
drogę wybrałem właściwą - wszystko pod kontrolą
Nie zbudzę się juz o świcie jak trudno uwierzyć
w prawdę przez wielu głoszoną jaką by nie była
Raźnym krokiem, odażnie - ktoś wskazuje drogę
spokojnie nic nie boli, lewą prawą nogę
ostrożnie stawiam przed losem
nie ujmę się złością
drogę obrałem właściwą
światło jest miłością
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 10 april 2014
Miłość losu przyczyną
nie zna zmiłowamia
jak trafić na wąską ścieżkę
uczucia doznania
Jak w sercu zakorzenić
ogień dążeń czułych
dać wiarę przyrzeczeniu
Że kocham myślałem
Czy na prawdę pomyłką
było me kochanie
i zdawało się tylko
w głowie myśl natrętna
Uczucie porażką wieczną
czemu nie potrafię
za błędem błąd
gafa za gafą
Niech prawdą się stenie
czym me uczucie do ciebie
jakim me kochanie
Prawdziwe nie zmyślone
Kupido zrozumie
i Ty to pojąć powinnaś
ja kocham jak umiem
Jaką by nie była
uwierz człowiekowi
bo miłość jeśli szczera
krzywdy ci nie zrobi
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 11 june 2014
Wskazane by było żeby
mieć tyle by wystarczyło
zapewnić wszystkie potrzeby
i wtedy było by miło
Nie szukać i nie zabiegać
nie starać o każdą rzecz
w dostatki opływać co dnia
czyli po prostu mieć
Mieć dom z ogrodem i auto
i basen też warto chcieć
w noc każdą z inną kochanką
rozpinać amora sieć
Tak żyć bez trosk i kłopotów
mając wciąż pełen trzos
nie bacząc na innych losy
na siebie mieć tylko wzgląd
Wspaniałe to było by gdyby
nie jeden prosty fakt
żyć w dobrobycie się nie da
bez pracy przez wiele lat.
To wszysko święta prawda
teraz pytanie bezpieczne
jak luksus sobie zapewnić
gdy się pracować nie chce
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 15 may 2014
Nie wiedziałem, że jesteś
i że gdzieś istniejesz
puki cię nie ujrzałem
nie wiedziałem gdzie jest
granica doskonałości, powabu i piękna
zmysły w uczucia niewoli
ta wizja przeklęta
Twoje usta namiętne
doskonałe uda, piersi jędrne
sam nie wiem nie uwierzę w cuda
twoja kibić wiotka, przejmujące oczy
ten kto raz w nie spojrzy zaraz w nich utonie
zapomni o całym świecie o domu o żonie
i podąży w ekstazie za twoim urokiem
Jesteś wręcz zjawiskowa
masz władzę nad ludźmi
zniewalasz każdym krokiem
na to nie ma zgody
nie na darmo cię zowią demonem urody
Facet się chwilą zachwyci, ogarnie spojrzeniem
długo patrzy i tylko patrzeniem się syci
już wie że nic takiego w życiu go nie spotka
stukając obcasami odeszła ślicznotka.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 7 may 2014
Dzieciaki się nie dowiedzą
w usta wody weźcie
niech stanie się tajemnicą
rzecz sprawię o seksie
Czas sprostać temu zadaniu
los wyznaczył datę
tekst tyczy rzeczy niezwykłej
zacznę go cytatem
,,Szła Maryna koło młyna'' - i Jana spotyka
Jan przygląda się z uwagą
uśmiech z twarzy znika
już za rękę młódkę bierze
za kibić ją chwyta
i na zgodę nie czekając
wciąga ją w stóg żyta
Choć się dziewka spodziewała - ogórka, banana
mile się rozczarowała bo tam gdzie kolana
mimo poszukiwań długich i rozlicznych błędów
godnie spoczął okazały wielki owoc dębu
Już nazajutrz wieś wiedziała
dziewka nie taiła
janowe walory w uznaniu
godnie podkreśliła
O Janie już wiedzą wszystkie
wieść gruchnęła w gminie
teraz czy sara czy młoda
wszystkie tkwią przy młynie
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 6 may 2014
Wystraszony, malutki
wziąłem cię do domu
pokazałeś pazurki czepiając się tronu
miłości i pojednania - wartości cierpienia
Kochany kłębuszek futerka
teraz zapomnienia nigdy nie zaznasz
twój los już się sklei
tylko proszę daj przetrwać
kanapie z ikei.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 12 may 2014
Z Warsa i Sawy poczęta
Wisła los twój znaczy
Polakom zawsze bliska
nie możesz inaczej
Na mazowieckiej ziemi
rozkładasz ramiona
jednemu kochanką jesteś
dla wielu jak żona
Poczucie pewności dajesz
i chlebem częstujesz
godności dostąpić dozwalasz
herbem pieczętujesz.
Kochać pozwalasz każdemu
tyś miłości godna
kto raz tu nogę postawi
nie pozwoli doznać
innego miejsca dla siebie
by okryć się sławą
i pozostanie w tej ziemi
związany z Warszawą.
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 6 may 2014
Ten wiersz swoistym żartem
nie pragnę obrazić niczyich uczuć
bo z wiarą też można się bawić
Zmarł Ksiądz proboszcz - to smutne
staje więc przed Piotrem
tłumaczy, że żył wstrzemięźliwie
przez życie samotnie podążał w wiary cierpieniu
Piotr rację przyznaje
czeka cię duszo wytrwała
wieczność cała w glorii
masz willę i mercedesa
dostąp łask historii
Siadł proboszcz za kierownicą
choć wcale nie młody
nacisnął gaz do dechy
wspaniała to jazda
niebiańską autostradą
Lecz światło czerwone
zatrzymać się tu trzeba
tak jak robią inni
tuż obok w kabriolecie
staje lamborghini
Za kierownicą młodzian
długie włosy - broda
kto mu tak wieczność osłodził
on mi forów nie da
I piskiem opon proboszcz zawraca do Piotra
tu sprawiedliwość jest żadna
Piotrze czemu cnota wynagrodzona nie była
wszak Bóg cuda czyni
ja mercedesa dostałem - brodacz lamborghini
A Piotr uśmiechnął się tylko
duszyczko nie zwlekaj
ciesz się pojazdem swoim
tamten to syn SZEFA
K.eL.
Krzysztof Lisiecki, 9 may 2014
Łąka a na niej kwiecie
zapach lasu wiosną
pole pełne pszenicy
a w niej chabry rosną
wierzby przydrożne i maki
czerwone jak róże
bzy jaśminy pachnące
żeby dalej dłużej
podziwiać te wszystkie skarby
żyć się chce dla tego
dla chleba z pieca dla domu
gniazda bocianiego
które nad strzechą góruje
i swoim klekotem opowiada
co dzisiaj dzieje dię za płotem
w stawie który swym urokiem pociąga i wabi
w swej pamięci już tego nigdy nie zostawisz
Masz przed oczami
Kraków z wawelem
Warszawę z syrenką
Gniezno z orłem białym
i żadną udręką będzie ci się przyznać
jakim dzisiaj znakiem się pieczętujesz
Ty jesteś POLAKIEM
K.eL.
Terms of use | Privacy policy | Contact
Copyright © 2010 truml.com, by using this service you accept terms of use.
18 may 2024
Misty MemoriesSatish Verma
17 may 2024
In TemperatureSatish Verma
16 may 2024
O TrinitySatish Verma
15 may 2024
ToastJaga
15 may 2024
Studying LifeSatish Verma
14 may 2024
NonethelessSatish Verma
13 may 2024
I Write With Red InkSatish Verma
11 may 2024
Everything Is BlackSatish Verma
10 may 2024
Wielki wypasJaga
10 may 2024
Tangerines SingSatish Verma